Lubczyński: Brunner, ty świnio, znikaj z ramówki

[2006-07-22 15:40:40]

TVP - Rewolucja kulturalna PiS

Nie sposób policzyć, po raz który już kapitan Hans Kloss przeżywa na telewizyjnym ekranie swoje przygody. W telewizyjnej Dwójce zbliżają się one właśnie do zwycięskiego finału. Do zdemaskowania „Gruppenfuehrera Wolfa” i pojawienia się Klossa w polskim mundurze, pozostało jeszcze tylko kilka odcinków.

Wielu miłośnikom tych przygód będzie to musiało wystarczyć na długo. Starszy ode mnie o 2 lata kombatant z Krakowa, 51-letni rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych, Jerzy Bukowski zapowiedział triumfalnie, że uzyskał wreszcie to, co chciał. Szef publicznej telewizji Bronisław Wildstein zapewnił ustami Daniela Jabłońskiego z biura rzecznika TVP, że „nie będą emitowane w najbliższych miesiącach seriale zakłamujące naszą przeszłość historyczną, m.in. »Czterej pancerni i pies« i »Stawka większa niż życie«”. Nie wiadomo, czy zaledwie kilka miesięcy obiecanej przerwy zadowoli Bukowskiego, ale wiadomo, że cieszy się on, przede wszystkim (cytuję za „Superekspressem”), ze „zwycięstwa nad Jankiem Kosem i jego załogą”. „Jest skandalem, że w największym medium niepodległej Rzeczypospolitej do znudzenia lansuje się kłamliwą wersję dziejów rodem spod ogona psa Szarika” – napisali w liście do kierownictwa telewizji publicznej krakowscy kombatanci, z uporem godnym lepszej sprawy zwalczający Klossa i załogę „Rudego”. Swoją drogą, na marginesie: to ciekawe, dlaczego „Czterej pancerni” budzą większą niechęć kombatantów z Krakowa, choć są emitowani znacznie rzadziej od „Stawki”?

Inna sprawa, że sytuacja, w której kombatanci, z braku innych bodźców, podejmują walkę z przygodowymi serialami i strzelają zza węgła do celuloidowych Klossa i Kosa, jest zabawna sama w sobie, trochę szwejkowska z ducha.

Wokół filmów oraz telewizyjnych seriali i programów z PRL-owskim rodowodem, krótkie potyczki zdarzały się po 1989 roku nie jeden raz. Próby ich rugowania, mniej czy bardziej skuteczne, były podejmowane, ale obecna akcja eliminowania ich z najbliższej jesiennej ramówki jest pierwszą taką całościową ofensywą, zaakceptowaną przez kierownictwo TVP i wpisaną w klimat tworzenia IV Rzeczypospolitej. Śmieszność wrogów Klossa i Kosa jest zresztą piętrowa. Napinają się na te seriale groźnie i na serio, tak jakby chodziło o traktaty naukowe i oficjalną wykładnię ducha dziejów, a nie o filmy z definicji rozrywkowe, komiksy, które ich twórcy realizowali przede wszystkim z myślą o dostarczeniu widzom rozrywki i humoru. Świadczy o tym zwłaszcza poetyka „Czterech pancernych”, nasycona jednoznacznie licznymi sytuacjami i akcentami komediowymi. Dotyczy to także „Stawki”, choć w tym przypadku humor jest bardziej finezyjny, ukryty i polega na grze konwencji komiksowo-szpiegowskich oraz na rysunku niektórych, z gruntu groteskowych, katykaturalnych postaci, takich jak np. Hauptsturmfuehrer Herman Brunner.

Tymczasem wrogowie Klossa i Kosa, biorą nas, miłośników tych seriali, za durniów uważając, że traktujemy filmy o ich przygodach z powagą należną wysłuchiwaniu wykładów profesorów Pawła Wieczorkiewicza, Jerzego Eislera i Andrzeja Paczkowskiego.

Wrogów, których IV Rzeczpospolita chce zmieść z powierzchni telewizji, zanim ostatecznie wjedzie do Warszawy na białym kucyku, jest jednak więcej, nie tylko wśród mundurowych, także pomiędzy cywilami. Po tym, jak Jan Dworak przegnał z telewizji najstarszy z programów telewizyjnych (rocznik 1959 czyli rówieśnika Marcinkiewicza), magazyn publicystyki kulturalnej „Pegaz”, a także kabaret Olgi Lipińskiej, większych akcji pacyfikacyjnych i odwetowych nie podejmowano. Teraz jednak zapowiedziana jest akcja zakrojona na szeroką skalę. Już wiadomo, że zbliża się koniec „Wielkiej Gry”, jednego z ostatnich wartościowych poznawczo i edukacyjnie programów TVP. W „Wielkiej Grze”, od 31 lat prowadzonej przez Stanisławę Ryster, nie wystarczyło odgadywać imiona bohaterów kretyńskich sitcomów, za pomocą SMS-a wskazywać „ilu było rycerzy trzech” lub koncentrować swój wysiłek na tym, jak by tu podstępnym fortelem wyeliminować partnera gry. W „Wielkiej Grze“ trzeba było wykazać się – dajmy na to – znajomością listów Zygmunta Krasińskiego, życia i twórczości Witkacego, czy warszawskich ulic i miejsc, w których bywali bohaterowie „Lalki” Bolesława Prusa. Jakie to niemodne, panie Wildstein, pisarzu i erudyto, nieprawdaż?! Ofiarą czystki padnie jednak także „Herbatka u Tadka“, prowadzona przez Tadeusza Drozdę, której rodowód PRL nie sięga. Dlaczego mimo to padnie? Może dlatego, że zbyt często zapraszane były do niej rozmaite sieroty po PRL, ale nie w roli oskarżonych, lecz mile widzianych gości, z których można się trochę podśmiać, ale z życzliwością, bez jadu? Dlaczego z Dwójki zniknie „Kręcioła”, prowadzona przez Jerzego Owsiaka nawet nie warto pytać, bo to oczywiste. „Od przedszkola do Opola” miała – podobno – nie lubić nowa dyrektorka Jedynki, Małgorzata Raczyńska. To przecież wystarczający powód.

Jednak chyba bardziej jeszcze istotnym celem ataku naszych rewolucjonistów (nie mylić z kulturalnymi rewolucjonistami) okazała się „Wideoteka dorosłego człowieka”, znakomity program prowadzony na antenie Dwójki przez Marię Szabłowską-Szabel i Krzysztofa Szewczyka. O ile bowiem „Wielka Gra” była PRL-owskim dinozaurem, czyli czymś w rodzaju skamieliny godnej pewnie, zdaniem obecnych decydentów, umieszczenia w muzeum geologicznym, o tyle „Wideoteka” pojawiła się na ekranach zaledwie kilka lat temu. Ale przecież rodowód liberalno-postkomunistyczny jest być może jeszcze bardziej niż zwyczajnie komunistyczno-PRL-owski, rodowodem wrażym. Sokorski bowiem nie żyje, ale Kwiatkowski tak.

Ponadto, „Wielka Gra” pani Ryster przypominała niewygodną prawdę, że w czasach PRL nie tylko „ogłupiano naród wódką”, jak chciałby nieśmiertelny Bęc-Walski (obecna przynależność PiS), ale poziom ogólnej edukacji społeczeństwa traktowano jako jedno z naczelnych zadań telewizji publicznej (sic!).

Grzechem, który okazał się śmiertelny dla „Wideoteki” było to, że poprzez prezentowanie ogromnego dorobku muzyki rozrywkowej w Polsce Ludowej, jej autorzy, świadomie czy nie, zadawali kłam bezczelnej tezie o pustce kulturalnej tamtego okresu. Na tle koszmarnej tandety obecnej produkcji muzycznej, kierowanej do młodego pokolenia także przez TVP, nawet ci muzycy, którzy w tamtych czasach traktowani byli jak – excusez le mot – tandeciarze, jawią się jako muzycy z klasą, jeśli nie artystyczną, to przynajmniej rzemieślniczą. I jeszcze jedna, jak się wydaje, przyczyna spowodowała eliminację „Wideoteki”. Przeboje młodości, choćby bardzo dziś „trącące myszką” stanowią dla każdego, nawet średnio wrażliwego człowieka, jedno ze źródeł najsilniejszych i najbardziej uroczych wspomnień. A jak się lubi melodie „z dawnych lat”, to się też trochę, nieuchronnie, w drodze swoistej transakcji wiązanej, lubi (choćby wybiórczo i bez specjalnej przesady) tamte lata. A pamięć ludzka zawsze jest kategorią bardzo polityczną, nawet jeśli bezpośrednio polityki nie dotyczy.

Narwane „hunwejbiny”, które dorwały się do programowej władzy na Woronicza uważają pewnie, że „co z oka zniknie, to i z serca”. Zatrzeć jak najwięcej śladów emocjonalnych po PRL – oto, co nie mogło nimi nie kierować w ich likwidatorskich zapędach. Polska Rzeczpospolita Ludowa, to bowiem zapiekła rana w sercach wszelkich prawicowych, antykomunistycznych, czy jak ich tam nazwać, hunwejbinów. Przez lata hodowali w sobie mit, którego treścią była wiara w powszechną nienawiść ludu Bożego do PRL, tej nieprawej formacji poczętej w Moskwie i narodzonej 22 lipca 1944 roku. Jednak spora część ludu, gdy tylko się przekonała, że odrodzona „pańska Polska”, Polska nowych karmazynów, ma dla nich do rozdania tylko pogardę, bezrobocie i różańce do modłów, przestała tę straszną PRL tak bardzo nienawidzieć. Objawiało się to w wynikach sondaży badających społeczną ocenę PRL. Przez lata, ku rozpaczy prawicy, były one dla PRL uporczywie przychylne. Dla marzących o antypeerelowskim micie założycielskim nowej Polski był to palący policzek. Pampersi szalejący w telewizji publicznej za czasów Walendziaka na głowie stawali, żeby, za pomocą propagandowej inżynierii dusz, nastroje ludu zmienić. Ale nie udało im się wypędzić Klossa „Frondą”, ani Kosa rzewnymi dokumentami o szlachetnych i łagodnych chłopcach z NSZ. Jednak zaciekle antypeerelowski prąd w publicystyce i rozrywce stale żyje.

Oglądając „Telepeerele”, można, i owszem, czasem się pośmiać, ale o ile same przypominane sytuacje bywają zabawne, to towarzyszący im nienawistny komentarz, sugerujący, że z socjalistycznego piekła zawędrowaliśmy do kapitalistycznego raju, jest żałosny.

Jako się rzekło na wstępie, obiecane zostało, że „nie będą emitowane w najbliższych miesiącach seriale zakłamujące naszą przeszłość historyczną”. Jednocześnie Wildstein zasugerował, że „w tym czasie rozpoczną się starania o nakręcenie filmów i seriali odkłamujących naszą historię”. Bez większego wysiłku odgadując wyobrażenia jego i jego środowiska politycznego o historii „niezakłamanej”, chętnie odstąpię kilka sugestii tematycznych do filmowych scenariuszy telewizyjnych z historii XX wieku. Ostatecznie telewizja jest publiczna, a więc także moja i poczuwam się do jakichś obowiązków wobec niej. Temat pierwszy - Łodź, lata trzydzieste. Dobrze odżywieni, dostatnio ubrani i ogólnie szczęśliwi robotnicy fabryki włókienniczej Sheiblera czy Grohmana, wpadają na trop komunistycznego agitatora, który podburza ich do strajku przeciw właścicielowi. Temat drugi – wieś polska, rok 1945, okres reformy rolnej. Chłopi bezrolni, którym władze w drodze reformy nadają ziemię, bronią się przed tym niechcianym darem rękami i nogami. Wspomagają więc oddział leśnych, którzy zabijają grupkę aktywistów PPR, zaangażowaną w reformę. Wspólnie z „leśnymi” udają się potem na mszę dziękczynną za uchronienie ich od grzechu wzięcia cudzego, czyli pańskich gruntów. Niestety, po likwidacji oddziału „leśnych” przychodzą nowi PPR-owcy i wmuszają chłopom ziemię. Ostatnie ujęcie kamery pokazuje twarze gromady, sugestywnie wyrażające historyczną dezaprobatę dla tego komunistycznego przymusu i zniewolenia. Temat trzeci – oddział „leśnych” z NSZ spotyka w lesie funkcjonariusza MO na zbieraniu jagód z własnym dzieckiem. Jeden narwany młodzik z oddziału chce milicjanta ubić na miejscu, ale szlachetny dowódca puszcza jeńca wolno, a dziecko obdarza cukierkami. Ważna jest jednak także odległa tradycja histotyczna. Zatem rok 2006 - zdegustowany kłamstwami „Kodu da Vinci” Dana Browna na temat Kościoła katolickiego, młody historyk z krakowskiego Instytutu Pamięci Narodowej podejmuje detektywistyczne śledztwo, mające na celu zdobycie dowodów, zadających kłam oszczerstwom komunistycznej propagandy okresu PRL, że jakoby kler pobierał kiedykolwiek dziesięcinę.

W przepastnych archiwach wawelskich historyk znajduje dowód na to, że to Kościół dobrowolnie oddawał jedną dziesiątą swoich dochodów z tacy na rzecz skarbu królestwa, a chłopów wspomagał i oświecał.

Póki jednak co, na kilka co najmniej lat, znikną z telewizji publicznej Kloss z Brunnerem, a także Janek Kos, Gustlik, Olgierd, Grigorij, Tomek i Szarik. Życie społeczne i natura pustki jednak nie znoszą, więc może na społeczne zapotrzebowanie odpowie np. Polsat i na inaugurację jesiennej ramówki rozpocznie emisję „Czterech pancernych”? Może to też zrobić cenny kanał „Kino Polska”, tyle tylko że tam pancernych, jak kroniki filmowe, zdekomunizuje Michał Ogórek. Sobie pogratuluję daru przewidywania. W przeczuciu nadejścia sądnego dnia dla ulubionej „Stawki”, zafundowałem sobie komplet przygód kapitana Klossa na DVD. Panowie lustratorzy i dekomunizatorzy najlepszego okresu kultury polskiej! Podsuwam wam prosty sposób na pozbycie się upiorów Klossa i pancernych. Zróbcie równie dobre seriale, tak dobre, by widzowie woleli je oglądać od tamtych.

Krzysztof Lubczyński


Artykuł ukazał się w dzienniku "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


23 kwietnia:

1890 - W Białej Krakowskiej (dziś dzielnica Bielska-Białej) doszło do demonstracji robotniczej. W wyniku starć z żandarmerią zginęło 11 osób.

1910 - W Tomaszowie Maz. urodził się Emanuel Mink, pseud. Mundek, działacz komunistyczny, stolarz, uczestnik hiszpańskiej wojny domowej oraz francuskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej. Honorowy obywatel demokratycznej Hiszpanii.

1919 - W Krakowie rozpoczęły się: XVI Zjazd PPS, XV Kongres PPSD, XVI Zjazd PPS zaboru pruskiego. Zjazdy podjęły decyzję o połączeniu się w jednolitą Polską Partię Socjalistyczną; przyjęto zasadę parlamentarnej drogi do socjalizmu.

1941 - Urodził się Paavo Lipponen, polityk fiński, dziennikarz, działacz Fińskiej Partii Socjaldemokratycznej, 1995-2003 premier, od 2003 przewodniczący parlamentu.

1942 - Urodził się Étienne Balibar, francuski filozof marksistowski, profesor filozofii politycznej i moralnej na Uniwersytecie Paris X w Nanterre.

1999 - 16 osób zginęło w ataku lotnictwa NATO na stację radiowo-telewizyjną w Belgradzie.

2006 - Na Węgrzech odbyła się II tura wyborów parlamentarnych, w których zwyciężyła Węgierska Partia Socjalistyczna.


?
Lewica.pl na Facebooku