Radziechowski: Kiedyś pojadę do syna

[2006-12-29 12:03:00]

Krzysiek (42 lata) mówi, że w bezdomności najgorsze jest zimno. Czuje je cały czas. Mówi, że od kiedy zaczął się listopad, jest kompletnie przemarznięty i cały czas się trzęsie. To właśnie zimna boi się najbardziej. Pije dużo, bo wtedy tego nie czuje. O tej porze roku nie można nigdzie spać bez wypicia.

Na klatce śpi ich kilku. Najbardziej boją się zimna i "małolatów", którzy w soboty piją na klatkach. Mówią że te małolaty ich biją i przepędzają. Idą wtedy na dworzec i tam spędzają kolejne dwie noce. Na dworcu policja i sokiści znają Krzyśka i wiedzą, że jest spokojny, więc go nie wyrzucają. Mówi, że przy policji czuje się bezpieczniej.

Żyje z żebractwa. Nie jest nachalny. Podchodzi do ludzi i prosi o jedzenie bardzo cicho, żeby nie płoszyć ich zachowaniem, i żeby nie wiedzieli od razu, że wypił. Od tego co od nich dostanie zależy czy będzie tego dnia cokolwiek jadł. Są dni kiedy nic nie je. Wtedy zostaje tylko alkohol. Ktoś z kim można wypić znajdzie się zawsze. Szczególnie w poczekalni na dworcu. Wtedy zasnąć można łatwiej i już nie przeszkadza hałas i zimno.

Krzysiek mówi, że zna większość ludzi zmarłych z przepicia, wychłodzenia i niedożywienia. Zwykle dostają wylewu, albo po prostu zamarzają. Zdarzają się też wśród nich śmiertelne pobicia. Tak było ostatnio. Pobili jego kolegę. Krzysiek mówi, że nie wie, jak ten chłopak naprawdę zmarł. Mówi, że pewnie na ulicy, albo na klatce, i że przechodzący tamtędy ludzie myśleli pewnie, że pijany.

Krzysiek boi się przemocy. Nie chce znowu iść do noclegowni, bo tam miesiąc temu zabito człowieka. Boi się śmierci, mówi że jak każdy, poza tym ma nadzieję, że może coś mu się jeszcze uda. Marzy o domu. Takim, w którym koniecznie jest bardzo ciepło. Kiedyś spał w noclegowni, ale złapał wszy. Ciągle boi się, że może je mieć znowu. Musiał wtedy wyrzucić wszystkie swoje ciuchy. Cały czas nie ma wystarczająco ciepłej kurtki na zimę. Na szczęście wielkie mrozy jeszcze się nie zaczęły. Mówi, że gdyby teraz temperatura gwałtownie spadła, mógłby sobie nie poradzić.

Iza (30 lat, na "gigancie" od ośmiu): Przeżywają najsilniejsi. Słabsi mogą przeżyć kilka lat. Nie więcej. Trzeba umieć liczyć na siebie. Starać się o siebie jakoś zadbać.

Krzysiek nie wie ile jeszcze wytrzyma. Radzi sobie już długo, ale wie, że coraz bardziej niszczy go alkohol. O tym, żeby przestać pić, marzy tak samo jak o domu.

Zdaniem Grzegorza Hajduka, koordynatora działań krakowskiej wspólnoty Emaus, skupiającej osoby wychodzące z bezdomności, to właśnie alkoholizm jest w tym procesie największą przeszkodą: W wychodzeniu z bezdomności kluczową rolę odgrywa chęć zmiany swojej sytuacji na tyle, żeby na drodze świadomej decyzji podjąć m. in. walkę z tym nałogiem. W ramach wspólnoty Emaus obowiązuje zasada całkowitej trzeźwości. Cała masa ludzi odeszła, bądź została wyrzucona ze wspólnoty, nie mogąc spełnić tego wymagania.

Krzysiek przez alkohol stracił pracę. Zaczął pić po rozwodzie. Z żoną nie układało się już wcześniej. Pracował wtedy jako kierownik brygady w jednej z tyskich kopalni. Później wyjechał do Płocka. Mieszkał tam trzy lata, znalazł dziewczynę. Żona chciała, żeby wrócił. Pojechał do Tychów. Okazało się, że nie miał do czego wrócić. Wtedy trafił do szpitala. Został pobity tak bardzo, że w Krakowie miał poważną operację z trepanacją czaszki. Później już tu został. Pił coraz więcej.

Wykluczeni bardziej

Zdaniem prof. Jarosława Górniaka z Instytutu Socjologii UJ, o bezdomności możemy mówić w kategoriach podwójnego wykluczenia: Ten problem jest o tyle trudniejszy w analizie, że oprócz wykluczenia z jakim mamy do czynienia w sytuacjach bezrobocia strukturalnego, np. na terenach byłych PGR-ów, powstaje jeszcze problem rzetelnej analizy zjawiska bezdomności w sytuacji, kiedy nie jesteśmy w stanie zebrać nawet najbardziej niezbędnych danych na ten temat, jak choćby ustalić skali problemu nie korzystania przez niektóre osoby bezdomne, z żadnej oferowanej im pomocy. Wiąże się to m. in. z tym, że bezdomność w wielu wypadkach wiąże się z migracją. To "podwójne wykluczenie" sprawia że stworzenie jakiejkolwiek strategii przeciwdziałania problemowi bezdomności, w dużej mierze będzie się opierało na spekulacjach i wiedzy czysto potocznej.

Większość czasu Krzysiek spędza na dworcu. Jest trochę cieplej, poza tym zawsze ktoś przyjdzie i pogada. Zna tu większość ludzi. Bezdomni siedzą tu razem. Krzysiek podchodzi do ludzi. Prosi o jedzenie. Ma cichy, spokojny głos. Jeszcze nic dzisiaj nie jadł. Jest późne popołudnie, więc dworzec wypełniony jest tłumem. W poczekalni siedzi mało podróżnych. Krzysiek mówi, że pewnie się ich boją. Na klatkę idą około jedenastej. Wtedy rzadko chodzą tam mieszkańcy, więc rzadziej zdarza się, że któryś wzywa policję. Z klatki mogą śpiącego usunąć, jeżeli mieszkańcy będą się skarżyć, że tam brudzi, albo pije. Krzysiek stara się zachowywać tak, żeby nikt się na niego nie skarżył. Przede wszystkim cicho. Na tej klatce spędził już rok. Wcześniej spał w wagonach, ale stamtąd zaczęli go wyrzucać.

Insp. Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji: Osoby bezdomne staramy się przede wszystkim kierować do placówek opieki społecznej mogącej udzielić im pomocy. Z miejsc takich jak klatki schodowe, czy dworce nie możemy ich wyrzucać, chyba że są uciążliwi dla okolicznych mieszkańców.

"Nie wrócę"

Czesiek (57 lat) poszedł na Kleparz. Nie lubi żebrać, ani chodzić na zupy. Raz poszedł do Caritasu. Mówi że kiedyś zaklął tam przy księdzu, a ten mu zagroził, że nie dostanie jeść. Mówi, że nie chce już nikogo o nic prosić i że może poradzić sobie sam. Na Nowym Kleparzu w Krakowie stoi się od świtu, czekając na dorywczą pracę. Trochę szczęścia i można zarobić nawet 30 zł dniówki. Czesiek nie boi się pracować. Mówi, że jest zdrowy i silny. Tylko pije. Mieszka w opuszczonym ogrodzie działkowym. Nazywa to budą. Na dworcu tak nazywają opuszczone altany zajęte przez bezdomnych. "Buda" zbudowana jest z dykty i drewna. Nie ma tam nic oprócz śpiworów, kilku starych garnków, śmieci przeznaczonych do spalenia, paleniska obok "budy", na którym Czesiek czasem gotuje, no i kota. Czesiek mówi, że z kotem wyszłyby niezłe zdjęcia, ale teraz gdzieś poszedł. Codziennie rano Czesiek karmi go resztkami tego, co sam poprzedniego dnia zdobędzie. Czasami gotuje na palenisku. Obok jest dużo drzew, więc nigdy nie brakuje drewna. Czesiek wie, że może tam kiedyś zamarznąć. Poprzedniej zimy temperatura dochodziła do minus 25. Wtedy było najtrudniej. Czesiek ma w "budzie" dwa śpiwory. Mówi że zazwyczaj wystarczą, chyba, że będzie tak jak w zeszłym roku. Wtedy najbardziej bał się zasnąć.

Teraz boi się jeszcze podpalenia. Jeszcze w tym roku było kilka takich przypadków. "Budy" podpalają małolaty. Chodzą w grupach po kilka osób i podkładają ogień. Najczęściej w takich miejscach, gdzie nie ma w okolicy żadnych innych ludzi. Do "budy" Cześka trudno trafić. Stoi całkiem na uboczu. W nocy jest tam całkiem ciemno. Idzie się tam wąską, wydeptaną ścieżką przez niewielki lasek, obok torów kolejowych. Czesiek mówi, że przy łóżku ma łopatę, i jakby któraś z tych grup małolatów tu przyszła, to sam by się obronił. Boi się tylko, że mogą mu podpalić "budę" kiedy będzie w mieście. Wracając na spanie nigdy nie jest pewien, czy jeszcze będzie miał gdzie.

Czesiek nie chce iść na klatkę. Mówi, że tu też można spać, a tam jest niebezpiecznie, bo to osiedle, poza tym nie chce nikogo o nic prosić.

Myje się na stacji benzynowej. Już go tam znają i wiedzą, że zostawia po sobie porządek. Co kilka dni się goli. Mówi, że nie chce wyglądać jak bezdomny, i że wie, że ostatnio się trochę zaniedbał, bo dużo pił. Teraz ma nadzieję złapać jakąś pracę. Nigdy nie pije, kiedy pracuje.

Grzegorz Hajduk: Długotrwała bezdomność wiąże się z zanikiem pewnych funkcji społecznych. Ludzie przez dłuższy czas bytujący na marginesie życia społecznego odrzucają pewne jego normy i nawyki, na przykład to, że trzeba rano wstać i iść do pracy. Szanse na powrót z tego stanu daje na przykład podjęcie terapii antyalkoholowej. Niechęć do terapii i do świadomej decyzji zachowania całkowitej trzeźwości, która obowiązuje we wspólnocie Emaus, jest często główną przeszkodą w wychodzeniu z bezdomności.

Czesiek mieszkał i pracował w Dębicy. Mówi, że wszystkie historie o ludziach, którzy trafili na ulice są podobne. Jego również. Najpierw praca, komplikacje w rodzinie, rozwód, załamanie, alkohol... Czesiek mówi, że w jego przypadku też tak było i że alkohol zniszczył mu wiele lat z życia. Mówi, że nie wierzy, że z tego jest jakiś powrót, chyba że do syna, do Anglii. Syn ma 25 lat. Czesiek mówi, że kiedyś na pewno do niego pojedzie. Przestanie pić i będą razem tam pracować. Dzisiaj idzie na Kleparz. Musi zacząć zbierać pieniądze. No i dbać o siebie, bo tam byle kogo do pracy pewnie nie przyjmą.

Czesiek mówi, że nie wyobraża sobie, ze mógłby teraz zacząć żyć inaczej. Choć bardzo by chciał. Powoli zapomina, jak wygląda normalne życie. Mówi, że nie wie czasami jak odkręcić kran z kurkami nowego typu. Nie chce pokazać twarzy, bo nie chce, żeby wyglądało, ze kogoś o coś prosi i ma o coś pretensje. Zwłaszcza do rodziny w Dębicy.

Śpi mu się coraz trudniej, choć mówi, że wystarczą mu cztery godziny. Nie może spać dłużej. Najbardziej przeszkadza zimno.

Wspólnota Emaus działa na terenie Krakowa od trzech lat. - mówi Grzegorz Hajduk - Utrzymujemy kontakt z czterema osobami, którym w tym czasie, po pobycie u nas, udało się z bezdomności wyjść całkowicie. Cała masa innych naszych członków po jakimś czasie odeszła, bądź została wyrzucona. Osobom, które do nas przychodzą dajemy dach nad głową, ciężką pracę, wyżywienie, niewielkie kieszonkowe, i szansę na wyleczenie z alkoholizmu. To wszystko co możemy zaoferować. Obecnie wspólnota liczy osiem osób.

Czesiek nie dostał żadnej pracy. Stał na Kleparzu od świtu do popołudnia. Około drugiej poszedł na dworzec. Napił się i na chwile zasnął na siedząco. Do "budy" wróci później. Chce przeczekać ulewę.

Krzysiek podchodzi do ludzi. Od wczoraj nic nie jadł. Ma nadzieję, że dzisiaj będzie lepiej. Wróci na klatkę jak zwykle. Około jedenastej.

Michał Radziechowski


Tekst pochodzi z tygodnika "Trybuna Robotnicza".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


4 maja:

1886 - Masakra robotników na Haymarket Square w Chicago.

1915 - W Krakowie urodził się Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.

1930 - Brytyjczycy aresztowali Mahatmę Gandhiego.

1938 - W Berlinie zmarł Carl von Ossietzky, niemiecki dziennikarz, pisarz i pacyfista, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w roku 1936.

1939 - Urodził się Amos Oz, pisarz izraelski, zwolennik izraelsko-palestyńskiego pojednania, współzałożyciel lewicowej organizacji Szalom Achszaw (Pokój Teraz).

1969 - Francuska Sekcja Międzynarodówki Robotniczej (SFIO) przekształciła się w Partię Socjalistyczną (PS).

1970 - Masakra na uniwersytecie w Kent (Ohio): Gwardia Narodowa zastrzeliła 4 i zraniła 9 studentów protestujących przeciwko wojnie wietnamskiej.

1980 - W Lublanie zmarł Josip Broz-Tito.

1994 - Premier Izraela I. Rabin i przewodniczacy OWP J. Arafat podpisali porozumienie o ograniczonej autonomii palestyńskiej w Strefie Gazy i Jerychu.

2000 - Ken Livingstone został pierwszym burmistrzem Londynu.

2005 - W Manili zmarł Luis Taruc, filipiński działacz komunistyczny.


?
Lewica.pl na Facebooku