Staruch: Tarcza w Polsce? Nie!
[2007-04-07 17:58:59]
Rosja, tak jak w schyłkowym okresie ZSRR, jest w defensywie na teatrze europejskim, ma bowiem bardzo poważne problemy na południu - z ludami islamskimi - i na Dalekim Wschodzie - z Chinami. Tam Rosja, cierpiąc na pogłębiający się deficyt demograficzny rzędu od pół do 1 miliona mieszkańców rocznie, a samych Rosjan chyba więcej, jest narażona na presję Chin, które cierpią na odwrotny problem ludnościowy - na nadmierny przyrost. Do tego dochodzi okoliczność, że rdzenna ludność Syberii jest rasowo bliska Chińczykom. Mając poważne zagrożenia na dwu frontach, Rosja nie jest w stanie militarnie atakować na trzecim froncie Europę i nie ma też żadnego interesu w zajmowaniu tu nowych terenów, które musiałaby krwawo zdobywać i kosztownie okupować. Zainteresowana jest natomiast zabezpieczeniem swej zachodniej granicy przed atakiem. Najlepszym zabezpieczeniem nie są fortyfikacje, lecz neutralni sąsiedzi, też nie mający ani siły ani ochoty na jej atakowanie. Historia świata wykazała, że agresywne są tylko narody mające dodatni bilans demograficzny. Potwierdza to np. taki fakt, iż Niemcy i Francja w krwawych wojnach traciły od XVI w. znaczną część swej ludności (w samej Wielkiej Wojnie po parę milionów), a zaczęły pokojowo współpracować dopiero od chwili, gdy rodowitych Niemców i Francuzów zaczęło ubywać w latach 50 ub. wieku. NB. USA mają dodatni bilans demograficzny, co przyczynia się do agresywnego charakteru ich polityki. Państwa mające deficyt demograficzny dążą do zwierania szeregów w obronie przed agresorami. Dlatego w nieco dalszej perspektywie Europa i Rosja są naturalnymi sojusznikami, o czym mówi się często w Niemczech i Francji, ale nie w Polsce. Dobra polityka zagraniczna wymaga rozsądnej oceny sił i tendencji zarówno sąsiadów, jak i silnych państw dalekich. Nie powinna natomiast wynikać z uprzedzeń, nacjonalistycznych uniesień, czy obcej propagandy. Polityka zagraniczna trzeciej RP, niezależnie różnic ideologicznych i poglądów ekonomicznych różnych ugrupowań dominujących w ciągu ubiegłych 17 lat w parlamencie, właśnie bazuje na czynnikach irracjonalnych, na naszym odwiecznym strachu przed Moskalami, na nieuzasadnionej miłości do USA i na podskórnej wrogości do państw Zachodu, które nas rzekomo zawiodły w przeszłości. Brakuje natomiast chłodnej oceny realnej siły i potencjału tych państw. Istnieje powiedzenie, że Anglia nie ma wrogów, Anglia nie ma przyjaciół, Anglia ma tylko interesy. Według podobnej zasady postępują zresztą prawie wszystkie państwa, ale niestety nie Polska. U nas się sądzi, że np. jesteśmy Ameryce winni za jej pomoc w uzyskaniu niepodległości w roku 1918, czy za pokonanie III Rzeszy. Niczego w tym nie było z jakiejś przyjaźni narodu amerykańskiego do Polaków, bo wszystkie działania USA wynikały i wynikają tylko z ich interesu, o czym nie miejsce się tu rozwodzić. Innym naszym idealistycznym przekonaniem jest, że jako naród szlachetny musimy pokazywać nasze bohaterstwo, musimy dotrzymywać zobowiązań międzynarodowych, nawet gdy inne "podlejsze" narody tego nie stosują. W stosunkach międzynarodowych obowiązuje jednak inna, niepisana reguła: sojusze i traktaty są ważne tylko tak długo, jak istnieją warunki i układy sił panujące w czasie ich zawierania. Potem zawsze się znajduje jakiś pretekst, by się wycofać ze zobowiązań. Tak trzeźwo rozpatrując politykę zagraniczną III RP musimy dojść do wniosku, że była ona z gruntu fałszywa w odniesieniu do USA i Rosji. Interesem USA jest osłabianie Rosji, by łatwiej działać w regionie wydobywania ropy naftowej na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Dlatego wciągają do NATO co raz to więcej państw w okolicy zachodnich granic Rosji. Sens sojuszu północnoatlantyckiego dawno zniknął, gdyż Rosja, a nieco przedtem ZSRR nie były, a teraz nie są i nie będą w stanie militarnie zaatakować Europy. Interesem Rosji jest mieć spokojne granice zachodnie, by rozwijać swoją gospodarkę i przeciwstawiać się długofalowym zagrożeniom na południu i na wschodzie. Interesem Polski nie jest wydawanie jakichkolwiek środków na udział w sojuszu obronnym, skoro potencjalny agresor nie istnieje, ani tym bardziej na udział w sojuszu agresywnym, gdyż nie daje on żadnych widocznych korzyści gospodarczych czy politycznych, takich choćby, jak niektórzy starsi ludzie marzą, np. jak widoki na odzyskanie naszych utraconych ziem wschodnich, nawet gdyby to miało sens - gdyż demograficznie i tak bylibyśmy na to za słabi, bo nas ubywa, a nie przybywa. W interesie Polski jest zachowanie statusu państwa neutralnego. Takimi były i są np. Finlandia, czy Austria. Finów i Austriaków zginęło z rąk Rosjan na II Wojnie Światowej procentowo znacznie więcej niż Polaków (nie mówię o obywatelach polskich innych narodowości). Mimo to nie korzystają z osłabienia dawnego wroga do burzenia pomników jego dawnej chwały na swoim terenie, do bezczeszczenia na różne sposoby jego cmentarzy, nie organizują różnych obchodów wrogich Rosji, choć i te państwa mają liczne ku temu powody. Przede wszystkim zaś skrzętnie unikają przyłączania się do jakichkolwiek akcji politycznych skierowanych przeciwko Rosji, a dawniej przeciwko ZSRR. Jednak nikt na świecie nie zarzuca im, że zachowują się przy tym poddańczo lub niehonorowo. Państwa te natomiast skorzystały i nadal korzystają ekonomicznie i politycznie z takiej postawy. Korzyści takie uzyskują nie tylko od Rosji, ale i od Ameryki, bowiem zawsze mogą szachować jedną, czy drugą stronę działaniami sprzyjającymi stronie przeciwnej. A państwo które się na stałe związało z jedną ze stron, jak Polska, jest przez tę stronę lekceważone, bo już ma ręce związane i musi się godzić na dyktat lidera sojuszu, czyli w naszym przypadku USA. To początkowo nieformalne, bo nie wynikające z udziału w NATO, związanie z USA wymusiło na nas udział w amerykańskiej awanturze irackiej, której owocem dla nas są tylko koszty militarne, długotrwała wrogość w świecie arabskim i niechęć najważniejszych dla nas państw Europy zachodniej - Niemiec i Francji. Kosztem są też zakupy w USA zbędnego co rodzaju i ilości sprzętu wojskowego, za który nie otrzymujemy dostatecznego offsetu (a otrzymywany jest kierowany np. do należącej do Amerykanów filii General Motors w Gliwicach). Kosztem są problemy w handlu z Rosją, obecne i przyszłe kłopoty z rurociągami energetycznymi i nie dające się ocenić utracone możliwości inwestycyjne Polski w Rosji. Sam problem naszego eksportu mięsa jest co do skali ekonomicznej bagatelny i raczej chwilowy. W przyszłości i tak Rosja, po unowocześnieniu i zorganizowaniu swego rolnictwa, sama będzie miała nadwyżki mięsa, jako kraj o olbrzymim potencjale rolniczym, który i historycznie dostarczał dużo żywności Europie. Z powyższego wynika, że nasze przystąpienie do NATO było błędem, choć może nieuniknionym ze względu na naiwność naszego społeczeństwa. Taki błąd jednak należy w politycznie możliwe sposoby naprawiać. Odpowiedniej świadomości niestety brakuje u naszych polityków i w całym społeczeństwie. Obecnie mamy nowy poważny problem. USA chcą koniecznie umieszczać swoje wyrzutnie rakietowe w Polsce, szczególnie zaś możliwie blisko Rosji. Argument, że chcą się bronić przed atakiem międzykontynentalnych rakiet ze strony Korei, czy Iranu jest tak niepoważny, że szkoda z nim dyskutować. Jeżeli Stany na prawdę bałyby się ataku rakietowego z Iranu, to powinny raczej uzgodnić wspólną budowę jakieś "Tarczy" już u południowych granic Rosji Ewidentne jest, że cały program "Tarczy" skierowany jest przeciwko Rosji, że jest częścią długotrwałego planu jej osłabiania. Nawet gdyby to było tylko przedsięwzięcie obronne, to podstawową regułą strategii wojen jest, że wzmocnienie obrony na jednym odcinku uwalnia siły do ataku na innych odcinkach, czyli nigdy nie jest działaniem czysto obronnym. Twierdzenie, że amerykańskie rakiety "Tarczy" będą dostosowane tylko do zestrzeliwania innych rakiet jest nieprawdziwe i niesprawdzalne. Zawsze można do wyrzutni wsadzać rakiety podobne, lub takie same, ale inaczej kierowane i inaczej uzbrojone. Jaki będzie skutek tego planu? Przede wszystkim dalsze związanie Polski z państwem, któremu nasz los jest obojętny. Związanie to będzie trwało bardzo wiele lat, bez praktycznej możliwości anulowania naszej zależności. Istnienie obcych baz na naszym terenie narusza naszą suwerenności i zagraża naszej niepodległości. To są sprawy podstawowe. Pod względem militarnym jasne jest, że Rosja natychmiast zainstaluje w pobliżu naszych granic oraz za granicą Białorusi swoje rakiety krótkiego zasięgu. Takie rakiety są praktycznie nie do zestrzelenia, ponieważ od chwili ich wystrzelenia do uderzenia w cel mija zbyt mało czasu na skuteczną kontrakcję. A jasne jest, że gdyby miało dojść do wojny USA z Rosją, to pierwszym celem na naszym terenie będą wyrzutnie "Tarczy", no i centra administracyjne naszego państwa. Te atakujące nasz teren rakiety będą miały bardzo dużą siłę niszczącą, konieczną by zniszczyć lub unieszkodliwić głęboko w ziemi osadzone wyrzutnie. Wysoce prawdopodobne jest, że w sytuacji śmiertelnego zagrożenia Rosji - a bez takich szans III Wojna nie zostanie wywołana - rakiety te będą miały ładunek atomowy lub jądrowy. O skutkach lokowania takich celów w Polsce lepiej nie mówić. Tym czasem jedynym pewnym skutkiem budowy systemu "Tarczy", jest wywołanie nowego wyścigu zbrojeń. O ile wyścig zbrojeń był głównym czynnikiem, który doprowadził do ekonomicznej zapaści ZSRR i jego upadku politycznego, to nie jest to wcale takie pewne obecnie wobec świetnej sytuacji ekonomicznej Rosji, która osiągnęła ją głównie dzięki swym zasobom gazu ziemnego i ropy, przy światowym niedoborze tych czynników, szczególnie w Europie. Nie ulega przy tym jednak wątpliwości, że "Tarcza" będzie dla Rosji niekorzystna ekonomicznie. Nie ulega też wątpliwości, obróci się to także przeciwko nam. W ten, czy inny sposób utrudni nam dostawy gazu i ropy ze Wschodu, nie tylko z samej Rosji. W każdym razie przyjdzie nam zapłacić znacznie wyższe ceny za energię z tego kierunku. Rosja będzie natomiast blokować import różnych towarów z Polski w skuteczny sposób. Inne niewiadome, ale na pewno niekorzystne skutki polityczne też są nieuniknione. Żadne rekompensaty ekonomiczne, które usiłują wytargować nasze władze od Amerykanów za zgodę na instalowanie "Tarczy" w Polsce, nie zrównoważą nam strat wynikających z dalszego antagonizowania Rosji. Nasza pozycja przetargowa wobec USA jest słaba, raz - z powodu naszej już istniejącej podległości, dwa - z powodu bierności naszego społeczeństwa. W rozsądnym społeczeństwie od razu rozpoczęłaby się akcja protestacyjna i powszechne żądanie referendum w tej sprawie. Tymczasem jedyny słabiutki głosik wybył z siebie tylko raz Urban i raz Giertych, politycy o słabej pozycji w Polsce, zresztą bez żadnego odzewu w prasie, czy TV. W tej sytuacji niestety perspektywa dalszego zwasalizowania Polski wydaje się niemal pewna. Czy Naród obudzi się jeszcze na czas? |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?