Marta Wysocka: Odbrązowić Boya

[2010-08-29 16:15:19]

Jakiś czas temu napisałam tekst o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim nadając mu tytuł "Odbrązowić Boya". Artykuł niedługi, będący wstępnym podjęciem zagadnień rozwijanych systematycznie podczas pisania pracy magisterskiej. Tekst na rocznicę śmierci, któremu daleko do laurki (choć z przyznaniem zasług), tekst zgoła inny od tego, którego autorem jest Przemysław Prekiel. I na który pragnę odpowiedzieć.

Za co kochamy Boya?


Kochamy go za "Słówka" i za Zielony Balonik, kochamy za "Marysieńkę Sobieską" i za Fredrę. Nie sposób nie zgodzić się z tym, że był i pozostał najważniejszym, najwybitniejszym tłumaczem literatury francuskiej w Polsce (i nie ma mu równych) - Biblioteka Boya, wydawana także dzięki własnym środkom i z ogromnym trudem, to ewidentny przełom w dostępie Polaków do dzieł klasyków. Nie można też zaprzeczyć, że Żeleński był świetnym krytykiem - błyskotliwym, dowcipnym i szczerym. Nie wolno odebrać mu zasług związanych z "odbrązowieniem Mickiewicza", przywróceniem do łask Narcyzy Żmichowskiej, biografiami Przybyszewskiego czy Wyspiańskiego. Walczył z klerem, walczył niestrudzenie, nieprzerwanie i z wielką determinacją, ujawniając hipokryzję, obłudę i pazerność. I chwała mu za to. Był też lekarzem z ogromnymi zasługami (wystarczy wspomnieć choćby pracę na kolei czy powstanie "Kropli mleka"). I to pewnie nie wszystko, tyle tylko, że o tych zasługach można poczytać w Internecie i szkolnych opracowaniach. Ja natomiast chcę z taką laurką polemizować, rzucić rękawicę autorowi "Laurki dla Boya" i zapytać: co ma na poparcie swych słów, jak uzasadnia przemilczenia? Czepiam się tylko wybranych fragmentów, z częścią zgadzam się bezdyskusyjnie.

Na początek – czy to cenzura?


Laurki mają to do siebie, że lepiej nie wspominać o tym, co niewygodne. Pomijamy więc milczeniem szumną młodość zdolnego lekarza, nocne wędrówki po Krakowie wespół ze świtą Przybyszewskiego, karty, wódkę i destrukcyjną miłość do Dagny. Owszem, w dalszej części tekstu Przemysław Prekiel pisze: "Dorastając w przed wybuchem I wojny światowej w Krakowie, nasyconym duchem Młodej Polski, hołdującej wpływom symbolizmu i dekadentyzmu, Żeleński ostro walczył z tym nurtem, twierdząc, iż jest zbyt przesycony pierwiastkami irracjonalnymi, że zbyt dużo w nim przesadnej wybujałości, a za mało racjonalnego i ścisłego myślenia, tak pełnej w jego ukochanej literaturze francuskiej". Lecz to dopiero po 1905. Przed trzydziestką Tadeusz z dekadentami i symbolistami bawił się przednio! Żeby to pominąć – początkiem jest Zielony Balonik. Tak, można takie postępowanie uzasadnić faktem, że wychodzimy od "początku szerszej działalności Boya" i właśnie Balonik tym początkiem był, ale przecież wziął się on właśnie z tego wszystkiego, co w przeszłości. Wszystko, czym zajmował się Boy rozpoczęło się przed Balonikiem i było szalenie ważne! Gdyby nie obracał się wśród artystycznej bohemy Krakowa – nie byłoby Zielonego Balonika i nie byłoby "Słówek" – a "Słówka" to dokument kabaretu, dokument najznakomitszy. Dalej – gdyby nie bohema - nie byłoby miłość do Dagny, a bez tego z kolei nie byłoby stypendium w Paryżu, zainteresowania śmiertelnością niemowląt i "Kropli mleka". Najbardziej oburza jednak brak choćby słówka o "Słówkach", wszak chyba każdy uczeń zna tę książeczkę. Czy "Słówka" lepiej pominąć, bo niektóre mizoginiczne w swej wymowie utwory, niektóre patriarchalne wersy kłóciłyby się z tezą o "naczelnym feminiście II RP"? O tym jednak za chwilę.

Tłumacz, krytyk, publicysta


Tłumacz – małe sprostowanie. Żeleński kochał Francję i język francuski już w wieku 13 lat, dzieła klasyków czytał z nauczycielem, nie zakochał się dopiero, kiedy wyjechał na stypendium – wyjazd sprawił, że postanowił pokazać Polakom część tamtego świata, stąd pierwsze przekłady[1].

Krytyk i publicysta – jak można pominąć "Brązowników"? Mówić o Fredrze, a zapomnieć o Mickiewiczu? O wielkiej kampanii, po której posypały się na niego oklaski i gromy, a środowisko literackie zadrżało? Może dlatego, że "Brązownicy" to w gruncie rzeczy... szukanie sensacji? Tak jak "Marysieńka Sobieska" – to po prostu sposób na zarobek? Nie oceniam, bo zawdzięczam Boyowi odbrązowienie wieszcza, który patriotą był średnim, kochankiem brutalnym, a powstańcem żadnym. Pominąć to jednak w laurce? Wszak to niebywała zasługa, bo to dzięki Boyowi nabrano odwagi, by krytykować i sprawiedliwie oceniać "utrudzonych" romantyków.

Po stronie kobiet


"Boy bardo mocno angażował się po stronie spraw kobiet (...). Dzięki jego działaniom powstała w Warszawie Poradnia Świadomego Macierzyństwa (...). Bez przesady można nazwać go naczelnym feministą II RP". Bez przesady można powiedzieć, że nazwanie Żeleńskiego naczelnym feministą II RP to przesada. A już z pewnością przesadą jest ukucie takiego stwierdzenia popierając je dwoma akapitami o tym, co Żeleński robił. Należy bowiem powiedzieć jeszcze czego nie robił, a także zapytać: kim były międzywojenne feministki, czego żądały i o co walczyły, a na końcu zastanowić się, jaki stosunek do nich miał sam Żeleński. Samo określenie przyszło autorowi Laurki łatwo, ja nie mam takiej odwagi, bo tezę tę poprę lub obalę po zapoznaniu się z jego twórczością wszerz i wzdłuż. Dlatego właśnie tak lekko rzucone stwierdzenie wywołuje mój sprzeciw, sprzeciw tym większy, że w tekście pomija się wiele ważnych elementów i faktów, które z pewnością uniemożliwiłyby dokonanie pełnej gloryfikacji Żeleńskiego w historii ruchu kobiecego.

Poradnia Świadomego Macierzyństwa nie powstała dzięki działaniom Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Nie była "jego wielkim i niekwestionowanym osiągnięciem". Wielkim i niekwestionowanym – tak, ale nie Boya, nie tylko jego i nie tylko Krzywickiej. Oni zapewnili jej rozgłos, oni doprowadzili do popularności, dołożyli swą cegiełkę, ale nie tylko oni przecież. Ogromny niepokój wzbudza we mnie wymienienie tylko Boya i Krzywickiej i brak choćby słowa o działaczkach Polskiej Partii Socjalistycznej. Jednakże, by oddać sprawiedliwość i nie umniejszać zasług, trzeba przywołać fakty.

Wszystko zaczęło się od recenzji sztuki "Kwadratura Koła" – sztuki o dwóch niedobranych parach małżeńskich skłonnych do zamienienia się partnerami. Żeleński podjął temat i zaczął rozważać sytuację w prawodawstwie polskim – poczynając od rozwodów (i uzależnienia wszystkiego od Kościoła), dochodząc do wniosku, że ludzie bogaci mogą kierować swoim życiem wedle życzenia, ubodzy są upośledzeni, a najbardziej upośledzone są niezamożne kobiety. Wówczas uwaga Boya skierowała się w stronę prac obradującej właśnie Komisji Kodyfikacyjnej - najpierw prawo małżeńskie, potem kwestia spędzania płodów i kary za ten czyn. A wśród tego krytyka kościoła i kleru, za okupację i zniewolenie, nieludzkość i hipokryzję. Rozpoczęło się drukowanie artykułów w "Kurierze Porannym" i "Wiadomościach Literackich" – a tym samym – wielka wojna literacka uwieńczona akcją "likwidacji Boya". Taka jest najbardziej skrócona geneza "Dziewic konsystorskich", "Piekła kobiet" i "Naszych okupantów". Nie ma wątpliwości, że właśnie Boyowi udało się przełamać okrutne milczenie, fałszywe udawanie, że problem kobiecy nie istnieje. Dzięki popularności Żeleńskiego i poczytności "Wiadomości Literackich" zauważono w końcu, że świadome macierzyństwo to jeden z najważniejszych postulatów społecznych tamtego okresu. Jednocześnie jednak trzeba powiedzieć, że Żeleński nie był pierwszy i nie był jedyny. Trzeba powiedzieć więcej – do momentu otworzenia Poradni Świadomego Macierzyństwa działał on li tylko za pomocą słowa, nośnego i ważnego, ale jednak słowa. I za to żal mieli wszyscy.

Żeleński przygotował grunt, którego przygotować nie umiała Polska Partia Socjalistyczna, mimo podejmowania wielu prób. Kiedy powstała Sekcja Regulacji Urodzin Robotniczego Towarzystwa Służby Społecznej PPS Boy przyłącza się do zorganizowania odczytu "Jak skończyć z piekłem kobiet?", na którym sprawę poza nim referowały: dr Justyna Budzińska-Tylicka, Dorota Kłuszyńska i Irena Solska. Dochód ze sprzedaży biletów pozwolił na otwarcie poradni. Starań o charakterze formalno-prawnym dołożył zarząd Sekcji Regulacji Urodzin, kierowniczką została Budzyńska-Tylicka, prócz niej w Poradni pracowali m.in. dr Herman Rubinraut czy dr Maria Jeleniewska – Boy patronuje tej instytucji przez cały czas, odwiedza ją często, nie miesza się jednak do spraw ściśle lekarskich[2]. Dlaczego więc "Poradnia Boya"? Dlatego, że kiedy Budzińska-Tylicka, Kłuszyńska, czy Henryk Bezmaski[3] pisali o "kwestii kobiecej" na łamach "Robotnika" i "Głosu Kobiet" – odbiór społeczny był zdecydowanie mniejszy. To "Wiadomości Literackie" były tygodnikiem czytanym przez środowisko polskiej inteligencji, pismem o największym w dwudziestoleciu zasięgu i znaczeniu. Pozwolę sobie jednak zacytować Magdalenę Marcinkowską-Gawin: Akcję na rzecz świadomego macierzyństwa zainicjowali, co prawda, działacze społeczni związani z PPS, jednak bez intelektualnej oprawy, świetnych piór i słynnych nazwisk "boyowników" ich wysiłki odniosłyby dużo mniejszy skutek[4] - niech zdanie to stanowi hamulec, przed mówieniem o "jego osiągnięciu" – było ono wspólne.

Naczelny feminista o liberano-lewicowym zacięciu?


Wydaje mi się, że problem częściowo wynika z ewolucji znaczenia pojęć, którymi posługujemy się dziś dość swobodnie. Mam na myśli właśnie "feminizm" i "liberalizm". Nie podejmuję się definiowania feminizmu jako ruchu społecznego, wyróżniania jego odmian i ich genezy, bo to wymagałoby osobnego artykułu. Niemniej jednak zasadnicza różnica między słowem "feminizm" w pierwszej ćwierci XX wieku, a pierwszej dekadzie wieku XXI polega na tym, że sto lat temu termin ten miał wyłącznie pejoratywne znaczenie, podtrzymywane przez przeciwników ruchu monopolizujących jego interpretację, odwołujących się do funkcjonującego w świadomości społecznej stereotypu "strasznych feministek"[5]. Nie bez kozery w każdym poważniejszym opracowaniu podejmującym kwestię działalności społecznej kobiet w pierwszej połowie XX wieku, zaznacza się rozróżnienie na lwice salonowe, Entuzjastki, socjalistki, sufrażystki i feministki...[6]. Wszystkie te pojęcia wiązały się z ruchem emancypacyjnym, jednak pozostawały między nimi różnice, które dziś, w odmiennych okolicznościach społecznych i gospodarczych, pozwalają na posługiwanie się określeniem o wiele częściej, choć też nie bez ograniczeń[7]. Kim były więc feministki i kim był wobec nich Tadeusz Boy-Żeleński?

Dla feministek Boy był socjalistą. Dla socjalistów to mieszczański publicysta będący przedstawicielem liberalnej opinii burżuazyjnej. Okazuje się zatem, że nie dość, że nie feminista, to socjalista też nie. Popularny i zaczytywany, lecz wyklęty przez wszystkich.

Dlaczego Boy nie mógł być międzywojennym feministą? Przede wszystkim dlatego, że feministki akcentowały wspólnotę interesów kobiet ponad różnicami klasowymi, a swoich działań nie kierowały wyłącznie w stronę proletariatu. Uważały, że ucisk dotyczy wszystkich kobiet i należy walczyć o wyzwolenie każdej z warstw. Tadeusz Boy-Żeleński mówił wprost o nieszczęściu kobiety proletariuszki, robotnicy, kobiety ubogiej. Wielokrotnie zaznaczał komfortowe położenie przedstawicielek klasy posiadającej – problemem dla Żeleńskiego nie był fakt, że kobietę zmusza się do rodzenia dzieci. Problem stanowiło to dopiero, kiedy rodzić miała ta, która nie miała za co dziecka wychować. Co za tym idzie, zaznaczał, że bogate zwyczajnie stać na bezpieczne spędzanie płodu, stać je także na dyskretne załatwienie sprawy oraz zapewnienie sobie należytej rekonwalescencji. Był wrogi kobiecie zamożnej i nie chciał równouprawniania – chciał poprawy położenia socjalnego kobiety z najniższych warstw społecznych.

Dlaczego jednak nie był akceptowany przez socjalistów? Zdecydowanym poparciem socjalistek (i socjalistów) cieszyła się inicjatywa związana z "Kroplą mleka", postulaty zreformowania prawa małżeńskiego oraz fakt, że publicysta widzi potrzebę ratowania kobiet-robotnic. Jednocześnie jednak zwrócono uwagę na dwa aspekty działalności Boya. Po pierwsze – to z jaką łatwością mówił o prawie do aborcji[8], mającym być lekarstwem na ucisk, po drugie (wynikające bezpośrednio z pierwszego) – lewica atakuje go za fałszywe postawienie sprawy – jakoby przyczyną nędzy proletariatu była jego nadmierna płodność. Tym samym – nie jest socjalistą, ponieważ nie widzi przyczyny, walczy ze skutkami, nie spostrzega, że usunięcie ciąży (czy nawet jej zapobieżenie) nie usunie ciężaru nędzy i pomiatania ludzką godnością[9].

Boy nazwany został publicystą liberano-lewicowym. Co więc oznacza "liberalizm"? Sądzę, że chodzi o podstawowe słownikowe (nieokraszone jeszcze akcentem gospodarki wolnorynkowej) rozumienie: pobłażliwość, tolerancyjność wobec poglądów i postaw innych ludzi[10]. Tyle, że "liberano-lewicowy" Prekiela rozumiem jako przeciwne "przedstawicielowi liberalnej opinii burżuazyjnej"[11]. To drugie określenie, nadane przez Stachiewicza, moim zdaniem, odwołuje się już do poglądów gospodarczych i politycznych publicysty i z pewnością ma wydźwięk negatywnie oceniający ewentualną lewicowość Boya. Dowodem tego są wskazane powyżej argumenty wykluczające go jako socjalistę. Jeśli lewicowość Żeleńskiego wyrażała się poprzez antyklerykalizm, poparcie prawa do aborcji i dostrzeganie ucisku najuboższych warstw, ale bez szukania rozwiązania tego stanu rzeczy – to zgodzę się na nazwanie go "publicystą liberano-lewicowym". Jeśli jednak za wyznacznik lewicowości uznamy także wprowadzanie i realizowanie programu mającego wyzwolić społeczeństwo z ucisku kapitalizmu, działania mające na celu doprowadzenie do egalitaryzmu i spójności społecznej – odmawiam Boyowi miana działacza lewicowego. Jednocześnie przyznaję, że większe zaufanie pokładam w tym, co mówili jemu współcześni i bliżej mi do tego, co czytam w przedwojennym "Robotniku", bowiem dzisiaj Boy zapewne były lewicowcem spod znaku SLD, a to dla mnie lewica tylko z nazwy.

Skoro mówię, jaką lewicę dziś reprezentował by Boy, warto także powiedzieć, jakim dziś byłby feministą. Śmiem sądzić, że miernym, jeśli w ogóle pozwolono by mu pretendować do tego miana. Wystarczy dobrze wczytać się w jego pisma, by dostrzec swoisty męski egoizm płciowy. Według Żeleńskiego potrzeba uświadamiania seksualnego i antykoncepcji odnosi się wyłącznie do kobiet[12]. Rozumiem to jako sprowadzenie kobiety do roli zdatnej do seksu istoty i ulżenie jej w trudzie, zwalniając z konieczności wychowywania niechcianego dziecka. Takie stanowisko było obce zarówno ówczesnym feministkom, jak socjalistkom, nieobecne jest także w dzisiejszych tekstach feministycznych – kobieta nie stanowi wszak narzędzia do spełniania zachcianek mężczyzny.

Boy(owisko)


Nie dyskutuję z "naczelnym krytykiem kleru" – był nim. Nie tylko w "Naszych okupantach", ale przede wszystkim w życiowej postawie, wyborze tekstów do Biblioteki Boya, wywiadach. Zapłacił za to olbrzymią cenę – nie tylko za kler, za wszystko, za świadome macierzyństwo, za aborcję, za "Brązowników", za "Marysieńkę", za Balzaka, słowem – za to, że był wybitny, błyskotliwy, wszechstronny i nieprzeciętnie inteligentny. Kampania antyboyowska zyskała miano "Likwidacji Boya" – głównym "bohaterem" tejże likwidacji był Karol Irzykowski[13], autor "Beniaminka". Do akcji przyłączyli się zarówno narodowcy jak i lewica – każdy miał swoje powody, by z Żeleńskim dyskutować, polemizować, nie zgadzać się, w końcu wyeliminować. Ten niezwykle ważny wycinek biografii Boya pominięty został w laurce Boyowi. A szkoda, bo właśnie to, iż został on zwyczajnie zniszczony, zniechęcony do pisania i publikowania ułatwiło mu wyjazd do Lwowa – Warszawa stała się miejscem obcym i nieprzyjaznym nie tylko z powodu wojny. Zgadzam się z Józefem Henem, który nie potępia Boya za "Czerwony Sztandar"[14], dodam tylko, że oskarżenia o kolaborację z bolszewikami nie są "dzisiejsze" – Makowiecki mówi o przydomku "Boyszewik" nadanym już w 1925 roku[15] – "Czerwony Sztandar" jedynie tę opinię przypieczętował. Dziś, mając możliwość otwartego mówienia o tym, jak wyglądała rzeczywistość Polaków we Lwowie na początku wojny należy podkreślać – nie on jeden należał do redakcji "Czerwonego Sztandaru", jest jednak jednym z tych, którzy nie mieli szansy pokazać jakiego dokonaliby wyboru, gdyby jakikolwiek mieli – był jednym z pierwszym wybitnych polskich literatów straconych przez armię niemiecką.

***



"Dziś Tadeusz Żeleński-Boy został niemalże zapomniany". Znowu muszę powiedzieć: nie! Czy Boy został (niemalże) zapomniany? Nie śmiem dyskutować z tym, co powiedziała Barbara Winklowa, bo jest dla mnie niepodważalnym autorytetem, a jej książki o Żeleńskim traktuję z największym szacunkiem. Tyle tylko, że jestem większą optymistką. W 2006 roku wydano "W perspektywie czasu", w 2008 "Krytyka Polityczna" wznowiła "Naszych Okupantów". Przywołany przez Przemysława Prekiela wywiad z Winklową[16] został przeprowadzony w 2009 roku, być może badaczka wiedziała o czym mówi, widzi zainteresowanie postacią i wie, że impuls do przywołania spuścizny Żeleńskiego pojawi się niebawem.

Nie wydaje mi się, by Żeleński został zapomniany. Nie tylko ze względu na to, że nie da się o nim zapomnieć dzięki przekładom Moliera, Balzaka, Prousta, ale także dlatego, że jest to postać niejednoznaczna, ciągle budząca ciekawość i skłaniająca do poszukiwań. Jednocześnie jednak mam poważne obawy czy do zapomnienia poprzez zaszufladkowanie nie przyczyniają się takie oto właśnie laurki ku jego zasługom. Żeleński był brązoburcą, ale nie był przecież hipokrytą – nie sądzę by jego życzeniem było wystawianie pomnika i pieczołowite ukrywanie wszelkich rys w biografii – pomnik ma i tak, zasługi są niepodważalne, niech więc w pamięci pozostanie człowiekiem, nie herosem.

Przypisy
[1] S. Sterkowicz, "Tadeusz Boy-Żeleński. Lekarz, pisarz, społecznik", Warszawa 1974, s. 75.
[2] Tamże, s. 203-204.
[3] Henryk Posner.
[4] M. Marcinkowska-Gawin, "Boyownicy i boyowniczki. Środowisko "Wiadomości Literackich" wobec problemu regulacji urodzeń", [w:] "Kobieta i kultura życia codziennego", red. A. Szwarc, A. Żarnowska, Warszawa 1997, s. 147.
[5] D. Kałwa, "Kobieta aktywna w Polsce międzywojennej", Kraków 2001, s. 145.
[6] Niektórzy wyróżniają też: działaczki, aktywistki, polityczki, katoliczki i gospodynie (sic!).
[7] Trzeba wspomnieć choćby różnicę rozumienia pojęcia pracy w dyskursie feministycznym i socjalistycznym, szerzej patrz: S. Walczewska, "Damy, rycerze i feministki", Kraków 2000, s. 86.
[8] Należy dodać że z powodu determinacji Żeleńskiego w kwestii spędzania płodu blisko współpracująca z nim Justyna Budzińska-Tylicka z Polskiej Partii Socjalistycznej wielokrotnie spotykała się z krytyką władz partii.
[9] S. Sterkowicz, op.cit; s. 201.
[10] "Mały słownik języka polskiego", red. E. Sobol, Warszawa 1995, s. 389.
[11] S. Sterkowicz, op.cit. s. 201.
[12] S. Walczewsk a, Op. cit. s. 37.
[13] Tu trzeba wiedzieć, że Irzykowski w swoim zacięciu i wrogości w stosunku do Żeleńskiego wykorzystywał wszelkie dostępne narzędzia – teksty krytyczne drukował zarówno na łamach socjalistycznego "Robotnika" jak i prawicowego pisma "Zet", co daje do myślenia, jeśli próbować ocenić jego pobudki.
[14] http://wyborcza.pl/1,75248,94531.html
[15] A. Makowiecki, "Tadeusz Żeleński (Boy)", Warszawa 1974, s. 122.
[16] http://www.boy-zelenski.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=36&Itemid=76

Marta Wysocka


Ilustracja: Tadeusz Boy-Żeleński na portrecie Witkacego


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



MARSZ DLA PALESTYNY
Warszawa, Pomnik Mikołaja Kopernika
📅 Sobota, 30 listopada 2024 r., godz. 15.00
Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek

Więcej ogłoszeń...


13 grudnia:

1797 - W Düsseldorfie urodził się Heinrich Heine, poeta niemiecki, przyjaciel Karola Marksa.

1914 - Urodził się Alan Bullock, historyk brytyjski, autor znanej książki "Hitler i Stalin - żywoty równoległe". W 1977 r. opracował dla rządu laburzystowskiego raport, w którym postulował obsadzanie kierowniczych stanowisk robotnikami.

1923 - Polska uznała ZSRR.

1936 - W katowickiej kopalni "Eminencja" rozpoczął się strajk okupacyjny w obronie 220 górników zagrożonych zwolnieniem.

1968 - Zmarł Johann Koplenig, austriacki polityk, przewodniczący Komunistycznej Partii Austrii.

1973 - 47 osób zginęło, a 17 zostało rannych w wyniku wybuchu gazu w hotelu robotniczym w czeskim Tachovie.

1981 - W Polsce wprowadzono stan wojenny.

1984 - W Australii powstał drugi gabinet premiera Boba Hawke’a (ALP).

1997 - Zmarł David Rousset, francuski dziennikarz, publicysta, polityk trockistowski.

2002 - Rząd Leszka Millera zakończył w Kopenhadze negocjacje dotyczące warunków członkostwa Polski w UE.

2009 - Honduras: Walter Trochez, działacz na rzecz praw LGBT i członek Narodowego Ruchu Oporu, przeciwstawiającego się zamachowi stanu, w wyniku którego obalono prezydenta Manuela Zelayę, został zastrzelony w stolicy kraju, Tegucigalpie.


?
Lewica.pl na Facebooku