Witold Mrozek: Człowiek z pluszowej rewolucji

[2010-09-17 13:10:43]

1. "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej" Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego to naprawdę bezczelny spektakl. Dobrze, że grają go aż tak daleko - bo w Wałbrzychu. Luminarze polskiej kultury i polityki wypunktowani zostają niemal po nazwisku. Wszyscy wiemy, o kogo chodzi. Na pogrzeb architekta polskiej wyobraźni, reżysera Andrzeja, przybywa reżyser Kazimierz - prawie rówieśnik zmarłego, zazdrosny o Oscara, lubiący popisywać się dosadnym językiem i kochanką, która mogłaby być jego wnuczką. Jest i wielka polska aktorka z filmów zmarłego, spiesząca się na próbę do swojego "prywatnie dotowanego przez państwo teatru". Nie oszczędza się nawet księdza Tischnera, nieocenionego przecież autora filozoficznych bon motów dla celebrytów i jednego z dwóch największych polskich myślicieli XX wieku (kto był drugim, też wszyscy wiemy). Mało tego, jakiś zbierający autografy prostak, ogarnięty dziwną obsesją, zabarykadowuje się ze zwłokami mistrza w cmentarnej kaplicy. Przede wszystkim zaś - luminarzy polskiej kultury i polityki się tu uśmierca. Umiera nie tylko najważniejszy z mistrzów szkoły polskiej, ale i żałobnicy - zatruci gęsim pasztetem. Ze stypy trafiają wprost do piekła.

2. Od pierwszej chwili scenografia Michała Korchowca kojarzyła mi się z nowelą Andrzeja Wajdy z filmu "Solidarność, Solidarność", powstałego z okazji ćwierćwiecza sierpniowych porozumień. Kinowe fotele zwrócone ku widowni. W filmie sprzed pięciu lat, na takich fotelach przed kamerą zasiadł sam reżyser, wraz z Krystyną Jandą, Jerzym Radziwiłowiczem i... Lechem Wałęsą. Na ekranie oglądają sceny z "Człowieka z żelaza" i rozmawiają o tym, dlaczego nie powstała trzecia część solidarnościowego cyklu - opowiadająca o tym, co stało się z Polską po zwycięstwie sił, do których akces złożył Wajda.

To samo pytanie zadają reżyserowi Andrzejowi - w piekle - kubański opozycjonista i polski inteligent. Żeby było zabawniej, to i w noweli filmowej Wajdy i w przedstawieniu Strzępki mistrz odpowiada podobnie - bo Solidarność trzeba by było ukazać jako podzieloną, skłóconą, bo nie chciałem robić przykrości kolegom z opozycji. By mówić o współczesnej Polsce, by zrobić trzeciego "Człowieka...", trzeba byłoby odrzucić kapiący z kadrów rocznicowego filmu triumfalizm i narcyzm, rodzimą elitarną "towarzyskość", zabraniającą dotykania pewnych tematów - jak chociażby niemego założenia o bezalternatywności kształtu polskiej transformacji czy całkowitego odrzucenia egalitarnych ideałów przez solidarnościowych przywódców.

Strzępka każe swoim aktorom odgrywać słynną scenę z "Człowieka z marmuru", niczym Wajda posługujący się w swej noweli autocytatem. Dziennikarka Agnieszka spotyka się z telewizyjnym redaktorem, który odbiera jej przepustkę i możliwość zrealizowania materiału o Birkucie. Zamiast filmowego Maćka, w spektaklu Strzępki pojawia się kubański opozycjonista, który tuż przed śmiercią głodową zdał sobie sprawę z tego, że walczy tylko o wprowadzenie w swoim kraju dzikiego kapitalizmu. Znowu okazuje się, że nie o wszystkim można zrobić film. Zwłaszcza, gdy dotyka się tak "niekulturalnego" tematu, jak gospodarka. Kultura ma być ligą dżentelmenów, jak teatr z cytowanego w przedstawieniu artykułu Tomasza Mościckiego. Dżentelmeni zaś o pieniądzach nie rozmawiają.

3. A dla duetu Demirski-Strzępka gospodarka jest ważna. Bo architektów polskiej wyobraźni jest przecież w tym spektaklu dwóch. Obok wielkiego reżysera, pojawia się jeszcze większy ekonomista - minister finansów i prawdziwy symbol transformacji ustrojowej. Wyzywający twórców kultury od "sowieckich działaczy", bezwzględnie przekonany o słuszności swoich racji - i przekonujący wszystkich o dziejowej konieczności obecnego ładu. Elity stają przed nim na baczność. Reżyser Kazimierz długo i z lubością liże jego buty.

Łatwiej wygłosić w "dobrym towarzystwie" kąśliwą uwagę o dawnych mistrzach kina, niż o Leszku Balcerowiczu. Co do polskiej kinematografii panuje konsensus - wszyscy zgadzają się, że swoje najlepsze czasy ma już za sobą. Najlepiej grać w tych filmach, które już zostały nakręcone, mówi jedna z aktorek w spektaklu. Podważanie autorytetu demiurga polskiej gospodarki trąci Lepperem, wprowadza niemiły zapach tanich perfum sklepowej kasjerki czy potu zatrudnionego na czarno robotnika, brzmi głupio - jak "demagogiczny" i "roszczeniowy" okrzyk związkowca. Dlatego "Był sobie Andrzej..." nie jest przedstawieniem tylko o odpowiedzialności elit za kulturę, o tym że w latach dziewięćdziesiątych zarżnięto polskie kino i że ciągle nie mamy dobrej ustawy o mediach publicznych. Na takie tematy wypowiada się też w prasowych wywiadach Agnieszka Holland. Istotny dla wymowy spektaklu jest niemy krzyk, którym dosłownie zanoszą się w nim postaci reprezentujące inny, niż przyjęty przez establishment, punkt widzenia. Robotnik na cmentarzu, inteligent z teczką, poniżana przez rodzinę ministra finansów dziewczyna... Odebrano im język. Wykluczeni ruszają wargami i wymachują rękami - ale nic nie słychać. Jeśli nawet - to tylko budzący śmiech niegramatyczny potok słów, budząca śmiech plebejska gwara.

4. Pojawiają się jednak także songi. Po dwóch dekadach, znów ktoś profanuje legendarną "Balladę o Janku Wiśniewskim". I znowu użyta jest ona by podważyć oficjalną narrację o polskich przemianach. W "Psach" Pasikowskiego śpiewał tę pieśń chór pijanych esbeków, u Strzępki - aktorka przebrana za pluszowego misia. Bo kontynuacja "Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza" powstaje ostatecznie na scenie jako "Człowiek z pluszowej rewolucji". To idylliczny obraz życia rodziny demiurga polskiej finansjery, coś pomiędzy telewizją śniadaniową a TVN-owskim serialem o ludziach sukcesu. Z takim produktem mają utożsamić się ci, dla których "pluszowa rewolucja" - wspierana przez Andrzeja, a zręcznie przechwycona przez Leszka - nie przewidziała lepszego miejsca niż przed ekranem i za hipermarketowym wózkiem przecenionych produktów. Na pewno zaś nie przewidziała dla nich miejsca w sferze publicznej. Bo że w tym wszystkim chodziło o to, by elity razem z robotnikami - pamięta tu już tylko niestosowny oszołom. Wałbrzyskie przedstawienie mogłoby nosić podtytuł "Klęska Solidarności".

Czy to biorąc się za popkulturowe reprezentacje II wojny światowej, jak w "Niech żyje wojna", czy rozliczając się z solidarnościowymi elitami kulturalnymi, Monika Strzępka i Paweł Demirski konsekwentnie walczą z "pańskim" modelem polskiej kultury, z mocno wpisanym w polskie myślenie fundamentalnym podziałem na "pana" i "chama". Podejmują ryzyko mówienia w imieniu klas zamkniętych w celi śmiechu, a może bardziej - pobłażliwego uśmiechu zbywających je elit. Tworzą nowy na polskim gruncie język teatralny - antyelitarystyczny, wywrotowy, dosadny. Niczym sięgający po commedię dell’arte Dario Fo, Strzępka i Demirski łączą eschatologię ze skatologią, politykę z rubasznym dowcipem. Rzyganie pasztetem jest u Strzępki po prostu rzyganiem pasztetem, fizjologiczną reakcją na zatrucie obnażającą "zwykłość" rzygającego przedstawiciela towarzyskiej śmietanki - a nie figurą abiektu czy reakcją wrażliwego podmiotu na otaczającą go brutalną rzeczywistość. Plebejski charakter tego teatru wyróżnia go na tle tradycji kraju, gdzie teatr miał być z reguły albo świątynią, albo salonem - i daje mu duży potencjał krytyczny.

"Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej" Pawła Demirskiego. Reżyseria: Monika Strzępka. Teatr Dramatyczny im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Premiera 22 maja 2010.

Witold Mrozek


Tekst ukazał się w portalu "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).

Fotografia pochodzi z portalu Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu (www.teatr.walbrzych.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


24 kwietnia:

1794 - W Warszawie ukonstytuował się klub jakobinów pod nazwą Zgromadzenie Obywateli Ofiarujących Posługę i Pomoc Magistraturom Narodowym w Celu Dobra Ojczyzny.

1906 - Organizacja Techniczno-Bojowa PPS odbiła 10 więźniów Pawiaka.

1916 - Wybuch powstania wielkanocnego w Dublinie; jedną z głównych sił antybrytyjskich była socjalistyczna Irlandzka Armia Obywatelska (ICA) pod dowództwem Jamesa Connolly’ego.

1983 - Socjalistyczna Partia Austrii (SPÖ) wygrała wybory parlamentarne.

1988 - W I turze wyborów prezydenckich we Francji François Mitterrand zdobył 34,1% głosów.

2013 - Niedaleko stolicy Bangladeszu Dhaki zawalił się ośmiokondygnacyjny budynek Rana Plaza, mieszczący kilka zakładów odzieżowych. Zginęło 1127 osób, a około 2500 zostało rannych.


?
Lewica.pl na Facebooku