lewica.pl

Londyn: Pół miliona demonstrantów przeciwko rządowi Camerona

[2011-03-27 22:19:10]

Pracownicy, studenci i emeryci z całej Wielkiej Brytanii maszerowali ulicami Londynu w największej od ośmiu lat demonstracji w Wielkiej Brytanii. Zwołany przez centralę związkową TUC i liczący pół miliona uczestników (nawet według danych policji) pochód, był protestem przeciwko rządowej polityce cięć budżetowych i działań w interesie najbogatszych kosztem ludzi pracy.

Demonstracja przebiegła spokojnie, uczestniczyli w niej związkowcy ze znajomymi i rodzinami. Tłumy niosły tysiące transparentów i plakatów z hasłami wymierzonymi w politykę rządu, między innymi "Cięcia nie są kuracją", "Opodatkować bogaczy! - o bezpłatną edukację!", "Zamknijcie luki podatkowe, a nie biblioteki", "Ciąć Camerona i Clegga" i wiele innych. Wielu uczestników niosło transparenty wzywające do brania wzoru z rewolucjonistów z Placu Tahrir w Kairze. "Tahrir wskazał drogę - strajkujmy razem by pokonać rząd!" - głosiły transparenty Socjalistycznej Partii Robotniczej (SWP). Duża część uczestników z antywojennymi transparentami wyrażała wściekłość na fakt, że rząd wydaje miliony na interwencję w Libii w sytuacji, gdy wciąż powtarza, że konieczne są oszczędności.

Pracownicy w Wielkiej Brytanii i reprezentujące ich związki zawodowe mają wiele powodów by protestować. Rządowa polityka cięć budżetowych doprowadzi do znaczącej dewastacji obecnego systemu usług publicznych. Skutkiem tego będzie, według wyliczeń Kongresu Związków Zawodowych (TUC), utrata miejsc pracy przez ponad milion osób. Cięcia najmocniej uderzą w najbiedniejszych, których będzie przybywało na skutek rosnącego bezrobocia. Dochodzą do tego cięcia w wydatkach na zasiłki dla najuboższych. Taki stan rzeczy naturalnie doprowadzi w swojej logice do rozrostu patologii, takich jak spowodowana biedą i bezrobociem przestępczość.

Związkowcy nie zgadzają się z rządowym tłumaczeniem, że nie ma alternatywy dla takiej polityki. Zdaniem TUC, oraz w odczuciu większości pracowników zagrożonych skutkami polityki rządu, rząd kieruje się ideologicznymi wyborami a nie ekonomiczną koniecznością.

Związkowcy krytykują rząd za to, że ten oszczędza i próbuje zlikwidować deficyt budżetowy kosztem najbiedniejszych a nie najbogatszych. Chodzi o to, że zamiast egzekwować płacenie podatków od wielkich firm, które korzystają dzisiaj z przeróżnych zwolnień i luk podatkowych, rząd czyni to za pomocą takich metod jak podniesienie podatku VAT, co najmocniej uderza w najbiedniejszych i tych ze średnimi dochodami. Nie powinno to dziwić, wszak każdy z ministrów w rządzie Davida Camerona jest milionerem.

Kryzys został spowodowany przez spekulacje w sektorze finansowym, lecz bankierzy oraz ci, którzy cieszą się gigantycznymi bonusami w wielkich korporacjach nie są zmuszani do żadnych wyrzeczeń i nie ponieśli żadnych strat. Jest to powszechnie odbierane jako duża niesprawiedliwość, choć rząd i sprzyjające mu massmedia robią wszystko co mogą, by winę za kryzys przerzucić na kogoś innego, na przykład na poprzedni rząd, na imigrantów, lub na rzekomo zbyt szczodrą opiekę społeczną.

Oczywiście, w kampanii wyborczej Konserwatyści nie wspominali o konieczności tak wielkich cięć, dlatego otrzymali relatywnie duży odsetek głosów, nawet spośród tradycyjnego elektoratu Partii Pracy zawiedzionego neoliberalnymi posunięciami swojej partii. Konserwatyści zapewniali wręcz, że podstawowe usługi publiczne pozostaną nieruszone i nie będzie tam żadnych cięć. Zaraz po wyborach zaczęli robić coś zupełnie innego.

W całym kraju rośnie od paru miesięcy opór społeczny. Swoje oburzenie najgwałtowniej jak do tej pory okazywali studenci, którym drastycznie podniesiono opłaty za studiowanie. Przystępowali do bojowych demonstracji, okupowali uniwersytety i tworzą międzyuczelniane komitety oporu przeciw cięciom. W zeszłym tygodniu w całym kraju odbyły się strajki nauczycielskie, choć na skalę znacznie mniejszą od oczekiwanej. Londyńska demonstracja miała na celu nie tylko pokazanie rządowi skali niezadowolenia, ale przede wszystkim umożliwienie spotkania się tym wszystkim, którzy chcą walczyć. Związki zapowiadają, że demonstracja 26 marca to dopiero początek serii akcji przeciwko rządowi.

Do niedawna o alternatywie dla neoliberalnej polityki mówiły tylko partie radykalnej lewicy i działacze alterglobalistyczni. Dzisiaj centrala związkowa TUC wprost głosi, że alternatywą dla polityki rządu może być tylko taki system, w którym bogacze i wielkie korporacje będą musiały płacić uczciwe podatki, bez uciekania się do dotychczasowych sposobów unikania tego. TUC chce, żeby banki płaciły tak zwany Robin Hood Tax (Podatek Robina Hooda). Jest to specjalny pakiet podatkowy mający na celu zrekompensowanie społeczeństwu skutków działalności banków na rynkach finansowych. W odróżnieniu od Podatku Tobina, Podatek Robina ma obejmować nie tylko transakcje międzynarodowe. Ma to być forma "składki ubezpieczeniowej" od skutków działalności banków a fundusze uzyskane w ten sposób mogłyby być spożytkowane na finansowanie wartościowych społecznie celów, jak pomoc w ochronie usług publicznych, takich jak szkoły, szpitale czy instytucje kulturalne lub na zwalczanie skutków globalnego ocieplenia.

Według instytutów badania opinii publicznej, większość Brytyjczyków zgadza się z przesłaniem demonstracji 26 marca. Nie ma w tej grupie jednak ministrów z rządu Camerona. Rząd oświadczył stanowczo, że mimo znaczącej skali sobotniego protestu, nie zamierza zrezygnować ze swojej polityki. Po stronie rządu są oczywiście prawicowe brukowce. Jeden z nich, popularny niedzielny brukowiec "News of The World" należący do Ruperta Murdocha ani słowem nie wspomniał o przyczynach protestu ani jego przesłaniu ale za to skupił się na marginalnych przypadkach "przemocy" w którym uczestniczyły grupy młodzieży, w dodatku w innej części miasta niż odbywała się demonstracja. Faktycznie grupa kilkuset osób odłączyła się od głównego marszu i przeprowadziła w centrum miasta serię akcji bezpośrednich przeciwko firmom oskarżanym o manipulacje, niepłacenie podatków, wyzysk i inne legalne przestępstwa. Były to happeningi lub blokady wejść do sklepów czy banków. Prawicowe media skupiły się głównie na drobnych aktach wandalizmu, takich jak stłuczona szyba czy graffiti na ścianie banku, zamiast informować o przyczynach protestu. Kierownictwo TUC zdystansowało się od działań aktywistów, ale Len McCluskey, sekretarz generalny największego związku zawodowego Unite!, choć odciął się od przemocy, wyraził poparcie dla takich grup jak UK Uncut, które już w przeszłości organizowały akcje bezpośrednie, w tym chwilowe okupacje siedzib firm znanych z notorycznego unikania płacenia podatków. Grupa UK Uncut także w sobotę zorganizowała serię happeningów i blokad sklepów czy banków. McCluskey powiedział, że gniew będzie narastał, narastał i narastał w czasie gdy cięcia zaczną owocować skutkami, które zaczynamy już widzieć. Wszystkie formy protestu będą mile widziane i ich uczestnicy do nich zachęcani.

Brendan Barber, sekretarz generalny TUC w swoim przemówieniu skierowanym do demonstrantów w Hyde Parku demaskował hipokryzję rządu, który mówi o oszczędnościach gdy chodzi o odbieranie ludziom pracy usług publicznych lub zasiłków, ale nie odmawia wypłacania milionowych premii dla bankierów w bankach, które w obliczu upadku były ratowane nacjonalizacją z pieniędzy podatnika. Innym przykładem, gdzie rząd nie chce zaoszczędzić, jest brak woli egzekwowania płacenia podatków od wielkich korporacji.

W Wielkiej Brytanii, podobnie jak w Polsce, neoliberałowie chcą prywatyzacji służby zdrowia, choć za wszelką cenę unikają nazwania tego po imieniu, rozumiejąc społeczne przywiązanie do tej instytucji i ryzyko utraty poparcia wyborczego dla swoich partii. Brendan Barber mówił między innymi: Nie wierzcie w to, gdy się mówi, że NHS (Krajowa Służba Zdrowia - przyp. B.Z.) jest bezpieczna w ich rękach. Z liczbą 50 tysięcy miejsc pracy do zlikwidowania już teraz - pielęgniarek, doktorów, fizjoterapeutów, opiekunek - w imię tak zwanych oszczędności na rzecz wydajności rzędu 20 milionów funtów, NHS jaką znamy, już teraz jest na reanimacji.

Barber ostrzegał, że gdy David Cameron mówi o tym, że chce przekazać część usług medycznych prywatnym dostawcom usług, to jest to najbardziej śmiertelne zagrożeniem dla NHS w jej historii. Pozwólcie, że mu teraz powiem: nie pozwolimy ci zniszczyć tego czego zbudowanie trwało przez pokolenia. (...) NHS opowiada się za czymś innym - za opieką, współczuciem, solidarnością społeczną - i przyrzekamy dzisiaj, ze zrobimy wszystko co w naszej mocy, by tego bronić. Nasza NHS nie jest na sprzedaż!.

W demonstracji oprócz związkowców i innych pracowników, udział wzięły duże delegacje studentów z całego kraju. Byli między innymi studenci z Glasgow, w tym kilkunastoosobowa grupa studentów, którzy zaledwie parę dni temu zakończyli siedmiotygodniową okupację swojego uniwersytetu protestując przeciwko gigantycznym cięciom, które mają dotknąć ich uczelnię. Dodajmy, nie zakończyli okupacji sami. Do usunięcia grupy 15 studentów z terenu uniwersytetu potrzeba było 80 policjantów, 18 pojazdów policyjnych i helikoptera. Studenci z Glasgow maszerowali bojowo skandując "Torysi precz!".

W proteście uczestniczył też między innymi lider Partii Pracy, Ed Miliband, który zabrał głos i został nagrodzony dużymi brawami ze strony zgromadzonych.

Bartłomiej Zindulski