Olga Tokarczuk: Filozofia trzech "E"

[2011-05-12 09:21:27]

ekonomicznie, ekologicznie i estetycznie


Nigdy wyrzucanie śmieci nie sprawiało mi takiej radości, jak tutaj, w jednym z najbardziej uporządkowanych i bogatych miast Szwajcarii, gdzie mieszkam od kilku miesięcy. Czekam na środę i sobotę, kiedy pakuję wszystko to, co niepotrzebne lub zużyte, i wyruszam na drugi koniec miasta, żeby w prawie świątecznej atmosferze wziąć udział w tym festynie recyklingu. Razem ze mną ciągną inni obywatele - na rowerach, piechotą, a także drogimi, wypasionymi samochodami, w których porządnie posegregowane śmieci wypełniają bagażnik.

Obrazek jak z dziwacznej bajki, prawda?
A jednak to prawda.

Kiedy tu tylko przyjechałam, od razu otrzymałam szczegółowe instrukcje dotyczące segregacji śmieci. Najpierw więc musiałam zapamiętać, do czego służą różnokolorowe pojemniki - jeden na korki, drugi na baterie, jeszcze inny na PET-y, czyli butelki jednorazowe z tworzyw sztucznych. Osobno zbiera się też szkło, plastik, aluminium puszkowe i foliowe oraz papier i resztki organiczne. Zajęło to sporo miejsca w mojej małej kuchni, ale segregacja tych materiałów powoli wprowadzała mnie w stan bliski medytacji. Ogarniała mnie jakaś jasność, doznawałam przejrzystości umysłu, bo oto nagle widać, co z czego jest zrobione i jak to wszystko działa. Co składa się na świat wokół nas i jak funkcjonuje kosmos drobnych przedmiotów. Na przykład torebki, w jakie pakuje się chleb, zrobiono z papieru i przezroczystej folii - należy więc po zjedzeniu chleba oddzielić jedno od drugiego. Jogurt z kolei to poza samym jogurtem także plastikowy kubek, aluminiowa przykrywka i papierowa etykieta. Po wyjedzeniu zawartości należy więc zdekonstruować opakowanie, rozłożyć je na czynniki pierwsze. Sprowadzić złożone do podstawowej formy - prawdziwa szkoła analitycznego myślenia.

Jednego dnia byłam zaproszona na kawę i w czasie dyskusji o współczesnym teatrze goście, wlewając mleczko do kawy z malutkich kubeczków, automatycznie już oddzielali plastikową miseczkę od aluminiowej pokrywki, dyskretnie zlizywali z niej resztki śmietanki i odkładali do specjalnie na ten cel przygotowanego pudełka. Czysty nawyk w służbie ekologii.

Ale tutaj to coś więcej. Czy z wyrzucania śmieci można zrobić rozrywkę i sensowne zajęcie?

Dwa razy w tygodniu w miejscu, gdzie mili ludzie przyjeżdżają wyrzucić swoje śmieci, otwiera się sklep, w którym za grosze sprzedaje się różne używane rzeczy, uznane przez poprzednich właścicieli za niepotrzebne. Jak w innych tego typu sklepach charytatywnych w niektórych krajach, sprzedawcy najpierw przyjmują, co kto przyniósł, żeby potem to wycenić i ładnie ułożyć na półkach. Pracują tam za darmo, dla idei, a pieniądze uzyskane ze sprzedaży idą na różne cele socjalne. Większe i cięższe rzeczy, jak meble, kuchenkę czy mikrofalówkę, odbiera nieodpłatnie specjalny serwis, a samemu można tam odnieść cztery widelce, które pozostały z kompletu, sukienkę, w którą nie można już wejść, książki, z których wyrosła pociecha, ubranka dla lalki, starą pocztówkę, niepotrzebny segregator i budzik, który tyka za głośno, żeby przy nim spać. Ktoś to kupi. Ale i mnie się przyda dziwaczny otwieracz do wina, horror na DVD, blaszane pudełko na zdjęcia i słomkowy kapelusz. Handel kwitnie. Tłum przelewa się między półkami. W tym jednym z najbogatszych miast Szwajcarii pod ów "Brockenhaus" podjeżdżają ekskluzywne sportowe maserati i bugatti, żeby ich właściciele mogli wziąć udział w radosnym święcie wyrzucania śmieci.

Nazwa "Brockenhaus" nawiązuje do Biblii i opisanej w Ewangelii św. Jana historii o cudownego rozmnożeniu pięciu chlebów i dwóch ryb i nakarmieniu tym pięciu tysięcy ludzi, którzy zgromadzili się, by posłuchać nauk Chrystusa. U ewangelisty jest o tym mowa we fragmencie 6,12: "A kiedy się nasycili, rzekł do uczniów swoich: Pozbierajcie pozostałe okruchy [niem. Brocken], aby nic nie przepadło!".

Twórcą idei sklepów dobroczynnych był niemiecki ewangelicki pastor i teolog Friedrich von Bodelschwingh (1831-1910), założyciel wielu przytułków dla żebraków i schronisk dla epileptyków, znany dziś jednak przede wszystkim jako autor wielu nadal rozwijanych pomysłów na zmniejszenie i złagodzenie nędzy. Friedrich von Bodelschwingh dążył więc z jednej strony do zebrania możliwie największych datków na rzecz swoich podopiecznych, i to zarówno od osób prywatnych, jak i instytucji państwowych (w tym celu uprawiał swoisty lobbing i rozwinął cały system zbierania darowizn, co każe w nim widzieć ojca fundraisingu). Z drugiej zaś był przekonany, że nic tak nie daje człowiekowi godności i szacunku jak praca (jego słynne motto brzmiało Arbeit statt Almosen - praca zamiast jałmużny). Wpadł na pomysł pierwszych w świecie sklepów z odzieżą używaną (a wkrótce potem także z przedmiotami codziennego użytku, darowanymi przez bogatsze mieszczaństwo), w których zatrudnienie znaleźli jego podopieczni. Obok powstałego w 1872 w Bethel pod Bielefeldem zakładu dla epileptyków otworzył miejsce zbiorki i sprzedaży używanych towarów, z której dochód przeznaczony był na finansowanie potrzebujących.

Myśl ewangelickiego pastora i jego idea Brockenhausu najlepiej jednak przyjęła się nie w Niemczech, lecz gospodarnej i żyjącej wizją wspólnoty Szwajcarii, gdzie z czasem powiązano ją z wzorcowo działającym systemem recyklingu. W 1904 roku w Zurychu katoliccy, protestanccy i żydowscy obywatele założyli wspólnie stowarzyszenie, wspierane także przez miejscową lożę masońską. Tak powstał najstarszy w Szwajcarii Brockenhaus. Dziś jest to wielki, trzykondygnacyjny dom towarowy, który niedrogo sprzedaje używane rzeczy. Wystarczy zaledwie kilkanaście franków, żeby wyjść z torbami wypchanymi po brzegi zakupami. W większości są to rzeczy oddawane bezpłatnie przez mieszkańców, ale część z nich została skupiona przy okazji przeprowadzek i likwidacji gospodarstw domowych, dlatego można tu znaleźć wartościowe stare meble i obrazy. Jest to więc coś pomiędzy sklepem typu "second hand" a antykwariatem o bardzo niewygórowanych cenach. Jak porządny sklep, jest podzielony na działy, ma swoje firmowe torby, a na piętrze tuż przy dziale z używanymi książkami jest kafejka, gdzie można odpocząć i napić się kawy. Wypracowany ze sprzedaży zysk (całkiem spory) po opłaceniu kosztów i wypłaceniu wynagrodzenia zatrudnionym (a jest to, zgodnie z ideą von Bodelschwingha, zakład pracy chronionej) idzie na cele socjalne i charytatywne. Na stronie internetowej zuryskiego Brockenhausu (niestety wyłącznie w języku niemieckim) można znaleźć długą listę beneficjentów, którzy w ostatnich czterdziestu latach skorzystali ze wsparcia finansowego tej instytucji. Są to kwoty niebagatelne, w wielu przypadkach sięgające kilkuset tysięcy franków szwajcarskich.

Zwykle system śmieciowy działa w ten sposób, że zakłada istnienie nierówności społecznych. Bogatsi wyrzucają, co im niepotrzebne, a biedniejsi zbierają to i korzystają z używanych rzeczy. Lecz dziś w Brockenhausach nie widać specjalnych różnic miedzy klientami. Przychodzą zarówno biedni emigranci, którzy chcą urządzić się w nowym miejscu, jak i bogatsze panie, które kupują chochlę do zupy, bo ta akurat wpadła im w oko, czy eleganci, dla których kupowanie ubrań w sieciowych sklepach to nuda. Ludzie lubią się wymieniać rzeczami, jest to - daje się - wiele bardziej podniecające niż samo posiadanie. To na tej zasadzie funkcjonują pchle targi i platformy internetowe takie jak eBay czy Allegro. Instynkt zbieracki i instynkt polowania realizują się przy wyszukiwaniu "okazji", cokolwiek miałoby tą okazją być. Oddaję płytę, której nie słucham, a w zamian za grosze kupuję sobie, powiedzmy, różowy segregator. Super!

Zawsze byłam zwolenniczką kupowania w tzw. second handach. To filozofia trzech E: ekonomicznie, ekologicznie i estetycznie. Rzeczy krążą między ludźmi, wykorzystuje się je do końca. Nie są anonimowe, mają swoją historię, są przy tym tanie, z duszą i często dobrej jakości.

Najgorsze jest, że nie wiem, jak to będzie, kiedy wrócę do Wrocławia z moimi nowymi nawykami. W moim mieście, mimo trzystu festiwali kulturalnych rocznie, prawie nie segreguje się śmieci. Co zrobię z pojemniczkiem od kawy, gdzie podzieję korki od wina? Przecież uschnie mi ręka, gdybym je miała wyrzucić ot tak, do kosza. Na samą myśl o wymieszaniu obierzyn z ogórka z plastikowymi torebkami robi mi się słabo.

W Szwajcarii wszystko zaczęło się od dzieci i edukacji. Do szkół wprowadzono specjalne zajęcia z ekologii i szczegółowo nauczano praktyki segregacji śmieci. To dzieci więc nauczyły dorosłych, co i jak należy robić.

Recykling jest polityczny, a jakże. Na Ukrainie na przykład zakazano sprowadzania używanych rzeczy i używanej odzieży z zachodniej Europy. Uzasadniono to tym, że taki handel psuje produkcję krajową. W rzeczywistości jest to przede wszystkim ochrona taniego importu z Chin, który w przypadku rozwiniętego rynku rzeczy używanych staje się zwyczajnie mniej opłacalny.

Zawsze można wmówić ludziom, że kupując używane rzeczy, stają się dziadami, że to niegodne i wstydliwe. Że będą lepsi, konsumując tanie, produkowane w urągających wszelkim standardom socjalnym warunkach pracy badziewie, które nie spełnia większości norm jakościowych i rozpada się po krótkim użytkowaniu, powiększając tym samym góry zalewających nas śmieci.

I jeszcze coś. Gemeinschaftgefühl, pierwsze skomplikowane niemieckie słowo, które udało mi się posegregować: gemein - wspólny, (der) Schaft - trzon, (das) Gefühl - poczucie. W języku polskim oznaczałoby to więc "poczucie wspólnoty", które z luźnej zbieraniny ludzi tworzy społeczeństwo. I wcale nie trzeba się w tym celu skrzykiwać pod sztandarem wojny, obrony demokracji, narodu, religii czy futbolu, ale właśnie na przykład segregacji śmieci. Z punktu widzenia prymitywnie pojmowanego interesu jednostki segregacja śmieci nie jest atrakcyjna. Przynosi korzyści w bardzo ogólnej, dalekiej perspektywie. Ale korzyść wspólna jest prawie natychmiastowa - czysta woda, czysta gleba, porządek, nowe miejsca pracy i świadomość, że robi się coś dla dobra wspólnoty.

Olga Tokarczuk


Recenzja ukazała się na stronie internetowej "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


20 kwietnia:

1868 - W Warszawie urodził się Adolf Warski, działacz robotniczy, socjalistyczny i komunistyczny, dziennikarz i publicysta; zamordowany w ZSRR poczas czystek stalinowskich.

1919 - Powstała Socjalistyczna Partia Robotnicza Jugosławii.

1937 - W Lwowie urodziła się Krystyna Rodowska, polska poetka, tłumaczka literatury pięknej, krytyk literacki. Tłumaczyła m.in. Nerudę, Paza, Garcię Lorkę, Bretona, Geneta.

1995 - W Belgradzie zmarł Milovan Dżilas, polityk jugosłowiański, pisarz polityczny; bliski współpracownik Tity; od 1953 wiceprezydent Jugosławii; 1954 za krytykę rządów partii komunistycznej pozbawiony stanowisk i kilkakrotnie więziony; autor "Nowej klasy".

1999 - USA: Miała miejsce masakra w szkole średniej Columbine, w wyniku której zginęło 15 osób.

2004 - Jan Guz został przewodniczącym OPZZ.

2008 - Fernando Lugo (APC) wygrał wybory prezydenckie w Paragwaju.

2013 - Giorgio Napolitano jako pierwszy historii prezydent Włoch został wybrany na II kadencję.


?
Lewica.pl na Facebooku