Paulina Januszewska: Współistnienie? Ta, jasne! Żydowska komiczka kontra Netanjahu
Przemysław Stefaniak: Czy sukces koncertu powinniśmy mierzyć tym ile osób kupi bilet?
Xawier Woliński: Prawicowa rewolucja kulturalna
Michał Peno: Gorzki posmak kultury - wszyscy jesteśmy włóczęgami
Filip Ilkowski: Cały świat, sikorki i rewolucja pracownicza
Jarosław Klebaniuk: Jak pies
Przemysław Prekiel: Wielki budowniczy Radomia
Piotr Ikonowicz: Stawiają słuszną diagnozę, ale nie wyciągają z niej wniosków
38-letni Noboa, multimilioner zwany "ekwadorskim królem bananowym", w wyborach startował zapowiadając stanowczą walkę z gangami narkotykowymi oraz reformę gospodarki w celu zmniejszenia deficytu. Był jednym z nielicznych zagranicznych przywódców zaproszonych na zaprzysiężenie prezydenta USA Donalda Trumpa w styczniu br.
Jego kontrkandydatka, 47-letnia posłanka i prawniczka, określana jest jako spadkobierczyni polityczna byłego lewicowego prezydenta kraju Rafaela Correi. W kampanii wyborczej obiecywała wzmocnienie wpływu państwa na gospodarkę oraz walkę z "przestępczym neoliberalizmem" i "wściekłą prawicą", jak określała rządy Noboi.
Jeszcze przed komunikatem Rady, gdy po przeliczeniu większości głosów zwycięstwo Noboi stało się realne, Gonzalez zapowiedziała, że jej ugrupowanie Ruch Rewolucji Obywatelskiej (RC) nie uzna wyników wyborów i będzie wnioskowało o ponowne przeliczenie głosów. Nie wierzę, że ludzie woleliby kłamstwa od prawdy, przemoc zamiast pokoju i jedności. Będziemy żądać ponownego przeliczenia i otwarcia urn – powiedziała do swoich zwolenników w Quito.
fot. David Adam Kess - Wikimedia Commons
