Ciszewski: Ruch rośnie?
[2002-07-10 10:18:32]
Powinniśmy w obecnej sytuacji zastanowić się również, dlaczego największa lewicowa organizacja, czyli Federacja Młodych Unii Pracy liczy zaledwie kilkaset osób, a pozostałe są jeszcze mniejsze? Dlaczego nasze środowisko jest de facto hermetycznie zamknięte i nie potrafi przemówić do zwykłych ludzi, tylko wciąż obraca się w tym samym uniwersyteckim kręgu. Jeśli chodzi o Front Lewicy, moim zdaniem główną przyczyną jego klęski stała się przyjęta formuła luźnej federacji organizacji, połączonych pewnymi kluczowymi kwestiami, takimi jak obrona Kodeksu Pracy. Gdyby był to sojusz rozwiniętych grup, które dysponują szerokimi strukturami, przyniosło by to prawdopodobnie sukces i stworzenie jakiejś ogólnopolskiej sieci. Sytuacja była jednak zupełnie inna. Frontem było zainteresowanych kilka organizacji, z których prawie każda miała inne cele, to znaczy chciała budować swoje struktury, konkurując z pozostałymi. Od razu pojawiły się również konflikty ideologiczne, w dodatku dotyczące głównie spraw nieistotnych dla przyszłej działalności. Każdy chciał przemycić do programu Frontu jak najwięcej swoich tez. Zabrakło refleksji, że przecież nie chodzi o to, żebyśmy prowadzili debaty między sobą, tylko zrobili coś dla ludzi. Pojawiły się nawet niedorzeczne poglądy że na przykład rozdawanie jedzenia biednym „jest pokazaniem, że w kapitalizmie można przeżyć i nie o to nam chodzi”. Z osobami o takich poglądach nie można współpracować. Okazuje się że owa mityczna rewolucja społeczna jest dla nich ważniejsza niż pomoc zwykłym ludziom. Do opowiadania frazesów nie trzeba przecież tyle wysiłku ani wyrzeczeń. Wydaje się że główną słabością zarówno radykalnej lewicy, jak i anarchistów, jest brak świadomości, że ruch społeczny nie powstaje w jeden dzień i nie można go stworzyć w misjonarski sposób. Na to żeby móc zorganizować masową demonstrację trzeba pracować bardzo długo, często nie tylko politycznie, ale również społecznie. Wielu chciałoby jutro wyjść na ulice i poprowadzić wielotysięczne demonstracje pracownicze. Jak widać mają bujną wyobraźnię. Zresztą nawet jeśli radykalna lewica czy anarchiści, kontaktują się ze zwykłymi ludźmi, to próbują to robić w sposób całkowicie niekomunikatywny. Prezentują swoje gazetki, które są ciekawe głównie dla osób już zainteresowanych polityką, oraz język, który wzbudza raczej śmiech niż zrozumienie. Ostatnio usłyszałem od jednego z „rewolucjonistów” określenie, że rząd SLD – UP – PSL jest „mienszewicko – eserowski”. Nie można przecież powiedzieć, że niszczy gospodarkę, czy kontynuuje neo – liberalną politykę poprzedników, trzeba nawiązać do roku 1917. Niestety takich przykładów jest bardzo wiele. Do ludzi na pewno nie przemówi się opowiadaniem o prywatyzacji wody w Boliwii czy głodzie w Indiach, do nich trzeba mówić o aktualnych problemach, które widać na ulicy. Nie pomoże również przekładanie na Polski grunt kalki działań zachodnioeuropejskich organizacji lewicowych, polegających między innymi na angażowaniu się w istniejące ruchy społeczne. Daje to efekty we Francji czy Wielkiej Brytanii, gdzie istnieje społeczeństwo obywatelskie, a wiele osób należy do różnych stowarzyszeń. W Polsce jest zupełnie inaczej. Nasze zadanie jest o wiele trudniejsze, ponieważ nie ma tu żadnych ruchów społecznych. Związki zawodowe to obecnie struktury, które same muszą zastanowić się nad dostosowaniem się do przemian, inaczej znikną zupełnie, partie polityczne reprezentują raczej elity, niż zwykłych ludzi, a stowarzyszenia czy inne oddolne inicjatywy istnieją w szczątkowym stopniu. Co robić? Czy nie ma więc perspektyw dla ruchów radykalnej lewicy w Polsce. Wręcz przeciwnie mogą one być coraz lepsze, wymaga to jednak od nas rozsądnych działań. Zdecydowana większość społeczeństwa nie ufa elitom politycznym i coraz gorzej ocenia obecny system gospodarczy. Już niedługo może dojść do radykalnych wystąpień. Nie można jednak czekać na to z założonymi rękami, aby później próbować stanąć na ich czele z czerwonymi sztandarami. Taka strategia sprawi tylko, że zdesperowane społeczeństwo łatwiej uwierzy politykom Ligi Polskich Rodzin, czy Samoobrony, którzy nie mają koncepcji rozwiązania problemów, ale potrafią rozmawiać z ludźmi prostym językiem. Zamiast haseł zmiany systemu będziemy więc mieli okrzyki „bij Żyda!”. Właśnie dlatego musimy wyjść do ludzi z konkretnymi propozycjami. Zamiast prezentować im od razu organizacyjną propagandę, wystarczy spokojnie z nimi porozmawiać. Dlaczego zamiast przychodzić w kilka osób do strajkujących i mówić im co jest dla nich najlepsze, nie wspomóc ich finansowo czy zaproponować nagłośnienie ich problemów w różnych środowiskach? Czy od zaniesienia głodującym kartonu soków lub choćby petycji z poparciem może ucierpieć czyjś prestiż? Na pewno nie. Oczywiście nie wzrośnie od tego od razu liczba członków organizacji i nie będzie się można tym pochwalić centrali za granicą, ale może zyskamy dzięki temu sprzymierzeńców. W ten sposób budowano przecież ruch socjalistyczny już wiele lat temu. Potrzebna jest również większa koncentracja na kwestiach ekonomicznych. Odpowiedź na pytanie czy człowiek o konserwatywnych poglądach światopoglądowych i antyliberalnych w sferze ekonomii może być naszym sojusznikiem? brzmi tak. Sprawy gospodarcze to przecież coś, co go bezpośrednio dotyczy, a światopoglądowe są raczej dodatkiem, który ktoś mu wpoił i który poprzez bezpośredni kontakt można zmienić (pomijam nieuleczalnych fanatyków, których nie jest jednak aż tak wielu). Strategią mówienia najpierw np. o skutkach prywatyzacji i korzyściach z uspołecznienia, a dopiero po jakimś czasie o prawach mniejszości seksualnych da tu więcej niż od razu bombardowanie postępowymi treściami w każdej dziedzinie. Kolejnym ważnym zadaniem radykalnej lewicy jest prowadzenie kampanii informacyjnej. Społeczeństwo jest niezdolne do działania ponieważ stale ogłupiają i indoktrynują je oficjalne media. Mówią że kapitalizm jest wspaniały, więc ludzie, którzy z reguły nie mają dostępu do niezależnej informacji, wierzą w to. Korzystne wydaje się powstawanie nowych lewicowych stron internetowych, zwłaszcza gdy są to inicjatywy ponad organizacyjne, takie jak na przykład Czerwony Salon. To jednak nie wystarczy. Nie wystarczy również wydawanie niskonakładowych gazetek organizacyjnych. Potrzebna jest dobra, najpierw lokalna, a potem ogólnokrajowa gazeta. Dlaczego w Polsce może wychodzić tyle, robionych za grosze, prawicowych szmatławców, a nie może wyjść dobra gazeta radykalnej lewicy? Nie jest tu odpowiedzią stwierdzenie „bo Polacy są antysemitami i to czytają?”. Szmatławce te wychodzą w niskim nakładzie i zwykle nie są bardzo poczytne. Przykład „Robotnika Śląskiego” pokazał, że jest grono zdecydowanie lewicowych czytelników, gotowe regularnie kupować solidnie zrobioną gazetę. Oczywiście tutaj również muszą się znaleźć sprawy bliskie ludziom, a nie kolejne interpretacje dzieł Trockiego. Kwestie ideologiczne można powiązać przecież z tym co nurtuje czytelników. Skąd pieniądze? – to pytanie pojawia się przy każdej nowej inicjatywie. Odpowiedź nie jest trudna, gdyby wszystkie organizacje zrezygnowały z wydawania swoich gazetek i przeznaczyły fundusze na wspólne przedsięwzięcie, można by sfinansować z tego miesięcznik. Myślę że znalazłoby się jeszcze co najmniej kilkanaście osób gotowych dodatkowo finansować radykalnie lewicową prasę. Pozostaje pytanie, czy wszyscy byliby w stanie zrezygnować z szyldów organizacyjnych na gazetkach? Ja z pewnością tak. Nie chodzi przecież o organizację, ale o cały ruch i idee. Organizacje? Pomimo że Front Lewicy nie sprawdził się w obecnym kształcie nie oznacza to że do inicjatywy tej nie warto już wracać. Porozumienie takie mogłoby zostać reaktywowane, jako forum współpracy pewnych osób, zainteresowanych wspólną działalnością, a nie chcących tworzyć wspólnej, sformalizowanej organizacji. Dotychczasowa formuła rozpadła się między innymi dlatego, że w wielu grupach są osoby, których jedynym celem jest sianie zamętu. Posuwają się przy tym nawet do niedorzecznych oskarżeń o współpracę z policją itp. Tacy ludzie powinni pozostać poza Frontem. Niech męczą się z nimi przewodniczący ich organizacji. Potrzebna jest debata między tymi, którzy mają jakieś konkretne propozycje dalszego działania. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?