
2010-05-07 21:39:07
Wreszcie, 6 maja, sejm uchwalił nowelizację ustawy o przemocy w rodzinie ( teraz trafi do senatu). Wprowadza ona m.in.: całkowity zakaz kar cielesnych, a także stosowania przemocy psychicznej, powołanie interdyscyplinarnych zespołów do przeciwdziałania przemocy w rodzinie, możliwość odseparowania sprawcy przemocy od ofiary i skierowania go na terapię, a także budzący największe kontrowersje zapis, mówiący, że pracownik socjalny będzie zobowiązany zabrać dziecko, jeśli będą przesłanki, że zagrożone jest jego życie czy zdrowie. Ten ostatni zapis warto uściślić, gdyż ci, którzy przeciwko niemu najżarliwiej protestowali, przedstawiali go opinii publicznej w mocno okrojonej wersji, wypaczającej jego sens. Po pierwsze, od początku projekt zakładał, że pracownik socjalny musi zrobić to w porozumieniu z policjantem i lekarzem. To pierwsze ograniczenie ewentualnej samowoli służb. Drugie jest takie, że muszą być spełnione odpowiednie przesłanki, a więc zagrożenie życia czy zdrowia. Po trzecie, ostateczną decyzję i tak musi wydać sąd (odebranie dziecka przez pracownika socjalnego w szczególnych sytuacjach ma więc charakter tymczasowy). Wszystko to od dawna było w projekcie i wszystko to znalazło się też w ostatecznej nowelizacji. Co więcej – pod wpływem protestów – złagodzono te przepisy, w tym sensie, że pracownik musi zapewnić „dziecku bezpieczeństwo’’ poprzez umieszczenie go w dalszej rodzinie zamieszkującej oddzielnie lub jeśli to niemożliwe w rodzinie zastępczej albo placówce.
Trudno więc powiedzieć, żeby przepisy były szczególnie radykalne, jeśli chodzi o zwiększanie władzy pracowników socjalnych nad rodziną. Problem jest innego typu, o czym ostatnio wspomniał mi, jeszcze przed uchwaleniem ustawy, znajomy pracownik socjalny. Gdy go zapytałem o stosunek do tego ( wówczas jeszcze pomysłu), powiedział mi, że oni, wśród środowiskowych pracowników socjalnych wcale się z tych zmian nie cieszą. Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że stawia ich to w sytuacji trudnej, a nieraz utrudniającej także dalszą współpracę z dysfunkcyjną rodziną. Jeśli pracownik socjalny będzie uczestniczył w akcji zabierania dziecka, rodzina ta – z którą przecież z racji obowiązków służbowych będzie musiał jeszcze nieraz się spotykać - będzie wobec niego nieufna. Ba, nawet sam pracownik może być w niebezpieczeństwie. Inaczej jest gdy było to w kompetencjach policjanta, który raz że jest uzbrojony, przeszkolony w użyciu interwencji siłowej oraz do tego w razie czego uprawniony, a po drugie przede wszystkim niezmuszony do dalszej współpracy z rodziną, której dziecko się odbiera. Być może już nigdy ta rodzina nie zobaczy na oczy. Tego komfortu nie ma pracownik socjalny, którym i nieraz bywają przecież także drobne kobiety. Wykonywanie nowych zapisów ustawowych może więc pogarszać klimat współpracy pracownika z rodziną, której ma za zadanie pomóc. Co więcej nieufność i niechęć może się także przenosić na inne rodziny, korzystające z pomocy społecznej. W okolicach gdzie ilość osób będących klientami pomocy społecznej, np. na Warszawskiej Pradze, jest znaczna, informacje o pracowniku socjalnym pokazujące go w oczach klientów w złym świetle, mogą się szybko rozchodzić.
Nie wiem czy opinia mojego znajomego jest reprezentatywna dla całego środowiska, ale nie wątpliwie zawiera argumenty, które przynajmniej warto rozważyć. Zastanawiające w tym wszystkim jest nawet nie to, że te zastrzeżenia nie znalazły wyrazu w samej nowelizacji, ale że niemal nieobecne były w debacie publicznej wokół tego. Także ze strony przeciwników ustawy, którzy powołując się na ( w praktyce szkodliwe) hasła ‘’świętości rodziny’’ jednocześnie demonizowali pracowników socjalnych, jako tych którzy dybią na niezależność rodziny i uzurpują sobie jeszcze większą władzę. Słusznie zauważyła jedna z badaczek polityki rodzinnej , że ubocznym i bardzo szkodliwym skutkiem całego tego zamieszania wokół nowelizacji było zantagonizowanie społeczeństwa wobec przedstawicieli tej profesji.
Okazuje się, że zdanie pracowników socjalnych, czyli grupy która ma wykonywać prawo ( i to prawo w bardzo delikatnej materii) nie jest specjalnie brane pod uwagę w procesie jego tworzenia ani w dyskusji wokół tego. A ponieważ jest to praca w terenie, z ludźmi, dysponują oni wiedzą której nie można poznać siedząc za biurkiem, nawet przy dobrej woli jaką niewątpliwie kierowali się autorzy nowelizacji.
Inna rzecz, że choć zastrzeżenia pracownika socjalnego wydają się sensowne, nie bardzo wiadomo czy rezygnacja z tego zapisu nie pozostawiałaby człowieka bezbronnego jakim jest doświadczające przemocy dziecko – w sytuacji większego zagrożenia niż to jest teraz? Może zamiast szukania tragizmu w kolizji porządku rodzinnego a państwowego, należałoby go dostrzec w kolizji dwóch potrzeb – natychmiastowej i radykalnej reakcji służb w sytuacji zagrożenia dziecka i pomyślnej współpracy pracownika socjalnego i rodziny obciążonej dysfunkcją w dłuższej perspektywie? Wszystkie te wątpliwości pokazują, że niezależnie od tego czy i w jakim stopniu zgadzamy się z treścią nowelizacji, jej wprowadzenia nie powinniśmy bynajmniej traktować jako przesłanki zamknięcia debaty na temat przemocy w rodzinie i stosownych do tego regulacji. Wręcz przeciwnie, zmiana ta powinna nas przenieść w nowy etap debaty, która powinna się dalej toczyć. Miejmy nadzieję, że następnym razem z większym udziałem pracowników socjalnych.
Trudno więc powiedzieć, żeby przepisy były szczególnie radykalne, jeśli chodzi o zwiększanie władzy pracowników socjalnych nad rodziną. Problem jest innego typu, o czym ostatnio wspomniał mi, jeszcze przed uchwaleniem ustawy, znajomy pracownik socjalny. Gdy go zapytałem o stosunek do tego ( wówczas jeszcze pomysłu), powiedział mi, że oni, wśród środowiskowych pracowników socjalnych wcale się z tych zmian nie cieszą. Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że stawia ich to w sytuacji trudnej, a nieraz utrudniającej także dalszą współpracę z dysfunkcyjną rodziną. Jeśli pracownik socjalny będzie uczestniczył w akcji zabierania dziecka, rodzina ta – z którą przecież z racji obowiązków służbowych będzie musiał jeszcze nieraz się spotykać - będzie wobec niego nieufna. Ba, nawet sam pracownik może być w niebezpieczeństwie. Inaczej jest gdy było to w kompetencjach policjanta, który raz że jest uzbrojony, przeszkolony w użyciu interwencji siłowej oraz do tego w razie czego uprawniony, a po drugie przede wszystkim niezmuszony do dalszej współpracy z rodziną, której dziecko się odbiera. Być może już nigdy ta rodzina nie zobaczy na oczy. Tego komfortu nie ma pracownik socjalny, którym i nieraz bywają przecież także drobne kobiety. Wykonywanie nowych zapisów ustawowych może więc pogarszać klimat współpracy pracownika z rodziną, której ma za zadanie pomóc. Co więcej nieufność i niechęć może się także przenosić na inne rodziny, korzystające z pomocy społecznej. W okolicach gdzie ilość osób będących klientami pomocy społecznej, np. na Warszawskiej Pradze, jest znaczna, informacje o pracowniku socjalnym pokazujące go w oczach klientów w złym świetle, mogą się szybko rozchodzić.
Nie wiem czy opinia mojego znajomego jest reprezentatywna dla całego środowiska, ale nie wątpliwie zawiera argumenty, które przynajmniej warto rozważyć. Zastanawiające w tym wszystkim jest nawet nie to, że te zastrzeżenia nie znalazły wyrazu w samej nowelizacji, ale że niemal nieobecne były w debacie publicznej wokół tego. Także ze strony przeciwników ustawy, którzy powołując się na ( w praktyce szkodliwe) hasła ‘’świętości rodziny’’ jednocześnie demonizowali pracowników socjalnych, jako tych którzy dybią na niezależność rodziny i uzurpują sobie jeszcze większą władzę. Słusznie zauważyła jedna z badaczek polityki rodzinnej , że ubocznym i bardzo szkodliwym skutkiem całego tego zamieszania wokół nowelizacji było zantagonizowanie społeczeństwa wobec przedstawicieli tej profesji.
Okazuje się, że zdanie pracowników socjalnych, czyli grupy która ma wykonywać prawo ( i to prawo w bardzo delikatnej materii) nie jest specjalnie brane pod uwagę w procesie jego tworzenia ani w dyskusji wokół tego. A ponieważ jest to praca w terenie, z ludźmi, dysponują oni wiedzą której nie można poznać siedząc za biurkiem, nawet przy dobrej woli jaką niewątpliwie kierowali się autorzy nowelizacji.
Inna rzecz, że choć zastrzeżenia pracownika socjalnego wydają się sensowne, nie bardzo wiadomo czy rezygnacja z tego zapisu nie pozostawiałaby człowieka bezbronnego jakim jest doświadczające przemocy dziecko – w sytuacji większego zagrożenia niż to jest teraz? Może zamiast szukania tragizmu w kolizji porządku rodzinnego a państwowego, należałoby go dostrzec w kolizji dwóch potrzeb – natychmiastowej i radykalnej reakcji służb w sytuacji zagrożenia dziecka i pomyślnej współpracy pracownika socjalnego i rodziny obciążonej dysfunkcją w dłuższej perspektywie? Wszystkie te wątpliwości pokazują, że niezależnie od tego czy i w jakim stopniu zgadzamy się z treścią nowelizacji, jej wprowadzenia nie powinniśmy bynajmniej traktować jako przesłanki zamknięcia debaty na temat przemocy w rodzinie i stosownych do tego regulacji. Wręcz przeciwnie, zmiana ta powinna nas przenieść w nowy etap debaty, która powinna się dalej toczyć. Miejmy nadzieję, że następnym razem z większym udziałem pracowników socjalnych.