
2010-07-04 20:59:18
Zaintrygował mnie ostatni wpis na blogu Elżbiety Isakiewicz pt. ‘’ Wrogowie sumienia’’.Dowiedziałem się z niego bowiem – niestety w sposób na tyle upraszczający, że wręcz nierzetelny – na temat planowanej deklaracji Rady Europy, zmierzającej do ograniczenia klauzuli sumienia na jaką mogą powoływać się lekarze w sprawach związanych ze zdrowiem reprodukcyjnym.
Reporterka Tygodnika Powszechnego pisze: ‘’ A przecież to zamach na samą istotę człowieczeństwa, w którym zasady moralne stanowią główny drogowskaz, a sumienie każdego z nas jest sędzią nieomylnym i niezawisłym(….)Wojna wypowiedziana sumieniu przez unijnych urzędników nie skończy się rozejmem. W tej wojnie polegnie Europa’’
Nim przejdziemy do meritum, warto doprecyzować kilka szczegółów. Po pierwsze, Rada Europy nie ma instytucjonalnie nic wspólnego z Unią Europejską, więc wywód na temat wojny,jaką rzekomo chcą wypowiedzieć sumieniu unijni urzędnicy jest chybiony.
Po drugie, deklaracje Rada Europy nie mają charakteru wiążącego. Ich wpływ na ustawodawstwo krajowe jest znacznie słabszy nawet niż regulacje UE. Krótko mówiąc Rada Europy za bardzo nie może prowadzić ‘’wojnę z sumieniem’’ nawet gdyby chciała, gdyż nie ma ku temu twardych instrumentów.
Nie mniej sprawa jest ciekawa, zwłaszcza, że Rada Europy byłe nieraz określana - ‘’demokratycznym sumieniem Europy’’. Tworzy pewien klimat intelektualny i moralny. Dlaczego więc tym razem zdecydowano się ‘’ograniczyć sumienie’’ w konkretnych sprawach? Prawdopodobnie w reakcji na fakt, że prawa reprodukcyjne nie są nieraz respektowane, ze względu na to, że poszczególne instytucje powołując się na klauzulę sumienia nie przeprowadzają określonych zabiegów. Deklaracja nad którą pracują instytucje Rady Europy ma zmierzać do tego by na klauzulę sumienia mogli się powoływać tylko indywidualni lekarze wykonujący daną usługę, a nie całe instytucje – szpitale i kliniki. Postulowane ograniczenie klauzuli sumienia jest więc w sensie podmiotowym dość selektywne i w moim odczuciu nie niesie symptomów radykalizmu. Nadal pojedynczy lekarz będzie mógł odmówić tego co kłóci się z jego przekonaniami. Powstaje jednak pytanie: co jeśli w danej klinice znajdą się sami tacy lekarze, którym sumienie nie pozwoli wykonania określonych działań? Nie wiem jaką odpowiedź mają na to autorzy, poczekajmy na treść rezolucji w gotowej wersji.
Sprawa jest o tyle ciekawa i trudna nie dlatego, że pokazuje konflikt między cywilizacją opierającą się na wolności sumienia a jej wrogami ( jak przedstawia to Elżbieta Isakiewicz) ale dlatego, że mamy do czynienia po pierwsze z nieredukowalnym konfliktem różnych praw podmiotowych a także potencjał konfliktu sumienia między pacjentem i lekarzem. Elżbieta Isakiewicz zwraca uwagę tylko na wolność sumienia lekarza, ale pomija kwestię wolności sumienia osoby, która we własnym sumienia zdecydowała się na skorzystanie z danego, bioetycznie trudnego, świadczenia zdrowotnego.
Opór Pani Isakiewicz, poniekąd przewidywalny, jednak zaskakuje. Choćby dlatego, że autorka jest radykalną przeciwniczką- o czym pisała na swoim blogu – eutanazji, a więc zwolenniczką regulacji, które nie pozwalają na wolność sumienia w tym zakresie. Kiedy więc broni górnolotnymi słowami wolności sumienia jako fundamentu cywilizacji jest niekonsekwentna wobec swych pozostałych przekonań.
Ja osobiście nie jestem zwolennikiem absolutnej wolności sumienia. Społeczeństwo oparte na tej zasadzie – o czym Pani Isakiewicz zapewne wie – nie mogłoby istnieć. Konieczny jest pewien administracyjny przymus i sankcje za postępowanie wbrew niemu. Oczywiście pojawia się dylemat, które działania pozostawić wolnemu sumieniu, a które poddać publicznym czy społecznym ograniczeniom. To bardzo trudny i nieunikniony spór. Na pewno z panią Isakiewicz inaczej określilibyśmy ten katalog. Niemniej bronienie wolności sumienia w określonych kontekstach jako uniwersalnej wartości przy jednoczesnym ograniczeniu – i to skrajnym – tej wolności w innych, wydaje mi się intelektualnie nieuczciwe.
Reporterka Tygodnika Powszechnego pisze: ‘’ A przecież to zamach na samą istotę człowieczeństwa, w którym zasady moralne stanowią główny drogowskaz, a sumienie każdego z nas jest sędzią nieomylnym i niezawisłym(….)Wojna wypowiedziana sumieniu przez unijnych urzędników nie skończy się rozejmem. W tej wojnie polegnie Europa’’
Nim przejdziemy do meritum, warto doprecyzować kilka szczegółów. Po pierwsze, Rada Europy nie ma instytucjonalnie nic wspólnego z Unią Europejską, więc wywód na temat wojny,jaką rzekomo chcą wypowiedzieć sumieniu unijni urzędnicy jest chybiony.
Po drugie, deklaracje Rada Europy nie mają charakteru wiążącego. Ich wpływ na ustawodawstwo krajowe jest znacznie słabszy nawet niż regulacje UE. Krótko mówiąc Rada Europy za bardzo nie może prowadzić ‘’wojnę z sumieniem’’ nawet gdyby chciała, gdyż nie ma ku temu twardych instrumentów.
Nie mniej sprawa jest ciekawa, zwłaszcza, że Rada Europy byłe nieraz określana - ‘’demokratycznym sumieniem Europy’’. Tworzy pewien klimat intelektualny i moralny. Dlaczego więc tym razem zdecydowano się ‘’ograniczyć sumienie’’ w konkretnych sprawach? Prawdopodobnie w reakcji na fakt, że prawa reprodukcyjne nie są nieraz respektowane, ze względu na to, że poszczególne instytucje powołując się na klauzulę sumienia nie przeprowadzają określonych zabiegów. Deklaracja nad którą pracują instytucje Rady Europy ma zmierzać do tego by na klauzulę sumienia mogli się powoływać tylko indywidualni lekarze wykonujący daną usługę, a nie całe instytucje – szpitale i kliniki. Postulowane ograniczenie klauzuli sumienia jest więc w sensie podmiotowym dość selektywne i w moim odczuciu nie niesie symptomów radykalizmu. Nadal pojedynczy lekarz będzie mógł odmówić tego co kłóci się z jego przekonaniami. Powstaje jednak pytanie: co jeśli w danej klinice znajdą się sami tacy lekarze, którym sumienie nie pozwoli wykonania określonych działań? Nie wiem jaką odpowiedź mają na to autorzy, poczekajmy na treść rezolucji w gotowej wersji.
Sprawa jest o tyle ciekawa i trudna nie dlatego, że pokazuje konflikt między cywilizacją opierającą się na wolności sumienia a jej wrogami ( jak przedstawia to Elżbieta Isakiewicz) ale dlatego, że mamy do czynienia po pierwsze z nieredukowalnym konfliktem różnych praw podmiotowych a także potencjał konfliktu sumienia między pacjentem i lekarzem. Elżbieta Isakiewicz zwraca uwagę tylko na wolność sumienia lekarza, ale pomija kwestię wolności sumienia osoby, która we własnym sumienia zdecydowała się na skorzystanie z danego, bioetycznie trudnego, świadczenia zdrowotnego.
Opór Pani Isakiewicz, poniekąd przewidywalny, jednak zaskakuje. Choćby dlatego, że autorka jest radykalną przeciwniczką- o czym pisała na swoim blogu – eutanazji, a więc zwolenniczką regulacji, które nie pozwalają na wolność sumienia w tym zakresie. Kiedy więc broni górnolotnymi słowami wolności sumienia jako fundamentu cywilizacji jest niekonsekwentna wobec swych pozostałych przekonań.
Ja osobiście nie jestem zwolennikiem absolutnej wolności sumienia. Społeczeństwo oparte na tej zasadzie – o czym Pani Isakiewicz zapewne wie – nie mogłoby istnieć. Konieczny jest pewien administracyjny przymus i sankcje za postępowanie wbrew niemu. Oczywiście pojawia się dylemat, które działania pozostawić wolnemu sumieniu, a które poddać publicznym czy społecznym ograniczeniom. To bardzo trudny i nieunikniony spór. Na pewno z panią Isakiewicz inaczej określilibyśmy ten katalog. Niemniej bronienie wolności sumienia w określonych kontekstach jako uniwersalnej wartości przy jednoczesnym ograniczeniu – i to skrajnym – tej wolności w innych, wydaje mi się intelektualnie nieuczciwe.