2012-07-12 23:20:49
Dla wielu z nas jedyną konotacją dla mistrzostw w piłce nożnej było Euro 2012. To mamy już za sobą. Jednak przed nami kolejne, o znacznie mniejszej skali, za to nie mniejszym społecznym znaczeniu sportowe wydarzenie piłkarskie - IV Międzynarodowe Mistrzostwa w Piłce Nożnej Ulicznej Osób Bezdomnych i Środowisk Trzeźwościowych, które mają rozpocząć się już jutro w moim rodzinnym Wrocławiu.
Nie jest to pierwsza tego typu impreza w Polsce. Od jakiegoś czasu działa Stowarzyszenie Reprezentacja Polski Bezdomnych, które w tym roku przygotowuje się na wyjazd na Mistrzostwa Świata Bezdomnych w Meksyku, nie tylko trenując swych piłkarzy ale także próbując zebrać środki na ich wyjazd. Wszystko opiera się na wysiłku samych uczestników i dobrej woli osób wspierających, nie jest to natomiast inicjatywa istotnie wspierana przez którekolwiek władze publiczne, które lekką ręką wydawały krocie na inwestycje związane z EURO 2012. Wykluczeni są poza wspólnotą, więc władze niestety nie czują się zobowiązane wspomóc ich realizacji ich marzeń, do których samo dążenie czyni ich życie bardziej ludzkim i godnym, a części być może pomoże wyjść z wykluczenia.
Boisko bezdomnych
Przypomniał mi się przy tej okazji film sprzed paru lat pt. Boisko bezdomnych”. Fabularyzowana opowieść, częściowo oparta na faktach, z Marcinem Dorocińskim jako byłym piłkarzem, który już jako bezdomny decyduje się zostać trenerem grupy towarzyszy, których przygotowuje do mistrzostw. Film może nie jest arcydziełem, ale to bardzo wartościowa, zapadająca w pamięć produkcja filmowa.
Film jest dobrze, autentycznie zagrany: obok Dorocińskiego ( który sądząc także po roli w „ głębokiej wodzie” ma szczęście i talent do występowania w kinie społecznie zaangażowanym ) dobre, sugestywne kreacje stworzyli też pozostali, m.in. Eryk Lubos. Jest też realistycznie kręcony. Na podstawie swoich wizyt w schroniskach dla bezdomnych, w tym krótkiego epizodu pracy w jednym z nich, mogę powiedzieć, że atmosfera panująca w tej społeczności została dobrze oddana na ekranie ( w tym sposób bycia, spędzania czasu i wyglądu tych osób)
Film ma też walory dotyczące nie tylko formy ale i treści ( choć na szczęście udało się uniknąć przesadnego dydaktyzmu ani tendencyjności w żadnym kierunku). Na plus zapisałbym pokazanie wewnętrznego zróżnicowania tej społeczności - w samej drużynie są osoby o różnych doświadczeniach biograficznych, różnych źródłach bezdomności, odmiennych cechach osobowościowych i w różny sposób radzący sobie z zaistniałą w ich życiu sytuacją. Udało się autorom filmu uniknąć podciągnięcia wszystkich pod jeden strychulec i wydobyć z nich cechy osobowe ( nie zawsze wszak pozytywne).
Wartością jest to, że film jest daleki nie tylko od demonizowania ani idealizowania. Nie widzi w nich ani wyłącznie winnych swego położenia, ni wyłącznie ofiar, ani też bohaterów. Mamy w filmie szeroki koloryt cech i postaw, które zresztą w poszczególnych przypadkach ulegają zmianom wraz z procesem przygotowywania się do mistrzostw. Wspólne treningi i cel zasadniczo zmieniają tych ludzi na lepsze, choć nie mamy tu naiwnego przeobrażenia „z poczwarek w motyle” w amerykańskim stylu. Bardzo dobrym chwytem był finał filmu, w którym dochodzi do finałowego meczu ( i decyzji bohatera do powrotu na łono rodziny i społeczeństwa) ale którego wyniku nie poznajemy. Tak jakby autor chciał nam sugerować, że wynik był drugorzędny, a zwycięstwo już się dokonało – ale na innej płaszczyźnie.
Polegało na tym, że dotrwali do końca, że podjęli trud, że przygotowanie do meczu nauczyło ich pewnej systematyczności i wzajemnej odpowiedzialności jeśli nawet nie zawsze w obliczu zewnętrznego otoczenia, to przede wszystkim względem siebie nawzajem. Nie była to jednak kwestia spełnienia wyłącznie wymogów formalnych życia społecznego, ale też tych nieformalnych, wynikających z więzi jakie powstały m gronie tych ludzi.
Im potrzebny jest w życiu goal
Piła nożna choć stała się punktem centralnym, w istocie była tylko swego rodzaju katalizatorem procesów która umożliwiła tym ludziom przekształcenie swojej osobowości i pozycji w relacji z otoczeniem. Ważne że dawała im cel który zmuszał ich do wysiłku i nadzieję na zrobienie czegoś, wspólnie. Wiem jednak, że ten wzorzec trudno zuniwersalizować, że nie dla wszystkich football może być tym czym się stał dla bohaterów filmu. Dla wielu innych, realnie żyjących osób bezdomnych i wykluczonych przedmiotem owego wspólnego marzenia może być coś innego. Ale niemal zawsze musi być jakiejś marzenie i nadzieja, by mieć szanse na wydobycie się z głębokiego wykluczenia, często zinterioryzowanego. Piłka jest tylko jedną z wielu możliwości.
Tadeusz Paleczny, który przez lata animował życie bezdomnych w Warszawie wymyślił ideę budowania jachtu i rejsu dookoła świata. Też się sprawdziło. Piła nożna – zwłaszcza na poziomie mistrzostw – jest dla wielu bezdomnych jednak niedostępna, większość z nich ma bardzo mizerną kondycję zdrowotną, dlatego trzeba też szukać innych form.
Ważne wydaje mi się, że kluczowe jest by wzbudzić w tych ludziach poczucie, że jeszcze ich coś czeka i to najlepiej coś co mogą współtworzyć. Gdy kiedyś – jeszcze przed remontem – prowadziłem rozmowy z bezdomnymi na dworcu siedzących w poczekalni, to co mi się wydawało najbardziej przerażające to właśnie to, że obecni tam wydawali się nie czekać na nic ( przypominali ludzi starych zabiedzonych ludzi, których przez drzwi widział w Chłodku powracający z Nawłoci młody Baryka w Przedwiośniu). Perspektywa udziału w mistrzostwach jest dla tych bezdomnych właśnie czymś, co ich stawia na nogi, do walki nie tyle z przeciwnikiem, ale z przeciwnościami i samymi sobą. To ostatnie to być może najtrudniejszy mecz. Warto im kibicować.
Nie jest to pierwsza tego typu impreza w Polsce. Od jakiegoś czasu działa Stowarzyszenie Reprezentacja Polski Bezdomnych, które w tym roku przygotowuje się na wyjazd na Mistrzostwa Świata Bezdomnych w Meksyku, nie tylko trenując swych piłkarzy ale także próbując zebrać środki na ich wyjazd. Wszystko opiera się na wysiłku samych uczestników i dobrej woli osób wspierających, nie jest to natomiast inicjatywa istotnie wspierana przez którekolwiek władze publiczne, które lekką ręką wydawały krocie na inwestycje związane z EURO 2012. Wykluczeni są poza wspólnotą, więc władze niestety nie czują się zobowiązane wspomóc ich realizacji ich marzeń, do których samo dążenie czyni ich życie bardziej ludzkim i godnym, a części być może pomoże wyjść z wykluczenia.
Boisko bezdomnych
Przypomniał mi się przy tej okazji film sprzed paru lat pt. Boisko bezdomnych”. Fabularyzowana opowieść, częściowo oparta na faktach, z Marcinem Dorocińskim jako byłym piłkarzem, który już jako bezdomny decyduje się zostać trenerem grupy towarzyszy, których przygotowuje do mistrzostw. Film może nie jest arcydziełem, ale to bardzo wartościowa, zapadająca w pamięć produkcja filmowa.
Film jest dobrze, autentycznie zagrany: obok Dorocińskiego ( który sądząc także po roli w „ głębokiej wodzie” ma szczęście i talent do występowania w kinie społecznie zaangażowanym ) dobre, sugestywne kreacje stworzyli też pozostali, m.in. Eryk Lubos. Jest też realistycznie kręcony. Na podstawie swoich wizyt w schroniskach dla bezdomnych, w tym krótkiego epizodu pracy w jednym z nich, mogę powiedzieć, że atmosfera panująca w tej społeczności została dobrze oddana na ekranie ( w tym sposób bycia, spędzania czasu i wyglądu tych osób)
Film ma też walory dotyczące nie tylko formy ale i treści ( choć na szczęście udało się uniknąć przesadnego dydaktyzmu ani tendencyjności w żadnym kierunku). Na plus zapisałbym pokazanie wewnętrznego zróżnicowania tej społeczności - w samej drużynie są osoby o różnych doświadczeniach biograficznych, różnych źródłach bezdomności, odmiennych cechach osobowościowych i w różny sposób radzący sobie z zaistniałą w ich życiu sytuacją. Udało się autorom filmu uniknąć podciągnięcia wszystkich pod jeden strychulec i wydobyć z nich cechy osobowe ( nie zawsze wszak pozytywne).
Wartością jest to, że film jest daleki nie tylko od demonizowania ani idealizowania. Nie widzi w nich ani wyłącznie winnych swego położenia, ni wyłącznie ofiar, ani też bohaterów. Mamy w filmie szeroki koloryt cech i postaw, które zresztą w poszczególnych przypadkach ulegają zmianom wraz z procesem przygotowywania się do mistrzostw. Wspólne treningi i cel zasadniczo zmieniają tych ludzi na lepsze, choć nie mamy tu naiwnego przeobrażenia „z poczwarek w motyle” w amerykańskim stylu. Bardzo dobrym chwytem był finał filmu, w którym dochodzi do finałowego meczu ( i decyzji bohatera do powrotu na łono rodziny i społeczeństwa) ale którego wyniku nie poznajemy. Tak jakby autor chciał nam sugerować, że wynik był drugorzędny, a zwycięstwo już się dokonało – ale na innej płaszczyźnie.
Polegało na tym, że dotrwali do końca, że podjęli trud, że przygotowanie do meczu nauczyło ich pewnej systematyczności i wzajemnej odpowiedzialności jeśli nawet nie zawsze w obliczu zewnętrznego otoczenia, to przede wszystkim względem siebie nawzajem. Nie była to jednak kwestia spełnienia wyłącznie wymogów formalnych życia społecznego, ale też tych nieformalnych, wynikających z więzi jakie powstały m gronie tych ludzi.
Im potrzebny jest w życiu goal
Piła nożna choć stała się punktem centralnym, w istocie była tylko swego rodzaju katalizatorem procesów która umożliwiła tym ludziom przekształcenie swojej osobowości i pozycji w relacji z otoczeniem. Ważne że dawała im cel który zmuszał ich do wysiłku i nadzieję na zrobienie czegoś, wspólnie. Wiem jednak, że ten wzorzec trudno zuniwersalizować, że nie dla wszystkich football może być tym czym się stał dla bohaterów filmu. Dla wielu innych, realnie żyjących osób bezdomnych i wykluczonych przedmiotem owego wspólnego marzenia może być coś innego. Ale niemal zawsze musi być jakiejś marzenie i nadzieja, by mieć szanse na wydobycie się z głębokiego wykluczenia, często zinterioryzowanego. Piłka jest tylko jedną z wielu możliwości.
Tadeusz Paleczny, który przez lata animował życie bezdomnych w Warszawie wymyślił ideę budowania jachtu i rejsu dookoła świata. Też się sprawdziło. Piła nożna – zwłaszcza na poziomie mistrzostw – jest dla wielu bezdomnych jednak niedostępna, większość z nich ma bardzo mizerną kondycję zdrowotną, dlatego trzeba też szukać innych form.
Ważne wydaje mi się, że kluczowe jest by wzbudzić w tych ludziach poczucie, że jeszcze ich coś czeka i to najlepiej coś co mogą współtworzyć. Gdy kiedyś – jeszcze przed remontem – prowadziłem rozmowy z bezdomnymi na dworcu siedzących w poczekalni, to co mi się wydawało najbardziej przerażające to właśnie to, że obecni tam wydawali się nie czekać na nic ( przypominali ludzi starych zabiedzonych ludzi, których przez drzwi widział w Chłodku powracający z Nawłoci młody Baryka w Przedwiośniu). Perspektywa udziału w mistrzostwach jest dla tych bezdomnych właśnie czymś, co ich stawia na nogi, do walki nie tyle z przeciwnikiem, ale z przeciwnościami i samymi sobą. To ostatnie to być może najtrudniejszy mecz. Warto im kibicować.