2013-03-03 17:51:07
Śmierć 2,5 letniej dziewczynki która zmarła nie doczekawszy się przysłania karetki, wznowiła dyskusję o słabościach polskiej służby zdrowia. Jerzy Owsiak wraz z żoną oświadczyli nawet że stawiają pod znakiem zapytania przyszłą działalność zbierania funduszy na sprzęt używany do leczenia dzieci w publicznej służbie zdrowia, skoro to tak działa.
Przyznam, że niezbyt podoba mi się to oświadczenie. Tragiczne wydarzenie to nie jest najlepsze moment by od razu składać takie pełne emfazy – a niekoniecznie oparte na przemyśleniu konsekwencji - efektowne deklaracje. To raczej czas by spokojnie zdiagnozować przyczyny zdarzenia, podyskutować na ten temat i wyciągnąć praktyczne wnioski. Także – jeśli to wskazane – systemowe. Nie sądzę, iż ta zapowiedź Owsiaka podziała jako „ straszak” na polskich decydentów i impuls by coś naprawili.
Mam nadzieję, że jednak po przemyśleniu sprawy Owskak nie zwinie swej działalności. Żeby była jasność, inicjatywa ta przynosząca środki stanowiące promil funduszy jakimi dysponuje NFZ nie zbawi publicznej służby zdrowia ani nie rozwiąże któregokolwiek z jej węzłowych problemów, ale może okazać się nie do przecenienia w pojedynczych sytuacjach, sprawić, że przy pomocy zakupionemu sprzętu uratuje się poszczególnym jednostkom zdrowie i życie. Dlatego dobrze byłoby aby WOŚP grała dalej. I dla najmłodszych i – jak po raz pierwszy w tym roku – dla seniorów.
Warto jednak zaznaczyć, że – jak pokazała także ta ostatnia tragiczna sytuacja – to nie zakupiony dzięki charytatywnym zbiórkom sprzęt leczy dzieci, ale dzieci leczą ludzie ( przy wykorzystaniu tego sprzętu). To właśnie lekarze i pielęgniarki – ich kwalifikacje, nastawienie a także warunki pracy są kluczowym czynnikiem dobrze działającej służby zdrowia. W tym przypadku właśnie w tym aspekcie coś nie zadziałało.
Trudno jednak do końca na podstawie tego epizodu o generalizację obejmującą całą grupę zawodową lub wręcz funkcjonowanie całego sektora zdrowotnego. Nie znaczy to jednak że owych systemowym problemów nie ma. O niektórych systemowych zaniedbaniach i (ich strukturalnych źródłach) w opiece zdrowotnej wobec najmłodszych piszę w akurat dziś opublikowanym artykule „ Mali pacjenci i duże problemy” na portalu Kwartalnika Nowy Obywatel. Jednym z problemów na które wskazuję jest niedostateczna wrażliwość systemu zdrowotnego na specyfikę potrzeb ( tak medycznych jak i opiekuńczych) pacjentów w różnych fazach życia, co skutkuje też nieadekwatnym kształtem procedur i wyceną świadczeń względem poszczególnych grup wiekowych, w tym dzieci.( akurat nie dotyczy to może medycyny ratunkowej jak w tym przypadku ale specjalistycznego leczenia pediatrycznego). Nieco podobny problem dotyka opieki geriatrycznej. Wątek ten znacznie szerzej rozwijam na elektronicznych łamach Magazynu Kontakt, w artykule „ Zdrowe podejście do seniorów”.
W obydwu przypadkach ( a w zasadzie w kontekście wszystkich pacjentów) problemy z dostępem do opieki zdrowotnej mają także swoje źródła, wykraczające poza służbę zdrowia w wąskim, resortowym sensie. Jednym z kluczowych – a nie dość często dostrzeganych w kontekście zdrowia publicznego – źródeł jest kierunek, w którym dynamicznie zmierzają stosunki pracy w Polsce, które stają się nie tylko coraz bardziej niestabilne ale i oderwane od systemu zabezpieczenia społecznego w obliczu różnych ryzyk socjalnych, w tym utraty zdrowia. Uderza to w pierwszej kolejności w jednostki, które np. pracując w oparciu o umowę o dzieło lub wręcz na czarno nie są objęte ubezpieczeniem zdrowotnym. Ale pośrednio tracą także wszyscy narażeni na utratę zdrowia, bowiem z coraz skromniej zasilanej składkami kasy funduszu zdrowotnego mogą prześwitywać coraz większa pustki.
Opozycja która żąda głowy Arłukowicza lub sprowadza swoją krytykę do oskarżeń o to, że rząd nie poradził sobie z kolejkami lub zadłużeniem szpitali, nie sięga moim zdaniem do korzeni rzeczy. Nie uważam, że ta pojedyncza tragedia powinna być przesłanką natychmiastowej dymisji urzędującego ministra jak chcieliby posłowie opozycji ( co nie znaczy, że nie widzę innych wielorakich przesłanek odwołania Arłukowicza a na pewno zmiany kursu prowadzonej polityki zdrowotnej, czemu dałem ongiś wyraz w tymże artykule Minister na minie.Dobrej minie do złej gry Tuska). Na pewno sprawa ta powinna być asumptem do podjęcia dalszych działań i przemyślenia dotychczasowych. Minister zapowiedział już kontrolę na rzecz zdiagnozowania gdzie leżały źródła tego brzemiennego w skutkach błędu i wystosowania odpowiednich konsekwencji wobec osób za to odpowiedzialnych. Pamiętajmy jednak, że rolą ministra nie powinien być jednak nie tylko monitoring tego co dzieje się w systemie zdrowotnym, ale także wyznaczanie jego ram i kierunków rozwoju.
Jeśli chodzi o Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy – oby grała dalej. Natomiast reguły gry według których prowadzona jest polityka zdrowotna powinny zostać istotnie przeformułowane. I to na wielu poziomach.
Przyznam, że niezbyt podoba mi się to oświadczenie. Tragiczne wydarzenie to nie jest najlepsze moment by od razu składać takie pełne emfazy – a niekoniecznie oparte na przemyśleniu konsekwencji - efektowne deklaracje. To raczej czas by spokojnie zdiagnozować przyczyny zdarzenia, podyskutować na ten temat i wyciągnąć praktyczne wnioski. Także – jeśli to wskazane – systemowe. Nie sądzę, iż ta zapowiedź Owsiaka podziała jako „ straszak” na polskich decydentów i impuls by coś naprawili.
Mam nadzieję, że jednak po przemyśleniu sprawy Owskak nie zwinie swej działalności. Żeby była jasność, inicjatywa ta przynosząca środki stanowiące promil funduszy jakimi dysponuje NFZ nie zbawi publicznej służby zdrowia ani nie rozwiąże któregokolwiek z jej węzłowych problemów, ale może okazać się nie do przecenienia w pojedynczych sytuacjach, sprawić, że przy pomocy zakupionemu sprzętu uratuje się poszczególnym jednostkom zdrowie i życie. Dlatego dobrze byłoby aby WOŚP grała dalej. I dla najmłodszych i – jak po raz pierwszy w tym roku – dla seniorów.
Warto jednak zaznaczyć, że – jak pokazała także ta ostatnia tragiczna sytuacja – to nie zakupiony dzięki charytatywnym zbiórkom sprzęt leczy dzieci, ale dzieci leczą ludzie ( przy wykorzystaniu tego sprzętu). To właśnie lekarze i pielęgniarki – ich kwalifikacje, nastawienie a także warunki pracy są kluczowym czynnikiem dobrze działającej służby zdrowia. W tym przypadku właśnie w tym aspekcie coś nie zadziałało.
Trudno jednak do końca na podstawie tego epizodu o generalizację obejmującą całą grupę zawodową lub wręcz funkcjonowanie całego sektora zdrowotnego. Nie znaczy to jednak że owych systemowym problemów nie ma. O niektórych systemowych zaniedbaniach i (ich strukturalnych źródłach) w opiece zdrowotnej wobec najmłodszych piszę w akurat dziś opublikowanym artykule „ Mali pacjenci i duże problemy” na portalu Kwartalnika Nowy Obywatel. Jednym z problemów na które wskazuję jest niedostateczna wrażliwość systemu zdrowotnego na specyfikę potrzeb ( tak medycznych jak i opiekuńczych) pacjentów w różnych fazach życia, co skutkuje też nieadekwatnym kształtem procedur i wyceną świadczeń względem poszczególnych grup wiekowych, w tym dzieci.( akurat nie dotyczy to może medycyny ratunkowej jak w tym przypadku ale specjalistycznego leczenia pediatrycznego). Nieco podobny problem dotyka opieki geriatrycznej. Wątek ten znacznie szerzej rozwijam na elektronicznych łamach Magazynu Kontakt, w artykule „ Zdrowe podejście do seniorów”.
W obydwu przypadkach ( a w zasadzie w kontekście wszystkich pacjentów) problemy z dostępem do opieki zdrowotnej mają także swoje źródła, wykraczające poza służbę zdrowia w wąskim, resortowym sensie. Jednym z kluczowych – a nie dość często dostrzeganych w kontekście zdrowia publicznego – źródeł jest kierunek, w którym dynamicznie zmierzają stosunki pracy w Polsce, które stają się nie tylko coraz bardziej niestabilne ale i oderwane od systemu zabezpieczenia społecznego w obliczu różnych ryzyk socjalnych, w tym utraty zdrowia. Uderza to w pierwszej kolejności w jednostki, które np. pracując w oparciu o umowę o dzieło lub wręcz na czarno nie są objęte ubezpieczeniem zdrowotnym. Ale pośrednio tracą także wszyscy narażeni na utratę zdrowia, bowiem z coraz skromniej zasilanej składkami kasy funduszu zdrowotnego mogą prześwitywać coraz większa pustki.
Opozycja która żąda głowy Arłukowicza lub sprowadza swoją krytykę do oskarżeń o to, że rząd nie poradził sobie z kolejkami lub zadłużeniem szpitali, nie sięga moim zdaniem do korzeni rzeczy. Nie uważam, że ta pojedyncza tragedia powinna być przesłanką natychmiastowej dymisji urzędującego ministra jak chcieliby posłowie opozycji ( co nie znaczy, że nie widzę innych wielorakich przesłanek odwołania Arłukowicza a na pewno zmiany kursu prowadzonej polityki zdrowotnej, czemu dałem ongiś wyraz w tymże artykule Minister na minie.Dobrej minie do złej gry Tuska). Na pewno sprawa ta powinna być asumptem do podjęcia dalszych działań i przemyślenia dotychczasowych. Minister zapowiedział już kontrolę na rzecz zdiagnozowania gdzie leżały źródła tego brzemiennego w skutkach błędu i wystosowania odpowiednich konsekwencji wobec osób za to odpowiedzialnych. Pamiętajmy jednak, że rolą ministra nie powinien być jednak nie tylko monitoring tego co dzieje się w systemie zdrowotnym, ale także wyznaczanie jego ram i kierunków rozwoju.
Jeśli chodzi o Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy – oby grała dalej. Natomiast reguły gry według których prowadzona jest polityka zdrowotna powinny zostać istotnie przeformułowane. I to na wielu poziomach.