2014-03-24 11:32:49
„Niepełnosprawni Dorośli i Dzieci. Te same problemy, te same żołądki...” – pod takim hasłem w czwartek 27 marca o 12.00 pod Sejmem pojawi się kolejna poszkodowana i zapomniana w potrasformacyjnej Polsce grupa – Wykluczeni Opiekunowie Niepełnosprawnych Osób Dorosłych.
Organizatorzy chcą przypomnieć opinii publicznej i światu polityki, że obok niepełnosprawnych dzieci i ich opiekunów, są też osoby zajmujące się długoterminową
opieką nad bliskimi, którzy już w wieku dorosłym stali się niezdolni do samodzielnej egzystencji. Ich też dotyczy kwestia niskich ( a tym momencie nawet braku) świadczeń opiekuńczych w ramach ustawy o świadczeniach rodzinnych, a także deficytów polskiego
systemu wsparcia, łącznie z ograniczeniami w możliwości bezpłatnego korzystania z publicznej służby zdrowia. Odebranie prawa do świadczenia pielęgnacyjnego – którego nie-konstytucyjność potwierdził także Trybunał – pozbawiło wiele spośród 150 tys. grupy opiekunów elementarnych środków do życia.
Przykre że media i politycy przez cały czas trwania protestów rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie niemal w ogóle nie wspominają o tej grupie, jakby nie istniała, co jeszcze bardziej pogłębia poczucie osamotnienia i upodlenia opiekunów osób starszych. Pokazuje też dla mnie dość jednoznaczne że w dużej mierze ci, którzy nagle stali się wielkimi orędownikami walki rodzin chorych i niepełnosprawnych dzieci, robią to prawdopodobnie
Tylko dlatego, że tamci poszli na całość i zawalczyć radykalniejszymi środkami o swoje prawa. Gdyby tego nie zrobili, pewnie potraktowano by im niewiele więcej uwagi niż to się teraz czyni wobec opiekunów osób starszych.
Dlatego też ci ostatni niebawem zamierzają dołączyć się do protestów i przypomnieć o swoich potrzebach. Warto ich wesprzeć.
Warto na koniec zwrócić uwagę na hasło protestu a konkretnie jego ostatni człon „ te same żołądki”| Gdy z kolei w styczniu rodzice niepełnosprawnych dzieci robili swój protest, hasłem było „ Jestem niepełnosprawny – jestem głodny”, jeszcze dawniej, chyba latem 2012, półtora roku temu ta grupa ( często bezpośrednio ci sami ludzie) protestowała pod szyldem „ Samą miłością naszych dzieci nie nakarmimy”. Mało kto się wtedy interesował sprawą i po paru dniach sprawa ucichała, a rodziny wracały do domów z pustymi rękami. Gdy zobaczymy działania ruchu w całym wieloletnim ciągu wydarzeń, które nie przynosiły skutków, trudno się dziwić się im obecnej postawie. A słownictwo odwołujące się do potrzeb żołądka, nieraz do głodu nie jest przesadą.
Po prostu wielu grup nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb, co zresztą pokazują dane GUS mówiące o 6,7% gospodarstw balansujących na granicy egzystencji. Przedstawiciele tych grup ( zwłaszcza ci czujący w sobie moralny mandat do zabiegania o swoje sprawy, ze względu na uznanie wartości opieki jaką sprawują nad bliskimi) są więc gotowi do walki do upadłego, gdyż właściwie mają już niewiele do stracenia, a „ głód” niekiedy dosłowny, niekiedy wyrażające szerzej rozumianą niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb) wypycha tych ludzi na ulicę by protestować.
Myślę, że bardziej stanowcze pojawienie się tych ludzi w przestrzeni publicznej może przynieść znacznie dalej idące i głębsze zmiany w funkcjonowaniu polityki publicznej, wykraczające poza doraźne przyznanie lub podwyższenie świadczeń. Ale by nie zapeszyć wstrzymam się póki co nie będę jeszcze snuł dalekosiężnych wizji. Natenczas zachęcam do nagłaśnianie i wsparcia protestu jaki ma odbyć się w najbliższy czwartek. Część osób być może będzie zmuszona zabrać swoich podopiecznych ( których nie ma z kim zostawić ani opłacić odpowiedniej opieki na czas nieobecności).wobec czego wszelka pomoc na miejscu również się przyda.
Organizatorzy chcą przypomnieć opinii publicznej i światu polityki, że obok niepełnosprawnych dzieci i ich opiekunów, są też osoby zajmujące się długoterminową
opieką nad bliskimi, którzy już w wieku dorosłym stali się niezdolni do samodzielnej egzystencji. Ich też dotyczy kwestia niskich ( a tym momencie nawet braku) świadczeń opiekuńczych w ramach ustawy o świadczeniach rodzinnych, a także deficytów polskiego
systemu wsparcia, łącznie z ograniczeniami w możliwości bezpłatnego korzystania z publicznej służby zdrowia. Odebranie prawa do świadczenia pielęgnacyjnego – którego nie-konstytucyjność potwierdził także Trybunał – pozbawiło wiele spośród 150 tys. grupy opiekunów elementarnych środków do życia.
Przykre że media i politycy przez cały czas trwania protestów rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie niemal w ogóle nie wspominają o tej grupie, jakby nie istniała, co jeszcze bardziej pogłębia poczucie osamotnienia i upodlenia opiekunów osób starszych. Pokazuje też dla mnie dość jednoznaczne że w dużej mierze ci, którzy nagle stali się wielkimi orędownikami walki rodzin chorych i niepełnosprawnych dzieci, robią to prawdopodobnie
Tylko dlatego, że tamci poszli na całość i zawalczyć radykalniejszymi środkami o swoje prawa. Gdyby tego nie zrobili, pewnie potraktowano by im niewiele więcej uwagi niż to się teraz czyni wobec opiekunów osób starszych.
Dlatego też ci ostatni niebawem zamierzają dołączyć się do protestów i przypomnieć o swoich potrzebach. Warto ich wesprzeć.
Warto na koniec zwrócić uwagę na hasło protestu a konkretnie jego ostatni człon „ te same żołądki”| Gdy z kolei w styczniu rodzice niepełnosprawnych dzieci robili swój protest, hasłem było „ Jestem niepełnosprawny – jestem głodny”, jeszcze dawniej, chyba latem 2012, półtora roku temu ta grupa ( często bezpośrednio ci sami ludzie) protestowała pod szyldem „ Samą miłością naszych dzieci nie nakarmimy”. Mało kto się wtedy interesował sprawą i po paru dniach sprawa ucichała, a rodziny wracały do domów z pustymi rękami. Gdy zobaczymy działania ruchu w całym wieloletnim ciągu wydarzeń, które nie przynosiły skutków, trudno się dziwić się im obecnej postawie. A słownictwo odwołujące się do potrzeb żołądka, nieraz do głodu nie jest przesadą.
Po prostu wielu grup nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb, co zresztą pokazują dane GUS mówiące o 6,7% gospodarstw balansujących na granicy egzystencji. Przedstawiciele tych grup ( zwłaszcza ci czujący w sobie moralny mandat do zabiegania o swoje sprawy, ze względu na uznanie wartości opieki jaką sprawują nad bliskimi) są więc gotowi do walki do upadłego, gdyż właściwie mają już niewiele do stracenia, a „ głód” niekiedy dosłowny, niekiedy wyrażające szerzej rozumianą niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb) wypycha tych ludzi na ulicę by protestować.
Myślę, że bardziej stanowcze pojawienie się tych ludzi w przestrzeni publicznej może przynieść znacznie dalej idące i głębsze zmiany w funkcjonowaniu polityki publicznej, wykraczające poza doraźne przyznanie lub podwyższenie świadczeń. Ale by nie zapeszyć wstrzymam się póki co nie będę jeszcze snuł dalekosiężnych wizji. Natenczas zachęcam do nagłaśnianie i wsparcia protestu jaki ma odbyć się w najbliższy czwartek. Część osób być może będzie zmuszona zabrać swoich podopiecznych ( których nie ma z kim zostawić ani opłacić odpowiedniej opieki na czas nieobecności).wobec czego wszelka pomoc na miejscu również się przyda.