Wszyscy jesteśmy imperialistami
2008-08-21 16:45:20
...taki wniosek nasuwa się po lekturze polskiej lewicowej publicystyki o konflikcie w Osetii oraz dyskusji forumowych na ten temat. Potwierdzają go obserwacje dotyczące innych niedawnych publikacji dotyczących konfliktów międzynarodowych. Lewicowi publicyści mają tylko ten komfort, że mogą być imperialistami a rebours.

Upraszczając, lewicowe stanowiska względem osetyjskiego konfliktu, a także i wobec innych konfliktów międzynarodowych (z najnowszych Kosowo, Tybet) zależą bowiem od tego, czy nasz brak sympatii do imperium amerykańskiego wygra w danym momencie z brakiem sympatii do innych państw, które w danym konflikcie uczestniczą. Te inne państwa skądinąd często same do roli mocarstw aspirują lub niedawno ją odgrywały, więc do jednego imperializmu dokłada się następny. W naszym stosunku do poszczególnych wydarzeń dominują więc kwestie ponadlokalne, ponadpaństwowe i ponadnarodowe, mające zwykle bardzo pośredni związek danymi z wydarzeniami.

Wśród poszczególnych odmian imperializmu możemy wyróżnić następujące:

Imperializm przekorny: za cholerę nie poprzemy niczego, co jest popierane przez dane mocarstwo, nie dlatego, aby owa sprawa (konflikt etniczny, przewrót) była zła sama w sobie, lecz dlatego, że może być wykorzystana do wzmocnienia imperium. Zwykle odnosi się do popierania spraw/stron konfliktu popieranych przez USA, czasem jednak dotyczy np. Rosji, Unii Europejskiej czy Chin.

Imperializm racjonalizujący - jest perfidną odmianą imperializmu przekornego. Nie tylko nie poprzemy strony konfliktu popieranej przez najbardziej nielubiane z państw, ale i zrobimy wszystko, żeby udowodnić sobie i innym, że owa strona jest zła sama w sobie. Najlepiej, jeśli przy okazji udowodnimy, że wszystkie rodzaje zła (gospodarcze, społeczne, kulturowe) są ze sobą powiązane i współzależne.

Imperializm niszowy: nie poprzemy niczego, co popierałby polski mainstream, bo to z założenia jest złe. Co do zasady ta postawa również dotyczy USA, ale niekiedy także innych bytów - np. Unii Europejskiej.

Imperializm olewający - wyraża się przekonaniem, że dany konflikt jest jedynie grą imperiów, a miejscowa ludność w nim uczestnicząca - pionkami i statystami, pociąganymi za sznurki przez wielkich graczy. Postawa ta wydaje się ucieczką od imperializmu, ale w praktyce ma bardzo imperialistyczny charakter: pozwalamy sobie na obojętność, kierując się w swej ocenie jedynie/głównie postępowaniem "wielkich świata tego" i lekceważąc lokalne problemy.

Imperializm poznawczy - wyraża się ocenianiem wszelkich konfliktów międzynarodowych wyłącznie/głównie z perspektywy zgodności światopoglądu jego uczestników z naszym. W tym przypadku rolę niewidzialnego imperium spełnia Utopia do której dążymy (np. prawdziwa Anarchia, idealny komunizm, Civitas Dei itd.)

PS. Powyższy tekst jest (imperialną w duchu) refleksją teoretyczną, nie wartościuje poszczególnych odmian imperializmu, stara się je tylko scharakteryzować.

poprzedninastępny komentarze