2008-03-06 13:03:57
Cóż oznacza ucieczka od wolności? Nade wszystko, to, że wolność nie jest wolnością, a w każdym razie to, że nie jest ona wolnością uniwersalną. Poprzez kolejne pokolenia, jednostki, grupy ludzi, masy, całe narody i kontynenty zakrzykiwały: basta! Im więcej bowiem otrzymywali wolności, tym bardziej dławili się nią, dusili, tym bardziej stawała się ona nie do zniesienia, tym bardziej kazała pierzchnąć przed sobą gdziekolwiek, w nieznane, w każdym możliwym i niemożliwym kierunku, skryć się przed nią, choćby nawet rozpaczliwie, tam, gdzie tylko nie ma owej wolności.
Lecz wolność narzucała się, stawała się coraz powszechniejszym, bardziej globalnym imperatywem. Okazywała srogość Hammurabiego każdemu, kto ośmielił się w najmniejszym stopniu zwątpić w jej kodeks. Ustawiła na rynkach miast – tam, gdzie średniowiecze ustawiło swe pręgierze – granitowe bloki, i wyryła na nich swe przykazania, jej augurowie zaś pilnowali i pilnują, by równie mocno wyryć te przykazania w umysłach wolnych, skazanych na wolność nie w sposób, o jakim mówił Jean-Paul Sartre, lecz taki, o jakim decyduje niewidzialna ręka rynku.
Wolność została wykalkulowana i zapłacona gotówką, przelana na konta bankowe i oprocentowana, sprzedana, kupiona, wypożyczona przez lichwiarza, oddana w komis i zastawiona w lombardzie. Dlatego wolności mają wierzyć także ci, którym wolność nie sztymuje. To, czym jest wolność i kim jest prawdziwie wolny człowiek, z pewnością siebie zadekretuje facet w garniturze. Wolność jest bowiem dekretem dla tych, którzy chcą uciec od wolności. Wolność jest raz na zawsze, choć wymaga bezustannej obrony. Nie obowiązują już słowa Saint-Justa; wolność jest po pierwsze i nade wszystko dla wrogów wolności. To oni, bardziej niż ktokolwiek inny, bardziej nawet niż pędzący rolls-royce'em biały i ponoć zawsze bez wyjątku heteroseksualny macho, poznać mają jej cudny smak. Wolność stanie przy nich z biczem w ręku, aby tylko napoić ich swymi najsłodszymi żywotnymi sokami. Chwyci ich za niewdzięczny pysk i hojnie wleje je im w gardło. Zażąda też dziękczynienia – nawet dziecko wie, że modlitwa bardziej niż wiernym potrzebna jest dla odkupienia bluźniercom. Wolność czyni cuda i nawet Michael Jackson stanie się za jej sprawą blond-bestią.
Wolność jest mściwa wobec tych, którzy uciec chcą od jej dobrodziejstw. Wolność nie rozumie – zrozumieć nie jest w stanie, gdyż wówczas nie byłaby sobą – braku umiłowania wolności; wolność jest zazdrosna o wszystko, cokolwiek nie jest wolnością. Karze do trzeciego, czwartego i siódmego pokolenia wszystkich apostatów. Zatyka uszy na kakofonię głosów, mówiących o piękniejszych bóstwach – gdy zaś głosy te pozostają zbyt głośne, by zatkać przed nimi uszy, obcina plugawe języki krzykaczy. Nie pozwala odwrócić oczu od własnych wdzięków, nie zna fałszywej skromności i fałszywego wstydu. Jej ostatnim słowem pozostaje: spójrzcie, jaka jestem piękna – postaci, z którymi się lubię porównywać, są jeszcze szpetniejsze. Straszy Pol Potem i Idim Aminem, Saddamem Husajnem i Osamą Ben Ladenem, i pieszczotliwie tuli przestraszonych.
Wolność odradza się, odżywa i pączkuje, po kolejnych kryzysach wolności. Choćby wolni nie wiedzieli nic, wolność wie za nich wszystko. Wie też, kim są jej wrogowie. Wciąż ostrzega przed nimi, dmie w trąby na alarm, wystawia zbrojne po zęby armie miłujących ją na życie i na śmierć, przysięgających wierność aż po kres. Ryczy i grzmi z ziemi, morza i powietrza, spogląda na swą dziatwę z przestrzeni okołoziemskiej i rżnie ją niemiłosiernie swym biczem bożym, ilekroć ta staje się niesforna i nie chce być wolna. Wprawni poeci tej wspaniałej i przecudownej jedynowładczyni sławią kolejne pokolenia jej chłopców malowanych, którzy z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku ginęli jak muchy na jej niezliczonych frontach. Lecz im wolności jest więcej, im bardziej staje się wszechobecna, potężniejsza, bardziej wszechwiedna i wszechwładna, im bardziej da się oddychać jej świeżym, rześkim i orzeźwiającym powietrzem, tym bardziej – najpewniej za sprawą jakiegoś demonicznego uroku – nienawidzi jej wyklęty lud ziemi. Z determinacją tym większą, bardziej niezrozumiałą, bardziej zdumiewającą i osłupiającą dla osób z dobrego towarzystwa, ucieka on z ziemi obiecanej do ziemi egipskiej, domu niewoli. Żadne lekcje historii przenigdy nie nauczą go czynić inaczej – jest skazany na to, by żyć niebezpiecznie. Ma rację Bush: wyklęty lud ziemi nienawidzi wolności – nienawidzi rozpasanej wolności bogatych i potężnych.
Nie ma takiej ceny, której nie byłby gotów zapłacić, byleby tylko nie zaznać więcej błogosławieństw wolności, byleby zrzucić ją z siebie, byleby pozbyć się jej brzemienia, byleby wobec całego świata móc nareszcie oznajmić: freedom killed by death!