Nie wy szukacie, lecz was szukają
Wściekłość do czerwoności
Paweł Michał Bartolik, ur. 1976.
Nieraz innym sprawia trudność odgadnięcie, kiedy żartuje, a kiedy mówi poważnie, czym rzecz jasna absolutnie się nie przejmuje.
Wściekły do czerwoności, stoi po stronie tych, których zapomniano nauczyć wykwintnych manier.
Zamierza odplombować działo na Aurorze, w związku z czym wróble ćwierkają na dachu, że trockiści są wymysłem Giertycha.
W szczególności zafascynowany wyzwoleńczą walką Palestyńczyków, ostatnią lewicową falą w Ameryce Łacińskiej, wreszcie rosyjskim Październikiem - trzema wspaniałymi awanturami, w jakie wdał się rodzaj ludzki.
Uznaje, że bez szerokiego wachlarza zainteresowań oraz pogardy dla oficjalnej opinii publicznej nie sposób zrozumieć emancypacyjnego wymiaru lewicy.
Pragnie pozostać solą w oku dla tych, którzy chcą walczyć o gejów, a nie chcą walczyć o robotników, oraz dla tych, którzy chcą walczyć o robotników, a nie chcą walczyć o gejów.
Chciałby podpytać Hugo Cháveza, co jego zdaniem sądzą George W. Bush i Barack Obama o światowej rewolucji proletariackiej.
Demokracja uczestnicząca plus internetyzacja - oto przełożone na język dzisiejszy hasło władza rad plus elektryfikacja!
ostatnie wpisy
Czarna reakcja w szatach WolteraAngry Arab, Saddam i KaddafiSierak, cudowne dziecko HavlaCarlos Latuff i LibiaMilusińscyBurzum fuks MayhemIzrael opłakuje MubarakaDo Adama MichnikaPanie Smoleński - czyli "co mi zrobisz, jak mnie złapiesz"Izrael a rewolucja egipskaO czym marzy Papandreu...Lewica, syjonizm, stalinizm, antysemityzmJak zarobić pierwszy milionKrzyże precz ze szkół!Wyprzedaliśmy się dawno temuOtwarcie propagujemy komunizm. Donos do wszystkich prokuratur w PolsceLew Trocki, "Moje życie. Próba autobiografii" (zakończenie)Umarł król, niech żyje królWybory do europarlamentu: Zwycięstwo PPP we wszystkich 13 okręgach!Zagłosuj na Wykop.pl!
lewica.pl - polska
Rozłam w partii Razem i niedzielny kongres
Wielkie powodzie na Śląsku i w Europie Środkowej
35-godzinny tydzień pracy we Włocławku
ZUS znowu organizuje pielgrzymki na Jasną Górę dla pracowników
Kandydat Lewicy do Senatu wygrywa wybory we Włocławku
lewica.pl - publikacje
Dawid Kański: Komentarz do wyborów prezydenckich w USA
Xavier Woliński: Baśń o „sprawczości”
Aleksander Radomski: Goździki, które zasiały zmiany
Bartłomiej Zindulski: Lewicowa alternatywa Sahry Wagenknecht
Witold Sawicki: Walka z nowotworem, na osobistym przykładzie
Przymus religijny w rodzinie
2009-04-18 02:23:53
„Do kościoła, marsz!” – wrzeszczy matka. Próbuje wskazać palcem na drzwi, nie może jednak go rozprostować, tak ma opuchnięte ręce od roboty, tak w maglu, jak i tej przy garach. Ojciec już szykuje się z paskiem – a nuż kolejny raz uda mu się odreagować frustrację po tym, jak stał się ofiarą zwolnienia grupowego i codziennie słyszy od matki i starszych dzieci, że najlepiej, gdyby poszukał wysokiego drzewa i mocnego sznura.
Nie, nie byłem w ostatnim czasie bezpośrednim świadkiem takiej sceny. Czy jednak to moja wybujała fantazja? Sądzę, że przeciwnie – nikogo ta scenka nie zdziwiła. Przecież wolność sumienia w tym kraju, to nie wolność jakichś dziwnych widzimisię dzieci.
Nie tylko tylnymi drzwiami wepchnięto nam religię do szkół. Pozbawiono dzieci prawa do samodzielnego decydowania, czy zamierzają wysłuchiwać andronów, które plecie klecha bądź „świecki” katecheta. Tym bardziej to obrzydliwe, że wielu rodziców nie przymusza swych dzieci do udziału w lekcjach zwanych katechezą czy praktyk religijnych z racji swej wiary w bozię, lecz z racji wiary w wiarę w bozię.
Gdyby rodzic-ateista zakazywał dziecku udziału w „życiu kościoła – matki naszej”, kto wie, czy nie znalazłby się na pierwszych stronach gazet katolickich, które dęłyby w trąby jerychońskie o niesłychanym skandalu i groźbie „powrotu totalitarnej komuny”. Tymczasem analogiczne praktyki rodziców, uniemożliwiających własnym dzieciom odmowę uczestnictwa w praktykach kościoła (a rzadziej z pewnością również meczetu czy synagogi), traktowane są jak coś oczywistego. Co tam, że o przymusie religijnym traktuje artykuł 194 polskiego kodeksu karnego!
Niektórzy ośmielają się wręcz twierdzić, że rodzice mają takie samo prawo dopilnować (sic!), by dziecko uczestniczyło w zajęciach z religii, jak w lekcjach matematyki. W ten sposób zrównuje się subiektywny, lecz „jedynie słuszny” światopogląd z obiektywną prawdą naukową – zupełnie niczym w czasach stalinowskich. Ma też w tym przecież swój udział oficjalny, skrajnie hierarchiczny aparat państwa watykańskiego – jak i niejeden urzędas państwa polskiego...
Dziecko ma niezbywalne, powiem wręcz, święte prawo oznajmić, że nie pójdzie na katechezę czy do kościoła, bo woli pograć w piłkę, czy po prostu, bo mu się nie chce. I wara wszystkim innym od jego suwerennej decyzji!
"Trybuna Robotnicza"