2007-12-23 21:48:27
Ostatnio polscy żołnierze nie mają zbyt dobrej prasy, zwłaszcza po tym jak odstrzelili kilku afgańskich cywilów, którzy (jak wszyscy Afgańczycy) byli podejrzani o terroryzm.
Aby zmienić słabe PR armii należy koniecznie... znaleźć bohatera. Na podstawie doświadczeń naszego Wielkiego Brata zza oceanu postanowiłem doradzić Wojsku Polskiemu jak to zrobić.
Jankesi wymyślili sobie bohaterkę - kapral Jessicę Lynch. Podczas wojny w Iraku miała ona samodzielnie odpierać ataki hord Saddama na konwój zaopatrzeniowy, który ochraniała. Później została podobno wzięta do niewoli i odbita w wyniku brawurowej akcji oddziałów specjalnych.
W czym Jankesi przeholowali? Po pewnym czasie nawet amerykanom historia żołnierki w pojedynkę broniącej konwoju wydała się naciągana. Później ktoś się wygadał, że "odbicie" pani kapral było zwykłym odebraniem jej z miejscowego szpitala, gdzie była dobrze traktowana.
Powiedzmy więc, że nasz bohater ostrzegł kolegów przed zastawioną na nich pułapką i wskazał im kryjówki terrorystów, których zauważył dzięki sokolemu wzrokowi. Będącym w opałach żołnierzom mogliby później pomóc amerykańscy lotnicy, przeprowadzając chirurgiczne bombardowanie wskazanych przez wojaka pozycji wroga (ważny element budowania poparcia dla braterstwa z ojczyzną demokracji i hamburgerów).
Druga sprawa to sama osoba bohatera. Jessica Lynch okazała się za słabą aktorką. Stwierdziła, że nic nie pamięta. Na coś takiego WP nie może sobie pozwolić. Bohater z amnezją? Wykluczone!
Dlatego należałoby wybrać najbardziej tępego szeregowca w kontyngencie (choć może odpowiedni kandydat znajdzie sie też wśród kadry oficerskiej, generałowie niestety odpadają, ponieważ nie biorą udziału w patrolach). Przypomina mi się tu dialog z filmu "CK Dezerterzy" o tym, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota, więc po co ma mówić od siebie, lepiej żeby zapamiętał. Dokładnie tak powinno przygotować „bohatera” WP.
Bohater nie może być też osobą powszechnie znaną. Na tym Jankesi także się przejechali. Mieli wprost idealnego kandydata, który nie będzie plątał się w zeznaniach, bo zginął. Pat Tillman – gwiazda jankeskiego sportu zwanego "futbolem amerykańskim", miał zginąć w roku 2004 prowadząc swój oddział do ataku na pozycje afgańskich Talibów. Niestety Tillman był zbyt znany. Media zaczęły prześwietlać okoliczności jego śmierci i okazało się, że przypadkowo zastrzelili go koledzy z oddziału, dodatkowo próbując później upozorować atak przeciwnika.
Do misji PR najlepszy byłby więc kompletny idiota lub trup, z tym, że szerzej nikomu nieznany.
WP ma o tyle łatwiej, iż polskie media nie będą zawracały sobie głowy szczegółami „bohaterskich czynów”. Na pewno Bartosz Węglarczyk, Adam Michnik i inni dyżurni komentatorzy kochający USA i „wojnę z terroryzmem” zrobią wszystko aby uwiarygodnić każdą bzdurę o herosie.
Jeśli będzie on żywy armia powinna zabrać go na tourne po kraju. Będzie powtarzał kilka formułek o „sojuszniczym obowiązku” i „walce z terrorystami” informując społeczeństwo jak nasi wojacy walczą o bezpieczeństwo Polaków tysiące kilometrów od granic Polski.
Apeluję do dowództwa WP o wzięcie pod uwagę tych porad. Trzeba budować społeczne poparcie dla wymachiwania szabelką. Wydatki na udział w okupację rosną i aż strach pomyśleć, co by było gdyby społeczeństwo zaczęło w nowym roku powszechnie wyrażać swój sprzeciw.