Czym nie jest 1 maja
2008-04-28 22:03:53
Okolice pierwszego maja to zwyczajowo okres gdy różne grupy lewicowe starają się przypomnieć (często niczym zakwitający raz w roku legendarny kwiat paproci) o swoim istnieniu. W internecie mnożą się artykuły o tym czym jest 1 maja, tradycji jego obchodów itp.

Ponieważ mam przekorną naturę napiszę czym nie jest pierwszy maja

1 maja to nie dzień aparatczyka, a tak święto to postrzegają zastępy „socjaldemokratycznych” biurokratów z partii żartobliwie zwanych lewicowymi. Większe lub mniejsze grupki osobników tych i w bieżącym roku przejdą zapewne ulicami kilku miast Polski aby świętować dzień aparatczyka (większość z nich nie jest przecież ludźmi pracy, a znajdziemy tu też osoby znajdujące sie po drugiej stronie barykady, czyli pracodawców, bo przecież „lewica jest dla wszystkich” i „nie podpuszcza biednych przeciw bogatym”).

Proponuję w tym wypadku ustalenie Dnia zawodowego polityka, przypadającego powiedzmy 1 kwietnia. Owe „poważne” „lewicowe” zastępy w garniturach, razem z "poważnymi" prawicowymi zastępami (nikt i tak nie dostrzeże różnicy) wyruszałyby wówczas na miasto aby śmieszyć obywateli (w myśl zasady, że jeśli „poważnej polityki” nie da się od razu zmienić, to najzdrowszą postawą jest wyśmianie jej).

1 maja to nie dzień pamięci PRL - Prawicowi głupole co roku starają się nas przekonać, że święto pracy najwyraźniej wymyślił Stalin, tudzież Jaruzelski. Tezę tą zdaje się potwierdzać garstka weteranów dawnych „socjalistycznych” walk o Polskę zwaną „Ludową”. Chodzili na 1 maja za Gierka, chodzili za Jaruzela, to i teraz pójdą. Powtórzą nawet czasem formułkę o obronie ludzi pracy, ale o samym święcie nie mają zielonego pojęcia (podobnie zresztą jak o walce ludzi pracy).

Tutaj moja rada jest prosta – organizujemy dla chętnych sentymentalistów dzień wspominków historycznych. Zadowoleni byliby zarówno bogoojczyźniani rozpamiętując „komunistyczne” zbrodnie itp., jak i tęskniący za PRL, mogący sobie np. robić zdjęcia z podobizną Jaruzelskiego, pojeździć Syrenką czy podyskutować o tym jak Gierek eksportował węgiel do Hiszpanii, w której górnicy strajkowali z dobrobytu.

1 maja to nie dzień dialogu z pracodawcami jak zapewne chcieliby to widzieć niektórzy związkowi biurokraci. Pokrzyczą tego dnia, pokrzyczą, a później i tak pobiegną podpisać porozumienie z BCC czy PKPP Lewiatan, bo są przecież „odpowiedzialni” i ani im w głowie jakaś walka klas czy radykalne strajki.

W tym przypadku rozwiązanie jest nieco trudniejsze, ponieważ dla wspomnianych „związkowców” dzień dialogu trwa zawsze. Można by jednak pomyśleć dniu próśb do pracodawców. Czy pamiętasz czytelniku scenkę z „Misia” z nagrywaniem wierszyka „Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje prezes naszego klubu”? Otóż w dzień proszenia odpowiedzialni związkowcy udawaliby się pod siedziby pracodawców i wygłaszali podobne wierszyki, prosząc o większe pensje i miejsca w radach nadzorczych.

1 maja to nie dzień hobbysty rewolucjonisty, a tak niestety wygląda on w wydaniu części ideowej podobno lewicy. Jej przedstawicielom chodzi tego dnia o pokrzyczenie czegoś, najlepiej w obcym języku, byle rewolucyjnego, rozdaniu odezw (koniecznie najbardziej rewolucyjnych z rewolucyjnych, z odwołaniami do „permanentnej rewolucji” itp.). Fakt, że nijak nie odnosi się to do rzeczywistości nie ma najmniejszego znaczenia. 1 maja w tym wydaniu nie służy poruszeniu istotnych problemów, ale poprawie własnego samopoczucia.

Tutaj proponuję dzień odezwy rewolucyjnej. Przedstawiciele różnych grupek czytaliby wówczas swoje odezwy oraz publicznie debatowali czy ZSRR bytło zfdeformowanych czy zdegenerowanym państwem robotniczym, tudzież kto jest „lewicą papieża Reagana i Thatcher”.

Gdyby moje postulaty zostałyby uwzględnione zyskałby na tym nie tylko pierwszomajowy przekaz, ale i sami ludzie pracy, otrzymujący kolejne dni świąteczne.

Na koniec na poważnie

Prawicowe głupole mają rację w jednym 1 maja nie jest świętem w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Różnica miedzy ich postawą, a podejściem lewicowym, polega na tym, że prawicowcy chcieliby wręcz aby po 30 kwietnia od razu następował 2 maja (czyli dzień podniecania się widokiem flagi narodowej), a lewica uważa 1 maja za dzień walki. 1 maja powinniśmy szykować się do dalszych działań, a tematyka demonstracji musi nawiązywać do bieżących problemów ludzi pracy.

Świętować będziemy mogli po pierwszych znaczących zwycięstwach, takich jak na przykład zniszczenie wpływów organizacji pracodawców, czy udane strajki. Dopóki tych sukcesów nie ma, trzeba 1 maja szykować się do dalszej walki.

W tym roku zapraszam na pochód pierwszomajowy, który mam nadzieję będzie właśnie demonstracją tematyczną, z hasłami proporacowniczymi i co najważniejsze uderzającą w tych, którzy de facto rządzą tym krajem, czyli pracodawców z PKPP Lewiatan.

Szczegóły na www.1maja2008.pl

poprzedninastępny komentarze