Jak dostatecznie obelżywie okreslić postępowanie radnych?
2009-06-20 10:29:35
W jednej z moich ulubionych polskich komedii - "CK dezerterzy" jest kultowa scena rozmowy kapitana Wernera z oberleutnantem von Nogajem.

Pada tam kwestia:
Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych takich słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie.

Pasuje ona jak ulał do zachowania części radnych Rady Warszawy podczas ostatniej sesji Rady

Zacznę jednak od początku.

Na Radę wybraliśmy się grupą lokatorów z WSL i Komitetu Obrony Lokatorów licząc na zabranie głosu w punkcie dotyczącym nowych zasad przyznawania lokali komunalnych.

Wiedzieliśmy, że będzie to nas kosztowało nieco nerwów, ale nic nie było w stanie nas przygotować na wydarzenia tego dnia.

Godzina 11.00

Radni mieli właśnie dokończyć poprzednią sesję i rozpocząć nową. Niestety dyskusje, a w zasadzie monologi, trwają w najlepsze.



Radni zabierający głos mówią do niemal pustej sali (co widać na zdjęciu), a obecni, nie pokazują w której części ciała mają te wystąpienia zapewne tylko dlatego, że właśnie na niej siedzą.
Szczęśliwcy, którzy przynieśli laptopy czytają sobie właśnie portale internetowe lub stawiają pasjansa.

Do sali napływają widzowie oczekujący różnych punktów sesji, które ich interesują. Część z nich nie wie, że czeka ich co najmniej kilkugodzinne oczekiwanie.

Po godzinie 12.00

Sesja zbliża się ku końcowi. Radni są wyraźnie zmęczeni, obradują przecież już niemal dwie godziny.
W związku z tym przewodnicząca rady ogłasza krótką, jedynie półgodzinną przerwę.

Godzina 12.45

Radni powoli zaczynają schodzić się na początek kolejnej sesji. Bardziej zatwardziali wciąż siedzą w barku nad sałatkami i kanapkami. Zażarte obradowanie najwyraźniej zmusiło ich już do spożycia pierwszego posiłku regeneracyjnego.

Po godzinie 13.00

Obrady zostają wreszcie rozpoczęte. Zdenerwowanie ludzi na widowni sięga zenitu. Część z nich siedzi na niej już ponad dwie godziny, a sesja dopiero się zaczyna.

Nie psuje to nastroju radnych. Nie musieli oni brać urlopów z pracy, ani przyprowadzać ze sobą dzieci, bo nie mają pieniędzy na przedszkole.

Już przy dyskutowaniu porządku obrad zaczynają się popisy oratorskie.

Radny Andrzej Golimont (SLD) nie może się powstrzymać od uszczypliwości odpowiadając jednemu z radnych PiS, że ma dziś "60 urodziny ukochanego przywódcy" (był akurat dzień urodzin braci Kaczyńskich).
Sprawiło to, że część publiczności wybuchnęła okrzykami "nie ma czasu!", "człowieku, mów na temat!".
Radny Golimont niezrażony tym kontynuował: "Widzę, że PiS zadbał o przyprowadzenie na publiczność swoich klakierów". Jak widać radny "lewicy" musiał być ekspertem w jakiejś dziedzinie, więc wybrał sobie walkę z kaczyzmem i wokół niej kręci się całe jego postrzeganie świata.

ok. godziny 13.40

Okazuje się, że punkt o przyznawaniu lokali komunalnych spada z porządku obrad "ze względów proceduralnych".
Przewodnicząca Rady Ewa Malinowska-Grupińska (PO) stwierdza z rozbrajającą szczerością, że przedstawiany przez miasto projekt zawiera błędy prawne.

Nic to, że ludzie od kilku godzin czekają na ten punkt, a Biuro Rady już wcześniej mogło dać informację, że musi on zostać wycofany. Bez znaczenia jest fakt iż miasto samo spieszyło się wcześniej z poddaniem projektu pod obrady.

Po raz kolejny lokatorzy muszą odejść z kwitkiem, bo ich przedstawicielom nie udzielono nawet głosu (żaden z radnych nie pomyślał, że skoro tyle osób przyszło, wypadałoby chociaż wysłuchać ich argumentów i zgłosić wniosek o przyznanie takiego głosu - być może dlatego, że zabrałoby to całe 10 min. cennego czasu Rady i kolejna przerwa musiałaby być krótsza)

Powoduje to ostateczny wybuch na publiczności

Lokatorzy, włącznie z autorem tego tekstu, nie wytrzymują i zaczynają krzyczeć na radnych, aczkolwiek bez używania stwierdzeń, które określiłyby ich postępowanie dostatecznie obelżywie.

Pod wpływem tej krytyki radny Paweł Terlecki (PiS) stwierdza, że głosował przeciwko zdjęciu punktu lokatorskiego, a na maszynie do głosowania wyświetliło się, że był za.

Przewodnicząca Rady zapewnia lokatorów, że na następnej sesji lokatorzy na pewno będą mogli już zabrać głos, a punkt będzie omawiany.

Co ciekawe wyjście przez salę obrad, zwykle otwarte dla publiczności, zablokowała straż miejska i kazała ludziom wyjść tyłem.
Czyżby radni obawiali się, że lokatorzy im podziękują? Bez obawy panowie radni i panie radne - lokatorzy w przeciwieństwie do części z was nie są ani chamami ani bezczelnymi roszczeniowymi nierobami, pobierającymi pieniądze "czy się stoi czy się leży".

poprzedninastępny komentarze