Cień Kosowa (suplement)
2014-07-18 19:25:32
Partyzanci z UCK mieli porywać nie tylko Serbów,
ale także kosowskich Romów, a nawet rodaków –
Albańczyków (tych uznanych za nielojalnych).
Następnie przetrzymywali ich w obozach szkoleniowych
UCK, potem transportowali do północnej Albanii i tam
zabijali, zaś pobrane od nich narządy
sprzedawali, drogą lotniczą na Zachód

Carla del Ponte

CIEŃ KOSOWA to materiał porównujący sytuację na Bałkanach podczas rozpadu Jugosławii i współczesne wydarzenia na Ukrainie ([patrz]: www.kulturaswiecka.pl >Kultura – humanizm – świeckość<). To długi tekst, esej polityczny, podejmujący materię nie zawsze znaną polskiemu czytelnikowi codziennej prasy, zwłaszcza koniunkturalnie i utylitarnie – czyli bez analizy przyczyn takich konfliktów (jak Kosowo, wschodnia Ukraina, Syria, Irak itd.) a konfrontującej walczące tam siły na zasadzie „MY” vs „ONI” (to znaczy: Inni) – prezentującej tamte wydarzenia. To praktyka nagminna w nadwiślańskich mediach. Suplement tu publikowany jest kontynuacją treści w nim zawartych, z rozszerzeniem o tragiczne zestrzelenie (?) samolotu pasażerskiego malezyjskich linii lotniczych nad wschodnią Ukrainą (czyli terenami gdzie toczą się walki miedzy „rosyjskojęzycznymi separatystami” – jak nazywa polska prasa powstańców – a wojskami rządu z Kijowa: dziwne – podczas walk o Kosowo albańscy „separatyści” byli nazywani przez ową prasę „bojownikami”, a serbskie wojska walczące z irredentą Albańczyków „dopuszczały się bestialstw i mordów” i były „niebywale brutalne” – na Ukrainie nadwiślańskie media sytuację przedstawiają dokładnie na odwrót , posługując się analogicznym językiem tylko że a rebours, który jak widać zależny jest od sympatii).
15 stycznia 1999 we wsi Raczak w Kosowie doszło do starcia między policją jugosłowiańską z oddziałami Armii Wyzwolenia Kosowa. W rezultacie interwencji Misji Weryfikacyjnej OBWE walki zostały przerwane. Następnego dnia we wsi został odkryty masowy grób zawierający zwłoki 45 Albańczyków. Tego samego dnia kierownik misji OBWE William Walker oskarżył Belgrad o dokonanie masowej egzekucji na ludności cywilnej. Władze Jugosławii zaprzeczyły, jakoby doszło do zbrodni oskarżając z kolei Armię Wyzwolenia Kosowa o zaaranżowanie miejsca masakry poprzez umieszczenie w nim zwłok zabitych w innych miejscach albańskich partyzantów. Pełny raport z badań zwłok przeprowadzonych przez zespół fińskich lekarzy nie został nigdy ujawniony, co sprawia, iż okoliczności śmierci Albańczyków nie zostały ostatecznie rozstrzygnięte. 19 stycznia zwłoki Albańczyków zostały przeniesione do kostnicy i poddane autopsji. Początkowo przeprowadzała ją grupa lekarzy serbskich i białoruskich, do których 22 stycznia dołączył zespół lekarzy (specjalistów medycyny sądowej) z Finlandii pod przewodnictwem Heleny Ranty. Pierwsza grupa lekarzy ogłosiła zakończenie prac w końcu stycznia, ogłaszając, iż nie odnalazł śladów masakry na ludności cywilnej. Natomiast wyniki prac zespołu fińskiego nie zostały opublikowane w całości. 17.03.1999 na konferencji prasowej przedstawiono ich kilkustronicowe podsumowanie autorstwa przewodniczącej grupy, z zastrzeżeniem, iż tekst zawiera tezy jedynie autorki, nie zaś wszystkich lekarzy.
Cztery dni wcześniej Berliner Zeitung napisała, iż część wysokich urzędników OBWE skłania się ku tezie, iż w Raczaku nie doszło do masakry, a do „albańskiej inscenizacji”. Ta sama gazeta w marcu 2000 znalazła się w posiadaniu kopii 40 protokołów sekcji zwłok dokonywanych przez lekarzy z Finlandii. Znajdowały się w nich twierdzenia, iż nie miały miejsca okaleczenia zwłok, ofiary nie zginęły od strzałów z bardzo małej odległości, zaś tezę, iż wszyscy zabici byli cywilami i zostali zamordowani w Raczaku należy uznać za „nieudowodnioną”. W styczniu 2001, również na łamach tej gazety podano, iż dziennikarze pisma dotarli do opracowania sporządzonego przez trzech spośród ekspertów fińskich, którzy stwierdzili w nim, iż nie ma dowodów, by ciała odnalezione w Raczaku były zwłokami cywilów. Pełne wyniki prac lekarzy nie zostały opublikowane. W 2008 Helena Ranta w swojej biografii, napisanej przez Kaiusa Niemiego, stwierdziła, że zarówno szef misji OBWE William Walker, jak i urzędnicy fińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wywierali na nią naciski aby treść raportu jej zespołu była tak skonstruowana, by bardziej zdecydowanie potępiał on Serbów i określał ich winę.
Cytując (jako motto tego wpisu) Carlę del Ponte (szwajcarską prawniczkę i głównego prokuratora Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze ds. zbrodnii w Rwandzie, później - w byłej Jugosławii) pragnę pokazać jak klimat i doraźne potrzeby polityczne, zacietrzewienie cywilizacyjno-kulturowe (chodzi o pojęcie „wyższości kulturowej” Zachodu i jej funkcjonowanie związane z misyjnością, mającą swe źródła w rudymentach chrześcijaństwa zachodniego) i pospolita ksenofobia kulturowa (czy – kulturowy imperializm) święcą dziś nadal triumfy. Ludzie Zachodu są przekonani, że jedynie ich wybory są słuszne i prawdziwe, są triumfem i clou rozwoju całej ludzkości. Jak twierdzi filozof Adam Karpiński społeczeństwa zachodnie (zwłaszcza amerykańskie) rozpoznały już dostatecznie treści i normy „… demokracji i wystarczająco je urzeczywistniły. Teraz nastał czas wdrażania demokracji przez inne narody i społeczeństwa”. To stąd – z tych korzeni – wzięła się fałszywa, życzeniowa i podbudowana imperialnym myśleniem, jak widać dziś dokładnie, idea o „końcu historii” (Francis Fukuyama). To z takich też przesłanek znakomity antropolog brytyjski James C. Prichard (1786-1848) wysnuł onegdaj tezę, że „dzikie rasy ludzkie są nie do uratowania”. To z takiego myślenia, obarczonego XIX-wiecznym, spencero-rasistowsko-mistycznym * opisem świata, wypływają poglądy nowego, polskiego euro-posła Janusza Korwina-Mikke.
Uprzedzenia wobec Innego istniały i istnieją zawsze. W XIX wieku przyjęły one formę zorganizowanego, państwowo-imperialnego, podbudowanego nauką (czy – pseudo-nauką) systemu. Dziś jest to – moim zdaniem – tzw. demokratologia uzasadniająca pojęcie tzw. demokraturę.
Raczak i zestrzelenie/katastrofę zestawiam w jedną płaszczyznę, słysząc komentarze i obserwując histerię polskich mediów w tym przedmiocie. Wyrok już jest wydany, sprawcy osądzeni (moralnie, etycznie, historycznie i politycznie), przebieg wydarzenia – jednoznacznie opisany i zadekretowany. Jak w Raczaku gdzie dziś, m.in. dzięki Carli del Ponte, jest więcej znaków zapytania niż jednoznacznych – jak ponad 15 lat temu – tropów zbrodni czy odpowiedzi. Ślady jawnie prowadzą do celowej mistyfikacji – nie wiadomo tylko czy w grobach złożeni byli bojownicy/separatyści kosowscy czy zabici miejscowi wieśniacy, zamordowani przez UCK celem spowodowania interwencji państw NATO. Zdecydowana większość mediów całej Europy brała w tej mistyfikacji i fałszerstwie udział (polskie przekaziory były tu szczególnie gorliwe oraz kłamliwe).
Ale mleko się już dawno rozlało. Potępiono Belgrad, po raz kolejny Serbów okrzyknięto en bloc zbrodniarzami i jedynymi sprawcami masakr na Bałkanach, NATO zbombardowało, zniszczyło kraj, zabito niewinnych ludzi …..
Po tragedii na wschodzie Ukrainy jak podczas irredenty Albańczyków w Kosowie zapanowała w naszym kraju histeria (towarzyszy ona zresztą cały czas komentarzom dotyczących sytuacji na Wschodzie Europy). Tak jak w Kosowie - zło i dobro od samego początku (jak prezentowały ów konflikt polskie media) zadekretowano jednoznacznie obu stronom tego dramatycznego i krwawego konfliktu. Nie dopuszczając – dziś też informacje o handlu narządami ludzkimi, mordowaniu potencjalnych „dawców”, bezwzględności UCK (ocenianej i opisywanej jak zawsze to ma miejsce w Polsce z pobudek etycznych, mitycznych, bombastyczno-pompatycznie) nie przedzierają się do nadwiślańskiej opinii publicznej - do diametralnego zaprzeczenia medialnemu, angelicznemu niemalże, wizerunkowi UCK i Kosowarów z tamtego okresu. Tej dramaturgii i zakłamania egzemplifikacją niech będzie osoba kosowskiego polityka i bojownika/separatysty (?) Hashima Thaciego i to co na jego temat napisała ostatnio wspomniana szwajcarska prokurator, a także senator szwajcarski, (który z ramienia rady Europy prowadził w tej materii śledztwo) Dick Marty. Mówi on, że "Haliti, Veseli, Syla, Limaj, a także Thaci [czyli czołowi politycy dzisiejszego Kosowa - rscz] i inni jego bliscy współpracownicy zlecali, a w niektórych przypadkach osobiście nadzorowali morderstwa, zatrzymania, pobicia i przesłuchania w różnych częściach Kosowa (...) i w ramach operacji Armii Wyzwolenia Kosowa (UCK) na terytorium Albanii w latach 1998-2000<”.
Tragedia Boeinga 777 Malaysia Airlines, dramat ludzi nim lecących, ich rodzin i bliskich, poruszenie międzynarodowej opinii publicznej to zupełnie inna przestrzeń i zagadnienie. I nie tego dotyczą te refleksje. Głównie chodzi o wyciszenie emocji, deeskalację napięcia (jakie narasta wokół wydarzeń na pograniczu rosyjsko-ukraińskim), umiarkowanie w sądach i ferowaniu przedwczesnych wyroków. Bo są one zawsze obarczone afektami, sympatiami, chęcią uporządkowania świata wedle naszych, łatwych i prostych wyobrażeń, schematów i „kalek” cywilizacyjno-kulturowych. Raczak i Kosowo przywołuję więc po raz wtóry – jako memento, jako przestrogę, jako swoisty i niebezpieczny symbol dopasowywania bieżącej polityki do danej sytuacji, nie jej kreowania przez odpowiedzialne elity. I ostrzeżenie przed zgubną (również – bo pozytywów ich działalność ma też sporo) współcześnie rolą mediów: one mówią opinii publicznej „jak jest” (w sposób autorytarny, emocjonalny i jednoznaczny, odbierając odbiorcy krytycyzm, samodzielność myślenia, dystans), opinia odbiera to najczęściej apriorycznie i naciska na elity polityczne. Te już potem nie mają wyboru, bo są uzależnione od emocji wyborców, sterowanych medialnie. Po wyjaśnieniu – czas, czas tu jest decydującym czynnikiem - danego wydarzenia i tak wszyscy (z tytułu pogoni za newsem i zyskiem) już o nim dawno zapomnieli. Bo zysk jest najważniejszy - nie prawda, jej istota, przyczyny zdarzenia. O samodzielnie myślącym, krytycznym czytelniku nie warto mówić.
100 lat temu, w sierpniu 1914 roku wybuchła I wojna światowa (8.08.1914 doszło do pierwszych starć francusko-brytyjskich z Niemcami w Togo/Afryka) . Ostateczną iskrą do tego globalnego konfliktu stał się zamach w Sarajewie. Katastrofa malajskiego boeinga na Wschodzie Ukrainy może być takim impulsem do zaangażowania się NATO w ukraiński konflikt. Nawoływania do takiego rozwiązania, w Polsce nagminne, są tyleż głupie, niebezpieczne, groźne, co – prostackie, nieodpowiedzialne, anty-dyplomatyczne. Tromtadrackie, buńczuczne i śmieszne.
Tak przewidywany rozwój sytuacji mógł być inspiracją dla określonych działań władz w Kijowie, celem wspomożenia ponoszącym ostatnio serię porażek w tzw. „akcji anty-terrorystycznej” w obwodach donieckim i ługańskim wojsk Ukrainy. Prowokacja – jak widać w przypadku przywołanego kosowskiego Raczaka – jest skutecznym środkiem. Niszczy tylko otoczkę, nimb moralno-etycznego kadzidła jakim polskie media spowiły konflikty na Bałkanach i jaką to mgłą prostych, szlachetnych (ponoć) intencji i wizji otulono to co od ponad ½ roku dzieje się na Ukrainie. Wszelkie konflikty sprowadzone do realu gdzie zło i dobro przeplatają się nawzajem, a „Pan Bóg chodzi w butach diabła” (Kark Heinz Deschner)to podstawowy wymóg dla rodzimych mediów.
I to jest jedna z hipotez, tak samo prawdopodobna jak zestrzelenie samolotu przez separatystów/bojowników z Donieckiej Republiki Ludowej, „wolnych” najemników (także z Polski, Białorusi, Litwy, Grecji, Serbii czy Mołdawii) służących po obu stronach konfliktu, wojsk rosyjskich (najmniej realna możliwość) czy …… funkcjonariuszy amerykańskiej otoczonej złą sławą agencji ochrony Black Water (dziś to jest tzw. Academy – jak na ironię przywołującej tradycje Akademii Platona).
A na koniec- być może jest to jakieś fatum, że ponownie rejsowy samolot Malaysia Airlines ginie w niewyjaśnionych okolicznościach podczas lotu.

*-mistycznym w tym wypadku wydaje mi się myślenie w kategoriach wyższości rasy białego człowieka i wszystkiego co się z tym wiąże





poprzedninastępny komentarze