Kasia nie lubi czarnuchów?
2013-07-14 23:05:28
Czy wiecie jaka jest najbardziej rasistowska marka odzieżowa na świecie? Trudno wybrać zwycięzcę tak subiektywnej kategorii. Nie sądzę, żeby wygrać mogło LPP. Gdański producent osiągnął światowy sukces, a jego marki jak Reserved, House czy Cropp są rozpoznawalne i dobrze sprzedają się także zagranicą. Przejawem sukcesu jest to, że podobnie jak i zagraniczni konkurenci, tylko ułamkową część produkcji prowadzi w kraju macierzystym. Wiadomo, że robi to m.in. w odrażających warunkach w Bangladeszu, do których w skali 1:1 pasują opisy wyzysku z XIX w. W przeciwieństwie do większości konkurentów LPP nie parafowało jednak nawet pozorowanego porozumienia ws. kontroli produkcji swoich ubrań.

Firma jest aktywna w mediach społecznościowych. Dotyczący ich majowy raport serwisu NowyMarketing wskazuje, że fanpage 3 marek LPP zajmują 6, 9 i 10 miejsce spośród wszystkich stron tego typu na polskim Facebooku. Społeczność śledząca Reserved to ponad milion osób. Warto zatem wykorzystać te wypięknione profile do zapytania o to, dlaczego LPP popiera przemysł śmierci (bo chyba ten bangladeski bardziej pasuje do tego określenia niż kobiety walczące o swoje prawa)? Sam zrobiłem to tutaj. Na razie dowiedziałem się, że LPP analizuje możliwości przystąpienia do tego porozumienia, a „sprawa jest nadal otwarta”. Musimy poczekać. Firma ociąga się z podpisaniem nawet niewiele wartego świstka, bo ciągle zastanawia się czy niskopłatna praca dzieci w walących się budynkach stanowi jakiś problem. Mimo tego marki LPP nie są najbardziej rasistowskimi na świecie. Są tylko markami tolerującymi wyzysk i łamanie praw człowieka, ale to przecież co innego.

Jeżeli mówimy o dużych producentach, palmę pierwszeństwa przyznałbym amerykańskiej Abercrombie & Fitch. Produkuje ona słynne już linie drogich ubrań, reklamując je jako idealne ciuchy dla białej ludności uprzywilejowanego świata. W reklamach przedstawiała do niedawna wyłącznie białe osoby, idealne wysportowane i seksowne sylwetki przystojnych WASP-ów. W Stanach znane jest nawet określenie urody „typu Abercrombie”. To coś więcej niż zwykły WASP. To określenie idealnego typu białej urody, coś jak „swojsko” brzmiący „typ aryjski”. Powszechnie znany jest fakt, że sieć ta zatrudniała czarnych i Latynosów wyłącznie w roli sprzątaczek i innych pracowników najniższego szczebla, niepojawiających się w sklepach na oczach klientów, za co zresztą zapłaciła 40 mln dolarów kary. Jej ubrania są adresowane wyłącznie do białych, a w pewnym eksperymencie dziennikarskim pokazano, że przedstawiciele mniejszości byli ze sklepów A&F po prostu wypraszani, mimo, że tak samo nie postępowano wobec białych. Dodatkowo sieć promuje skrajny seksizm, dyskryminuje muzułmanów i niepełnosprawnych. Można o tym poczytać np. w kilku artykułach tutaj.

Chodzenie w tych ciuchach to obciach i symbol odrażającej ekspozycji bogactwa, a w przypadku naszej części Europy, ślepego naśladownictwa bogatego świata i wyjątkowo prymitywnych aspiracji. Co tam, że jesteśmy podludźmi z Europy Wschodniej, którzy nawet dzięki pomaganiu Amerykanom w torturowaniu ich więźniów i nieustającym płaszczeniu się przed nimi, nie możemy uzyskać zniesienia wiz. Zresztą Polacy niespecjalnie różnią się fizycznie od Amerykanów. Zabawniejsze obrazki widziałem w Stambule. Kto był w Turcji chociaż raz, ten doskonale zna skalę tutejszego przemysłu podrabianych ubrań i akcesoriów, naprawdę nieporównywalnego z tym w Polsce. Również tam oprócz dziesiątków Turków w Ray Banach sprzedawanych za 10 lir od pary, spotkamy też wielu śniadych użytkowników ciuchów ze znakiem A&F. O prostactwie tej marki świadczy zresztą to, że na wielu jej ubraniach po oczach wali właśnie gigantyczne logo.

A kto nosi te ciuchy w Polsce? Jak się okazuje m.in. Kasia Tusk, o czym poinformowała mnie moja zniesmaczona tym faktem partnerka. Czy jestem złośliwy, wyłapując tylko jedną stylizację sławnej blogerki? Absolutnie nie. Ubrania potencjalnie najbardziej rasistowskiej i seksistowskiej marki odzieżowej świata są regularnie reklamowane na jej blogu. Pobieżne użycie wyszukiwarki umożliwiło mi znalezienie w ciągu pół minuty 9 takich stylizacji, ostatniej z dzisiaj (jako... "strój dnia"). 14 lipca roku pańskiego 2013 premierówna dziarsko maszeruje na zdjęciach ze swojego bloga w klapkach A&F o sympatycznej nazwie „flip flops”. Tymczasem na jej bluzie widnieje napis „Fun Fun”. No bo przecież chodzenie w takich fajnych rzeczach to świetna zabawa! „Girls just wanna have fun”, jak głosi popularny slogan.

Jeżeli Tusk jest trochę socjaldemokratą, to można rzec, że jego córka jest trochę rasistką. Kasiu, po co bawić się w półsłówka i zamiast logo A&F nie eksponować bardziej bezpośrednich haseł o kurwach, blacharach, brudasach, czarnuchach i asfaltach? „Uczyń swoje życie prostszym”, że pozwolę sobie sparafrazować nazwę tego potężnego serwisu, który prowadzisz razem z koleżankami. Przecież prawicowe ciuchy mają niejednokrotnie naprawdę niezły design i nie przyniosą wstydu tym stylizacjom. A kto by się tam czarnuchami przejmował. No i nie mów mi, że twój chłopiec źle wyglądałby w czymś takim? W półsłówka o traktowaniu ludzkich ciał sierpami i młotami bawić się nie musisz. O brudasach można przecież pisać bardziej bezpośrednio.


poprzedninastępny komentarze