2009-01-19 21:35:07
Wbrew niedawnym zapowiedziom rządu, jakoby Polska była „oazą spokoju” w świecie pogrążonym w kryzysie finansowo-gospodarczym, kryzys ten wielkimi krokami wkracza do Polski. Najbardziej znamiennym przejawem obecności kryzysu w Polsce jest obecnie gwałtowny spadek wartości złotówki w stosunku do dolara i euro- w przeciągu niespełna pół roku złotówka osłabiła się o 60% w stosunku do dolara i 30% do euro. Sam spadek wartości polskiej waluty nie jest tak groźny, jak przyczyny, które go spowodowały- mianowicie odpływ kapitału zagranicznego, który przez ostatnich 20 lat finansował rozwój gospodarczy Polski, a także polski dług publiczny. Inwestorzy odwracają się od rynków wschodzących, w tym Polski, gdyż przestali wierzyć w mit globalizacji, jakoby każdy rozwijający się kraj miał prędzej czy później, ale bez większych problemów, osiągnąć poziom rozwoju zachodnich państw i tym samym spłacić swoje długi zaciągnięte na potrzeby rozwoju.
Odpływ kapitału zagranicznego oznacza, że nie będzie napływał nowy, który tradycyjnie przez ostatnie lata pokrywał polski deficyt płatniczy (złożony z deficytu handlowego i rat spłaty kredytów zagranicznych). Tymczasem Polska ma ogromny dług denominowany w walutach euro i dolarze (a nawet jenie, który umocnił się najbardziej)- zarówno publiczny, jak i prywatny. Na koniec 2008 roku wynosił on 180 mld euro (odpowiednio ok. 240 mld USD, w zależności do kursu wymiany eur/usd), przy rezerwach NBP w wysokości zaledwie ok. 35 mld euro. Mamy też potrzeby związane z finansowaniem importu, głównie surowców (na szczęście ich cena spadła), bo ciągle Polska ma deficyt handlowy (z kolei eksport również spadnie, na skutek kryzysu w krajach rozwiniętych, do których eksportujemy).
To, że w Polsce przez ostatnich 20 lat narastał dług, szczególnie ten denominowany w obcych walutach, a także to że Polska miała chroniczny deficyt handlowy- to oczywiście wynik neoliberalnej polityki wszystkich rządów po 89 roku. To ta polityka, a raczej ideologia, kazała zadłużać się państwu- bo od dochodów budżetowych ważniejsze było obniżanie podatków biznesowi. Z kolei brak polityki gospodarczej, albo ograniczenie jej do zapewnienia zagranicznym inwestorom taniej siły roboczej potrzebnej do produkcji na potrzeby rynków zachodnich (rozdmuchanych zresztą balonem spekulacji kredytowych), spowodował że polska gospodarka nie tworzyła swoich rodzimych produktów eksportowych, których eksport zapewniałby wyższą marżę zysku dla Polski, pozwalającą zmniejszyć lub nawet zlikwidować deficyt handlowy.
Rzecz jasna jednak, jak to w Polsce bywa, elity które wybrały neoliberalizm jako jedynie słuszną ideologię, nie poczuwają się do winy za to, w jakim stanie Polska wkracza w erę globalnego kryzysu. Całą winę zwala się wyłącznie na świat, zarzucając mu… zbyt dużo socjalizmu i za mało neoliberalizmu! Nawet w tym roku, w myśl neoliberalnej ideologii, musiało w Polsce dojść do obniżki podatków najbogatszym, i to mimo że Polsce zagraża gwałtowny wzrost deficytu budżetowego, a ewentualne stymulacje fiskalne co nawet sugeruje sam MFW powinny być skierowane do mało zarabiających, a nie bogatych którzy zaoszczędzone pieniądze odłożą w banku- który i tak nie udzieli z nich kredytów, bo boi się ryzyka.
Źle to wróży najbliższej przyszłości Polski… Długi trzeba będzie spłacać, mimo niekorzystnej sytuacji gospodarczej, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej. Jednocześnie kryzys będzie całkowicie niezrozumiały dla polskich elit politycznych, a więc bez szans na znalezienie konstruktywnego rozwiązania. Zapewne pojawi się jakiś pseudo-populizm, bo trzeba będzie znaleźć pseudo-winnych tej sytuacji. Bo nie mam cienia nadziei, że wzięty będzie pod uwagę glos socjalistów, którzy przecież od dawna wieszczyli katastrofę społeczno-gospodarczą wynikającą z prowadzenia neoliberalnej polityki społeczno-gospodarczej (kryzys społeczny nastąpił znacznie wcześniej, tyle że elity się nim nie przejmowały, bo nie dotykał samych elit- w przeciwieństwie do ogólne kryzysu finansowo-gospodarczego). Żeby znaleźć wyjście z kryzysu- trzeba słuchać socjalistów, którzy mieli rację przewidując jego wystąpienie, a nie neoliberałów którzy swoją polityką do niego doprowadzili.
Odpływ kapitału zagranicznego oznacza, że nie będzie napływał nowy, który tradycyjnie przez ostatnie lata pokrywał polski deficyt płatniczy (złożony z deficytu handlowego i rat spłaty kredytów zagranicznych). Tymczasem Polska ma ogromny dług denominowany w walutach euro i dolarze (a nawet jenie, który umocnił się najbardziej)- zarówno publiczny, jak i prywatny. Na koniec 2008 roku wynosił on 180 mld euro (odpowiednio ok. 240 mld USD, w zależności do kursu wymiany eur/usd), przy rezerwach NBP w wysokości zaledwie ok. 35 mld euro. Mamy też potrzeby związane z finansowaniem importu, głównie surowców (na szczęście ich cena spadła), bo ciągle Polska ma deficyt handlowy (z kolei eksport również spadnie, na skutek kryzysu w krajach rozwiniętych, do których eksportujemy).
To, że w Polsce przez ostatnich 20 lat narastał dług, szczególnie ten denominowany w obcych walutach, a także to że Polska miała chroniczny deficyt handlowy- to oczywiście wynik neoliberalnej polityki wszystkich rządów po 89 roku. To ta polityka, a raczej ideologia, kazała zadłużać się państwu- bo od dochodów budżetowych ważniejsze było obniżanie podatków biznesowi. Z kolei brak polityki gospodarczej, albo ograniczenie jej do zapewnienia zagranicznym inwestorom taniej siły roboczej potrzebnej do produkcji na potrzeby rynków zachodnich (rozdmuchanych zresztą balonem spekulacji kredytowych), spowodował że polska gospodarka nie tworzyła swoich rodzimych produktów eksportowych, których eksport zapewniałby wyższą marżę zysku dla Polski, pozwalającą zmniejszyć lub nawet zlikwidować deficyt handlowy.
Rzecz jasna jednak, jak to w Polsce bywa, elity które wybrały neoliberalizm jako jedynie słuszną ideologię, nie poczuwają się do winy za to, w jakim stanie Polska wkracza w erę globalnego kryzysu. Całą winę zwala się wyłącznie na świat, zarzucając mu… zbyt dużo socjalizmu i za mało neoliberalizmu! Nawet w tym roku, w myśl neoliberalnej ideologii, musiało w Polsce dojść do obniżki podatków najbogatszym, i to mimo że Polsce zagraża gwałtowny wzrost deficytu budżetowego, a ewentualne stymulacje fiskalne co nawet sugeruje sam MFW powinny być skierowane do mało zarabiających, a nie bogatych którzy zaoszczędzone pieniądze odłożą w banku- który i tak nie udzieli z nich kredytów, bo boi się ryzyka.
Źle to wróży najbliższej przyszłości Polski… Długi trzeba będzie spłacać, mimo niekorzystnej sytuacji gospodarczej, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej. Jednocześnie kryzys będzie całkowicie niezrozumiały dla polskich elit politycznych, a więc bez szans na znalezienie konstruktywnego rozwiązania. Zapewne pojawi się jakiś pseudo-populizm, bo trzeba będzie znaleźć pseudo-winnych tej sytuacji. Bo nie mam cienia nadziei, że wzięty będzie pod uwagę glos socjalistów, którzy przecież od dawna wieszczyli katastrofę społeczno-gospodarczą wynikającą z prowadzenia neoliberalnej polityki społeczno-gospodarczej (kryzys społeczny nastąpił znacznie wcześniej, tyle że elity się nim nie przejmowały, bo nie dotykał samych elit- w przeciwieństwie do ogólne kryzysu finansowo-gospodarczego). Żeby znaleźć wyjście z kryzysu- trzeba słuchać socjalistów, którzy mieli rację przewidując jego wystąpienie, a nie neoliberałów którzy swoją polityką do niego doprowadzili.