2009-09-08 10:21:41
W dzisiejszym porannym wywiadzie Moniki Olejnik w Radiu Zet Prof. Leszek Balcerowicz, uważany za guru polskiej ekonomii przez wszystkich (z tym że niektórzy przyznają to tylko po cichu), podał przykład becikowego i ulg rodzinnych, jako znaczącego źródła ogromnego deficytu polskiego budżetu.
No to policzmy…
Becikowe kosztuje ok. 0.5 mld zł. Ulgi rodzinne- ok. 5 mld zł. Razem- 5.5 mld zł. A deficyt na przyszły rok jest prognozowany na poziomie 52 mld! Czyli owe świadczenia pro-rodzinne, które prof. Balcerowicz raczy nazywać „psuciem finansów publicznych”, to niespełna 10% planowanego deficytu, a więc- mało znaczący udział… Czyli Pan Profesor, guru polskich finansów publicznych, uprawia demagogię i wprowadza opinię publiczną w błąd, twierdząc że owe ulgi mają zasadnicze znaczenie dla wzrostu deficytu budżetowego…
W ogóle Prof. Balcerowicz, a za nim cała polska myśl w zakresie polityki społeczno-gospodarczej, ma tendencję do całkowitego lekceważenia znaczenia rozwoju społecznego dla gospodarki. To jest oczywiście element ideologii neoliberalnej- ignorującej dobro społeczne, skupionej na ideologicznym uzasadnieniu nierówności społecznych i kumulowania bogactwa w wąskich elitach. A przecież przyrost naturalny, powiązany z dobrym warunkami rozwoju dziecka, na czele z zabezpieczeniem jego potrzeb materialnych- czemu służy ulga rodzinna (a w niewielkim tylko stopniu becikowe), warunkują rozwój gospodarczy. Bo dziecko wychowane w lepszych warunkach materialnych ma lepszy dostęp do edukacji, kultury, sportu, a więc ma większe szanse zostać w przyszłości wartościowym pracownikiem, zarazem zasobnym konsumentem. Świadczenia na rzecz rodziny to nie „niepotrzebne wydatki i psucie państwa”, ale długofalowa inwestycja, która się opłaca… W Polsce są one najniższe w Europie, wyższe są nawet w Bułgarii i Rumunii. Tymczasem na przykład w krajach skandynawskich, polityka pro-społeczna i pro-rodzinna przyczyniła się w zasadniczym stopniu do sukcesu gospodarczego tych krajów, do wysokiego zaawansowanie technologicznego ich gospodarek (polecam na ten temat wydaną niedawno przez „Krytykę Polityczną” książkę Castellsa i Himanena: “Społeczeństwo informacyjne i państwo dobrobytu”).
Jeżeli coś psuło od lat polskie finanse publiczne, to przede wszystkim obniżanie podatków i składek, mimo rosnącego długu publicznego… To takie oszukiwanie społeczeństwa, że państwo może funkcjonować przy stałym obniżaniu podatków… A prekursorem owego szkodliwego procesu obniżania podatków, które przeprowadziło najpierw SLD (liniowy PIT dla przedsiębiorców i obniżenie CIT dla spółek kapitałowych) a potem PiS (głosami także PO- obniżenie składek rentowych, podatku PIT z 40% na 32%), był nie kto inny jak właśnie Leszek Balcerowicz- choć jego próba wprowadzenia podatku liniowego już w 1999 roku została przytomnie zablokowane przez Prezydenta Kwaśniewskiego. Zaraz potem wystąpiła sławna „dziura Bauca”, która byłaby jeszcze większa, gdyby udało się zrealizować plan Leszka Balcerowicza obniżenia podatków.
Niestety społeczeństwo ma niewielką orientację w zakresie wielkości budżetowej. I ta niewiedza to jak widać dobra pożywka dla neoliberalnych demagogów, takich jak Profesor Leszek Balcerowicz…
No to policzmy…
Becikowe kosztuje ok. 0.5 mld zł. Ulgi rodzinne- ok. 5 mld zł. Razem- 5.5 mld zł. A deficyt na przyszły rok jest prognozowany na poziomie 52 mld! Czyli owe świadczenia pro-rodzinne, które prof. Balcerowicz raczy nazywać „psuciem finansów publicznych”, to niespełna 10% planowanego deficytu, a więc- mało znaczący udział… Czyli Pan Profesor, guru polskich finansów publicznych, uprawia demagogię i wprowadza opinię publiczną w błąd, twierdząc że owe ulgi mają zasadnicze znaczenie dla wzrostu deficytu budżetowego…
W ogóle Prof. Balcerowicz, a za nim cała polska myśl w zakresie polityki społeczno-gospodarczej, ma tendencję do całkowitego lekceważenia znaczenia rozwoju społecznego dla gospodarki. To jest oczywiście element ideologii neoliberalnej- ignorującej dobro społeczne, skupionej na ideologicznym uzasadnieniu nierówności społecznych i kumulowania bogactwa w wąskich elitach. A przecież przyrost naturalny, powiązany z dobrym warunkami rozwoju dziecka, na czele z zabezpieczeniem jego potrzeb materialnych- czemu służy ulga rodzinna (a w niewielkim tylko stopniu becikowe), warunkują rozwój gospodarczy. Bo dziecko wychowane w lepszych warunkach materialnych ma lepszy dostęp do edukacji, kultury, sportu, a więc ma większe szanse zostać w przyszłości wartościowym pracownikiem, zarazem zasobnym konsumentem. Świadczenia na rzecz rodziny to nie „niepotrzebne wydatki i psucie państwa”, ale długofalowa inwestycja, która się opłaca… W Polsce są one najniższe w Europie, wyższe są nawet w Bułgarii i Rumunii. Tymczasem na przykład w krajach skandynawskich, polityka pro-społeczna i pro-rodzinna przyczyniła się w zasadniczym stopniu do sukcesu gospodarczego tych krajów, do wysokiego zaawansowanie technologicznego ich gospodarek (polecam na ten temat wydaną niedawno przez „Krytykę Polityczną” książkę Castellsa i Himanena: “Społeczeństwo informacyjne i państwo dobrobytu”).
Jeżeli coś psuło od lat polskie finanse publiczne, to przede wszystkim obniżanie podatków i składek, mimo rosnącego długu publicznego… To takie oszukiwanie społeczeństwa, że państwo może funkcjonować przy stałym obniżaniu podatków… A prekursorem owego szkodliwego procesu obniżania podatków, które przeprowadziło najpierw SLD (liniowy PIT dla przedsiębiorców i obniżenie CIT dla spółek kapitałowych) a potem PiS (głosami także PO- obniżenie składek rentowych, podatku PIT z 40% na 32%), był nie kto inny jak właśnie Leszek Balcerowicz- choć jego próba wprowadzenia podatku liniowego już w 1999 roku została przytomnie zablokowane przez Prezydenta Kwaśniewskiego. Zaraz potem wystąpiła sławna „dziura Bauca”, która byłaby jeszcze większa, gdyby udało się zrealizować plan Leszka Balcerowicza obniżenia podatków.
Niestety społeczeństwo ma niewielką orientację w zakresie wielkości budżetowej. I ta niewiedza to jak widać dobra pożywka dla neoliberalnych demagogów, takich jak Profesor Leszek Balcerowicz…