Pieniądze są dla frajerów
2011-06-17 01:54:31


Większość swojego czasu spędzam na obcowaniu z innymi ludźmi. Na pracy społecznej. Z punktu widzenia kapitalizmu zachowuję się nieracjonalnie. Nie pożądam jednak dóbr materialnych. Wolę raczej przeżywać głęboko każdą minutę swojego życia. Chcę, żeby miało ono znaczenie. Życie samo w sobie wydaje mi się niesamowitym darem, szaleńczą, zawrotną przygodą. A przygody tylko wtedy mają sens i smak, gdy się je przeżywa z innymi. Bardzo nie lubię słowa pomaganie. I dlatego za każdym razem, kiedy próg Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej przekracza kolejna osoba poszkodowana przez system, staram się zrobić wszystko, abyśmy wraz z tą osobą jak najszybciej mieli za sobą etap „pomagania” i żebyśmy przeszli do etapu współpracy. Bo współpraca, bezinteresowna, pozbawiona podtekstów materialnych wspólna działalność czyni ludzi wolnymi. Taka współpraca to cios wymierzony w system oparty na konkurencji, system wzajemnego wyniszczania się ludzi. Zamiast ponurego wyścigu, w którym ostatnich gryzą psy, bierzemy się pod ręce i ramię w ramię uderzamy w mur, którym ci na górze podzielili tych na dole.
Nas, którzy pragniemy spokojnego dostatku, więzi międzyludzkich, dyskusji przy trzepaku o sensie istnienia, udanego życia rodzinnego i mnóstwa czasu dla najbliższych i przyjaciół jest nieskończenie więcej niż tych, którzy zmuszają nas do walki o błyskotki, luksusowe auta, apartamenty, klucz do toalety dla personelu kierowniczego wyższego szczebla. Bo gdyby ktoś z nas się tam jednak po karkach innych, znajomych i kolegów z pracy wspiął, to i tak będzie wciąż nienasycony, albo rozczarowany i nieszczęśliwy. Bo to droga dla bezwzględnych egoistów, a ci zwykle są sami. I nawet, jeśli otacza ich wianuszek uśmiechniętych i dobrze ubranych kibiców, to przecież wiadomo, że każdy z nich czegoś chce, a żaden uśmiech czy uścisk dłoni nie może być szczery. Na tym szczeblu szczerość umiera z braku powietrza. Wolimy jednak, instynktownie, żeby nasz dotyk nie zamienił w złoto kanapki z kiełbasą i świeżym ogórkiem, którą trzymamy w ręku. Wolimy nasze proste, naturalne przyjemności od nienaturalnego blasku, który wprawdzie oświetla, ale nie daje ciepła.
Więc zasuwam całymi dniami w pocie czoła nie dla pieniędzy, tylko dla idei. Bo pieniądze są dla frajerów. Oczywiście coś tam zarabiam na opędzenie najpilniejszych potrzeb życiowych, ale robię to niejako na marginesie najważniejszej części mojego życia. W czasie wolnym od pracy społecznej. Tak jak teraz, kiedy nocą piszę ten felieton, za który redakcja zapłaci mi skromne honorarium. Oczywiście od czasu, kiedy zasiadałem w Sejmie mój standard znacznie się obniżył, ale życie jest o wiele ciekawsze. Wtedy nie wiedziałem bez ilu rzeczy człowiek może się spokojnie obejść. Bez rzeczy tak, bez ludzi, nie. I jestem szczęśliwy widząc, jak rozszerza się wokół nas krąg niepokornych, wyprostowanych ludzi, którzy podejmując walkę z systemem, przestają być niewolnikami.
Teraz spostrzegłem, że palnąłem gafę. Napisałem, że pieniądze są dla frajerów. Już słyszę to oburzenie, że jak śmiałem, skoro z braku owych pieniędzy, którymi w swoim „jaśniepaństwie” tak pogardzam cierpi tak wielu. A ja wam mówię, że ojciec rodziny zasuwający na budowie od świtu do nocy i jego niezmordowana żona sprzątająca po nocach hektary powierzchni biurowych, nie pracują dla pieniędzy. Oni walczą o przetrwanie, oni pracują dla swych dzieci. Nie z miłości czy szacunku dla cholernej mamony, która ich w tej nieludzkiej mordędze uwięziła, tylko z konieczności. Kiedy wiec piszę, że pieniądze są dla frajerów, mam na myśli tych idiotów, którzy zostają po godzinach lub biorą kolejną dodatkową robotę, choć wcale nie muszą. Nie muszą mieć najnowszej marki samochodu, pralki, telewizora. Ale ubóstwiają szmal, zakupy i niszczą siebie składając swe szanowne osoby na ołtarzu zysku, dochodu, kapitału. Ich dzieci mają wszystko, oprócz rodziców. I nie zauważane przez tych, którzy nie mieli szans zobaczyć jak dorastają, nie zauważą kiedy staruszkowie będą się starzeć. I też zapewnią im wszystko, luksusowe domy dla starców. Tak, trzeba to powtórzyć, żebyście zapamiętali, pieniądze są dla frajerów! Bo największe szczęście na tym świecie to miłość i przyjaźń, a tych nie dostaniecie za pieniądze, one wymagają naszego czasu i naszej uwagi.
W jakimś kraju afrykańskim tubylcy zatrudniani przez białego człowieka pracowali tylko tyle godzin ile potrzeba było na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych, a resztę czasu mieli dla siebie. Woleli być szybciej wolni po fajrancie. „Mądry” biały człowiek wziął się na sposób i aby zachęcić Murzynów do dłuższej pracy, podwoił stawką za godzinę pracy. Ale miejscowi zrobili coś, czego nie przewidział. Pracowali jeszcze o połowę krócej, bo już mieli na życie, a życie miało dla nich urok dopiero po pracy, kiedy robili, co chcieli, a nie to, czego chciał od nich biały człowiek. To dzikusy! zaklął biały pracodawca. Nie wiedział tego, co wiedzieli jego pracownicy. Że pieniądze są dla frajerów.


poprzedninastępny komentarze