2011-08-21 13:27:49
Hiszpanie tłumnie wyszli na ulice, żeby zaprotestować przeciw bajońskim sumom, jakie ich rząd, określający się jako socjalistyczny, wydał na pielgrzymkę papieża Benedykta XVI.. Papież wyraził solidarność z biedkami, którzy w kraju ogarniętym kryzysem i ponad 20-procentowym bezrobociem, cierpią niedostatek i nędzę, ale do faktu, że na jego pompatyczny pobyt budżet hiszpański wydał gigantyczne pieniądze, których zabraknie na pomoc potrzebującym się nie odniósł. Słowa współczucia nic nie kosztują. Protestujących policja hiszpańska niemiłosiernie pałuje, a rachunek za działania tej policji zapłacą między innymi sami pałowani.
Nie jestem wierzący i nie rozumiem, dlaczego katolicy mają potrzebę urządzania milionowych zgromadzeń. Nie odmawiam im jednak do tego prawa i mogę zrozumieć, że te potrzeby duchowe, które zaspokajają modląc się, śpiewając i skandując gromadnie są ważne, choć nie przypuszczam żeby ważniejsze niż nakarmienie głodnych. Uważam jednak przede wszystkim, że związki wyznaniowe powinny same płacić rachunki za swoje gigantyczne imprezy. Jakoś świadkowie Jehowy gromadzący się na stadionach nie wyciągają ręki po wdowi grosz tylko załatwiają to we własnym zakresie, a po każdej takiej imprezie stadion jest lepiej wysprzątany niż był przed.
Nie jestem wojującym antyklerykałem i szanuję uczucia religijne i wiarę bliźnich. Myśl o wzajemnym poszanowaniu przekonań wierzących, innowierców i nie wierzących to także dorobek jednego z soborów, nie obcy doktrynie Kościoła katolickiego. Poszanowanie oznacza jednak więcej niż słowa. Człowiek innej wiary czy przekonań nie powinien używać państwowego aparatu przymusu do wyciągania pieniędzy z kieszeni podatników nie podzielających ich przekonań religijnych na potrzeby swojego kultu. Temu właśnie służy postulat rozdziału Kościoła od państwa. Prosząc was drodzy parafianie, abyście modlili się za swoje nie chce bynajmniej w jakiś sposób obrazić waszych uczuć, ani deprecjonować waszej wiary. Ja akurat jestem humanistą i wierzę w człowieka. To powinno nas humanistów łączyć z chrześcijanami, dla których człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo… Jednak jakoś nie łączy. Papież, który daje się obwozić za pieniądze odjęte od ust biednym po madryckich ulicach woli widzieć ludzi klęczących niż najedzonych. On z pewnością humanistą nie jest.
Inaczej niż brazylijski biskup Helder Camara, który zwykł mawiać: „ Kiedy daję jałmużnę biednym nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego są biedni? oskarżają mnie o komunizm”. Kościół matka nasza w Polsce poświęca biednym wiele uwagi w ramach działalności charytatywnej, jednak rachunki za tę działalność płacą obywatele w swoich podatkach. Jakość i efektywność tej pomocy jest wątpliwa i śmiem twierdzić, że jest wiele wypadków, w których Kościół na tej działalności po prostu zarabia. Jednocześnie sposób traktowania biednych i bezdomnych raczej utrwala ich społeczne wykluczenie niż pozwala im się podźwignąć. Świadczą o tym choćby pół więzienne regulaminy w przytułkach dla bezdomnych. Dlatego wolałbym, aby budżetowe pieniądze przekazywane z budżetu publicznego na filantropijną działalność Kościoła, były wydawane na profesjonalną, państwową działalność socjalną, która ma również te zaletę, że jest świecka, bo modlitwa przed darmowym posiłkiem musi być dla nie wierzących biedaków nie lada upokorzeniem. Dlaczego ludzie, którzy przez całe życie płacili podatki, za które Kościół żył dostatnio, mają wtedy, kiedy popadną w nędze wynikłą z transformacji ustrojowej, żebrać u tych, których swą praca tuczyli? Nie rozumiem i nie wybaczam.
Na jednym z madryckich transparentów przeczytałem: „Bóg tak, papież nie!” I nie chodzi tu o konkretną osobę tylko bezwstydny przepych instytucji, która głosi miłość bliźniego. Nie można się wykręcać zwyczajowym „Bóg zapłać”. Trzeba płacić za przyjemności koledzy pielgrzymi.
Nie jestem wierzący i nie rozumiem, dlaczego katolicy mają potrzebę urządzania milionowych zgromadzeń. Nie odmawiam im jednak do tego prawa i mogę zrozumieć, że te potrzeby duchowe, które zaspokajają modląc się, śpiewając i skandując gromadnie są ważne, choć nie przypuszczam żeby ważniejsze niż nakarmienie głodnych. Uważam jednak przede wszystkim, że związki wyznaniowe powinny same płacić rachunki za swoje gigantyczne imprezy. Jakoś świadkowie Jehowy gromadzący się na stadionach nie wyciągają ręki po wdowi grosz tylko załatwiają to we własnym zakresie, a po każdej takiej imprezie stadion jest lepiej wysprzątany niż był przed.
Nie jestem wojującym antyklerykałem i szanuję uczucia religijne i wiarę bliźnich. Myśl o wzajemnym poszanowaniu przekonań wierzących, innowierców i nie wierzących to także dorobek jednego z soborów, nie obcy doktrynie Kościoła katolickiego. Poszanowanie oznacza jednak więcej niż słowa. Człowiek innej wiary czy przekonań nie powinien używać państwowego aparatu przymusu do wyciągania pieniędzy z kieszeni podatników nie podzielających ich przekonań religijnych na potrzeby swojego kultu. Temu właśnie służy postulat rozdziału Kościoła od państwa. Prosząc was drodzy parafianie, abyście modlili się za swoje nie chce bynajmniej w jakiś sposób obrazić waszych uczuć, ani deprecjonować waszej wiary. Ja akurat jestem humanistą i wierzę w człowieka. To powinno nas humanistów łączyć z chrześcijanami, dla których człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo… Jednak jakoś nie łączy. Papież, który daje się obwozić za pieniądze odjęte od ust biednym po madryckich ulicach woli widzieć ludzi klęczących niż najedzonych. On z pewnością humanistą nie jest.
Inaczej niż brazylijski biskup Helder Camara, który zwykł mawiać: „ Kiedy daję jałmużnę biednym nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego są biedni? oskarżają mnie o komunizm”. Kościół matka nasza w Polsce poświęca biednym wiele uwagi w ramach działalności charytatywnej, jednak rachunki za tę działalność płacą obywatele w swoich podatkach. Jakość i efektywność tej pomocy jest wątpliwa i śmiem twierdzić, że jest wiele wypadków, w których Kościół na tej działalności po prostu zarabia. Jednocześnie sposób traktowania biednych i bezdomnych raczej utrwala ich społeczne wykluczenie niż pozwala im się podźwignąć. Świadczą o tym choćby pół więzienne regulaminy w przytułkach dla bezdomnych. Dlatego wolałbym, aby budżetowe pieniądze przekazywane z budżetu publicznego na filantropijną działalność Kościoła, były wydawane na profesjonalną, państwową działalność socjalną, która ma również te zaletę, że jest świecka, bo modlitwa przed darmowym posiłkiem musi być dla nie wierzących biedaków nie lada upokorzeniem. Dlaczego ludzie, którzy przez całe życie płacili podatki, za które Kościół żył dostatnio, mają wtedy, kiedy popadną w nędze wynikłą z transformacji ustrojowej, żebrać u tych, których swą praca tuczyli? Nie rozumiem i nie wybaczam.
Na jednym z madryckich transparentów przeczytałem: „Bóg tak, papież nie!” I nie chodzi tu o konkretną osobę tylko bezwstydny przepych instytucji, która głosi miłość bliźniego. Nie można się wykręcać zwyczajowym „Bóg zapłać”. Trzeba płacić za przyjemności koledzy pielgrzymi.