Dzieje Lublina T.II. Artykuł wstępny Instytutu Pamięci Ludowej
2010-01-28 03:00:02
Monografia Stanisława Krzykały, podzielona na dwie części, poświęcone dziejom społeczno – politycznym Lublina w latach kolejno 1918 -1920 i 1920 – 1939, jest oparta zarówno o solidną kwerendę archiwalną , jak też wspomnienia bezpośrednich uczestników wydarzeń, którzy zgodzili się złożyć mu swoją relację, na co wskazują podziękowania, jakie składa autor we wstępie.

Praca ta, przywołując konkretne fakty i bazę źródłową, pokazuje jak odnosiła się wbrew tezom obecnego dyskursu medialnego, mówiącego o tym, że więzienia tamtej epoki to sanatoria, ówczesna władza wobec ruchów antysystemowych i działających w nich przeciwników politycznych, niezależnie czy byli oni z OMTUR, PPS, czy KPP, czy byli to po prostu zwykli demonstrujący najczęściej zresztą pokojowo z powodu swojej ciężkiej sytuacji przedstawiciele najuboższych. Oczywiście, w związku z tym, że opracowanie to powstało w PRL, ktoś może mieć zastrzeżenia. Jednak czemu, jakimś dziwnym trafem, informacje tu zaprezentowane pokrywają się nie tylko w dokumentach archiwalnych dotyczących traktowania w II RP więźniów politycznych, a nazywając po imieniu łamania praw człowieka, które zamieścił choćby Żeromski w "Przedwiośniu" ( odnośnie I pięciolecia II RP ) czy Igor Newerly w aneksie "Pamiątki z celulozy". Czemu w wydanych we Francji pamiętnikach Witosa znajdują się opisy tortur mogące się śnić po nocach, albo scena, w której kopany więzień przestanie być maltretowany dopiero nie kiedy na zagadkę na jakiej ziemi teraz leży, odpowie, że leży na polskiej ziemi, lecz ma zgadnąć, że leży na ziemi marszałka Piłsudskiego...

Nie dodałem pewnej ważnej, jeśli nie najważniejszej informacji – Dzieje Lublina, Tom II pokazują rzeczywistą sytuację społeczną, opartą na podziale na tych, którzy mają środki produkcji, gotowych do najbardziej represyjnych działań, by obronić swój stan posiadania i na wyzyskiwanych robotników, stanowiących znaczną część społeczeństwa, którym zakneblowuje się usta wszelkimi metodami. Dlatego Lublin był kiedyś miastem czerwonym. Publikacja ta ujawnia też udział w walce o prawa i godność ludzi pracy i przeciwko wojnie zarówno ówczesnego ruchu spółdzielczego, jak też rad delegatów robotnicznych, PPS, OMTUR, KPRP -KPP i jej odważnych, nie obawiających się konsekwencji działaczy, którzy w 1920 sami, jak się okazuje powołali lokalny, rewolucyjny rząd, nie oglądając się na przybycie Armii Czerwonej. Co nie znaczy, że rewolucjonistom, którzy również z narażeniem życia powołali TKRP i próbowali, także nie oglądając się na wpływy Armii Czerwonej, prowadząc swoje działania, odnaleźć polską drogę do socjalizmu, uwzględniając interesy społeczno - polityczne polskiego proletariatu, nie należy się cześć i szacunek. Część z nich zostało potem wymordowanych, gdy zdecydowali się pozostać na polskich ziemiach przez wojska Piłsudskiego i Hallera. Prześladowano także działaczy spółdzielczości. Jednak jeśli warto przypomnieć dziś o lubelskiej inicjatywie, to dlatego, że stanowi on przykład oddolnego ruchu na rzecz zmiany politycznej. Podobnie zresztą należy się odnieść do odezwy warszawskiej rady delegatów robotniczych, która już w 1920 wzywała do obalenia kapitalizmu.
Dla ułatwienia czytelnikom odbioru tak obszernej pozycji, przedrukujemy ją w odcinkach.

Dawid Jakubowski

Artykuł niniejszy wraz z odnośnikiem do publikacji S.Krzykały znajduje się na portalu
Czerwony Sztandar w sekcji Instytut Pamięci Ludowej:



http://www.1917.cba.pl/cs/articles5.php?article_id=4









poprzedninastępny komentarze