Lenin o kwestii narodowej i biurokracji
2010-08-23 04:02:36
Ja, zdaje się, bardzo zawiniłem wobec robotników Rosji tym, że nie ingerowałem dość energicznie i dość ostro w sławetną kwestię autonomizacji, oficjalnie zwaną, zdaje się, sprawą związku socjalistycznych republik radzieckich.



W archiwum tego bloga można odnaleźć tekst, jak Lenin traktował kwestię narodową już po rewolucji, oparty na źródłach i konkretnych przykładach dotyczących różnych krajów.

Warto jednak przypomnieć jeszcze dwa inne teksty Lenina, omawiające jego punkt widzenia na tę problematykę. Jeden sprzed Października 1917: O dumie narodowej Wielkorusów. Drugi już z 1922 r. -zestaw notatek i listów w kwestii autonomizacji Gruzji. Warto zwrócić także uwagę na poglądy Lenina dotyczące biurokracji.

Polecam serdecznie, zwłaszcza osobom, które są przekonane, że Lenin decydując o kontrofensywie przeciw polskiej burżuazji kierował się wielkorosyjskim imperializmem. Wszak najbardziej nienawistne opracowania wobec Lenina, nie kryją,że jego własne pouczenia wobec czerwonooarmistów udających się na front brzmiały, że należy zawsze odróżniać robotnika i chłopa polskiego, od kapitalistów.
Nie dodają jednak choćby, że wśród straconych potem za współpracę z rewolucjonistami z Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski znalazło się także 13 letnie dziecko polskie.

Oba teksty można znaleźć w polskiej sekcji marxists.org.

O dumie narodowej Wielkorusów

Napisane: jesienią 1914 r. w Bernie
Źródło: W. I . Lenin, "Dzieła", t. 21, str. 95-99
Po raz pierwszy opublikowane: w Genewie, w gazecie "Socyał-Diemokrat" z 29 listopada (12 grudnia) 1914 r.

Jak wiele ostatnio mówią, rozprawiają, krzyczą o narodowości, o ojczyźnie! Liberalni i radykalni ministrowie z Anglii, mnóstwo "postępowych" publicystów z Francji (którzy okazali się zupełnie zgodni z publicystami reakcji), chmara urzędowych, kadeckich i postępowych pismaków w Rosji (aż do niektórych narodnickich i "marksistowskich" włącznie) - wszyscy na tysiące sposobów opiewają wolność i niepodległość ojczyzny, wielkość zasady samostanowienia narodów. Niepodobna odróżnić, gdzie się tu kończy sprzedajny chwalca kata Mikołaja II lub tych, którzy są oprawcami Murzynów i mieszkańców Indii, a gdzie się zaczyna tuzinkowy mieszczuch, płynący "z prądem" wskutek tępoty umysłu lub braku charakteru. A zresztą nie warto się nad tym zastanawiać. Mamy tu do czynienia z bardzo szerokim i bardzo głębokim prądem ideowym, którego źródła są nader trwale związane z interesami panów, obszarników i kapitalistów z państw imperialistycznych. Na propagandę korzystnych dla tych klas idei trwoni się corocznie dziesiątki i setki milionów rubli: młyn to niemały, wodę czerpiący zewsząd, poczynając od zdeklarowanego szowinisty Mieńszykowa(1), a kończąc na szowinistach z oportunizmu lub braku charakteru - Plechanowie, Masłowie, Rubanowiczu, Smirnowie, Kropotkinie i Burcewie(2).

Spróbujmy i my, rosyjscy socjaliści, określić swój stosunek do tego prądu ideowego. Dla nas, przedstawicieli wielkomocarstwowego narodu zajmującego wschodni kraniec Europy i sporą część Azji, byłoby rzeczą nieprzyzwoitą zapominać o olbrzymim znaczeniu kwestii narodowej - zwłaszcza w takim kraju, który słusznie nazywają ?więzieniem narodów; w takim czasie, kiedy właśnie na wschodnim krańcu Europy i w Azji kapitalizm budzi do życia i rozbudza świadomość szeregu "nowych", dużych i małych narodów; w takiej chwili, kiedy carat powołał pod broń miliony Wielkorusów i przedstawicieli mniejszości narodowych, by "rozstrzygnąć szereg zagadnień narodowych" zgodnie z interesami Rady Zjednoczonej Szlachty(3), Guczkowa, Kriestownikowa, Dołgorukich, Kutlera i Rodiczewa(4).

Czy obce jest nam, świadomym proletariuszom wielkoruskim, poczucie dumy narodowej? Oczywiście, ze nie! Kochamy swój język i swoją ojczyznę, pracujemy jak najwięcej nad tym, by jej masy pracujące (tj. 90% jej ludności) podnieść do poziomu świadomych demokratów i socjalistów. Nas boli najbardziej, kiedy widzimy i czujemy, jak carscy kaci, szlachta i kapitaliści dopuszczają się gwałtów na naszej pięknej ojczyźnie, uciskają ją i znęcają się nad nią. Jesteśmy dumni, że gwałty te wywoływały opór w naszym środowisku, wśród Wielkorusów, że środowisko to wydało Radiszczewa(5), dekabrystów, rewolucjonistów-raznoczyńców6 lat siedemdziesiątych, że wielkoruska klasa robotnicza utworzyła w roku 1905 potężną rewolucyjną partię mas, że wielkoruski chłop zaczął w tym czasie stawać się demokratą, zaczął występować przeciw klechom i obszarnikom.

Pamiętamy, jak przed pół wiekiem wielkoruski demokrata Czernyszewskij(7), poświęcając swe życie sprawie rewolucji, rzekł: "godny pożałowania nasz naród, naród niewolników, od góry do dołu sami niewolnicy". Wielkorusowie - jawni i zamaskowani niewolnicy (niewolnicy caratu) nie lubią wspominać tych słów. Według nas natomiast były to słowa pełne prawdziwej miłości do ojczyzny, miłości zaprawionej smutkiem z powodu braku rewolucyjności w masach ludności wielkoruskiej. Wtedy tej rewolucyjności nie było. Teraz jest jej też niewiele, ale już jest. Mamy w pełni poczucie dumy narodowej z tego, że naród wielkoruski również stworzył klasę rewolucyjną, również dowiódł, że jest zdolny dać ludzkości wielkie wzory walki o wolność i o socjalizm, a nie tylko wielkie pogromy, las szubienic, katownie, wielki głód i wielką niewolniczą służalczość względem klechów, carów, obszarników i kapitalistów.

Mamy w pełni poczucie dumy narodowej i właśnie dlatego szczególnie nienawidzimy swej niewolniczej przeszłości (kiedy to szlachta obszarnicza prowadziła chłopów na wojnę, by dusić wolność Węgier, Polski, Persji, Chin) i swojej niewolniczej teraźniejszości, kiedy ci sami obszarnicy razem z kapitalistami prowadzą nas na wojnę, by dusić Polskę i Ukrainę, by dławić ruch demokratyczny w Polsce i Chinach, by wzmocnić bandę Romanowów, Bobryńskich(8) i Puryszkiewiczów(9), hańbiącą naszą wielkoruską godność narodową. Nikt nie jest winien, ze urodził się niewolnikiem, jednakże niewolnik, któremu nie tylko są obce dążenia do własnej wolności, lecz który jeszcze usprawiedliwia i upiększa swoje niewolnictwo (na przykład nazywa dławienie Polski, Ukrainy itd. "obroną ojczyzny" Wielkorusów) - taki niewolnik to sługus i cham, wywołujący uzasadnione uczucie oburzenia, pogardy i obrzydzenia.

"Nie może wyzwolić się naród, dopóki uciska inne narody" - mówili najbardziej konsekwentni przedstawiciele demokracji XIX stulecia, Marks i Engels(10), którzy stali się nauczycielami rewolucyjnego proletariatu. I my, robotnicy rosyjscy, mając w pełni poczucie dumy narodowej, za wszelką cenę pragniemy wolnej, niezależnej, samodzielnej, demokratycznej, republikańskiej, dumnej Rosji, układającej swe stosunki z sąsiadami na ludzkiej zasadzie równości, nie zaś na poniżającej wielki naród, opartej na feudalizmie zasadzie uprzywilejowania. Właśnie dlatego, ze chcemy takiej Rosji, mówimy: nie można w XX stuleciu w Europie (chociażby nawet na wschodnim krańcu Europy) "bronić ojczyzny" inaczej, niż walcząc wszelkimi środkami rewolucyjnymi przeciw monarchii, przeciw obszarnikom i kapitalistom swojej ojczyzny, tj. przeciw najgorszym wrogom naszej ojczyzny; Wielkorusowie nie mogą "bronić ojczyzny" inaczej, niż pragnąc klęski caratu w każdej wojnie jako najmniejszego zła dla 90% ludności Rosji, carat bowiem nie tylko uciska te 90% ludności pod względem ekonomicznym i politycznym, ale również demoralizuje ją, poniża, hańbi, prostytuuje, ucząc ucisku innych narodów, ucząc osłaniania swej hańby obłudnymi, rzekomo patriotycznymi frazesami.

Odpowiedzą nam być może, iż oprócz caratu i pod jego skrzydłami powstała i umocniła się już inna siła historyczna, kapitalizm wielkoruski, który dokonuje postępowego dzieła, centralizując pod względem ekonomicznym olbrzymie obszary i zespalając je. Ale argument taki nie tylko nie usprawiedliwia, lecz jeszcze bardziej oskarża naszych socjalszowinistów, których należałoby nazwać carsko-puryszkiewiczowskimi socjalistami (podobnie jak Marks nazwał lassalczyków socjalistami króla pruskiego). Przypuśćmy nawet, ze historia rozstrzygnie tę kwestię na korzyść wielkoruskiego, wielkomocarstwowego kapitalizmu przeciw stu i jednemu małym narodom. Nie jest to rzeczą niemożliwą, cała bowiem historia kapitału jest historią gwałtów i grabieży, krwi i brudu. I nie jesteśmy bynajmniej zwolennikami koniecznie małych narodów; jesteśmy bezwarunkowo - abstrahując od innych okoliczności - za centralizacją i przeciw mieszczańskiemu ideałowi stosunków federacyjnych. Jednakże i w tym nawet wypadku, po pierwsze, nie jest naszą sprawą, nie jest sprawą nawet demokratów (nie mówiąc już o socjalistach) udzielanie pomocy Mikołajowi II, Bobryńskim i Puryszkiewiczowi w duszeniu Ukrainy itd. Bismarck dokonywał na swój sposób, po szlachecku, postępowego dzieła historycznego, lecz ładny byłby taki "marksista", któremu wpadłoby do głowy usprawiedliwiać na tej podstawie pomoc socjalistów dla Bismarcka! A przy tym Bismarck przyczyniał się do rozwoju ekonomicznego, jednocząc rozdrobnionych Niemców, których uciskały także inne narody. Ekonomiczny zaś rozkwit i szybki rozwój Rosji wymaga uwolnienia kraju od przemocy stosowanej przez Wielkorusów wobec innych narodów - o tej różnicy zapominają nasi wielbiciele wielkoruskich prawie-Bismarcków.

Po drugie, jeżeli historia rozstrzygnie kwestię na korzyść wielkoruskiego, wielkomocarstwowego kapitalizmu, to wynika stąd, że tym większa będzie socjalistyczna rola proletariatu wielkoruskiego jako głównego motoru rewolucji komunistycznej, którą rodzi kapitalizm. Dla rewolucji zaś proletariackiej niezbędne jest długotrwałe wychowywanie robotników w duchu najpełniejszej równości i braterstwa narodów. A więc z punktu widzenia interesów właśnie wielkoruskiego proletariatu konieczne jest długotrwałe wychowywanie mas w duchu jak najbardziej zdecydowanej, konsekwentniej, śmiałej, rewolucyjnej obrony całkowitego równouprawnienia i prawa do samookreślenia wszystkich narodów uciskanych przez Wielkorusów. Interes dumy narodowej Wielkorusów (rozumianej nie po lokajsku) jest zgodny z interesem socjalistycznym wielkoruskich (i wszystkich innych) proletariuszy. Wzorem dla nas pozostanie Marks, który po dziesiątkach lat przebywania w Anglii stał się na pół Anglikiem - i domagał się wolności i niepodległości narodowej Irlandii w interesie ruchu socjalistycznego angielskich robotników.

Nasi zaś domorośli szowiniści socjalistyczni, Plechanow i wielu innych, w tym ostatnim, przypuszczalnym wypadku, który rozpatrywaliśmy, okażą się zdrajcami nie tylko swojej ojczyzny, wolnej i demokratycznej Rosji, lecz również zdrajcami proletariackiego braterstwa wszystkich narodów Rosji, tj. zdrajcami sprawy socjalizmu.
PRZYPISY:

1. Mieńszykow - publicysta petersburskiej gazety "Nowoje Wriemia", będącej od 1905 r. organem czarnosecińców.

2. Masłow Piotr (1867-1946) - działacz SDPRR, mieńszewik, po rewolucji 1905 r. głosił poglądy likwidatorskie, a w latach I wojny światowej stanął na pozycjach socjalszowinistycznych. Rubanowicz I. A. (1859-1920) - działacz partii eserowców, jej przedstawiciel w Międzynarodowym Biurze Socjalistycznym. Smirnow (właśc. Guriewicz E. L.) - działacz mieńszewicki, reprezentował nurt likwidatorski w SDPRR. Burcew Władimir (1862-1942) - rosyjski historyk, narodnik, potem zwolennik współpracy rewolucjonistów z liberałami w "solidarnej partii antyrządowej", później eserowiec i przeciwnik władzy radzieckiej.

3. Rada Zjednoczonej Szlachty - kontr-rewolucyjna organizacja właścicieli ziemskich, założona w maju 1906 r. Rada wywierała znaczący wpływ na politykę carskiego rządu. Lenin często nazywał ją Radą Zjednoczonych Obszarników.

4. Kriestownikow Grigorij - rosyjski przemysłowiec i kupiec, monarchista i reakcjonista, był członkiem Komitetu Centralnego Związku 17 Października. Dołgorucy - znana rosyjska rodzina książęca, spokrewniona z carską dynastią Romanowów. Kutler Nikołaj (1859-1924) - poseł do Dumy z ramienia partii kadetów. Rodiczew Fiodor (1856-1923) - poseł do Dumy z ramienia Związku Ziemców-Konstytucjonalistów, a później partii kadetów.

5. Radiszczew Aleksandr N. (1749-1802) - rosyjski filozof i pisarz rewolucyjny. W swym słynnym dziele "Podróż z Sankt-Petersburga do Moskwy" jako pierwszy pisarz rosyjski zaatakował pańszczyznę. Z rozkazu Katarzyny II został skazany na śmierć, ale wyrok zamieniono mu w końcu na 10 lat zesłania na Syberię. Powróciwszy z zesłania dzięki amnestii, popełnił samobójstwo ze strachu przed powtórnym skazaniem. Lenin uznawał Radiszczewa za wielkiego syna narodu rosyjskiego.

6. Raznoczyńcy - zdeklasowani inteligenci rosyjscy, wywodzący się z różnych stanów (po ros. czynów) społeczeństwa feudalnego: drobnomieszczaństwa, duchowieństwa, kupiectwa itd.

7. Lenin cytuje tu powieść Czernyszewskiego pt.: "Prolog".

8. Bobryńscy - znana wówczas rodzina bogatych rosyjskich przemysłowców i właścicieli ziemskich.

9. Puryszkiewicz W. M. (1870-1920) - obszarnik, monarchista i reakcjonista-czarnoseciniec.

10. Lenin cytuje tu "Proklamację polską" Engelsa.

W związku z zagadnieniem narodowości, czyli o "autonomizacji"

Napisane: grudzień 1922
Po raz pierwszy opublikowane: w 1956 r. w czasopiśmie „Kommunist" nr 9
Źródło: Lenin - Dzieła Wszystkie, tom 45, str. 349-356
Wydawca: Książka i Wiedza, Warszawa 1989
Wersja elektroniczna: Polska sekcja MIA - grudzień 2001

Ja, zdaje się, bardzo zawiniłem wobec robotników Rosji tym, że nie ingerowałem dość energicznie i dość ostro w sławetną kwestię autonomizacji, oficjalnie zwaną, zdaje się, sprawą związku socjalistycznych republik radzieckich.

Latem, gdy wyłoniła się ta kwestia, byłem chory, a później, jesienią, zbytnio wierzyłem w swe wyzdrowienie oraz w to, że na plenum październikowym i grudniowym będę miał możność ingerowania w nią. Jednakże ani na plenum październikowym (poświęconym tej kwestii), ani na plenum grudniowym nie mogłem być obecny i w ten sposób kwestia ta prawie całkowicie mnie ominęła.

Zdołałem zaledwie porozmawiać z tow. Dzierżyńskim, który wrócił z Kaukazu i opowiedział mi, jak ta kwestia przedstawia się w Gruzji. Zdołałem także zamienić parę słów z tow. Zinowjewem i wyrazić mu swe obawy co do tej kwestii. To, co usłyszałem od tow. Dzierżyńskiego, który stał na czele komisji wysłanej przez Komitet Centralny w celu „zbadania" incydentu gruzińskiego, mogło we mnie wzbudzić tylko największe obawy. Jeśli doszło do tego, że Ordżonikidze mógł się zapędzić aż do użycia przemocy fizycznej, o czym zakomunikował mi tow. Dzierżyński, to można sobie wyobrazić, w jakie bagno stoczyliśmy się. Najwidoczniej cały ten pomysł „autonomizacji" był z gruntu niesłuszny i przedwczesny.

Mówi się, że potrzebna była unifikacja aparatu. Skąd jednak pochodziły te zapewnienia? Gzy aby nie od tego samego aparatu rosyjskiego, który, jak to już zaznaczyłem w jednym z poprzednich numerów mego dziennika, przejęliśmy od caratu i tylko leciutko pomazaliśmy radzieckimi olejami.

Nie ulega wątpliwości, że trzeba było poczekać z tym posunięciem do czasu, kiedy moglibyśmy powiedzieć, że ręczymy za nasz aparat jak za swój własny. A obecnie powinniśmy uczciwie przyznać coś wręcz przeciwnego, że swoim nazywamy aparat w gruncie rzeczy całkowicie nam jeszcze obcy i stanowiący burżuazyjną i carską mieszaninę, której przerobić w ciągu pięciu lat bez pomocy innych krajów i w warunkach, gdy przeważały „zajęcia" wojenne oraz walka z głodem, nie mieliśmy żadnej możności.

W takich warunkach jest rzeczą zupełnie naturalną, że „prawo swobodnego wystąpienia ze związku", którym siebie usprawiedliwiamy, okaże się świstkiem papieru, niezdolnym do obrony obcoplemieńców w Rosji przed najazdem owego rdzennie rosyjskiego człowieka, Wielkorusa-szowi-nisty, w istocie rzeczy łajdaka i gwałciciela, jakim jest typowy biurokrata rosyjski. Nie ulega wątpliwości, że znikomy odsetek radzieckich i stających się radzieckimi robotników będzie tonąć w tym morzu szowinistycznego wielkoruskiego draństwa jak mucha w mleku.

W obronie tego posunięcia twierdzi się, że wyodrębniono ludowe komisariaty, których działalność wiąże się bezpośrednio z narodową psychiką, narodową oświatą. Ale tutaj nasuwa się pytanie, czy możliwe jest całkowite wyodrębnienie tych ludowych komisariatów, oraz drugie pytanie, czy zastosowaliśmy z dostatecznym staraniem środki skutecznej obrony obcoplemieńców przed rdzennie rosyjskim dzierżymordą? Myślę, że takich środków nie zastosowaliśmy, chociaż mogliśmy i powinniśmy byli je zastosować.

Uważam, że fatalną rolę odegrały tutaj pośpiech i administratorska pasja Stalina, a także jego zacietrzewienie wobec sławetnego „socjalnacjonalizmu". W ogóle zacietrzewienie w polityce odgrywa zazwyczaj jak najgorszą rolę.

Obawiam się także, że tow. Dzierżyński, który wyjeżdżał na Kaukaz, aby zbadać sprawę „zbrodni" owych „socjalnacjonalistów", wyróżnił się tutaj także tylko swym rdzennie rosyjskim nastawieniem (wiadomo, że zruszczeni obcoplemieńcy zawsze przesalają, gdy chodzi o rdzennie rosyjskie nastawienie) i że bezstronność całej jego komisji dostatecznie charakteryzują „rękoczyny" Ordżonikidzego, Sądzę, że żadna prowokacja, a nawet żadna obelga nie może usprawiedliwić tych rosyjskich rękoczynów i że n; tow. Dzierżyńskim ciąży wina nie do naprawienia za to że zlekceważył owe rękoczyny.

Dla wszystkich innych obywateli na Kaukazie Ordżonikidze był władzą. Ordżonikidze nie miał prawa ulec takie irytacji, na którą on i Dzierżyński się powoływali. Przeciwnie, Ordżonikidze obowiązany był panować nad sobą w takim stopniu, w jakim nie jest obowiązany panować żaden zwykły obywatel, a tym bardziej oskarżony o przestępstw* „polityczne". A przecież socjalnacjonaliści to byli w gruncie rzeczy obywatele oskarżeni o przestępstwo polityczni i wszystkie okoliczności tego oskarżenia tylko tak właśnie mogły je kwalifikować.

Tutaj stajemy już wobec doniosłej kwestii zasadniczej jak pojmować internacjonalizm?*

Lenin

30 XII 22 r. Zapisane przez M. W.

Ciąg dalszy notatek, 31 grudnia 1922
W ZWIĄZKU Z ZAGADNIENIEM NARODOWOŚCI, CZYLI O „AUTONOMIZACJI"
(Ciąg dalszy)

Pisałem już w swych pracach poświęconych kwestii na rodowej, że nic nie jest warte abstrakcyjne ujmowani zagadnienia nacjonalizmu w ogóle. Należy odróżniać nacjonalizm narodu uciskającego od nacjonalizmu narodu uciskanego, nacjonalizm narodu wielkiego od nacjonalizmu narodu małego.

W stosunku do tego drugiego nacjonalizmu my, narodowcy wielkiego narodu, okazujemy się prawie zawsze v praktyce historycznej winnymi niezliczonej ilości gwałtów a nawet więcej — sami nie dostrzegamy, że popełniamy niezliczoną ilość aktów przemocy i zniewag; wystarczy tylko, gdy powołam się na swe własne wspomnienia nadwołżańskie, na to, jak u nas traktują obcoplemieńców, jak o Polaku nie powiedzą inaczej niż „polacziszka", jak Tatara zwą zawsze drwiąco „kniaz"', Ukraińca — „chochoł", Gruzina i innych obcoplemieńców kaukaskich — „kapkazskij czełowiek".

Dlatego też internacjonalizm narodu uciskającego, czyli tak zwanego „wielkiego" (choć jest on wielki tylko swą przemocą, wielki tylko jako wielki dzierżymorda), powinien polegać nie tylko na przestrzeganiu formalnej równości narodów, lecz i takiej nierówności, która rekompensowałaby ze strony narodu uciskającego, narodu wielkiego, tg nierówność, która kształtuje się w życiu faktycznie. Kto tego nie zrozumiał, ten nie zrozumiał, co to jest prawdziwie proletariacki stosunek do kwestii narodowej, ten w gruncie rzeczy trwa na pozycjach drobnomieszczańskich i dlatego nie może nie staczać się ustawicznie na pozycje burżuazyjne.

Co jest ważne dla proletariusza? Dla proletariusza jest nie tylko ważne, lecz również żywotnie konieczne zapewnienie sobie ze strony obcoplemieńców maksimum zaufania w proletariackiej walce klasowej. Co jest do tego potrzebne? Potrzebna jest do tego nie tylko równość formalna. Potrzebne jest do tego zrekompensowanie w ten czy inny sposób — postępowaniem wobec obcoplemieńców lub ustępstwami na ich rzecz — krzywd, które w toku dziejów wyrządził obcoplemieńcom rząd narodu „wielkomocarstwowego" i które zrodziły ową nieufność i podejrzliwość.

Sądzę, że bolszewikom, komunistom tłumaczyć tego dalej i szczegółowo nie ma potrzeby. Sądzę też, że w danym przypadku, gdy chodzi o naród gruziński, mamy typowy przykład, kiedy prawdziwie proletariacki stosunek do sprawy wymaga od nas szczególnej ostrożności, zapobiegliwości i ustępliwości. Gruzin, który z lekceważeniem traktuje tę stronę sprawy, lekkomyślnie rzuca oskarżenia o „socjalnacjonalizm" (podczas gdy sam jest nie tylko prawdziwym i autentycznym „socjalnacjonałem", lecz również brutalnym wielkoruskim dzierżymordą) — taki Gruzin, w istocie rzeczy, narusza interesy proletariackiej solidarności klasowej, gdyż nic tak nie hamuje rozwoju i nie podważa

proletariackiej solidarności klasowej, jak niesprawiedliwość narodowa, i „skrzywdzeni" przedstawiciele narodowości na nic nie są tak czuli, jak na poczucie równości i na pogwałcenie tej równości, jeśli to się nawet dzieje na skutek niedbalstwa, czy nawet w formie żartu — na pogwałcenie tej równości przez własnych towarzyszy proletariuszy. Oto dlaczego w danym wypadku lepiej przesolić w ustępliwości i łagodności wobec mniejszości narodowych niż niedosolić Oto dlaczego podstawowy interes solidarności proletariackiej, a zatem również proletariackiej walki klasowej, wymaga, abyśmy nigdy nie traktowali kwestii narodowej w sposób formalny, lecz zawsze uwzględniali różnicę, która nieuchronnie istnieje w stosunku proletariusza narodu uciskanego (czy też małego) do narodu uciskającego też wielkiego).

Lenin

Zapisane przez M. W.

31 XII 1922 r.

Ciąg dalszy notatek. 31 grudnia 1922 r.

Jakież praktyczne posunięcia należy zastosować w sytuacji, która się wytworzyła?

Po pierwsze, należy utrzymać i umocnić związek re publik socjalistycznych; co do tego posunięcia nie może być wątpliwości. Jest ono potrzebne nam tak, jak potrzebni jest komunistycznemu proletariatowi całego świata do walki z międzynarodową burżuazją i do obrony przed je intrygami.

Po drugie, trzeba utrzymać związek republik socjalistycznych, jeśli chodzi o aparat dyplomatyczny. Przy sposobności należy zaznaczyć, że aparat ten jest czymś wyjątkowym w naszym aparacie państwowym. Nie dopuszczaliśmy doń ani jednego choć trochę wpływowego człowieka z starego aparatu carskiego. Tu cały aparat, we wszystkie! choć trochę decydujących ogniwach, utworzony został komunistów. Dlatego też aparat ten wywalczył już sobie (można to śmiało powiedzieć) miano wypróbowanego aparatu komunistycznego, oczyszczonego w bez porównani większym stopniu ze starego carskiego, burżuazyjnego, drobnoburżuazyjnego personelu niż ten, którym musimy się zadowalać w innych ludowych komisariatach.

Po trzecie, trzeba przykładnie ukarać tow. Ordżonikidzego (mówię to z tym większym ubolewaniem, że sam należę do grona jego przyjaciół i pracowałem z nim za granicą na emigracji), a także zbadać dodatkowo, lub na nowo, wszystkie materiały komisji Dzierżyńskiego w celu skorygowania tej ogromnej masy uchybień i stronniczych sądów, które są niewątpliwie w nich zawarte. Polityczną odpowiedzialnością za całą tę naprawdę wielkoruską kampanię nacjonalistyczną należy obarczyć oczywiście Stalina i Dzierżyńskiego.

Po czwarte, trzeba wprowadzić najsurowsze przepisy dotyczące używania języka narodowego w republikach innych narodów, wchodzących w skład naszego związku, i z największą skrupulatnością skontrolować treść tych przepisów. Nie ulega wątpliwości, że pod pozorem unifikacji służby kolejowej, pod pozorem unifikacji aparatu fiskalnego itp. przesączać się będzie przy obecnym stanie naszego aparatu mnóstwo nadużyć rdzennie rosyjskiego autoramentu. W walce z tymi nadużyciami niezbędna jest szczególna pomysłowość, nie mówiąc już o szczególnej rzetelności tych, którzy staną do tej walki. Tutaj potrzebny będzie szczególny kodeks, który mogą opracować z jakim takim powodzeniem tylko przedstawiciele narodowości zamieszkującej daną republikę. Przy czym nie należy w żadnym razie zarzekać się z góry, że w wyniku tej całej roboty nie wróci się na następnym zjeździe rad do tego, co było, tj. utrzyma się związek socjalistycznych republik radzieckich tylko w sferze wojskowej i dyplomatycznej, a we wszystkich innych sferach przywrócona zostanie całkowita samodzielność poszczególnych ludowych komisariatów.

Należy mieć na uwadze, że rozdrobnienie ludowych komisariatów i brak skoordynowania ich pracy z Moskwą i innymi ośrodkami można przyhamować w dostatecznym stopniu autorytetem partii, jeśli] będzie się z niego korzystać z jako tako wystarczającą oględnością i bezstronnością; szkoda, jaka może wyniknąć dla naszego państwa z powodu braku unifikacji aparatów narodowych z aparatem rosyjskim, będzie nieporównanie mniejsza, nieskończenie niniejsza od szkody wyrządzonej nie tylko nam, lecz również całej Międzynarodówce, setkom milionów ludzi narodów Azji, która ma w najbliższej przyszłości w ślad za nami wystąpić na proscenium historii. Byłoby niewybaczalnym oportunizmem, gdybyśmy w przededniu tego wystąpienia Wschodu i w zaraniu jego przebudzenia podkopywali w jego oczach swój autorytet chociażby najmniejszym nawet nietaktem i niesprawiedliwością wobec naszych własnych obcoplemieńców. Jedna sprawa to konieczność zespolenia się przeciw imperialistom Zachodu, broniącym świata kapitalistycznego. Tutaj nie może być wątpliwości i nie mam potrzeby mówić o tym, że bezwarunkowo pochwalani te środki. Co innego jednak, gdy my sami przybieramy — niech to nawet będzie w sprawach drobnych — imperialistyczną postawę wobec uciskanych narodowości, co całkowicie podważa naszą całą pryncypialną szczerość, naszą całą pryncypialną obronę walki z imperializmem. A dzień jutrzejszy w dziejach świata będzie właśnie takim dniem, kiedy uciemiężone przez imperializm ludy ostatecznie się obudzą i kiedy rozpocznie się długotrwały i trudny decydujący bój o ich wyzwolenie.

Lenin

31 XII 22 r. Zapisano przez M. W.

* Dalej w stenogramie znajduje się następujące przekreślone zdanie: „Sądzę że towarzysze nasi nie zgłębili dostatecznie tej doniosłej kwestii zasadniczej" — Red.

203 List W. Lenina „W związku z zagadnieniem narodowości, czyli O "autonomizacji" został napisany w związku z utworzeniem ZSRR i poświęcony problemowi stosunków wzajemnych między narodami Kraju Rad.

Bezpośrednią przyczyną napisania przez Lenina tego listu stał się konflikt w Komunistycznej Partii Gruzji — między Zakaukaskim Komitetem Krajowym RKP(b), na którego czele stał G. Ordżonikidze, a grupą P. Mdiwaniego.

Zakaukaski Komitet Krajowy, wcześniej — Biuro Kaukaskie KC RKP(b) — realizowały zasadniczo słuszną linię, dążąc do zespolenia republik Zakaukazia i występując przeciw z gruntu niesłusznemu stanowisku grupy Mdiwaniogo, która faktycznie hamowała gospodarcze i polityczne połączenie republik zakaukaskich, dążyła w istocie rzeczy do zachowania odrębności Gruzji, co było na rękę burżuazyjnemu nacjonalizmowi i gruzińskim mienszewikom. Komuniści Gruzji na swoich zjazdach, konferencjach i zebraniach aktywu partyjnego słusznie ocenili to stanowisko Mdiwaniego i jego stronników jako odchylenie ku nacjonalizmowi. Lenin krytykował z gruntu błędne poglądy Mdiwaniego i jego zwolenników. Właśnie w przeciwieństwie do grupy Mdiwaniego Lenin w napisanej przez siebie w listopadzie 1921 r. uchwale Biura Politycznego KC RKP(b) w sprawie utworzeniu Federacji Zakaukaskiej podkreślił: „Uznać, że z punktu widzeniu zasad sfederowanie republik zakaukaskich jest absolutnie słuszne i że bezwzględnie powinno być urzeczywistnione" (Dzieła wszystkie, t. 44. Warszawa 1988, s. 242). Kiedy zwolennicy Mdiwaniego również po październikowym plenum KC RKP(b) (1922 r.) na legali na to, że Gruzja powinna bezpośrednio wchodzić w skłuci ZSRR, a nie poprzez Federację Zakaukaską, Lenin wystosował telegram do Zakaukaskiego Komitetu Krajowego i do KC KP Gruzji, w którym wyraził niezadowolenie z powodu postępowaniu zwolenników Mdiwaniego i stanowczo potępił ich „wymyślaniu pod adresem Ordżonikidzego". „Byłem przekonany — pisał Lenin — że wszystkie rozbieżności zostały rozstrzygnięte przez rezolucji)plenum KC z moim pośrednim udziałem i bezpośrednim udziałem Mdiwaniego" (Dzieła, t. 45. Warszawa 1975, s. 531).

W tym czasie także Ordżonikidze popełnił poważne błędy. Realizując w Gruzji politykę narodowościową wytyczoną przez partię, nie wykazał należytej elastyczności, dopuszczał się administrowania i pośpiechu w realizacji niektórych posunięć, nie zawsze liczył się z opinią i uprawnieniami KC KP Gruzji. Również w stosunkach z grupą Mdiwaniego Ordżonikidze nie wykazał należytego opanowania. Doszło do tego, że Ordżonikidze, znieważony przez jednego ze zwolenników tej grupy, po prostu uderzył go.

Zwolennicy Mdiwaniego, stanowiący większość w KC KP Gruzji, na znak protestu przeciw stanowisku Zakaukaskiego Komitetu Krajowego, wystąpili z KC i zwrócili się ze skargą do KC RKP(b). Biuro Polityczne 25 listopada 1922 r. postanowiło skierować do Gruzji komisję z F. Dzierżyńskim na czele, w celu niezwłocznego rozpatrzenia oświadczenia członków KC KP Gruzji.

Lenin był bardzo zaniepokojony „sprawą gruzińską" i — jak to wynika z Dziennika dyżurnych sekretarek — oczekiwał z niecierpliwością powrotu Dzierżyńskiego. Dzierżyński przyjechał do Moskwy 12 grudnia i tego samego dnia Lenin odbył z nim dłuższą rozmowę. Później, w styczniu 1923 r., Lenin powiedział do L. Fotijewej: „W przeddzień mojej choroby Dzierżyński mówił mi o pracy komisji i o «incydencie», i to ciężko się na mnie odbiło" (patrz niniejszy tom, s. 468). Lenin wiązał „sprawę gruzińską" z ogólną sprawą utworzenia ZSRR, obawiał się, czy konsekwentnie będą realizowane zasady internacjonalizmu proletariackiego przy zjednoczeniu republik. Zamierzał 14 grudnia podyktować list w kwestii narodowej — o utworzeniu ZSRR, ale nie mógł zrealizować wówczas swego zamiaru. W podyktowanym przez Lenina 27 albo 28 grudnia wykazie tematów następnych listów i artykułów figuruje temat: „O kwestii narodowej i o interna-cjonalizmie (w nawiązaniu do ostatniego konfliktu w partii gruzińskiej)".

W liście „W związku z zagadnieniem narodowości, czyli o «autonomizacji»" Lenin napiętnował postępek Ordżonikidzego. Uważał, że komisja Dzierżyńskiego nie wykazała należytej bezstronności w badaniu „konfliktu gruzińskiego". Polityczną odpowiedzialnością za całą tę sprawę Lenin obarczył przede wszystkim Stalina, jako sekretarza generalnego KC, z uwagi na popełnione przez niego poważne błędy przy zjednoczeniu republik. Lenin nie popierał z gruntu błędnego stanowiska Mdiwaniego w sprawach Federacji Zakaukaskiej i utworzenia ZSRR. Zarazem jednak upatrując główne niebezpieczeństwo w wielkomocarstwowym szowinizmie i uważając, że walka z nim jest obowiązkiem przede wszystkim komunistów panującego dotąd narodu, Lenin skoncentrował uwagę właśnie na błędach Stalina, Dzierżyńskiego i Ordżonikidzego w „sprawie gruzińskiej".

W liście „W związku z zagadnieniem narodowości, czyli o «autonomizacji»" Lenin naświetlił najważniejsze zagadnienia polityki partii w kwestii narodowej. Myśli zawarte w tym liście traktował jako programowe, przywiązywał do niego wielką wagę i zamierzał opublikować go w późniejszym czasie jako odrębny artykuł. Jednak wskutek nagłego pogorszenia się stanu jego zdrowia, co nastąpiło po 6 marca 1923 roku, Włodzimierz Iljicz nie zdążył wydać ostatecznych dyspozycji odnośnie do listu „W związku z zagadnieniem narodowości, czyli o «autonomizacji»". L. Fotijewa przekazała list W. Lenina do Biura Politycznego 16 kwietnia 1923 r. Podczas XII Zjazdu RKP(b) list został odczytany delegacjom. Do projektu uchwały zjazdu w kwestii narodowej zgodnie ze wskazaniami Lenina wprowadzono wiele ważnych zmian i uzupełnień. — 349.


poprzedninastępny komentarze