2014-11-07 02:02:59
DJ: Skąd pomysł startu w wyborach samorządowych?
PK: Związki zawodowe od kilku lat przeżywają w Polsce kryzys. Szacuje się, że tylko 15% pracowników przynależy do jakiegoś związku zawodowego. Tymczasem w Szwecji ten odsetek wynosi 70%. Niestabilne warunki zatrudnienia, a więc umowy śmieciowe, presja pracodawców wywierana na pracownikach, aby nie angażować się w działalność związkową no i w końcu sama nieskuteczność niektórych związków zawodowych, zniechęca pracowników do aktywności. Te wszystkie czynniki sprawiają, że związki zawodowe muszą rozszerzać swoją działalność, udzielać się wśród społeczności lokalnej – na osiedlu, dzielnicy i w końcu w mieście, a w tym przypadku najważniejsze decyzje, które mają wpływ na standard i poziom życia mieszkańców zapadają właśnie na szczeblu samorządowym.
Związki zawodowe muszą rozszerzać swoją działalność, ale w jaki sposób?
Zdania w tej kwestii są podzielone, ale osobiście uważam, że związki zawodowe powinny reprezentować nie tylko swoich członków, ale także innych pracowników, którzy nie mogą zapisać się do związku z racji niestabilnej pracy, zatrudnienia na umowach śmieciowych. Co więcej jako związkowiec jestem przekonany, że należy wyjść do ludzi wykluczonych społecznie, długotrwale bezrobotnych i ich rodzin. Mieszkam w robotniczej dzielnicy – Szopienice i doskonale widzę ilu moim znajomym, często sąsiadom upadek tutejszych zakładów pracy po tzw. transformacji odebrał wszelkie nadzieje na pracę i lepsze życie.
Niestety nasze państwo porzuciło ich jak zbędny balast. Ci ludzie nie uzyskują żadnej pomocy od władz. Co gorsza ich trudna sytuacja materialna, zawodowa, a więc i życiowa przekłada się na następne pokolenia. Rośnie nam pokolenie młodych ludzi, którzy nie zaznali nigdy przywileju stabilnej i bezpiecznej pracy gwarantującej życie na godnym poziomie. Związki zawodowe muszą wyjść do takich ludzi z ofertą, muszą ich reprezentować i pomagać im. Wielu ludziom w Polsce odebrano prawo do poczucia własnej godności. Ze strony związków zawodowych nie może być zgody na politykę wykluczającą osoby zatrudnione na umowach śmieciowych, bezrobotnych, wykluczonych społecznie i ich rodzin.
Wybory samorządowe zbliżają się wielkimi krokami. Startujesz na radnego ze swojej dzielnicy – Szopienic, ale nie widać nigdzie twoich banerów, plakatów i ulotek wyborczych.
To prawda – moja kampania wyborcza nie polega na wieszaniu banerów, rozklejaniu plakatów i wrzucaniu do skrzynek pocztowych ulotek. Jak chyba każdy z nas w okresie przedwyborczym codziennie wyjmuję ze skrzynki na listy kilkanaście ulotek, listów do mieszkańców od kandydatów, słupy ogłoszeniowe na przystankach autobusowych i tramwajowych obklejone są plakatami, a o banerach nawet już nie wspomnę. Swoją kampanię wyborczą prowadzę poprzez spotkania bezpośrednie z mieszkańcami mojego okręgu wyborczego. Jestem przeciwny wydawaniu ogromnych kwot na materiały propagandowe, jak to robią największe partie polityczne w kraju przy każdych wyborach, bo dla przeciętnego mieszkańca nic z tego dobrego nie wynika. Sądzę, że kandydaci, którzy swoją kampanię opierają na wieszaniu banerów, rozklejaniu plakatów i wrzucaniu do skrzynek ulotek wyborczych po prostu obawiają się bezpośredniego spotkania z wyborcami, rozmowy o tym co tak naprawdę boli mieszkańców i jakie powinny być priorytety władz naszego miasta.
Jakie stawiasz sobie cele, co zamierzasz zrealizować jeśli zostaniesz wybrany na radnego?
Jak już wspominałem moja kampania wyborcza opiera się na bezpośrednich spotkaniach z wyborcami, rozmowach i dialogu społecznym. To bardzo pouczająca lekcja, bo można dowiedzieć się wielu rzeczy, o których nie miało się wcześniej pojęcia. Jeśli zostanę radnym mam zamiar podnosić tematy ważne dla mieszkańców mojego okręgu wyborczego, które poruszane były podczas spotkań wyborczych. Bardzo ważnym elementem dla mnie będzie większe zaangażowanie władz samorządowych w rozwój dzielnic i osiedli Katowic, które przez ustępującą władzę były zapomniane lub pomijane. Taką dzielnicą niewątpliwie są Szopienice. Podniesienie aktywności społecznej, walka z wykluczeniem społecznym, aktywizacja zawodowa, stworzenie dla dzieci i młodzieży możliwości spędzania wolnego czasu na obiektach sportowych to kwestie najważniejsze. Podjęcie tego typu działań podniesie również poziom bezpieczeństwa, zmniejszy skalę zjawisk patologicznych, poprawi komfort i standard życia zwykłych ludzi, mieszkańców Katowic, a to jest dla mnie absolutny priorytet.
W kształtowanym przez media głównego nurtu dyskursie pomija się, że niemałą część wykluczonych, o których mówisz stanowią pracownicy dawnych zakładów przemysłowych, fabryk, czyli klasa robotnicza. Czy według Ciebie w kraju takim, jak Polska nadal istnieje zauważalny na przykładzie społeczności lokalnych problem niezmiennego od czasów Marksa mechanizmu wyzysku ekonomicznego uderzającego w pierwszej kolejności w tę klasę?
Klasa robotnicza w dawnym ujęciu, rozumieniu tego pojęcia obecnie nie istnieje, ale problem wyzysku jak najbardziej. Wraz z przemyślaną polityką kapitalistów prowadzącą do likwidacji fabryk i zakładów państwowych, hut, klasa robotnicza w historycznym ujęciu przestała istnieć. Warto zwrócić uwagę na fakt, że dzisiejsi prekariusze – mogą pracować w różnych branżach. Niestabilne i słabo opłacane formy zatrudnienia dotyczą zarówno pracowników fizycznych, jak i osób z wyższym wykształceniem. Można być pracownikiem ochrony w supermarkecie, pracownikiem międzynarodowego przedsiębiorstwa, w końcu można być pracownikiem banku. Różne branże, dziedziny gospodarki, ale we wszystkich tych przypadkach można być zatrudnionym na podstawie umowy śmieciowej, a więc na niepewnych warunkach zatrudnienia. Prekariat to jest właśnie takie zjawisko, że bez względu na miejsce pracy czy choćby branżę, podstawowym elementem je określającym jest brak stabilności zatrudnienia, gwarancji bezpieczeństwa pracy, gwarancji dochodu, gwarancji ubezpieczenia społecznego i dostępu do publicznej opieki zdrowotnej. W czasach Marksa podział był prostszy – główną sprzecznością była klasa robotnicza i kapitaliści, czyli burżuazja, choć nie brakowało także pracowników nieprodukcyjnych, czyli drobnomieszczaństwa przechylającego się to na jedną, to na drugą stronę w zależności od zmiany sytuacji. Mimo, że kapitaliści starali się wszelkimi sposobami, w tym także poprzez ugodowe związki zawodowe odciągnąć proletariuszy od walki klas, znaczna ich część potrafiła jednak organizować się dzięki istnieniu grup i partii, które można uznać za polityczną awangardę.
W obecnych czasach sytuacja uległa zmianie właśnie z powodu rozbicia klasy robotniczej i zwiększenia zasięgu zjawiska wyzysku prekariuszy poza historycznie rozumianą klasę robotniczą. Warto również podkreślić, że w epoce Marksa klasa robotnicza była pozbawiona dostępu do zdobycia formalnego wykształcenia i choć nie brakowało jej aspiracji do poszerzania wiedzy wykonywała najprostsze prace, a dziś prekariusze to często ludzie młodzi, po studiach, znający języki obce, a mimo to nie mogący liczyć na stabilne zatrudnienie. W odniesieniu do społeczności lokalnych należy dodać, że zjawisko prekariatu występuje niezależnie. Można być prekariuszem w podkarpackiej wsi, jak i w aglomeracji takiej jak GOP – Górnośląski Okręg Przemysłowy. Mechanizm wyzysku ekonomicznego prekariuszy, najlepiej wykształconego w historii Polski pokolenia, bez szans na stabilne i bezpieczne zatrudnienie uderza we wszystkich tych, którzy są zatrudnieni na elastycznych warunkach pracy i nie mogą w związku z tym liczyć na stabilizację zawodową, finansową i rodzinną, bowiem wszystkie te kwestie są ze sobą związane. Oczywiście są osoby, które z własnej woli pracują na podstawie elastycznych warunków zatrudnienia, ale ich zarobki są na tyle wysokie, że są w stanie zrekompensować sobie z nawiązką brak dostępu do publicznej opieki zdrowotnej i innych świadczeń socjalnych. Problem w tym, że takich osób jest bardzo mało, a zdecydowaną większość stanowią osoby zatrudnione na umowach śmieciowych, które uzyskują niskie, bądź bardzo niskie dochody, a więc z jednej strony nie mają dostępu do usług publicznych jak ubezpieczenie społeczne, publiczna opieka medyczna, a z drugiej strony niskie dochody nie pozwalają im wykupić takich usług prywatnie.
W tym, co mówisz jest sporo słuszności, aczkolwiek kiedy zaczniemy analizować świadomość grup, które wymieniłeś, stwierdzamy, że koncentruje się ona praktycznie wokół spraw drugorzędnych i nie łączą ich wspólne interesy, jakie spajały proletariat fabryczny. Grupy te cierpią z powodu ucisku, ale wykazują słabą mobilność i świadomość, co widać także przy okazji różnych publicznych wydarzeń.
Tak, to druga strona medalu. Trudno nie dostrzec, że ta dyscyplina i zorganizowanie oraz poczucie wspólnego losu, jakie dawała praca w fabryce, są dla prekariatu niedostępne, co utrwala drobnomieszczańskie podejście do kwestii także dla niego samego najbardziej żywotnych, czyli po prostu walki o własne prawa. Świadomość własnych klasowych interesów praktycznie nie istnieje, dzięki stałej anty-klasowej retoryce mediów i dyskursu politycznego. A także skłóceniu. Młody pracownik, który zarobi znacznie mniej niż wypracuje, uważa, że jego koledzy są wredni, potrafią donieść szefowi na siebie wzajemnie i nawet nie warto się organizować. Dlatego równolegle należało by dążyć do odbudowy tegoż proletariatu, ale do tego potrzeba dać mu odpowiednią polityczną reprezentację jego interesów. Jest to praca dla nas wszystkich, wymagająca wiele zaangażowania i poświęcenia i bez wątpienia wykraczamy już tutaj poza kwestie związane z możliwościami i obowiązkami radnego. Z kolei dzisiejsi prekariusze są pogrążeni w swojej większości w letargu, ulegając ogłupiającej propagandzie, że łut szczęścia i kombinowanie pozwoli wybrańcom pośród nich zostać Rockefellerem (każdy myśli, że on nim będzie), podczas, gdy ci, którzy nie nadążą za wyścigiem szczurów są skazani na wymarcie jak dinozaury, albo niektórych z nich uratuje dobroczynność i wysokie PKB. Dopiero doświadczenie realiów może pomóc wybudzić ich z tego obłędnego snu. I to także jest nasze zadanie, ale znów wykraczamy tu znacznie poza ramy kwestii związanych z wyborami.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Wywiad ukazał się na portalu Socjalizm Teraz