2012-02-03 20:29:14
I
Świadome działanie
Zaostrzanie regulacji dotyczących praw autorskich i inwigilacji w internecie to krok podejmowany przez system, który jest w pełni świadom tego co robi. To właśnie może zaskakiwać. Sfera internetu, sieci, która była dotychczas przestrzenią fikcyjnej wolności zniewolonych mas pracujących i która służyła na rzecz pacyfikacji potencjalnego gniewu społecznego oferując wirtualną karierę i pozorny dostęp do wszelkich dóbr kultury jest zamykana i ograniczana mocą tej samej siły, której dotychczas służyła. Czy system popełnia błąd, czy działa dalej zgodnie z planem? Wydaje się, że i jedno i drugie, z jednej strony masowa histeria i paniczny lęk, który zrodził się w społeczeństwie na pewno nie był planowanym przez twórców umowy efektem, można więc nazwać to błędem, lub nieprzewidzianą konsekwencją działań. Z drugiej strony, zachodni kapitalizm oparty o święte prawo własności utrzymywał i utrzymuje wysoki poziom życia społeczeństwa w dużej mierze dzięki przewadze patentowej i podążającej za nią przewadze technologicznej - coraz trudniej jest wymuszać zachodniemu kapitalizmowi zyski z praw autorskich na krajach trzeciego świata, stąd ustawodawstwo 'do wewnątrz' wydaje się być naturalną konsekwencją obcięcia finansowania zza granicy i efektem bezradności, jest to próba zdobycia dodatkowego finansowania przy pomocy zaostrzenia dyscypliny wewnętrznej.
II
Apolityczne antyACTA
Protest przeciwko ACTA jest w rzeczy samej dalece apolityczny, stroniący od identyfikacji lewicowej (w Polsce przybierający nawet groteskową formę antysocjalistyczną) - i dzieje się tak dlatego, że 'odurzeni internetem' pragną współpracy z rzeczywistością na dotychczasowych warunkach. Apolityczność to establishmentowość, nologo to logo potencjalnego prawodawcy, to brak problemów w CV, brak przemocy to czysta karta w kartotece policyjnej... Nie mamy do czynienia z buntem Spartakusa, ale z dopominaniem się o należne racje żywnościowe, lub (jak to ma miejsce w tym przypadku) o podtrzymanie dotychczasowej formy transferu określonych danych. Dlatego protesty te (poza nieoczekiwanym dla społeczeństwa swym masowym charakterem) w rzeczywistości niosą sobą pewne potwierdzenie - potwierdzenie zależności i poddaństwa w stosunku do obecnego stanu rzeczy. Takie próby ograniczania 'chleba i igrzysk' miały w przeszłości swe daleko idące konsekwencje, tym razem może być podobnie, ale tylko jeżeli protestujący zaryzykują opowiadając się za alternatywnymi rozwiązaniami i opozycyjną propozycją polityczną - domniemane problemy przy ściąganiu plików z internetu to jednak za mało by skłonić społeczeństwo do wykonania skoku na tak głęboką wodę.
III
Obrona niewoli
Internet nie jest, jak się go czasem usiłuje przedstawić, przestrzenią wolności. Jest środkiem przedłużającym faktyczną działalność produkcyjną jednostek, jest przestrzenią posiłkującą faktyczną, końcową działalność człowieka. Tak też hasła 'obrony wolności' są jednocześnie zakamuflowaną obroną konkretnej niewoli. Internet nie jest miejscem pozbawionym klas społecznych, korzystanie z internetu nie niesie ze sobą oświecenia. Każdy użytkownik internetu jest jedynie użytkownikiem jego fragmentu. Internet to biblioteka. W bibliotece spotkamy czytelnika dzieł filozofów, książek naukowych, poradników, czytelnika powieści detektywistycznych, miłośnika romansów... Poszczególni przedstawiciele tych czytelniczych gatunków nie muszą się nawet ze sobą zetknąć podczas pobytu w bibliotece - podobnie jest w internecie, gdzie separacja i izolacja poszczególnych partycypantów jest o wiele większa. Wyobrażenia o internecie - w myśl których miałby on być źródłem rzetelnych wiadomości o świecie, prac naukowych, arcydzieł filmowych... są ściśle idealistyczne i egoistyczne. Dla mas, dla druzgocącej większości internet jest dziś biblią, opium i klatką, w której użytkownicy pozamykani są nie przy pomocy ograniczonego spektrum możliwości, lecz przy pomocy ograniczonej siatki poznawczej i ograniczonego wykształcenia. Jedni całe życie tkwią przy półkach z literaturą dla dzieci, inni szukają i docierają dalej. Jeśli internet jest w ogóle 'jakąś wolnością', to jest pozorną wolnością od pracy, wolnością od rzeczywistej, produkcyjnej, właściwej-kapitalistycznej aktywności ludzkiej. Jest wolnością pozorną, bo w istocie służy jako czynnik motywacyjny i stały element procesu produkcji, którego praca i jej owoce są efektem końcowym.
IV
Pragnienie wspólnoty, nieporozumienie i globalny konflikt
Warto zastanowić się nad naturą samych protestów. To pospolite ruszenie, które miało miejsce przy okazji organizowania manifestacji oprotestowujących porozumienie ACTA było w ostatnim dwudziestoleciu bez precedensu. Tylko pozornie protesty te były jedynie wyrazem sprzeciwu przeciwko samej umowie ACTA. W istocie, te masowe wystąpienia można interpretować jako bunt przeciwko postępującej degradacji i biedzie. Zgromadzeni wspólnym celem ludzie byli masą kompletnie pozbawioną przez system podmiotowości i poczucia wspólnoty, masą zatopioną w indywidualizmie, który neoliberalizm wdrukował w całe pokolenia. To właśnie o poczucie wspólnoty protestujący zaczęli silnie walczyć i będą je pragnąć podtrzymywać nawet gdy deaktualizacji ulegnie formuła samego protestu i utraci on faktyczną rację bytu. Protestujący to silnie przywiązana do internetu młodzież, pracownicy najemni ery zaostrzającego reguły rynku kapitalizmu i wykształceni bezrobotni, których w Europie szybko przybywa - głównie dlatego, że miejsca pracy w przemyśle wyemigrowały na wschód, a zawęża się i usztywnieniu ulega zatrudnienie w usługówce i na rynku wykwalifikowanej siły roboczej. Najważniejszym celem umowy ACTA było i jest egzekwowanie płatności za amerykańskie patenty - przy czym chodzi przede wszystkim o wykorzystywanie ich na skalę przemysłową, nie indywidualną i jednostkową. W chwili obecnej państwa, które zadeklarowały, że podpiszą umowę najprawdopodobniej wycofają się z tego postanowienia, by szukać i podpisać w przyszłości umowę podobną, lecz konkretyzującą i zawężającą swe oddziaływanie do skali przemysłowej, międzynarodowej. W ten sposób skutki wprowadzenia "ACTA2" będą mogły ominąć indywidualnych internautów i ku ich niewiedzy/milczącej zgodzie oddziaływać na sprzedaż i produkcję leków generycznych, produktów zastępczych itp. Zaostrzanie kar za łamanie praw autorskich może być wstępem, przygotowaniem do prawdziwej wojny patentowej, na którą szykują się Stany Zjednoczone z Chinami. Dla Chińskiej Republiki Ludowej i innych krajów Azji, a także Ameryki Południowej podpisanie podobnej choćby umowy nie wchodzi w rachubę - dlatego też 'Zachód' chce ograniczyć wymianę danych w internecie i mieć ją pod całkowitą kontrolą służb rządowych.