2012-01-30 01:09:44
Z zainteresowaniem przeczytałem kolejne z tekstów dotyczących sytuacji polskiego Uniwersytetu i humanistyki, które pojawiały się w ostatnich dniach na łamach lewica.pl[1]. Publicyści piszący te teksty przedstawili sytuację szkolnictwa wyższego na tle przeprowadzanych reform z całą grozą konsekwencji, którą te zmiany przyniosą. Przy poważnej ocenie stanu edukacji wyższej z perspektywy lewicowej myśli krytycznej potrzebna jest nam jednak (poza samą krytyką reform) surowa ocena i refleksja nad dokonaniami dotychczas-szczęśliwie zatrudnionych akademików - potrzebna nam szersza perspektywa.
Jestem jedną z wielu osób, które nie są zachwycone kondycją edukacji wyższej. Szczątkowa aktywność nie tylko lewicowych naukowców, brak bardziej prężnych i trwałych inicjatyw i powszechna praktyka odklepywania działalności naukowej, nakierowanej przede wszystkim na łapanie systemowo-osiągalnych funduszy [od grantów po "projekty badawcze"], zachwyt nad wszystkim co zagraniczne [adaptowanie neoliberalnych, często zakamuflowanych treści] i ogólna fragmentaryzacja pozwala mi postawić tezę, że Uniwersytet krytyczny w Polsce nie dość, że dostrzegalny jest jedynie przy użyciu szkła powiększającego to jego "krytyczność" w gruncie rzeczy realizuje się na poziomie reprodukcji treści proestablishmentowej, tzw. 'niegroźnej alternatywy'. Jakie instytucje, inicjatywy, grupy stworzyła Polska lewica intelektualna? Praktycznie żadne. Co więcej - te nieliczne, podejmujące próby tworzenia zaplecza lewicowej myśli pisemka, czy też zmarginalizowane odłamy działaczy od lat już radzą sobie bez jakichkolwiek funduszy nadrabiając wszystko zapałem i trwając w egzystencji na marginesie systemu . Z perspektywy lewicowca nie bardzo jest czego bronić przed zmianami przynoszonymi przez reformę.
Dotykamy szerszego problemu. Ewolucja i reforma szkolnictwa wyższego związana jest z trendem obecnym w Europie i w kapitalistycznej rzeczywistości. Podczas trwania realnego socjalizmu i przez pewien okres po reformie ustrojowej utrzymywanie humanistyki wiązało się z potrzebą intensywnej reprodukcji ideologicznej dla obowiązującej rzeczywistości politycznej. Teraz - w realiach kompletnej dominacji neoliberalizmu, (przy praktycznej śmierci uniwersyteckiej doktryny radykalnej, socjalistycznej i komunistycznej stanowiącej wcześniej zagrożenie) kapitalizm nie ma już celu w utrzymywaniu tak licznych szeregów akademickich agentów liberalnej represji. Cięcia w obszarze nauk humanistycznych dotyczące pism naukowych biorą się z zaniku zapotrzebowania na nie, szczególnie, że zdecydowana część tworów jest kiepskiej jakości, a proliberalne, establishmentowe i potrzebne układowi pisemka (jeżeli w ogóle okażą się użyteczne) i tak zdobędą dofinansowanie od polityczno-finansowych elit. Cywilizacja czytająca i kręgi intelektualne to dziś pieśń przeszłości - teraźniejszość to kompletna, biologiczna i organiczna dominacja neoliberalizmu na poziomach przednaukowych i przedczytelniczych. W sytuacji, w której studenci nie potrafią zakwestionować kapitalistycznych reguł gry rynkowej i gdy nie istnieje presja ze strony opozycji politycznej zanika konieczność utrzymywania tak rozbudowanych szeregów naukowców akademickich, humanistów - stają się oni zbyteczni, ich dotychczasowa rola ideologiczno-propagandowa uległa wyczerpaniu.
Poza ograniczeniem liczebności swojego aparatu ideologicznego system kapitalistyczny wprowadza także drugą ważną zmianę, nowy przelicznik finansowania: przelicznik ilościowy. W kapitalistycznej rzeczywistości, w regułach wolnego rynku idea, koncepcyjność i kultura tracą na znaczeniu i cenie stając się zbędnym balastem - szczególnie, że kultura i nauka i tak powstają w centrach globalnego kapitalizmu, a nasza peryferyjna produkcja naukowa jest dla systemu nie tylko wtórna, ale i mniej pewna. Pojawia się przelicznik przemysłowy, w którym liczy się ilość zdobytych funduszy, rynkowa pozycja w odniesieniu do monopolistów nauki i imperiów kapitalistycznych oraz proste kryterium przerobu. Ów przelicznik podporządkowuje szkolnictwo wyższe regułom obowiązującym w przedsiębiorstwach, system punktowy to forma wymuszenia oszczędności, część procesu kolonizacji Polskiej nauki i ostatni etap drenażu myśli i transformacji w kierunku zaplecza taniej siły roboczej - w odniesieniu do ogółu społeczeństwa - oraz w kierunku urzędników niższego szczebla - w odniesieniu do kadry naukowej.
Jaka może być ocena tego procesu z perspektywy lewicy? Na pewno trudno jest odczuwać współczucie dla akademickiej, zdradzonej systemowej policji. Ten ostateczny kres złotej ery kapitalistycznego szkolnictwa może stać się impulsem prowadzącym do buntu. Z czasem spadnie także odporność neoliberalnego Uniwersytetu na hasła filozofii i humanistyki zakazanej przez przyjętą systemową logikę efektywności. Im słabsza jest światowa pozycja sił socjalistycznych, klasy robotniczej, marksistowskiej nauki - tym na więcej będzie pozwalał sobie neoliberalny, światowy kapitalizm. Istniały i istnieją jednostki nieuleczalne, żyjące nadzieją reformy systemu poprzez wierną mu służbę - teraz to one najbardziej dostaną w pysk. W realiach "neouniwersytetu" system przestanie mieć także potrzebę utrzymywania pseudoalternatywy - dotychczas finansowanej z myślą o gospodarowaniu niegroźną treścią i pacyfikowaniu potencjalnych, powstających radykalnych ruchów.
Czy naukowcy liczyli, że autonomia i swoboda nauki w realiach kapitalizmu będzie wieczna? Czy ufali i wierzyli w nieskończoną dobroć swego chlebodawcy? Wiele na to wskazuje. Uniwersytet nie buntował się, nie stawiał oporu kapitalistycznej rzeczywistości, w niewielkim stopniu angażując się w życie polityczne kraju po lewej stronie. Przez lata ruch akademicki nie robił dla lewicy kompletnie nic. Uniwersytet, który zrezygnował z funkcji ośrodka myśli krytycznej i który dla korzyści materialnych zaangażowany był w fałszywą, masową edukację 'pokolenia boomu uczelnianego' (cierpiącego z uwagi na spadek jakości nauczania) za późno uzyskał orientację w sytuacji. Rozpaczliwa sytuacja skłoni (i skłania już) krnąbrną część Uniwersytetu do rozpoczęcia poszukiwań lepszego pana. Dwudziestoletnia 'apolityczność' uniwersytetu, pozwalająca w spokoju reprodukować się treściom neoliberalnym w zamian za ochłapy z budżetu dobiega końca. Niestety praca jaką wykonał Uniwersytet przez te dwadzieścia lat, tworząc i wychowując odmóżdżone neoliberalizmem pokolenia okazuje się na tyle skuteczna - że nie ma w obecnych warunkach komu przeprowadzać potrzebnych reform i zmian, których nagle zapragnęły odsuwane od funduszy kręgi akademickie.
[1] http://www.lewica.pl/?id=25893&tytul=M.-Czubaj,-J.-Mizieli%F1ska,-W.-Burszta,-W.-Godzic:-M%B1dre-i-g%B3upie-polemiki / http://www.lewica.pl/?id=25896&tytul=Micha%B3-Kruszelnicki:-Poskromieni-i-bezwolni / http://www.lewica.pl/?id=25899&tytul=Maria-Lewicka:-O-polifonii-w-humanistyce-inaczej