Stulecie wojny
2012-02-13 16:59:17



World Peace Or Universal Death!
Albert Einstein & Bertrand Russel




Ziemia pełną gębą wkroczyła w erę globalnych wojen surowcowych. Teraz - w przededniu potencjalnej wojny w Iranie i Syrii - staje się to szczególnie widoczne. Przetrwanie Stanów Zjednoczonych oraz utrzymanie dobrobytu w Europie uzależnione jest od tego, czy Zachodowi uda się zapanować nad kurczącymi się zasobami ropy naftowej, wyścig dodatkowo przyśpiesza rosnące zagrożenie ze strony Chin, Indii i uniezależnionej Ameryki Południowej. W realiach globalnego kryzysu gospodarczego wojna to dobra inwestycja i pewność zdobyczy finansowej, czysty zysk z kolejnej działki pod akumulację. Pozbawmy się na chwilę resztek poczciwych złudzeń dotyczących praw rządzących światowym kapitalizmem i postarajmy się przejrzeć zamiary kapitału, uchylić rąbka tajemnicy i odkryć motywy podejmowanych przezeń działań.

Metody wojny o ropę uległy zmianie, tak jak zmianie uległ geopolityczny, globalny układ sił. Dziś wojna nie dotyczy już konfliktu w sferze idei i wartości, wojna propagandowa stała się zbędna. Wszyscy należą do jednego obozu, wszystkie siły i - poza nielicznymi wyjątkami - wszystkie kraje są równoprawnymi śmiertelnymi rywalami w wyścigu po globalny kapitał. Nieliczne, pozostające ochłapy ocierające się o miano konfliktu ideologicznego, dotyczą deklaracji, jakoby to kolejne działania militarne podejmowane były w imię walki o prawa człowieka. Po przeliczeniu ofiar tych działań prawa człowieka należy już traktować w kategoriach zbrodni przeciwko ludzkości. Wojna jest dziś działaniem i przedsięwzięciem masowym, w którym uczestniczą nie tylko armie, ale całe społeczeństwa włącznie z całym swym potencjałem informacyjnym. Wojna jednoczy Zachód, nakazuje spójność i spaja dziennikarzy, polityków, publicystów i społeczeństwo. Wojna totalna to w tym przypadku taka, która - w różnym stopniu - łączy interesy niemal całego społeczeństwa, stając się poprzez to konfliktem uświęconym i niepodważalnym. W ten sposób można interpretować wojny w Iraku, Afganistanie oraz w Libii - przeciwko tym konfliktom nie protestowała nawet [jak to miało miejsce kilkukrotnie w przeszłości] lewicowa inteligencja i zbuntowana młodzież. Wojna jest docelowa. Do wojny przystosowują nas poszczególne elementy korespondującej z wojenną propagandą rzeczywistości. Dziś wroga nie przedstawia się już jako zła bezwzględnego, nie jest dzikim zwierzęciem, wręcz przeciwnie - dzisiaj wróg i późniejsza ofiara staje się istotą godną współczucia, bytem uwięzionym w swej niedorzecznej(!) i nieludzkiej realności. Wobec tak nieszczęsnej istoty, której wszelkie możliwe scenariusze życia będą zaprzeczeniem normalnych standardów, powstających na skrzyżowaniu Paryża z Nowym Jorkiem, wszelkie działania zostają uprawomocnione i usprawiedliwione - groźba śmierci tego nieszczęśnika jest niczym wobec nawet fikcyjnego wyzwolenia go z kajdan jego rzeczywistości. Walka o uwolnienie kobiet z burek może przynieść za sobą milion ofiar, ale nadal będzie walką o dobro, najwyższe wartości i cele. Wielki konflikt jest już na stałe wpisany w rzeczywistość, jest produkowany zgodnie z potrzebami dyktatorów światowej polityki. Wojna jest przedstawiana jako rozwiązanie ostateczne, podczas gdy w rzeczywistości produkuje się ją na życzenie. Funduje się opozycję, dozbraja przeciwników, fałszuje informacje, tworzy sztuczny portret krzywdzonych, którzy modlić się mają o zachodnią interwencję. Ale tak jest od zawsze. Koncepcje wojny sprawiedliwej wraz z odpowiednią propagandą zawsze zjawiały się na czas, gdy trzeba już było wystrzelić pierwsze salwy w przeciwnika.

Pojawia się pytanie, do czego może doprowadzić polityka wojenna Zachodu, wspierana przez lobby militarno-kapitałowe? Czy będziemy świadkami kolejnych lokalnych konfliktów, w których miliony ofiar przejdą bez echa i wpiszą się na stałe w etos zachodniej walki o demokrację? Czy ta bezkarność jest być może jedynie fikcyjna? Raczej to drugie. Wojna dawno już uległa delokalizacji. W każdym konflikcie od ostatnich stu lat stali naprzeciw siebie nie tylko pozorni przeciwnicy, ale także imperia, rywalizujące ze sobą o stawkę znacznie większą niż los pojedynczego państwa. Zimna wojna skończyła się tylko jako dychotomiczny konstrukt USA/ZSRR. Globalny konflikt imperiów, obecnie z trzema najważniejszymi potęgami USA-UE/Chiny/Rosja trwa i dopiero się rozkręca. Społeczeństwo przyzwyczajono do myśli, że kapitalizm jest systemem całkowitej finansowej racjonalności, ale nie ma na to dowodów. Kapitalizm nie tylko, że z gruntu "się nie opłaca" to działa na ślepo, jest systemem rywalizujących grup i wielu sprzecznych interesów oraz ich manifestacji. Każdy konflikt to wojna nieopłacalna. Jest jeszcze gorszy scenariusz - wojny i konfliktu światowego, z wykorzystaniem broni nuklearnej, scenariusz o który nie trudno w sytuacji, gdy ważą się losy bezpieczeństwa energetycznego, losy z którymi związane są całe społeczeństwa i ich dotychczasowe bezpieczeństwo, ich konsumencki narkotyczny trans. Wojna światowa, jak i wojna w ogóle, nigdy nie jest tak na dobrą sprawę planem samym w sobie - lecz pojawia się w sytuacji ekonomicznego parcia i w chwili chaotycznej przepychanki wielu wywierających nacisk elementów. Wojna światowa może wymsknąć się całkowicie "niespodziewanie" jako zespół czynników, które parły do podobnych celów i przy użyciu równoważącej się siły militarnej, jako efekt śmiertelnej irracjonalności kapitalizmu w jego zindywidualizowanej, podzielonej decyzyjności.

Życie w świecie, w którym kraj może zostać skazany na wojnę poprzez kilkutygodniową emisję materiałów propagandowych w mediach nie należy do najbezpieczniejszych. Globalna wojna to codzienność, której zapobiec może tylko rewolucja i obalenie dotychczasowych potęg kapitalizmu. Odarcie się ze złudzeń pacyfistycznej mrzonki dzieci-kwiatów stworzyło cynicznego boga wojny, śmierć pacyfizmu w społeczeństwie doprowadziła do wielkiego kulturowego i etycznego regresu - który zrobił miejsce na nastanie 'demokratycznych wartości', wprowadzanych z bronią w ręku. Rozwinięciem pacyfizmu jest walka o pokój, walka z tyranią światowego kapitalistycznego militaryzmu... W przeszłości to właśnie okropieństwa wojen doprowadzały społeczeństwa na skraj wytrzymałości - i reagowały one odrzucając dotychczasowy porządek, buntując się, tworząc alternatywny model. Dzisiaj, kiedy dla Europy i Zachodu wojna jest tylko motywem kulturowym i pozornością, realną tak jak krwawe gry video zainstalowane w komputerach, te okropieństwa nie dochodzą do głosu, odbijając się tylko słabym echem. Jeżeli aktualna, mordercza rzeczywistość ma ulec zmianie, niech nie ulega jej po kolejnej wojnie, po której ludzkość może już siebie samej nie przypominać.

poprzedninastępny komentarze