2012-06-02 03:09:06
Organizowane w Polsce akcje okupacyjne, czy lokatorskie są bez wątpienia efektem antykapitalistycznego zaangażowania społeczeństwa. Stale pogarszająca się sytuacja gospodarcza Polski i pesymistyczne prognozy na przyszłość stymulują obywatelskie niezadowolenie. Za tym niezadowoleniem podąża zaangażowanie, którego poziom zdaje się powoli wzrastać, jednocześnie rośnie też desperacja społeczeństwa i jego odwaga.
Rosnące niezadowolenie - szczególnie środowisk politycznych - pcha do działania. W przypadku polskiej lewicy - głównie pozaparlamentarnej - najistotniejszym problemem staje się forma działania politycznego. Z uwagi na słabość lewicy antykapitalistycznej i socjalistycznej możliwości organizowania protestu stają się wyraźnie ograniczone. Dlatego też lewica adaptuje nieinwazyjne i niewymagające wysiłku techniki działania - skazując się na performance zamiast polityki i rolę klienta wobec potężniejszych i prawicowych niby-partnerów politycznych.
Trud związany z zakładaniem partii, tworzeniem listy wyborczej czy organizowaniem trwałej i silnej struktury politycznej mało kogo dziś interesuje. Lewica, szczególnie młoda, pragnie uczynić praktykę polityczną działką aktywności w rodzaju wyjścia na zakupy, pójścia do kina, czy okazjonalnego uczestnictwa w demonstracji. To co trwałe w polityce i co może stać się w którymś momencie zarzewiem szerokiego ruchu politycznego - a więc partia polityczna lub innego typu powszechna organizacja lewicowa - jest nielubiane, niemodne, wyparte z dyskursu publicznego, a nawet z przestrzeni możliwości.
W grę wchodzą tu trzy podstawowe, demobilizujące czynniki. Pierwszym czynnikiem jest panowanie ideologiczne, drugim są braki finansowe, trzecim jest brak proletariackich interesów klasowych.
Pisząc o panowaniu ideologicznym mam na myśli przede wszystkim panująca ideologię, w myśl której każda organizacja polityczna - a w szczególności partia - nie służy niczemu dobremu i nie realizuje czyichkolwiek interesów poza swoimi żądnymi sukcesu i szmalu liderami[1]. Ta propaganda skutecznie paraliżuje siły strukturotwórcze na lewicy korzystając z naiwności i płytkiego idealizmu lewicowców. Jeżeli chodzi o braki finansowe, to wynikają one przede wszystkim z tego, że nie jest się w stanie ukonstytuować struktura zdolna koncentrować fundusze na swą działalność. Jest też druga strona finansowania lewicy w Polsce - w pewnej części pieniądze trafiają do lewego skrzydła (mam tu na myśli szczególnie inteligencję) poprzez prawicowe ośrodki panowania, przez co późniejsza działalność tejże lewicy jest już z góry zdefiniowana i określona koniecznością podtrzymywania dotacji - politycznie i teoretycznie odbiorcy tych środków siłą rzeczy skręcać więc będą na prawo. Brak proletariackich interesów klasowych to także czynnik uniemożliwiający wytworzenie struktury prawdziwie lewicowej i socjalistycznej. Partie i grupy, w których dominują reprezentanci jednej z grup przedsiębiorców, lub drobnomieszczańska klasa średnia nie będą chciały rzucić się w wir walki o lewicową politykę, zamiast tego staną się częścią (bardziej lub mniej) wrażliwego - pacyfikującego lewicę - liberalizmu.
Dochodzimy do ważnego zagadnienia, zagadnienia ruchu społecznego. Niektórzy lewicowi komentatorzy przyjęli strategię wspierania i popierania każdego ruchu społecznego, szczególnie wszelkiego rodzaju aktywizmu. W interpretacjach sytuacji politycznych należy wrócić do oceny celów, efektów, pobudek i treści. Sam w sobie ruch społeczny nie jest czymś bezsprzecznie wartościowym. Dopiero realizując pewną konkretną, lewicową strategię polityczną ruch społeczny dojrzewa do miana ruchu lewicowego i jako taki może włączyć się w lewicowe spektrum oddziaływania. Polityczny performance, demonstracje, a nawet protesty i strajki wcale nie muszą kryć w sobie lewicowych treści.
Mam na myśli, modne ostatnimi czasy okupacje, a także m.in ostatnie działania "Solidarności", które uzyskały niemal fanatyczne poparcie ze strony lewicy, poparcie, którego udzielenie zgodnie z zapewnieniami niektórych osób, stanowiło wręcz ostateczny sprawdzian lewicowości i obowiązek każdego lewicowca.
Pomijając charakterystykę współczesnej "Solidarności", na pochodach której nieprzypadkowo dominuje hasło "precz z komuną" (oczywiście lewicy i socjalistom wydaje się, że hasła te ich nie dotyczą) i która przez całe lata maskowała i przyzwalała na antypracownicze praktyki rządu, po czym przykleiła się do PiSu, zwrócić należy uwagę na rolę, na którą lewica skazuje się udzielając tego poparcia. Oto zamiast tworzyć lewicowe, klasowe związki zawodowe i jednoczyć lewicę - co jest zadaniem trudnym, ale jest też jedyną możliwością uzyskania samodzielności politycznej - lewica nieświadomie staje się klientem prawicowych podmiotów politycznych.
Podzielona i słaba lewica powinna pchać scenę polityczną na lewo, nie przyłączać się, ale tworzyć w dyskursie wyłom dla nowych, radykalnych treści. Przyłączanie się do najsilniejszych, z uwagi na ich - z rzadka - lewicujące postulaty jest drogą nie tylko do zatracenia politycznej odrębności, ale też drogą do jeszcze dalej idącej marginalizacji i gwarantem powszechnego lekceważenia ze strony wszystkich - w rzeczywistości wrogo nastawionych do socjalistycznego programu - 'partnerów'. Kiedy działanie polityczne staje się działaniem poważnym? Kiedy lewicowość staje się hasłem przekutym w konkretną polityczną praktykę.
Działania doraźne, działania nieinwazyjne to w istocie desperackie próby zaistnienia. Próby, których forma zapożyczona jest z zachodnich, amerykańskich praktyk organizacji politycznych pogrążonych w atomizacji, marazmie i samotności. Fascynacja hamburgerem przełożyła się niestety na fascynację amerykańską lewicą, której reprezentanci urastają w wyobrażeniach polskiej lewicy do rangi herosów. Konia z rzędem temu, kto doszuka się sukcesów amerykańskiej lewicy w ostatnich 50 latach... chyba, że za sukces uznać należy przeniesienie się armii USA z Wietnamu do Iraku, otwarcie więzienia w Guantanamo, uchwalenie Patriot Act/NDAA, całkowitą prywatyzację służby zdrowia, czy powszechny dostęp do broni palnej.
Fascynacja tymi praktykami i lewicą amerykańską ma ukryty cel, którym jest eliminacja wszelkich lewicowych treści związanych z okresem Polski Ludowej. Wykreślając PRL wykreślono jednocześnie wszelką lewicową aktywność polskich działaczy i naukowców, wykreślono wszystkie, w wielu przypadkach skuteczne praktyki polityczne i organizacyjne... i faktycznie, w takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak udać się do kolebki nowoczesnej demokracji, czyli do Stanów i patrzeć z utęsknieniem na HOLLYWOOD.
Twórzmy lewicę podmiotową. Odróżniając działania doraźne od działań strategicznych, miejmy tę świadomość, że performance nieprzypadkowo najlepiej sprawdza się w sztuce i nie zastąpi on polityki.
[1] Zabawnym jest, że antypartyjna propaganda dotknęła przede wszystkim lewicy. Prawicowe partie polityczne (choć czasem nazywane 'platformami') mają się dobrze i funkcjonują wyjątkowo sprawnie. Samo słowo "partia" nasycone zostało pejoratywnie. Partia oznacza komunizm=dyktatura=śmierć w obozach, w związku z czym formalnie żadne partie nie mają prawa istnieć - dlatego też bytowanie PO, PiS i wszystkich innych klasycznych partii jest z całą siłą maskowane i skrywane pod płaszczykiem innych określeń i pozornej anty-partyjności w polityce. Partyjność jest dziś w opinii potocznej zarezerwowana dla populistycznych lewicowych partii, a walka z nią tożsama jest z walką przeciwko polityce socjalistycznej - rzecz jasna nietknięte pozostają prawicowe partie i prawicowe podmioty, których praktyka rozumiana jest jako manifestacja nieposkromionych sił przyrody.
Rosnące niezadowolenie - szczególnie środowisk politycznych - pcha do działania. W przypadku polskiej lewicy - głównie pozaparlamentarnej - najistotniejszym problemem staje się forma działania politycznego. Z uwagi na słabość lewicy antykapitalistycznej i socjalistycznej możliwości organizowania protestu stają się wyraźnie ograniczone. Dlatego też lewica adaptuje nieinwazyjne i niewymagające wysiłku techniki działania - skazując się na performance zamiast polityki i rolę klienta wobec potężniejszych i prawicowych niby-partnerów politycznych.
Trud związany z zakładaniem partii, tworzeniem listy wyborczej czy organizowaniem trwałej i silnej struktury politycznej mało kogo dziś interesuje. Lewica, szczególnie młoda, pragnie uczynić praktykę polityczną działką aktywności w rodzaju wyjścia na zakupy, pójścia do kina, czy okazjonalnego uczestnictwa w demonstracji. To co trwałe w polityce i co może stać się w którymś momencie zarzewiem szerokiego ruchu politycznego - a więc partia polityczna lub innego typu powszechna organizacja lewicowa - jest nielubiane, niemodne, wyparte z dyskursu publicznego, a nawet z przestrzeni możliwości.
W grę wchodzą tu trzy podstawowe, demobilizujące czynniki. Pierwszym czynnikiem jest panowanie ideologiczne, drugim są braki finansowe, trzecim jest brak proletariackich interesów klasowych.
Pisząc o panowaniu ideologicznym mam na myśli przede wszystkim panująca ideologię, w myśl której każda organizacja polityczna - a w szczególności partia - nie służy niczemu dobremu i nie realizuje czyichkolwiek interesów poza swoimi żądnymi sukcesu i szmalu liderami[1]. Ta propaganda skutecznie paraliżuje siły strukturotwórcze na lewicy korzystając z naiwności i płytkiego idealizmu lewicowców. Jeżeli chodzi o braki finansowe, to wynikają one przede wszystkim z tego, że nie jest się w stanie ukonstytuować struktura zdolna koncentrować fundusze na swą działalność. Jest też druga strona finansowania lewicy w Polsce - w pewnej części pieniądze trafiają do lewego skrzydła (mam tu na myśli szczególnie inteligencję) poprzez prawicowe ośrodki panowania, przez co późniejsza działalność tejże lewicy jest już z góry zdefiniowana i określona koniecznością podtrzymywania dotacji - politycznie i teoretycznie odbiorcy tych środków siłą rzeczy skręcać więc będą na prawo. Brak proletariackich interesów klasowych to także czynnik uniemożliwiający wytworzenie struktury prawdziwie lewicowej i socjalistycznej. Partie i grupy, w których dominują reprezentanci jednej z grup przedsiębiorców, lub drobnomieszczańska klasa średnia nie będą chciały rzucić się w wir walki o lewicową politykę, zamiast tego staną się częścią (bardziej lub mniej) wrażliwego - pacyfikującego lewicę - liberalizmu.
Dochodzimy do ważnego zagadnienia, zagadnienia ruchu społecznego. Niektórzy lewicowi komentatorzy przyjęli strategię wspierania i popierania każdego ruchu społecznego, szczególnie wszelkiego rodzaju aktywizmu. W interpretacjach sytuacji politycznych należy wrócić do oceny celów, efektów, pobudek i treści. Sam w sobie ruch społeczny nie jest czymś bezsprzecznie wartościowym. Dopiero realizując pewną konkretną, lewicową strategię polityczną ruch społeczny dojrzewa do miana ruchu lewicowego i jako taki może włączyć się w lewicowe spektrum oddziaływania. Polityczny performance, demonstracje, a nawet protesty i strajki wcale nie muszą kryć w sobie lewicowych treści.
Mam na myśli, modne ostatnimi czasy okupacje, a także m.in ostatnie działania "Solidarności", które uzyskały niemal fanatyczne poparcie ze strony lewicy, poparcie, którego udzielenie zgodnie z zapewnieniami niektórych osób, stanowiło wręcz ostateczny sprawdzian lewicowości i obowiązek każdego lewicowca.
Pomijając charakterystykę współczesnej "Solidarności", na pochodach której nieprzypadkowo dominuje hasło "precz z komuną" (oczywiście lewicy i socjalistom wydaje się, że hasła te ich nie dotyczą) i która przez całe lata maskowała i przyzwalała na antypracownicze praktyki rządu, po czym przykleiła się do PiSu, zwrócić należy uwagę na rolę, na którą lewica skazuje się udzielając tego poparcia. Oto zamiast tworzyć lewicowe, klasowe związki zawodowe i jednoczyć lewicę - co jest zadaniem trudnym, ale jest też jedyną możliwością uzyskania samodzielności politycznej - lewica nieświadomie staje się klientem prawicowych podmiotów politycznych.
Podzielona i słaba lewica powinna pchać scenę polityczną na lewo, nie przyłączać się, ale tworzyć w dyskursie wyłom dla nowych, radykalnych treści. Przyłączanie się do najsilniejszych, z uwagi na ich - z rzadka - lewicujące postulaty jest drogą nie tylko do zatracenia politycznej odrębności, ale też drogą do jeszcze dalej idącej marginalizacji i gwarantem powszechnego lekceważenia ze strony wszystkich - w rzeczywistości wrogo nastawionych do socjalistycznego programu - 'partnerów'. Kiedy działanie polityczne staje się działaniem poważnym? Kiedy lewicowość staje się hasłem przekutym w konkretną polityczną praktykę.
Działania doraźne, działania nieinwazyjne to w istocie desperackie próby zaistnienia. Próby, których forma zapożyczona jest z zachodnich, amerykańskich praktyk organizacji politycznych pogrążonych w atomizacji, marazmie i samotności. Fascynacja hamburgerem przełożyła się niestety na fascynację amerykańską lewicą, której reprezentanci urastają w wyobrażeniach polskiej lewicy do rangi herosów. Konia z rzędem temu, kto doszuka się sukcesów amerykańskiej lewicy w ostatnich 50 latach... chyba, że za sukces uznać należy przeniesienie się armii USA z Wietnamu do Iraku, otwarcie więzienia w Guantanamo, uchwalenie Patriot Act/NDAA, całkowitą prywatyzację służby zdrowia, czy powszechny dostęp do broni palnej.
Fascynacja tymi praktykami i lewicą amerykańską ma ukryty cel, którym jest eliminacja wszelkich lewicowych treści związanych z okresem Polski Ludowej. Wykreślając PRL wykreślono jednocześnie wszelką lewicową aktywność polskich działaczy i naukowców, wykreślono wszystkie, w wielu przypadkach skuteczne praktyki polityczne i organizacyjne... i faktycznie, w takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak udać się do kolebki nowoczesnej demokracji, czyli do Stanów i patrzeć z utęsknieniem na HOLLYWOOD.
Twórzmy lewicę podmiotową. Odróżniając działania doraźne od działań strategicznych, miejmy tę świadomość, że performance nieprzypadkowo najlepiej sprawdza się w sztuce i nie zastąpi on polityki.
[1] Zabawnym jest, że antypartyjna propaganda dotknęła przede wszystkim lewicy. Prawicowe partie polityczne (choć czasem nazywane 'platformami') mają się dobrze i funkcjonują wyjątkowo sprawnie. Samo słowo "partia" nasycone zostało pejoratywnie. Partia oznacza komunizm=dyktatura=śmierć w obozach, w związku z czym formalnie żadne partie nie mają prawa istnieć - dlatego też bytowanie PO, PiS i wszystkich innych klasycznych partii jest z całą siłą maskowane i skrywane pod płaszczykiem innych określeń i pozornej anty-partyjności w polityce. Partyjność jest dziś w opinii potocznej zarezerwowana dla populistycznych lewicowych partii, a walka z nią tożsama jest z walką przeciwko polityce socjalistycznej - rzecz jasna nietknięte pozostają prawicowe partie i prawicowe podmioty, których praktyka rozumiana jest jako manifestacja nieposkromionych sił przyrody.