2012-09-10 01:57:13
Postulaty dotyczące likwidacji bezrobocia, które słyszymy z ust polityków Prawa i Sprawiedliwości nie brzmią specjalnie wiarygodnie. Partia Kaczyńskiego w przeszłości przyniosła już Polsce neoliberalizm w wydaniu konserwatywnym, obecnie jej postępowość jest więc tyleż sztuczna, co nierealistyczna. Plany Kaczyńskiego dotyczące likwidacji bezrobocia w kapitalizmie to czcze wymysły, nie tylko z uwagi na to, że strukturalne bezrobocie to nieodłączny element kapitalistycznej rzeczywistości, ale i dlatego, że aby pokusić się o faktyczne wprowadzenie proponowanych przez Kaczyńskiego rozwiązań zmienić należy nie tylko ‘złe decyzje’ Tuska, lecz dosłownie cały porządek ekonomiczny.
Modne postulaty pudrowania kapitalizmu i zbliżania się – głównie za sprawą czarów – w kierunku zachodnich, uprzywilejowanych kapitalizmów bazują na rozwiązaniach, które stosowane są wewnątrz najbogatszych na świecie państw. ‘Polska droga do kapitalizmu’ nie jest jednak drogą ani uprzywilejowaną, ani też specjalnie atrakcyjną. Liczni komentatorzy (a także społeczeństwo) pozwolili sobie narzucić neoliberalną wizję polityki ekonomicznej. Wmówiono im, że obecna sytuacja Polski to po prostu szczebel na drabinie prowadzącej wprost ku bogactwu porównywalnemu z sytuacją (na przykład) gospodarki niemieckiej.
Wizja 'pogoni za europejską czołówką' jest oczywiście ułomna i całkowicie życzeniowa.
Plany, które w stosunku do Polski przejawia Tusk to nie tyko rezultat jego osobistej wizji, to nawet nie efekt pomyłkowego, czy też nieprzemyślanego obrania neoliberalnej drogi. Strategia ta, wynika z geopolitycznego układu sił w regionie i z ogólnej konfiguracji, w której po 1989 roku znalazła się Polska. Ewentualna próba wyrwania się z tych sideł jest równoznaczna z podjęciem walki z całym szeregiem instytucji, podmiotów międzynarodowego nacisku, i z wielką, potężną doktryną.
Realistyczna wizja realizacji – słusznego skądinąd – socjaldemokratycznego, reformistycznego programu napotyka w tym miejscu na potężne przeciwności, które uniemożliwiają wręcz powodzenie tego typu działaniom. To, co dla Prezesa PiS jest politycznym chwytem marketingowym i rezultatem sprawnej kalkulacji oraz rozeznania się w sytuacji, dla ewentualnej, prawdziwie socjaldemokratycznej partii mogłoby być prawdziwym celem.
Postulaty dotyczące rozwiniętej polityki społecznej, radykalnych zmian podatkowych, zmian celów gospodarczych całego państwa… to wszystko, co marzy się reformatorom i co jak wierzą oni, mogłoby być osiągnięte w ramach kapitalistycznej gospodarki to program – jeśli chodzi o planowane efekty – klasycznie socjalistyczny, wręcz (na polskie warunki) rewolucyjny. ‘Miękka lewica’ i część socjalnej prawicy wierzą jednak, że uciekną od spraw drażliwych… od kwestii własnościowych, od konfliktu, od głębokich podziałów społecznych, od gruntownej przebudowy politycznego myślenia… a zamiast tego przeskoczą prosto do królestwa obfitości, które jako ‘propozycja racjonalna’ miałoby przełamywać wszelki (wynikający rzekomo z braku myślenia) polityczny opór oponentów.
W polityce nie wystarczy jednak po prostu ‘mieć rację’ i głośno o tym mówić.
U podstawy polskiej gospodarki stoi wielki polityczny konsensus. Konsensus neoliberalnego kapitalizmu, reprezentowany przez wszystkie partie. Demokracja parlamentarna, której jakość w kapitalizmie jest żadna - to demokracja bogatych i władza sił, które dominują nie tylko w sferze polityki, ale przede wszystkim - w sferze gospodarki. Prawdziwe polityczne decyzje zapadają właśnie tam, a nie w sejmie, czy w innych formalnych przejawach władzy.
Irytacja instytucją wyborów powszechnych, odczuwana szczególnie w pozbawionych podmiotowości społeczeństwach ma więc swoje uzasadnione przyczyny. Kraje-kolonie i globalne peryferie skazane są na decyzje zapadające gdzie indziej. Tak też wygląda sytuacja Polski. Ewentualne wyzwolenie niosłoby za sobą konieczność postawienia się dotychczasowemu porządkowi i zakwestionowania panujących gospodarczych reguł. Tego ani PiS, ani żadna inna istniejąca partia nie ośmielą się zrobić.