2012-09-11 14:15:13
Janusz Korwin-Mikke to prawdziwy polski polityczny fenomen. Zapraszany, komentowany, pokazywany, żywy w powszechnej świadomości jest prawdziwym polskim celebrytą i (jak się może wydawać) jednym z najważniejszych polskich polityków(!). Zapraszając Korwina do swojego programu Tomasz Lis planował najprawdopodobniej 'rozprawienie się' z tym podstarzałym już skandalistą... wyszło inaczej... i to nie po raz pierwszy.
Fenomen Janusza Korwina-Mikke to przede wszystkim rezultat ogromnego zapotrzebowania na "konserwatywny liberalizm". Korwin-Mikke to ucieleśnienie polskiego skurwysyna, ucieleśnienie ducha transformacji ustrojowej, przedsiębiorczości i liberalizmu. Korwin to nic innego jak zmaterializowany, uwolniony duch balcerowiczyzmu. Nic dziwnego, że dla neoliberalnej rzeczywistości i dla neoliberalnych mediów jest on kimś niezwykle ważnym i cennym.
Stanowi wytrych. Obecność Korwina pozwala poczuć się lewicowym każdemu kto tylko przy nim usiądzie. Tomasz Lis, Adam Michnik, Jarosław Kaczyński... w porównaniu z Korwinem każdy staje się kochającym świat wrażliwcem a każdy neoliberalizm i każda prawica mogą poczuć się alternatywną, modną kontrkulturą. Zapraszanie Korwina to nic innego jak publiczne legitymizowanie i uznawanie głoszonych przez niego treści za legalne. W taki sposób nawet najbliższe hitlerowskim poglądom sądy mogą znaleźć się na jednej, wspólnej sofie i wejść w dialog ze wszystkimi innymi opiniami. Korwinizm stał się miarą, punktem na politycznej skali, dzięki któremu określić może się 'normalność'.
'Normalność' nie jest jednak wcale aż tak odległa od korwinizmu jak mogłoby się jej wydawać. W tym miejscu wraca do nas postać Breivika. Pomiędzy Korwinem a Breivikiem występują szerokie analogie. Nie tylko z tego powodu, że ten pierwszy wyraża zrozumienie dla motywów, którymi kierował się ten drugi, lecz również z tego względu, że zarówno Korwin, jak i Breivik są tak naprawdę nieformalnie zalegitymizowanym przez 'demokrację' politycznym dyskursem (działającym głównie do zewnątrz). To tak naprawdę rzeczywiste oblicze wolnorynkowego kapitalizmu, które skrywane jest za maską 'politycznej poprawności' i fałszywej empatii.
To, że kapitalistyczna kultura promuje sztuczność, patriarchalne, seksistowskie, kolonialne wzorce oraz przemoc jest skrywane pod grubą warstwą obłudy, pod którą czai się 'kapitalizm wyzwolony' - którego ucieleśnieniem jest właśnie Korwin, czy też (praktyk) Breivik. Dlatego właśnie walka liberałów z Korwinem przypomina walkę z wyrzutami sumienia po dokonanym morderstwie, lub też walkę z niechcianym tłuszczykiem, którego nabawiliśmy się uprzednio pałaszując ze smakiem kremówki. W takim przypadku Korwin to nie tylko człowiek "niepoprawny", ale przede wszystkim Zachodnia ciemna strona mocy, szczelnie skrywana za kurtyną pełną uczuć, dobroci i pseudohumanizmu...