Antysystemowość = Antypaństwowość
2015-05-11 22:10:05

Wynik wyborów w pierwszej turze nie był wielkim zaskoczeniem, ścierające się ze sobą frakcje prawicy – PiS i PO – od dawna idą łeb w łeb. Nie istnieją żadne głębsze różnice pomiędzy tymi formacjami, ich odwieczny konflikt jest formalny. Platforma Obywatelska z przyczyn oczywistych znajduje się natomiast w defensywie, ponieważ ruina gospodarcza kraju, rosnąca emigracja i błędy w polityce zagranicznej są zbyt wyraźne, aby Bronisław Komorowski mógł przed tymi problemami uciec.

Obok POPiSu, który dalej rozgrywa między sobą polską politykę, pojawiła się jednak realna trzecia siła. Tą trzecią siłą jest Paweł Kukiz, prawdziwy nowy Stan Tymiński polskiej polityki.

Co spowodowało, że kiepskiej jakości muzyk, "człowiek w skórze" bez poglądów i wiedzy na temat tego, co sam głosi zdobywa 20 procent poparcia w wyborach prezydenckich? Głównie spowodował to bunt. Sprzeciw wobec zabetonowanej sceny politycznej, sprzeciw wobec dominującego układu, w którym karty rozdają zasiedziałe od lat w Warszawie elity, czy ogólna frustracja wywołana niechęcią zarówno do PO, jak i PiS. Olbrzymi sukces Kukiza mówi nam jednak o czymś jeszcze – mianowicie o tym, że bunt i opór wobec władzy w Polsce to domena skrajnej prawicy, jeszcze bardziej czarnej, kapitalistycznej i radykalnej niż ta, która rządzi. Kukiz to faktycznie pod pewnymi względami “człowiek z ludu”, ale człowiek, który przyswoił sobie polityczne treści narzucane przez system i co więcej – potraktował je całkowicie serio.

Niewielkie różnice polityczne pomiędzy Kukizem a Korwinem, określanie ich razem mianem kandydatów “antysystemowych”, czy powtarzane uparcie przez media określenie “elektorat antysystemowy”, które dotyczy właśnie elektoratu Kukiza i Korwina oraz im podobnych wyraźnie mówi nam też jaka “antysystemowość” dopuszczana jest przez establishmentowe media i przez władzę. To wymarzona wręcz "antysystemowość" dla polskiej drobnociułającej burżuazji.

Legalna “antysystemowość” to program przeciwko państwu.

Walką z systemem jest więc walka z: biurokracją, finansowaniem partii z budżetu państwa, publiczną służbą zdrowia, systemem zabezpieczeń socjalnych, czy generalnie z “państwem”, rozumianym jako “układ” tudzież “pozostałość po socjalizmie”, lub też po prostu “socjalizm”.

Narracja, którą posługuje się Kukiz, Korwin i im podobni to narracja ultrakapitalistyczna i ultraburżuazyjna. Bunt, który w Polsce się tworzy to natomiast “bunt” polegający na dalszej eksplozji polityki antypaństwowej i nakierowanej na maksymalne uprywatnienie państwa. Triumf kapitalistycznej ideologii nie realizuje się poprzez samo ukonstytuowanie się kapitalistycznego porządku, lecz swoje ostateczne rozmiary osiąga właśnie wtedy, kiedy nawet krytyczne wobec systemu jednostki myślą za pomocą narracji kapitału i jego ideologicznym językiem, nie potrafiąc wyjść poza schemat kapitalistycznej ideologii klasowej i nie przyjmując do siebie (w żadnym dosłownie wypadku) myśli, że to właśnie kapitalizm, dyktatura kapitału i podporządkowanie społecznej pracy grupie wyzyskiwaczy tworzą ten “krajobraz po bitwie”, z którego wszyscy chcą wyemigrować.

Przewartościowaniu uległa przede wszystkim sama "lewicowość".

Jest to zasługa przede wszystkim Sojuszu Lewicy Demokratycznej i sił, które od lat podawały się za lewicę, a w praktyce niczym nie różniły się od Platformy Obywatelskiej i jej obozu. Umiera właśnie marzenie Leszka Millera, który praktycznie wprost myślał już o współrządzeniu w koalicji z PO. To marzenie umiera dlatego, ponieważ cały obóz SLD od dawna szedł na zbliżenie z neoliberalnym establishmentem, miejsce na swą lewicowość zostawiając co najwyżej w kwestiach obyczajowych – a i nawet w nich decydująca zazwyczaj okazywała się być spolegliwość i uległość wobec majestatu władzy i świętości kleru. Bez lewicowego programu i lewicowych haseł nie może istnieć żadna lewicowa partia, a marzenie o wielkiej koalicji kończy się na wchłonięciu resztek elektoratu SLD przez PO i PiS.

Establishment postsolidarnościowy, który nadal (jeszcze) rządzi od dawna bowiem przewidywał nadejście politycznego zagrożenia z lewej strony. Dlatego też bez przerwy finansował i prowadził antysocjalistyczną propagandę, dlatego też wszystkie siły koncentrował na polityce historycznej i ideologizacji religijnej – dzięki którym skutecznie zniszczył lewicowe schematy myślenia i wszelkie lewicowe, antysystemowe formy działania. Ten sam establishment nie przewidział jednak zagrożenia nadchodzącego z prawej strony sceny politycznej. Przeciwko hasłom “Wyklętych”, skrajnej prawicy, hasłom “likwidacji państwa”, hasłom “walki z biurokracją” PO jest zresztą zupełnie bezsilna, ponieważ całe lata wmawiała Polakom, że opiekuńcze państwo to przeżytek, że etaty to komunistyczny skansen, że państwowa własność to idiotyzm i nieefektywne marnotrawstwo i że jedynym wrogiem racjonalności, "zgody i bezpieczeństwa", “demokracji”, i “wolności” jest komunizm i sentyment za socjalizmem.

Co do tego wszyscy po prawej stronie są jednak zgodni, lecz Platforma Obywatelska i jej środowisko są najmniej radykalni i najmniej dostosowani do programu, który to PO sama stworzyła – Platforma opiera się bowiem na zarządzaniu państwem i to dopiero poprzez państwo realizuje postulaty neoliberalnego kapitalizmu. Frakcja “antysystemowa” obiecuje natomiast coś innego: że państwo zostanie zniesione i że dopiero wtedy nastąpi faktyczna eksplozja dobrobytu, ponieważ to błędy PO i niekonsekwencja establishmentowych neoliberałów doprowadziły kraj na skraj ruiny i bankructwa.

Dla PO narodziny frakcji "antysystemowej" to jednak realna szansa na realizację tych wszystkich antyspołecznych zmian i reform, które do tej pory były blokowane przez niechętną dalszej prywatyzacji opinię publiczną. Z perspektywy całego społeczeństwa wtórnym i mało istotnym szczegółem jest to, czy tego typu zmiany wprowadzać będzie zradykalizowana w swoim kapitalistycznym programie Platforma, czy też jej bardziej radykalni następcy.

Zagrożenia wynikające z tak dalece posuniętego zawłaszczenia języka politycznego przez prawicę są oczywiste. W tym momencie Polska to istna ziemia obiecana dla najbardziej wstecznej, ahistorycznej i destrukcyjnej wersji prawicowej ideologii. Polska stała się jądrem prawicowej ciemnoty w Europie i to stała się nim w czasach gdy na całym świecie do głosu dochodzą socjalliberalne hasła i gdy do ogólnego upadku swego schematu przyznaje się większość dawnych neoliberałów i wierzących w “koniec historii”. Pod tym względem ideologiczne położenie Polski na mapach świata jest i oryginalne i skrajnie absurdalne. Jesteśmy i będziemy więc dalej świadkami tego, jak skuteczna i realizowana na poziomie państwa za miliony złotych kampania ideologiczna może doprowadzić do trwałego, historycznego cofnięcia się narracji o świecie. Za cofaniem się Polski w stronę wiary w XIX-wieczny wolnokonkurencyjny kapitalizm idzie zresztą kompletny zanik instynktu samozachowawczego polskiej klasy pracującej i jej ślepa wiara w zwycięstwo na loterii, które każdemu pozwoli stać się milionerem – gdy tylko biurokratyczny rak państwa zostanie pokonany. Nie ma też przypadku w tym, że jednocześnie spada jakość kształcenia, zwijane powoli są uniwersytety, a przeczytanie jednej książki w roku to społeczna rzadkość.

Czy w przypadku Polski sprawdzi się leninowskie “im gorzej, tym lepiej”?

Wiele wskazuje na to, że tak się jednak nie stanie. W naszym kraju nie ma ani żadnej lewicowej narracji czekającej w zanadrzu na odpowiedni moment, ani też odpowiedniej grupy działaczy, która mogłaby w sposób dojrzały i odpowiedzialny działać na gruncie takich właśnie warunków. W tym konkretnym przypadku, kiedy to przez prawicę i ultrakapitalistyczną narrację ideologiczną zawłaszczony został cały język polityczny nie pomogą same starty w wyborach, czy organizowanie się lewicy na tydzień przed kampanią. Bez pracy u podstaw, codziennej działalności w regionach i długofalowego przygotowania nie uda się stworzyć żadnej lewicowej alternatywy. Nie uda się to nawet w przypadku – zbliżającej się i w pełni zasłużonej – śmierci SLD, które koncertowo dobija i kompromituje Leszek Miller (czyżby otrzymać miał za to kolejną teczkę?).


poprzedninastępny komentarze