2019-01-14 22:46:38
Śmierć Pawła Adamowicza możemy oceniać jako efekt działania pojedynczego szaleńca i odseparowanej od szerszego ruchu politycznego jednostki tylko jeśli przymkniemy oczy na to, co od początku swoich rządów robi Prawo i Sprawiedliwość. Polityka tolerancji dla nacjonalizmu, skrajnej prawicy i epatowanie dziką nienawiścią w stosunku do wszystkich przeciwników politycznych zbiera obecnie swoje żniwo.
Ta sprzyjająca nożownictwu atmosfera to przede wszystkim zasługa obecnego rządu.
I wie to każdy, kto choćby śledzi pełne teorii spiskowych i nacjonalistycznej, ordynarnej propagandy Wiadomości w TVP1. Hasła takie jak: "śmierć wrogom ojczyzny", "a na drzewach zamiast liści, będą wisieć komuniści", "raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę" na stałe już wpisano do słownika polskiego, "normalnego" patrioty.
Za przyzwoleniem panującej prawicy komunistom i ludziom lewicy już od dawna, często publicznie i zupełnie bezkarnie grozi się śmiercią. Ale nie tylko im. Podobny los dotyka także mniejszości, czy uchodźców... I polityków opozycji.
Liberałowie srogo bowiem przeliczyli się sądząc, że te groźby i nie tylko słowne ataki dotkną wyłącznie lewicę, a oni pozostaną niezagrożeni. Czerwony retro-wróg z muzeum, którego prawie już nie ma, czyli wróg nieistniejący to dla żądnej spektaklu i rozochoconej ekstremy po prostu zbyt mało. Poza tym "zdrajcami ojczyzny" i wrogami Polaków Wyklętych zdaniem dyskursu panującego są już reprezentanci wszystkich idei, które za wrogie poczytuje sobie PiS. W języku prawicowego kibolstwa i nacjonalistycznej ekstremy znaczy to, że przeznaczonymi do potencjalnego wieszania komunistami są już możliwie wszyscy, którym nie po drodze z katolicko-konserwatywną IV RP i jej władcami.
Nie jest więc tak, że można bez wpływu na społeczeństwo szczuć najgorszymi oskarżeniami na wszystkich przeciwników "dobrej zmiany". Twierdzić, że wszyscy uchodźcy roznoszą choroby, pasożyty i wprost grożą eksterminacją narodu polskiego. Tworzyć poczucie nieustającego zagrożenia ze strony ukrytych lewaków z PRL-u i komuchów z Brukseli, zdrajców narodu, zamachowców smoleńskich, zdradzieckich Niemców, żądnych mordu Rosjan, podstępnych genderów i obcokrajowców-gwałcicieli, a potem nie brać odpowiedzialności za to, że bezkrytyczni i ci najbardziej podatni na te hasła szaleńcy wcielają te szalone koncepcje w radykalny czyn na polskich ulicach i w polskich autobusach. To już tylko ostatni akt tej układanki - żniwa.
Przestrzeń publiczna to dobro wspólne, w którym od zawsze poruszają się ludzie podatni na wszelkiego typu manipulacje i zdolni do czynów skrajnych, a także potencjalni ekstremiści, którzy kreowaną wciąż atmosferę linczu są w stanie potraktować jako rzeczywiste zalecenie co do mordowania wrogów wskazywanych bezustannie przez TVPiS. Jeśli - działający za pośrednictwem mediów - rządzący krajem politycy uprawomocnią ideologię zgodnie z którą część ludzi zasługuje na pobicie, wygnanie lub zgon, nie należy się im też żaden szacunek i zawieszone są ich rzeczywiste prawa obywatelskie, a do tego jeszcze powtórzą to wszystko jeszcze tysiąc razy, to na efekty takiej kampanii nie trzeba będzie długo czekać.
Władza to właśnie szczególna odpowiedzialność, ponieważ jest też władzą nad tymi najbardziej podatnymi na propagandę i skorymi do przemocowego działania.
W Polsce to przemocowe działanie od dłuższego czasu panuje już w wymiarze zarówno ideologii, jak i przemocy symbolicznej skierowanej przeciwko wrogom rządzącej partii. Jeżeli teatrzyk kukiełkowy emitowany w telewizji publicznej przedstawia Jerzego Owsiaka zbierającego banknoty z gwiazdą Dawida dla Hanny Gronkiewicz-Waltz to dla rzeszy wyhodowanych w nacjonalistycznej nienawiści ludzi jest to czytelny sygnał, że oto istnieją konkretni wrogowie ojczyzny, opłacani konkretnymi środkami i posiadający konkretne nazwiska i twarze. Skoro czynią źle to należy ich karać, nie dotyczą ich więc również podstawowe prawa człowieka, a atak na czy to komuchów, uchodźców, na Jerzego Owsiaka, czy Żydów będzie zgodny z filozofią władzy i z ideologią tolerowanego przez nią obozu skrajnej prawicy.
Taki atak może wręcz zostać przez tę samą władzę wzięty w obronę.
To skierowane do politycznego analfabety całkiem czytelne przyzwolenie na ataki jest więc niczym przystępna szkolna czytanka, którą PiS posługuje się zresztą w pełni świadomie i w określonym celu - by wytworzyć sobie fanatyczny, w pełni dyspozycyjny i najtwardszy elektorat, który będzie kluczowym elementem dla bezpośredniego fizycznego zastraszania, które skierowane jest przeciwko wszystkim politycznym wrogom. Codziennie.
Przesuwanie publicznego dyskursu w kierunku tolerancji dla niebezpiecznej ekstremy i aż do zbrodni włącznie to już bardzo stara tradycja skrajnej prawicy. Uprawianie nagonki na komucha, Żyda, geja, czy zdrajcę narodu charakteryzuje dziś w Polsce ruch, który w ten oto sposób sprzeciwia się politycznemu pluralizmowi jako takiemu i dąży równocześnie do trwałego zawłaszczenia wyobraźni narodowej na poczet najbardziej skrajnych i niebezpiecznych ideologii. Eliminacja politycznych alternatyw (potencjalnie również siłowa) to część strategii w nacjonalistycznej hodowli nowego Polaka. W tym sensie dekomunizacja to zaledwie wstęp do deliberalizacji i dekonstrukcji resztek demokracji politycznej. Celem obozu rządzącego od samego początku było zastraszenie opozycji przez wykreowanie sprecyzowanego Innego - wroga w stosunku do którego można uczynić praktycznie wszystko. Osoby aktywnie działające i postępujące wbrew rządowej ideologii muszą liczyć się z zagrożeniem ze strony wyhodowanej i w pełni tolerowanej prawicowej ekstremy, która tylko "przypadkiem" patrzy na świat za pomocą tych samych schematów, które masom narzucają rządowe media. To schemat powtarzany przez każdą prawicową dyktaturę.
Mobilizacja sił skrajnych i ekstremistów odbywa się przy tym niejako mimochodem. Tzn. oficjalnie nikt nie przyznaje się ani do ludzi posługujących się przemocą, ani do aktów wandalizmu, czy bezpośrednich gróźb. System - jak to zwykle bywa - wyręcza się w tym wypadku ludźmi zdeklasowanymi, pozbawionymi politycznego rozeznania, racjonalnego oglądu i odpowiedniego dystansu. To, że sprawcami ataków, gróźb i budowniczymi najbardziej odrażającej atmosfery linczu nie są sami politycy i przedstawiciele elit nie oznacza jednak, że dzieje się to bez ich przyzwolenia. Liczy się język przemocy. Język, którego są autorami.
Hodowanie narodowego fanatyzmu jest więc zgodą dla hodowli narodowych fanatyków. Radykalna dekomunizacja i nagonka przeciwko osobom LGBTQ to zgoda na ataki na komunistów i osoby o innej orientacji, czy o innych poglądach obyczajowych. Walka z uchodźcami i tworzenie atmosfery oblężonej twierdzy to zgoda na przemoc skierowaną w stosunku do imigrantów czy obcokrajowców.
Konsekwencją aktywnego zastosowania pełnej nienawiści ideologii nacjonalistycznej są bardzo rzeczywiste cierpienia. Od przemocy psychicznej, instytucjonalnej i ukrytej po przemoc fizyczną i bardzo bezpośrednią. Efektem stosowania takiej propagandy będzie zawsze nie tylko budowa jeszcze większej sekty wyznawców zamachu smoleńskiego i radykalnych w samych słowach prawicowych fundamentalistów...
Ale i pobicia, ataki, czy okazjonalne zgony.
O czym - jako lewica - wiemy najlepiej.