2013-12-08 19:25:42
Zmiana wątku. Basia Brzozowska po raz pierwszy od rozwodu ma na dłużej rozstać się z najmłodszym synem. Chłopiec wyjeżdża z ojcem w góry. Kobietę wyraźnie niepokoi ta "męska wyprawa". Wielokrotnie przepytuje syna, czy zabrał ciepłe ubrania, lekarstwa. Następnie przepytuje eksmęża, gdzie się zatrzymają, upewnia się, że będzie pilnował godzin posiłków i zażywania leków przez chłopca. Dopytuje się, o której godzinie wyjadą i dojadą na miejsce. Prosi o telefon. Gdy wychodzą, mężczyzna, z którym aktualnie się spotyka, próbuje ją uspokoić, zainteresować sobą, odwrócić uwagę od chłopca i jego ojca. Nic z tego. Zanim Basia odpłynie w ramiona ukochanego, zdąży wykonać kontrolny telefon do ojca. I na wszelki wypadek do syna.
Obrazek drugi. Popołudniową sobotnią porą przeglądam plotkarskie portale. Krzykliwe nagłówki donoszą: "Matki celebrytki w sklepie z zabawkami!", "Małgorzata Socha z wózkiem w parku!", "Anna Mucha pokazała brzuszek na otwarciu nowego butiku!". I chyba najbardziej zaskakujący: "Brzuszek Katarzyny Cichopek w różowym płaszczyku!".
Obrazek trzeci. W wieczornych "Wiadomościach" słyszę, że policja odwołała poszukiwania tajemniczej niani, która miała spowodować śmierć 4-miesięcznej dziewczynki z Olecka. Matka dziecka kilka tygodni wcześniej stworzyła rysopis kobiety, którą posądziła o uduszenie córki. Teraz jednak przyznała, że całą historię zmyśliła. Co się przydarzyło niemowlęciu?
Mnie jednak nurtuje inne pytanie: co przydarza się kobietom?
Od dłuższego czasu media i popkulturowe produkcje w Polsce w centrum swojej narracji stawiają dziecko. I jego matkę. I to dokładnie w tej kolejności. Dziecko jest dzieckiem już w łonie matki. Niegdyś nazywano je płodem, a o kobiecie w ciąży mówiono per "ciężarna". Dziś kobieta w ciąży jest po prostu matką. Ba, jest matką i przed ciążą, i bez ciąży. Jest nią, gdyż macierzyństwo to główna tożsamość kobiet w Polsce. Seriale, telenowele, produkcje paradokumentalne, pisma kobiece i portale plotkarskie, a często także programy informacyjne pełne są opowieści o kobietach, które są matkami, które marzą o byciu matkami, które żałują, że nie są matkami. Życiowe aspiracje, marzenia, ambicje bohaterek medialnego przekazu zdają się sprowadzać wyłącznie do dziecka: urodzenia go lub adoptowania, a następnie wychowania rozumianego jako poświęcenie mu każdej wolnej chwili, każdej myśli, każdej czynności. Serialowe matki kreowane są na kwoki, które trzęsą się nad swoimi pisklętami, zalewają je czułością, a w rezultacie zamęczają kontrolą. Pragnienie posiadania dziecka staje się kobiecą obsesją, a niemożność zajścia w ciążę dramatem, życiową porażką, której zaradzić ma adopcja, "wynajęcie macicy" innej kobiety, ewentualnie przysposobienie dziecka z pozamałżeńskiego związku partnera. Uparcie powraca w polskich serialach motyw kobiety, która godzi się wychowywać dziecko męża czy partnera, będące owocem jego romansu z inną kobietą. Zdradzona, upokorzona, zraniona? Jak widać, kobieta w Polsce zniesie wszystko, byle tylko zaspokoić "naturalną", "instynktowną" potrzebę posiadania dziecka, a następnie oddać się równie "naturalnej" i "instynktownej" potrzebie uczynienia z dziecka centrum swojego świata.
Wszechobecnemu dyskursowi promacierzyńskiemu towarzyszy w polskich mediach inny: przyspieszonej anihilacji kobiet. Przybiera ona niekiedy groteskowe formy, jak w plotkarskich newsach o "brzuszkach" celebrytek. To "brzuszek", nie kobieta, znajduje się w centrum medialnej narracji: to on jest eksponowany bądź zasłaniany, maskowany lub uwypuklany. Na podstawie stopnia wydęcia "brzuszka" media oceniają, czy ta lub inna celebrytka jest w ciąży i jaki jest owej ciąży stopień zaawansowania. "Brzuszek" przyciąga uwagę, a zatem i pieniądze, co jakiś czas temu zarejestrowały "znane kobiety", stając do wyścigu o tytuł "najbardziej sexy brzuszka". Pięć minut w show biznesie to dziś często "ciążowe story", które ma swój początek (wyznanie o pragnieniu zajścia w ciążę), rozwinięcie (czas na "brzuszek") i zakończenie (poród i obowiązkowa sesja z maluchem na okładce, opatrzona serią zwierzeń o blaskach i cieniach macierzyństwa). Medialne "bycie" kobiet w Polsce jest obecnie "byciem ich brzuszka" lub po prostu "brzuszka", który wybił się na niezależność.
W procesie zaawansowanego treningu kobiet do roli perfekcyjnej Matki Polki/Supermatki/Sexy Mamy celebrytki z "brzuszkiem" pełnią funkcję idealnego wzorca, przykładu godnego naśladowania. Ich opowieści o "brzuszkach" to opowieści o kobiecym kluczu do sukcesu i sukcesie samym, czyli "brzuszku" właśnie. Wyłania się z tych opowieści obraz dobrej matki, a więc tej, która żyje w cieniu "brzuszka": pragnie dziecka najbardziej na świecie, a następnie upatruje w nim sensu swojej egzystencji. Dobra matka pragnie, troszczy się i poświęca. Jest wzorcem wspaniałym, choć niedościgłym. Ale taka już rola wzorca. I treningu, co z przeciętnej kobiety czyni mistrzynię.
Rewersem idealnego macierzyństwa jest nic innego jak macierzyństwo złe, występne, wyrodne. Złe matki to te, które nie dość się starają, które odpuszczają, a niekiedy – w skrajnych przypadkach – posuwają się do przemocy lub zbrodni. Medialne wizerunki dzieciobójczyń, z osławioną "matką Madzi" na czele, prześladują nas seryjnie od miesięcy, spędzając sen z oczu niejednej matki. Dzieciobójczynie funkcjonują w dyskursie publicznym jako przestroga, przypomnienie, że matka może być największym wrogiem swojego dziecka. Ich przykład ma odstraszać, a zarazem mobilizować do jeszcze wydajniejszej pracy nad sobą. Oczywiście dla dobra dziecka.
Czy jest jakieś inne miejsce dla kobiet w Polsce niż to "z dzieckiem w zestawie"?