2013-03-30 16:33:12
Różnica pomiędzy postawą lewicową a platformerskim neoliberalizmem nie jest tylko różnicą wyznawanych wartości – jest to też różnica w sposobie myślenia, a właściwie różnica pomiędzy umiejętnością myślenia systemowego a jej kompromitującym brakiem.
O społeczeństwie można zasadniczo myśleć na dwa sposoby – wychodząc z poziomu indywidualnego – jednostek/rodzin, lub wychodząc z poziomu systemowego. Największym problemem PO-wskiego neoliberalizmu jest – szczera, jak wierzę i być może niezawiniona – nieumiejętność wzniesienia się ponad poziom indywidualny i ujęcia zjawisk na poziomie struktur i procesów makrospołecznych.
Fantastycznym przykładem na tę niemożliwość wzniesienia się ponad poziom mój-pies-mój samochód-mój-parkan były wypowiedzi Pawła Krężołka – młodego działacza PO – na debacie „Ostrej Zieleni” o „przyjaznej polityce społecznej”, nad którą patronat objęła „Lewica.pl”.
Czy Krężołek ma w ogóle pogląd na politykę społęczną? Tego się nie dowiedzieliśmy, bowiem wszystkie jego wypowiedzi rozpoczynały się od trawestacji jednego zdania: „Bo ja jestem drobnym przedsiębiorcą, prowadzę firmę IT...”, „Prowadzę działalność gospodarczą i nie stać mnie na...”, „Dajmy na to, że jestem przedsiębiorcą...”. Jest to oczywiście sprzeczne logicznie – nie da się myśleć o polityce społecznej, czyli o rozwiązywaniu strukturalnych problemów społecznych, na poziomie indywidualnym, a już tym bardziej na poziomie indywidualnych przedsiębiorców!
Można wręcz odnieść wrażenie, że PO tak naprawdę nie myśli poważnie o polityce społecznej – najważniejszej, wydawałoby się sferze aktywności państwa. Traktuje ją raczej jako kosztowny balast po czasach minionych, którego najlepiej byłoby się pozbyć, ale nie można tego niestety zrobić zbyt szybko, bo ciemni i roszczeniowi ludzie by się obrazili.
Rzecz jasna, fakt, że Krężołek jest przedsiębiorcą i właśnie z tą grupą się identyfikuje jest znamienny – platformersi dzielą się na dwie kategorie: przedsiębiorców realnych (mniejszość) oraz przedsiębiorców fantazmatycznych, czyli ludzi, którzy w całkowitym oderwaniu od swojej rzeczywistej pozycji klasowej uważają się za przedsiębiorców in spe (większość).
Niemniej nieumiejętność myślenia w kategoriach systemowych nie jest, jak sądzę, cynicznie wyuczoną strategią erystyczną przedsiębiorców, ale raczej szczerą i naiwną głupotą. Stwierdzenie, że „społeczeństwo nie istnieje” zwalnia z obowiązku rozważania wielu spraw na wyższym poziomie złożoności i nie obciąża nadmiernie zwojów mózgowych. Oczywiście, ta głupota jest pewną ideologią – ale nazwanie jej tym pojęciem musi budzić opory estetyczne, bo ani nie ma w niej ani zbyt wiele idei, ani tym bardziej logiki.
Dyskurs poruszający się na poziomie indywidualnym gospodarstw domowych jest dla Polaków atrakcyjny, gdyż stanowi melanż nowoczesnego neoliberalnego indywidualizmu („każdy jest sam odpowiedzialny za swój sukces lub porażkę”) oraz tradycyjnego polskiego sarmatyzmu („wali mnie, co się dzieje w kraju, ale odpierdolta się od mojego folwarku!”). Jednak z punktu widzenia głębi refleksji społecznej pozostaje na poziomie intelektualnym gimnazjalisty.
Trzeba powiedzieć to wprost! Neoliberalni indywidualiści są nie tylko niemoralni i obłudni – są również, a może przede wszystkim, głupiutcy. Tutaj właśnie upatrywałbym szansy dla „myślenia lewicowego” - w obecnej sytuacji społeczno-politycznej wypowiadamy się nie tylko w imieniu wyzyskiwanej większości czy dyskryminowanych mniejszości, ale też w imieniu myślenia samego.