Bracie prawaku - tym razem się nie spotkamy
2013-04-04 12:42:04


Dawid Wildstein pyta „brata lewaka”, czy spotkamy się 10 kwietnia na ulicach. Odpowiadam.

Wildstein na łamach serwisu placwolnosci.pl zamieścił – nieco egzaltowany, do czego zresztą sam autor się przyznał – list do brata lewaka. Ponieważ czuję się współ-adresatem tego listu, pozwolę sobie wystosować krótką odpowiedź.

Główna teza autora listu zawiera się w poniższym akapicie:

To chęć zniszczenia pamięci o Smoleńsku i zapewnienia bezkarności tym, którzy są za niego odpowiedzialni, stoi za stworzeniem całej machiny propagandowej, w której stawia się tych „młodych”, „tych, którym się udało”, naprzeciw godnym nienawiści „przegranym transformacji”, „niewykształconym z prowincji”. Obudzona 10 kwietnia pogarda stoi za niszczeniem polskiej wsi.

Przykro mi to powiedzieć, ale obawiam się, że "niszczenie polskiej wsi" oraz machina propagandowa neoliberalnego, amoralnego indywidualizmu są zjawiskami znacznie starszymi niż 3 lata oraz - aż trudno to uwierzyć - wcale nie mają swojego źródła w Polsce, a raczej w globalnych systemach wyzysku i przemocy ekonomicznej.

Fiksowanie się na katastrofie jest owszem - formą wyrazu frustracji "niewykształconych z prowincji" i "przegranych transformacji", ale jest to forma pusta, która nie stwarza możliwości ani żadnego "narodowego porozumienia", ani inkluzji wykluczonych, nawet agonicznego, w dyskursy głównego nurtu. Jest dokładnie odwrotnie - pojęcie "zamachu" jest w swojej istocie antypolityczne, burzy warunek możliwości prowadzenia jakiejkolwiek polityki, niszcząc wzajemne zaufanie na najbardziej podstawowym poziomie.

No to jak, lewaku? Spotkamy się 10 kwietnia?

Jako „lewak” odczuwam wielki szacunek i autentyczną miłość do sfrustrowanych "biednych i wykluczonych", jednocześnie jednak nie szanuję pustych i niebezpiecznych form wyrazu tej frustracji. Miłość i szacunek do słabszych nie polegają – jak zdajesz się sądzić – na różnych formach obsesyjnej mimikry, ale raczej na precyzyjnym lokalizowaniu źródeł opresji i przeciwdziałaniu im - na walce z mechanizmami globalnego kapitalizmu i lokalnego patriarchatu, na przeciwdziałaniu państwowej kontroli i prywatnej przemocy.

Dlatego, drogi Davidzie, muszę Ci z przykrością, ale też z niezłomną pewnością odpowiedzieć, że jeśli spotkamy się 10 kwietnia, to tylko wieczorem w „Planie B”.


poprzedninastępny komentarze