Dlaczego ta książka?
2012-03-27 13:26:30
Nie znałem wcześniej profesora Krzysztofa Dunin-Wąsowicza, choć oczywiście o nim słyszałem. Był dla mnie kimś odległym, a jednocześnie bliskim ideowo. Pomysł książki pojawił się w styczniu zeszłego roku i od razu znalazł akceptację profesora.
Prace nad książką trwały wiele miesięcy, wielogodzinne rozmowy ukazywały mego rozmówcę, jako postać wielowymiarową o ogromnym doświadczeniu i dorobku.





Każda rozmowa z profesorem była olbrzymim wyzwaniem. Dorobek jego życia jest tak imponujący, że każdy rozdział zasługiwałby na osobną książkę. Dla mojego pokolenia, które szczęśliwie nie żywo a tych straszliwych latach okupacji i terroru, to tylko historia. Ja miałem to szczęście, że tej historii mogłem niejako dotknąć. Było kilka tematów, które interesowały mnie szczególnie.

Po pierwsze to kwestia pomocy Żydom w czasie okupacji. To prawdziwy temat rzeka, ciągle jeszcze badany przez historyków. A zarazem bardzo kontrowersyjny. Profesor Dunin-Wąsowicz to naoczny świadek tamtych wydarzeń, który zdał prawdziwy egzamin dojrzałości w tych nieludzkich czasach. Nigdy nie zapomnę, jak opowiadał mi o pomocy w stosunku do Żydów. Nie zastanawiał się ani chwili czy w ogóle pomagać, to dla niego było oczywiste. Zapewne według hitlerowskiego prawa byłby skazany na wielokrotna karę śmierci. Klimat, w którym wyrastał, z pewnością sprzyjał we wcześniejszym promowaniu idei tolerancji i walce z antysemityzmem. Żoliborz był wówczas dzielnicą wolną od antysemityzmu. Ta postępowa i inteligencka dzielnica promowała humanistyczne idee, wpisane w sztandary Polskiej Partii Socjalistycznej, która na Żoliborzu odcisnęła bogate piętno. Również atmosfera w jego rodzinnym domu sprzyjała bliskim relacjom międzyludzkim. Profesor mocno podkreślał fakt, iż sprawa pomocy Żydom w większości to była zasługa socjalistów, o których dziś się zapomina i niesprawiedliwie bardzo pomija...

Drugim ciekawym etapem, który szczególnie mnie interesował to pobyt profesora w obozie koncentracyjnym KL Stutthof. Co może zainteresować czytelników to fakt, iż zasłanie do obozu profesor potraktował jako... wygraną na loterii! Dlaczego? Otóż wcześniej w wyniku wsypy wraz z całą rodziną znalazł się na Pawiaku, z którego ciężko było wydostać się o własnych siłach. Wszystko było lepsze od mordowni na Pawiaku...

Wraz z bratem Markiem trafiają do obozu, który był najdłużej istniejącym obozem koncentracyjnym na terytorium Rzeczpospolitej. Funkcjonował już od 1 września 1939 roku aż do maja 1945 roku. Profesor przebywał w obozie od maja 1944 roku do stycznia 1945 roku. Doświadczenia, które tam nabył z pewnością odcisnęły swoje piętno. Był wszak naocznym świadkiem nie jednego ludzkiego dramatu i okrucieństwa, podkreślał, że bolało to, iż nie mógł nic zrobić. Jednak nawet w tych trudnych warunkach potrafił dzielić się jakże skromnymi racjami żywnościowymi z kolegami Żydami. Profesor podkreślał, że bardzo podziwiał więźniów radzieckich. Ich dumę, honor i odwagę.
W książce znajduje się ciekawy przypadek dwóch radzieckich więźniów, którzy zdecydowali się na ucieczkę z obozowego piekła, którym jednak się nie udało. Podczas wykonywania kary śmierci krzyczeli z dumą - „Towarzysze! Nie bójcie się! Przyjdzie Armia Czerwona i nas oswobodzi!”. Ta scena wywarła na moim rozmówcy ogromne wrażenie, ale zapewne na całej reszcie również.

Profesor wraz z bratem zdecydowali się na ucieczkę w styczniu, w momencie ewakuacji obozu. Zbliżała się już wielkimi krokami Armia Czerwona. Całe szczęście, iż udało się im zbiec do krewnych w Gdyni. Gdyby nie to, zapewne obaj zginęliby prędzej czy później.

Profesor Krzysztof Dunin-Wąsowicz to nie tylko Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, więzień KL Stutthof, znakomity historyk, żołnierz AK pułku „Baszta”. To również - a może i przede wszystkim - socjalista. I to jest trzecia, najbardziej moim zdaniem ciekawa sytuacja z jego życia. Jego rodzinny dom nie był domem PPS-owskim. Ojciec profesora, mjr Władysław Dunin-Wąsowicz, był piłsudczykiem, wcześniej związanym z ruchem ludowym. Podobnie mama profesora, pani Janina - notabene również Sprawiedliwa – to wielka przyjaciółka Aleksandry Piłsudskiej. Oboje rodzice niejako więc sympatyzowali i byli związani z ówczesnym obozem władzy, Sanacją.
Z kolei profesor od najmłodszych lat związał się z ruchem socjalistycznym. Jeszcze przed wojną należał do organizacji „Spartakus”, skupiającej socjalistyczną młodzież gimnazjalną. Po wojnie działalność organizacyjna się zwiększyła i przypadła na najbardziej aktywny etap w jego życiu. Czasy przecież nie były łatwe. Zniszczony kraj, masowa dezorientacja i początek walki komunistów o władzę. Istniała jeszcze wówczas niezależna PPS, która robiła wszystko, co się tylko dało, aby ratować pluralizm i demokrację w tych niełatwych warunkach. Profesor poznał w tym okresie wiele wybitnych postaci – premierów: Edwarda Osóbkę-Morawskiego i Józefa Cyrankiewicza, znanego działacza PPS Juliana Hochfelda i wielu innych.
Ważny etap w życiu Polskiej Partii Socjalistycznej to niewątpliwie grudzień 1948 roku, kiedy to zakończyła ona żywot w swojej pierwotnej formie. Profesor wspomina, że wcześniej o fakcie rozwiązania PPS i powstania jednej partii poinformował ich osobiście premier Józef Cyrankiewicz. Grobowa cisza wśród działaczy była chyba najlepszym komentarzem do tego faktu. Rozwiązanie PPS przerwało odradzającą się do życia partię, która była nadzieją dla wielu milionów Polaków. Sam profesor nie zdecydował się na zasilenie szeregów PZPR. Spotkał się przez to z wielu nieprzyjemnościami; tym bardziej jego postawa zasługuje na uznanie.
Profesor był członkiem tylko jednej partii - Polskiej Partii Socjalistycznej!

Mam nadzieję, że ta książka, wywiad-rzeka z profesorem Krzysztofem Dunin-Wąsowiczem znajdzie uznanie zwłaszcza wśród mojego, młodszego pokolenia. Jego droga życiowa bowiem może okazać się drogowskazem i przykładem, z którego można czerpać garściami.

Przemysław Prekiel

---
Krzysztof Dunin-Wąsowicz – Historyk, socjalista, pamiętnikarz. Rozmawia Przemysław Prekiel. Instytut Wydawniczy „Książka i Prasa”. Warszawa 2012.

Promocja.









poprzedninastępny komentarze