Spowiedź Millera
2024-01-11 18:37:33
Były premier tzw. „Żelazny kanclerz” w rozmowie z red. Tomaszem Lisem porusza wiele spraw trudnych, rozlicza wielu „przyjaciół”, niekiedy przyznaje się do błędów, wspomina swoje trudne dzieciństwo. Ale po kolei.

Leszek Miller przeszedł rzeczywiście długą i wyboistą drogę. Od żyrardowskiego chłopaka i robotnika, który ze względów rodzinnych szybko musiał stanąć na nogi, wychowywany bez ojca, po wytrawnego działacza i członka Komitetu Centralnego, poprzez Okrągły Stół, ministerialne posady, po szczyt swojej potęgi, obejmując w 2001 roku urząd premiera, wymazując z politycznej mapy AWS i UW, poprzez upadek formacji, która w latach 90-tych nadawała ton nie tylko na lewicy, ale całego państwa. To swoisty paradoks dziejów, że z tej żyrardowskiej fabryki, zaczynając jeszcze za Gomułki, kończy obecnie jako poseł do Parlamentu Europejskiego, mając za sobą barwną karierę.

Szczerość jest w tej książce zauważalna, niekiedy bije po oczach, często wciska w fotel. Miller nie boi się opowiadać o swoich rodzinnych korzeniach, trudnym dzieciństwie, ale jakże podobnych do wielu w ówczesnych powojennych realiach, gdzie bieda była zjawiskiem powszechnym. To wszystko, brak ojca, bieda, ale nie nędza, wychowanie głównie przez kobiety, kształtowało jego charakter, który tężał z wiekiem. Jak na prawdziwego komunistę był oczywiście ministrantem. Tomasz Lis, jako pytający, zdaje się być niekiedy niczym Jerzy Urban, używając szorstkiego języka, choć wiadomo, że to męska rozmowa, często z tym przesadza, jakby chciał się dowartościować, jak na samca alfa przystało. Bywa dociekliwy, ale czasami jakby bał się pociągnąć swojego rozmówce za język. Przykładem jest sprawa zachłyśnięcia się PiS-em przez Millera w latach 2015-2016, gdzie, jak sam przyznaje, liczył, że partia Kaczyńskiego zbuduje tu sprawiedliwy ład społeczny. Tomasz Lis nazwał to „miękkim rozliczaniem”, choć dobrze wiemy, jak była gwiazda TVP reaguje na drobne choć pochwały na rzecz PiS.

Były premier w wielu miejscach jedzie po bandzie, ale wiadomo, ma w tym wielkie doświadczenie. Jego „szorstka przyjaźń” jest tam wałkowana bardzo często, nie tylko z „Olkiem”, ale z wieloma innymi politykami. Jest mowa o zaskoczeniach, zwłaszcza tych negatywnych, o rozczarowaniach i ludzkich słabościach. Jednym słowem, to polityka od kuchni, zapewne tak wygląda, gdy gasną światła jupiterów, choć jakże zmieniła się ta „szorstka przyjaźń” w stosunku do dzisiejszych czasów, gdzie polityków nie stać nawet na tę szorstką. Leszek Miller przez wielu nazywany jest grabarzem lewicy, bowiem z ponad 40% w 2001 roku, partia ta zjechała do poziomu kilkunastu procent, a jego powrót do partii po kilkunastu latach spowodował, że ostatecznie w 2015 roku Zjednoczona Lewica nie weszła do parlamentu, choć, jak słusznie podkreśla, liderką tego projektu była Barbara Nowacka, dziś minister edukacji w rządzie Tuska. Miller nadal pozostaje liberałem o złotym sercu, broni decyzji o podatku liniowym, o idei niskich podatków, o potrzebie wytworzenia, a dopiero potem dzielenia. Zachłysnął się ideą „trzeciej drogi”, którą przenosił na polski grunt, wzorując się na SPD i Labour Party, nie dostrzegając, że po jej wprowadzeniu, zarówno niemiecka jak i brytyjska socjaldemokracja znalazły się w wielkim kryzysie. Brytyjska Partia Pracy straciła władzę w 2010 roku, a niemiecka SPD od 2005 2021 roku nie mogła pokonać Angeli Merkel.

Najbardziej chwytającym za serce fragmentem rozmowy Lisa z Millerem jest najbardziej dramatyczny moment w życiu byłego premiera. Z niebywałą szczerością opisuje bowiem sytuację związaną ze swoim zmarłym synem, Leszkiem. Trudno, tak po ludzku, wyobrazić sobie większą tragedię, gdy traci się jedyne dziecko i natychmiast trzeba się pozbierać, być twardym, nie tylko dla siebie, ale dla żony i wnuczki, która straciła ojca. Miller często podkreśla, że tę siłę dawała mu właśnie małżonka, którą nazywa „aniołem”. W polityce taka miłość zdarza się rzadko, państwo Millerowie za chwilę obchodzić będą 55-tą rocznicę ślubu. Niebywałe! Książka Lisa i Millera to zwierciadło III RP z punktu widzenia postkomunistycznego działacza, które mechanizmy twardej politycznej gry zna od podszewki. Wielokrotnie polityczne bitwy przegrywał, obrywał od swoich, głupio wpadał, ale blizny mężczyzn hartują i wyrabiają cechy, które nauczyć się możemy poprzez pryzmat własnych doświadczeń.

Leszek Miller "Premier" w rozmowie z Tomaszem Listem, Warszawa 2023, s.370.



poprzedninastępny komentarze