2024-12-11 18:43:01
Rafał Trzaskowski został oficjalnie przedstawiony jako kandydat Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich. Była oczywista oczywistość już przed prawyborami w partii, bowiem tylko naiwni mogli sądzić, iż kandydatura szefa polskiej dyplomacji jest na serio, że ma jakiekolwiek szanse. Tym samym jest to fatalna wiadomość dla Lewicy, której elektorat w zdecydowanej większości widzi w prezydencie Warszawy swojego idealnego kandydata.
Ostateczne wyniki przedwyborczego maratonu, który zgotowała sobie partia Donalda Tuska, zyskując przy tym nieustanne zainteresowanie mediów, przyniosły oczekiwany rezultat. Rafał Trzaskowski ma w szeregach KO zdecydowaną przewagę, cieszy się popularnością działaczy, jest od 2020 roku przygotowywany do funkcji głowy państwa. Donaldowi Tuskowi prawybory były na rękę. Mógł pokazać, że w partii aż roi się od gwiazd. I to w zasadzie już się udało, bowiem żaden z potencjalnych kandydatów z ramienia PiS nie ma na tę chwile większych szans w wyścigu prezydenckim. Kampania wyborcza z 2015 roku pokazuje jednak, że polska polityka potrafi zaskoczyć, zwłaszcza tych, którzy wieszczyli zwycięstwo Bronisława Komorowskiego już w pierwszej turze, jak bliski PO prof. Wojciech Sadurski, który prorokował w niepojętą wręcz logiką, że nie będzie żadnej II tury, dodając: „Gdy już ogłoszone zostaną wyniki w niedzielę wieczorem i okaże się, że nie będzie żadnej drugiej tury – usłyszymy od razu od przegranych i ich mediów, że cudy nad urną, że oszustwa, że stronnicze media, że dziennikarze znów niedobrze traktowali kandydata PiS. Nie szkodzi, to taki folklor”. Można odnieść wrażenie, że niektórzy już wieszczą zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego.
Nie jest przypadkowe, iż Donald Tusk ogłasza, skądinąd wewnętrzny sondaż, na zamówienie partii, a zatem, dla partyjnego aktywu, publicznie w mediach społecznościowych. Tylko naiwni mogą uznać, iż to przypadek, który o niczym nie świadczy. Wręcz przeciwnie. To jasny sygnał, który sugeruje na kogo działaczki i działacze Koalicji Obywatelskiej mają głosować. Ma pokazać, że głosowanie na Rafała Trzaskowskiego jest bezpieczniejsze, daje bowiem większą szansę na zwycięstwo z kandydatem PiS. Ma w końcu pokazać kto cieszy się większym poparciem samego premiera, który chciałby mieć w dużym pałacu kogoś, na kim może polegać. To jednocześnie fatalna decyzja dla decydentów Nowej Lewicy, której elektorat, co pokazują wszystkie badania, w zdecydowanej większości poprze kandydata KO od razu, już w pierwszej turze.
Z raportu Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego jasno wynika, że choć dziś na Lewicę głosują głównie kobiety, to nie przynoszą one takiego poparcia, na jakie zapewne partia liczyła. Co gorsza, coraz częściej wyborczynie Lewicy przerzucają swoje poparcie na KO, zwłaszcza na taką postać, jak Rafał Trzaskowski, który sytuuje się zdecydowanie na lewicowym biegunie w PO, gdzie dał się poznać jako zwolennik aborcji, brał aktywny udział w protestach kobiet, deklarować, że jest zwolennikiem małżeństw jednopłciowych. Z badań wynika ponadto, iż zaledwie co drugi wyborca Nowej Lewicy z 2023 roku chciałby teraz potwierdzić swój wybór, a zważywszy, iż ten się kurczy z wyborów na wybory, to władzom partii powinien zapalić się sygnał ostrzegawczy. W większości młody elektorat Nowej Lewicy jest niezwykle płynne, rozchwiany emocjonalnie, gdyż wielu z wyborców tej partii nie wyklucza poparcia dla Konfederacji, co potwierdza, że Lewicy nie wypracowała dotąd konkretnej grupy społecznej, która by się z nią identyfikowała. Jednym słowem, Lewica ma nie ten elektorat, który by mieć chciała, a ma taki, który jest liberalny gospodarczo i liberalny światopoglądowo, a na taką partię w Polsce nie ma po prostu miejsca, bowiem elektorat socjalny jest dziś zdecydowanie po stronie konserwatywnego PiS. Dodatkowo przy podzielonej lewicy, gdzie Nowa Lewica i Lewica Razem są w separacji stwarza dodatkowy problem wizerunkowy.
Im dłużej liderzy Nowej Lewicy zwlekać będą z ogłoszeniem swojego kandydata lub kandydatki, tym lepiej dla Rafała Trzaskowskiego. Późne wejście to gry może bowiem okazać się graniem w znaczone karty. W wyborach prezydenckich dla Lewicy nie chodzi o zwycięstwo, a dobry wynik, który pozwoli przetrwać ostatnie wyborcze katastrofy i rozbrat z Adrianem Zandbergiem. Może zatem liderki i liderzy Lewicy powinni rozważyć poparcie kandydatury prezydenta Warszawy i uniknąć dwóch ostatnich blamaży w wyścigu wyborczym, czyli wyników Magdaleny Ogórek i Roberta Biedronia.
Ostateczne wyniki przedwyborczego maratonu, który zgotowała sobie partia Donalda Tuska, zyskując przy tym nieustanne zainteresowanie mediów, przyniosły oczekiwany rezultat. Rafał Trzaskowski ma w szeregach KO zdecydowaną przewagę, cieszy się popularnością działaczy, jest od 2020 roku przygotowywany do funkcji głowy państwa. Donaldowi Tuskowi prawybory były na rękę. Mógł pokazać, że w partii aż roi się od gwiazd. I to w zasadzie już się udało, bowiem żaden z potencjalnych kandydatów z ramienia PiS nie ma na tę chwile większych szans w wyścigu prezydenckim. Kampania wyborcza z 2015 roku pokazuje jednak, że polska polityka potrafi zaskoczyć, zwłaszcza tych, którzy wieszczyli zwycięstwo Bronisława Komorowskiego już w pierwszej turze, jak bliski PO prof. Wojciech Sadurski, który prorokował w niepojętą wręcz logiką, że nie będzie żadnej II tury, dodając: „Gdy już ogłoszone zostaną wyniki w niedzielę wieczorem i okaże się, że nie będzie żadnej drugiej tury – usłyszymy od razu od przegranych i ich mediów, że cudy nad urną, że oszustwa, że stronnicze media, że dziennikarze znów niedobrze traktowali kandydata PiS. Nie szkodzi, to taki folklor”. Można odnieść wrażenie, że niektórzy już wieszczą zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego.
Nie jest przypadkowe, iż Donald Tusk ogłasza, skądinąd wewnętrzny sondaż, na zamówienie partii, a zatem, dla partyjnego aktywu, publicznie w mediach społecznościowych. Tylko naiwni mogą uznać, iż to przypadek, który o niczym nie świadczy. Wręcz przeciwnie. To jasny sygnał, który sugeruje na kogo działaczki i działacze Koalicji Obywatelskiej mają głosować. Ma pokazać, że głosowanie na Rafała Trzaskowskiego jest bezpieczniejsze, daje bowiem większą szansę na zwycięstwo z kandydatem PiS. Ma w końcu pokazać kto cieszy się większym poparciem samego premiera, który chciałby mieć w dużym pałacu kogoś, na kim może polegać. To jednocześnie fatalna decyzja dla decydentów Nowej Lewicy, której elektorat, co pokazują wszystkie badania, w zdecydowanej większości poprze kandydata KO od razu, już w pierwszej turze.
Z raportu Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego jasno wynika, że choć dziś na Lewicę głosują głównie kobiety, to nie przynoszą one takiego poparcia, na jakie zapewne partia liczyła. Co gorsza, coraz częściej wyborczynie Lewicy przerzucają swoje poparcie na KO, zwłaszcza na taką postać, jak Rafał Trzaskowski, który sytuuje się zdecydowanie na lewicowym biegunie w PO, gdzie dał się poznać jako zwolennik aborcji, brał aktywny udział w protestach kobiet, deklarować, że jest zwolennikiem małżeństw jednopłciowych. Z badań wynika ponadto, iż zaledwie co drugi wyborca Nowej Lewicy z 2023 roku chciałby teraz potwierdzić swój wybór, a zważywszy, iż ten się kurczy z wyborów na wybory, to władzom partii powinien zapalić się sygnał ostrzegawczy. W większości młody elektorat Nowej Lewicy jest niezwykle płynne, rozchwiany emocjonalnie, gdyż wielu z wyborców tej partii nie wyklucza poparcia dla Konfederacji, co potwierdza, że Lewicy nie wypracowała dotąd konkretnej grupy społecznej, która by się z nią identyfikowała. Jednym słowem, Lewica ma nie ten elektorat, który by mieć chciała, a ma taki, który jest liberalny gospodarczo i liberalny światopoglądowo, a na taką partię w Polsce nie ma po prostu miejsca, bowiem elektorat socjalny jest dziś zdecydowanie po stronie konserwatywnego PiS. Dodatkowo przy podzielonej lewicy, gdzie Nowa Lewica i Lewica Razem są w separacji stwarza dodatkowy problem wizerunkowy.
Im dłużej liderzy Nowej Lewicy zwlekać będą z ogłoszeniem swojego kandydata lub kandydatki, tym lepiej dla Rafała Trzaskowskiego. Późne wejście to gry może bowiem okazać się graniem w znaczone karty. W wyborach prezydenckich dla Lewicy nie chodzi o zwycięstwo, a dobry wynik, który pozwoli przetrwać ostatnie wyborcze katastrofy i rozbrat z Adrianem Zandbergiem. Może zatem liderki i liderzy Lewicy powinni rozważyć poparcie kandydatury prezydenta Warszawy i uniknąć dwóch ostatnich blamaży w wyścigu wyborczym, czyli wyników Magdaleny Ogórek i Roberta Biedronia.