2013-05-02 18:57:06
Wielka akcja społeczna radiowej „Trójki” i Gazety Wyborczej stara się za pomocą monstrualnego orzełka z białej czekolady rozprawić ze stereotypem Polaka-ponuraka. Do ponuractwa przecież nie ma podstaw. „Dostrzegają to przyjeżdżający do Polski cudzoziemcy, nasi rodacy mieszkający za granicą - tylko nie my sami”. Szczególnie Ci rodacy, którzy mieszkają za granicą, bo w Polsce poza siedzeniem na bezrobociu nie mieli specjalnie inspirującego zajęcia. Do Polski im się nie spieszy, ale do zachwytów jak najbardziej. Zachwytów stadionami, orlikami, na których można pograć w piłkę i orzełkami, które można zjeść. Nie wiem tylko co na to prawdziwi patrioci, którzy jak dobrze wiemy z filmiku na youtube lubią „dobrze pojeść i dobrze p*******”. Orzełek nie dość, że jest z białej czekolady to pozostaje orzełkiem, naszym narodowym symbolem, którego w tak barbarzyński sposób jeść się nie powinno. Biedny orzełek, który ma być zastąpiony przez lewactwo z Wyborczej i „trójki”, narodową metką. Gdyby metka była z mięsa, można by to jakoś przeżyć, ale trójkowo-wyborcza metka to żaden mettwurst (z niemieckiego), a zwyczajny kawałek papierka.
Nie dość, że jesteśmy wrodzy orłom i nie umiemy zrehabilitować się metką to „Kurier z Warszawy Jan Nowak-Jeziorański mawiał, że największym wrogiem Polski są sami Polacy, zwłaszcza jeśli w Polaku bierze górę jego egoizm, skłonność do anarchii, przerost indywidualizmu, syndrom ofiary, poczucie zdrady i opuszczenia.”. Nie znam żadnych badań statystycznych odnoszących się do stopnia egoizmu Polaków, ale po samej akcji widać, że największy przerost indywidualizmu mają chyba twarze kampanii „Orzeł może!”. Jak bardzo trzeba mieć niedopieszczone ego, żeby paradować z głupkowatymi uśmieszkami i orzełkiem na piersi? Tego nie wiem. Rozumiem to w przypadku Urszuli Dudziak, która nie nagrała żadnej płyty studyjnej przez ostatnie 5 lat, ale Anna Maria Jopek w zeszłym roku dostała nominację do Fryderyka, a Markowi Niedźwieckiemu nikt (jeszcze?) nie zabrał audycji. Nie wiem czemu szkodzi skłonność do anarchii. Wszyscy anarchiści, których poznałem to raczej pokojowi ludzie. Oprócz jednego, który ciężko śpi. I za ciężki sen z Hanną Gronkiewicz-Waltz ma problemy z prawem. Z moich doświadczeń wynika, że polskie prawo szkodzi bardziej, niż polska skłonność do anarchii, ale skoro Jan Nowak-Jeziorański mawiał to pewnie on ma rację. Szkoda, że nigdy nie zdarzyło mu się powiedzieć czegoś w stylu „czekoladowe konstrukcje orłów są głupie”, ale co się odwlecze to nie uciecze. Ja w każdym razie jestem przekonany, że budowanie czeko-orzełków i zaśmiecanie miasta ulotkami jest głupie. Może przy okazji następnej „apolitycznej” akcji społecznej ktoś mnie zacytuje.
„Nauczmy się być nie tylko narodem, ale i społeczeństwem. Uwierzmy w siebie. Cieszmy się wolnością jak Francuzi, Czesi czy Amerykanie, którzy święta narodowe obchodzą całymi rodzinami w atmosferze radosnego pikniku” - apeluje do nas Jarosław Kurski. Szkoda, że sam Jarosław Kurski nie wpadł na mądrzejszy sposób aktywizacji społecznej ludzi, niż zbieranie uprzednio rozrzuconych ulotek wymienialnych na gadżety. Śmieci mamy wystarczająco dużo, żeby zająć się tymi, które już leżą. Jeśli chcemy być społeczeństwem, nie narodem, to może lepiej by było zastanowić się nad budżetem partycypacyjnym i częściej organizować konsultacje społeczne, niż śmiecić? Prezydent partii rządzącej, który cieszył się równie bardzo, jak „twarze kampanii” na to nie wpadł. Dobrze, że wpadł przynajmniej na to, żeby się cieszyć. Czemu odbierać mu jedyną działalność uprawianą z pełnym rozmachem?
„A nasz narodowy mesjanizm i męczeństwo zamknijmy na klucz w starej rekwizytorni. Może już nigdy nie będą nam potrzebne”- wieńczy swoją radosną tyradę poczciwy Jarosław Kurski. Nie wiem czy męczeństwo i mesjanizm są nam potrzebne. Jeśli są niepotrzebne, co dalej robią w podręcznikach? PO chyba może poradzić na to coś więcej, niż wspieranie apolitycznej (jak wszystko co robi ta partia) kampanii społecznej. Skoro udało im się zamknąć w zeszłym roku tyle szkół czemu nie zrobić czegoś z mesjanizmem w podręcznikach? Jeśli chodzi o męczeństwo to każdy kto słuchał pierwszego stycznia na kacu „listy przebojów wszechczasów” Marka Niedźwieckiego nie zapomni, co to było za męczeństwo i brak alternatywy. Jeśli coś łączy Marka Niedźwieckiego z neoliberałami z PO to właśnie brak alternatywy, brak alternatywy dla „Nothing Else Matters”, brak alternatywy dla cięć, brak alternatywy dla orłów. I nie obchodzi mnie czy orły mogą, czy nie, bo ja nie mogę.
Nie dość, że jesteśmy wrodzy orłom i nie umiemy zrehabilitować się metką to „Kurier z Warszawy Jan Nowak-Jeziorański mawiał, że największym wrogiem Polski są sami Polacy, zwłaszcza jeśli w Polaku bierze górę jego egoizm, skłonność do anarchii, przerost indywidualizmu, syndrom ofiary, poczucie zdrady i opuszczenia.”. Nie znam żadnych badań statystycznych odnoszących się do stopnia egoizmu Polaków, ale po samej akcji widać, że największy przerost indywidualizmu mają chyba twarze kampanii „Orzeł może!”. Jak bardzo trzeba mieć niedopieszczone ego, żeby paradować z głupkowatymi uśmieszkami i orzełkiem na piersi? Tego nie wiem. Rozumiem to w przypadku Urszuli Dudziak, która nie nagrała żadnej płyty studyjnej przez ostatnie 5 lat, ale Anna Maria Jopek w zeszłym roku dostała nominację do Fryderyka, a Markowi Niedźwieckiemu nikt (jeszcze?) nie zabrał audycji. Nie wiem czemu szkodzi skłonność do anarchii. Wszyscy anarchiści, których poznałem to raczej pokojowi ludzie. Oprócz jednego, który ciężko śpi. I za ciężki sen z Hanną Gronkiewicz-Waltz ma problemy z prawem. Z moich doświadczeń wynika, że polskie prawo szkodzi bardziej, niż polska skłonność do anarchii, ale skoro Jan Nowak-Jeziorański mawiał to pewnie on ma rację. Szkoda, że nigdy nie zdarzyło mu się powiedzieć czegoś w stylu „czekoladowe konstrukcje orłów są głupie”, ale co się odwlecze to nie uciecze. Ja w każdym razie jestem przekonany, że budowanie czeko-orzełków i zaśmiecanie miasta ulotkami jest głupie. Może przy okazji następnej „apolitycznej” akcji społecznej ktoś mnie zacytuje.
„Nauczmy się być nie tylko narodem, ale i społeczeństwem. Uwierzmy w siebie. Cieszmy się wolnością jak Francuzi, Czesi czy Amerykanie, którzy święta narodowe obchodzą całymi rodzinami w atmosferze radosnego pikniku” - apeluje do nas Jarosław Kurski. Szkoda, że sam Jarosław Kurski nie wpadł na mądrzejszy sposób aktywizacji społecznej ludzi, niż zbieranie uprzednio rozrzuconych ulotek wymienialnych na gadżety. Śmieci mamy wystarczająco dużo, żeby zająć się tymi, które już leżą. Jeśli chcemy być społeczeństwem, nie narodem, to może lepiej by było zastanowić się nad budżetem partycypacyjnym i częściej organizować konsultacje społeczne, niż śmiecić? Prezydent partii rządzącej, który cieszył się równie bardzo, jak „twarze kampanii” na to nie wpadł. Dobrze, że wpadł przynajmniej na to, żeby się cieszyć. Czemu odbierać mu jedyną działalność uprawianą z pełnym rozmachem?
„A nasz narodowy mesjanizm i męczeństwo zamknijmy na klucz w starej rekwizytorni. Może już nigdy nie będą nam potrzebne”- wieńczy swoją radosną tyradę poczciwy Jarosław Kurski. Nie wiem czy męczeństwo i mesjanizm są nam potrzebne. Jeśli są niepotrzebne, co dalej robią w podręcznikach? PO chyba może poradzić na to coś więcej, niż wspieranie apolitycznej (jak wszystko co robi ta partia) kampanii społecznej. Skoro udało im się zamknąć w zeszłym roku tyle szkół czemu nie zrobić czegoś z mesjanizmem w podręcznikach? Jeśli chodzi o męczeństwo to każdy kto słuchał pierwszego stycznia na kacu „listy przebojów wszechczasów” Marka Niedźwieckiego nie zapomni, co to było za męczeństwo i brak alternatywy. Jeśli coś łączy Marka Niedźwieckiego z neoliberałami z PO to właśnie brak alternatywy, brak alternatywy dla „Nothing Else Matters”, brak alternatywy dla cięć, brak alternatywy dla orłów. I nie obchodzi mnie czy orły mogą, czy nie, bo ja nie mogę.