2013-02-06 23:51:57
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu odtajnił postępowanie w sprawie al Nashiri przeciwko Polsce, dotyczącej działania więzień CIA na terenie naszego kraju. Open Society Justice Initiative opublikowała raport na temat przetrzymywania podejrzanych o terroryzm przez CIA, w czym mogło brać udział kilkadziesiąt państw, w tym oczywiście Polska. To doskonała okazja, żeby po raz kolejny zaprzeczyć działaniom CIA na terenie Polski, uznał Leszek Miller.
Szef SLD stanowczo stwierdził że "nie było więzień". Józefa Piniora, senatora PO zaangażowanego w wyjaśnianie tej sprawy, nazwał "kłamcą i łajdakiem", zastosował również stary chwyt sugerując działanie w interesie terrorystów. "Rozumiem, że te wiadomości otrzymał od Osamy bin Ladena, z którym być może był w zażyłych stosunkach" - mówił w TVN24.
Biorąc pod uwagę, że media coraz częściej uznają istnienie tych więzień za fakt (np. Guardian, pisząc: "Proceedings are being brought against Poland, Lithuania and Romania after they permitted the CIA to operate secret prisons on their territory"), Miller może już szykować się do zbierania pieniędzy z odszkodowań za te pomówienia - kto wie, może zarobi tyle, że nie będzie musiał, śladem Aleksandra Kwaśniewskiego, doradzać szemranym biznesmenom czy dyktatorom.
Zostawmy jednak komentarze Millera, przecież za każdym razem, kiedy wokół sprawy więzień CIA robi się głośniej, powtarza to samo. Zastanawia mnie inna rzecz. Pozycja Millera na "lewicy" i współpraca najróżniejszych organizacji z SLD. Weźmy na przykład pikietę w rocznicę zamachu na Gabriela Narutowicza. Symboliczna data, okazja do wyrażenia sprzeciwu wobec nacjonalistów z ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. Przemawia Miller, obok niego Palikot, który kilka miesięcy wcześniej mówił, że Miller ma "krew na rękach" i wielu innych. Owszem, wzrost poparcia dla narodowców i ich aktywność to problem. Ale przy skali zła za które odpowiedzialny jest Miller, wszystko to co można przypisać organizatorom Marszu Niepodległości to drobiazg. Nie można lekceważyć przypadków pobić czy dewastacji miejsc związanych z innymi kulturami, a czy można lekceważyć tworzenie warunków do przeprowadzania tortur na terenie Polski? Fakt, że Miller jest uznawany za "normalnego" polityka świadczy o tym, że tak, można.
Ostatnio coraz częściej pojawiają się głosy zadowolenia z konsekwentnie lewicowej polityki prowadzonej przez SLD w ostatnich miesiącach. Może nie mają wpływu na władzę, ale przynajmniej głosują jak należy, czy to przeciw podniesieniu wieku emerytalnego, czy to za przyjęciem ustawy o związkach partnerskich, czy sprzeciwiając się prywatyzacji Lotosu. Za każdym razem, kiedy słyszę o jakimś słusznym działaniu SLD zadaję sobie jednak pytanie: czy można oceniać Sojusz tyko po tym, jak głosuje i jaki program przedstawia, zapominając o tym do czego przyczynił się w przeszłości?
Przypadek Millera pokazuje, że ani stworzenie w Polsce warunków do torturowania "podejrzanych o terroryzm", ani uwikłanie kraju w nielegalną, napastniczą wojnę, nie są wcale przeszkodami do odgrywania roli politycznego lidera. Zastanawia mnie więc jedno. Co musiałby zrobić Miller, aby być zdyskwalifikowanym jako polityk w oczach opinii publicznej, mediów, lewicy? Umożliwić torturowanie polskich obywateli? Brać w torturowaniu osobisty udział? Przywłaszczyć sobie miliony złotych z państwowej kasy? Doradzać za ogromne pieniądze biznesmenowi unikającemu płacenia podatków? Urządzić samochodowy rajd po tramwajowym torowisku? Prowadząc po pijanemu przejechać starszego pana? Pewnie są rzeczy bardziej kompromitujące polityka, niż torturowanie i zabijanie "terrorystów" - to nie jest temat, wokół którego mogłoby rozpętać się medialne oburzenie na większą skalę. Wśród ludzi potępiających zaangażowanie Polski w "wojnę z terroryzmem" sprawa powinna być jednak jasna. Niestety, nie jest.
Szef SLD stanowczo stwierdził że "nie było więzień". Józefa Piniora, senatora PO zaangażowanego w wyjaśnianie tej sprawy, nazwał "kłamcą i łajdakiem", zastosował również stary chwyt sugerując działanie w interesie terrorystów. "Rozumiem, że te wiadomości otrzymał od Osamy bin Ladena, z którym być może był w zażyłych stosunkach" - mówił w TVN24.
Biorąc pod uwagę, że media coraz częściej uznają istnienie tych więzień za fakt (np. Guardian, pisząc: "Proceedings are being brought against Poland, Lithuania and Romania after they permitted the CIA to operate secret prisons on their territory"), Miller może już szykować się do zbierania pieniędzy z odszkodowań za te pomówienia - kto wie, może zarobi tyle, że nie będzie musiał, śladem Aleksandra Kwaśniewskiego, doradzać szemranym biznesmenom czy dyktatorom.
Zostawmy jednak komentarze Millera, przecież za każdym razem, kiedy wokół sprawy więzień CIA robi się głośniej, powtarza to samo. Zastanawia mnie inna rzecz. Pozycja Millera na "lewicy" i współpraca najróżniejszych organizacji z SLD. Weźmy na przykład pikietę w rocznicę zamachu na Gabriela Narutowicza. Symboliczna data, okazja do wyrażenia sprzeciwu wobec nacjonalistów z ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. Przemawia Miller, obok niego Palikot, który kilka miesięcy wcześniej mówił, że Miller ma "krew na rękach" i wielu innych. Owszem, wzrost poparcia dla narodowców i ich aktywność to problem. Ale przy skali zła za które odpowiedzialny jest Miller, wszystko to co można przypisać organizatorom Marszu Niepodległości to drobiazg. Nie można lekceważyć przypadków pobić czy dewastacji miejsc związanych z innymi kulturami, a czy można lekceważyć tworzenie warunków do przeprowadzania tortur na terenie Polski? Fakt, że Miller jest uznawany za "normalnego" polityka świadczy o tym, że tak, można.
Ostatnio coraz częściej pojawiają się głosy zadowolenia z konsekwentnie lewicowej polityki prowadzonej przez SLD w ostatnich miesiącach. Może nie mają wpływu na władzę, ale przynajmniej głosują jak należy, czy to przeciw podniesieniu wieku emerytalnego, czy to za przyjęciem ustawy o związkach partnerskich, czy sprzeciwiając się prywatyzacji Lotosu. Za każdym razem, kiedy słyszę o jakimś słusznym działaniu SLD zadaję sobie jednak pytanie: czy można oceniać Sojusz tyko po tym, jak głosuje i jaki program przedstawia, zapominając o tym do czego przyczynił się w przeszłości?
Przypadek Millera pokazuje, że ani stworzenie w Polsce warunków do torturowania "podejrzanych o terroryzm", ani uwikłanie kraju w nielegalną, napastniczą wojnę, nie są wcale przeszkodami do odgrywania roli politycznego lidera. Zastanawia mnie więc jedno. Co musiałby zrobić Miller, aby być zdyskwalifikowanym jako polityk w oczach opinii publicznej, mediów, lewicy? Umożliwić torturowanie polskich obywateli? Brać w torturowaniu osobisty udział? Przywłaszczyć sobie miliony złotych z państwowej kasy? Doradzać za ogromne pieniądze biznesmenowi unikającemu płacenia podatków? Urządzić samochodowy rajd po tramwajowym torowisku? Prowadząc po pijanemu przejechać starszego pana? Pewnie są rzeczy bardziej kompromitujące polityka, niż torturowanie i zabijanie "terrorystów" - to nie jest temat, wokół którego mogłoby rozpętać się medialne oburzenie na większą skalę. Wśród ludzi potępiających zaangażowanie Polski w "wojnę z terroryzmem" sprawa powinna być jednak jasna. Niestety, nie jest.