2010-12-25 15:19:54
Zacznijmy od wspomnień. Powyższe zdjęcie jest sprzed roku. Około maja napis-samoróbkę zamalowano. Prosty Słowiański Smak pozostał. Sądząc po ilości sprzedawanych w moim mieście karpi - nie tylko na muralu. Smak ów to oczywiście bardziej gust, niż ordynarne kubki na języku. Należy do niego katrupienie zwierza, dziś (jest pierwszy dzień świąt) spoczywającego już w kiszkach. Ale katrupienie to nie wszystko. Klu programu stanowi umieć patrzyć na ofiarę bez zmrużenia oka. Ćwiczyć się w byciu twardzielskim. Za nic nie zmięknąć. Przezwyciężyć opór przez zadawaniem cierpienia i śmierci. Jak żołnierz, tyle że w domu, w kuchni, a nawet w wannie. Żołnierz to wszak stan ducha, a polem bitwy jest mu cały świat. Udowodnić sobie, dziecku, żonie, sąsiadom, że jest się mężczyzną. A być mężczyzną oznacza umieć pozbawić się uczuć. Kolejna odsłona kulturowej wyższości dystansu. Tym razem do miotającego się, duszonego, wyhodowanego na rzeź zwierzęcia. "Karpiem możesz być ty" - oto ostrzeżenie żołnierza dla każdego, kto nie może lub nie chce uczynić ze swojego życia poligonu.
Odkąd mam komórkę, którą da się zrobić w miarę czytelne zdjęcie, łowię. Na Mokotowskiej złowiłam trupa. Blada, biała właściwie, jak biała jest jej płaszczo-sukienka, z wielkimi podkrążonymi oczami, ni to od płaczu, ni to od uderzeń. Zjawa z pogranicza koszmaru, Świtezianka jakaś lub dziewczyna z "Dziadów", co to życia nie zaznała, więc ją pokarało. Z półotwartymi ustami, z wybałuszonymi oczami, jak ryba (patrz: wyżej), jak lalka, jak dziecko. Z oczami istoty niemej, przerażonej. Coś pomiędzy manekinem a robotem kolejkowym z serialu "Alternatywy 4". Lodowa Pani, która - kiedy odmarznie - zacznie śmierdzieć. Kobiecość w reklamie.
Nie trzeba kupować, wystarczy wejść do kiosku, by wiedzieć, jakie są trendy. Trendy to nie byle co, bo sam "Art of Living" czyli sztuka życia, lub nawet - tłumacząc wolniej - życie jako dzieło sztuki. A trendy są takie, że głowę kobiety trzymamy między nogami. Tak, by nie było cienia wątpliwości, że kobieta robi nam laskę. "Nam" to znaczy mężczyznom, rzecz jasna. "Trendy" to nie pornos, tym bardziej nie wulgarny. To porządne pismo, magazyn dla ludzi z aspiracjami. Mam nadzieję, że kolejny numer będzie miał na okładce poniższą ilustrację. I że przejdzie ona równie niezauważona, jak ta z obciąganiem.
Przejdzie? Nie, nie przejdzie. Bo to zdjęcie z bruku, z chodnika, z dna, z rynsztoka. Robota wulgarnych dziewuch. Wywołuje niesmak. Nie to, co Anthony Kiedis z bezimienną laską. Lub - tłumacząc wolniej - laska Kiedisa i druga, bezimienna. Laska lasce nierówna. Wiedzą nie od dziś marksistki, że "mieć" i "robić" to dwie różne sprawy. Można by to nazwać "kulturowymi sprzecznościami kapitalizmu".
Pozostajemy w niższych partiach kultury, a dokładniej w obrębie ulicznego dialogu nawiązującego do niższych partii ciała. To z kolei połów z ulicy Wilczej. Choć intencje rozmówców były zapewne inne - że cóż bardziej upokarzającego niż to, co połowa ludzkości ma między nogami - ja jednak chciałam nadmienić, że osobiście wolę pizdę od wpierdolu. A i pizda ma moc niejednego przestraszyć. Na przykład taka uzbrojona po zęby.
Właśnie jako Vagina Dentata podpisała się grupa autorek/ów powyższego billboardu. W oświadczeniu Uzębionej Waginy czytamy m.in.: "Wstyd, poczucie winy i lęk przed napiętnowaniem zamykają nam, ofiarom, usta. Tylko 8% gwałtów zgłaszana jest na policji. Wiele kobiet nie mówi o gwałcie nawet swoim bliskim. Wstyd i poczucie winy pojawiają się, gdy zostaniemy zgwałcone i od rodziny, od policji, od znajomych, zamiast słów wsparcia, słyszymy: Zostałaś zgwałcona, naprawdę? Ale co, nie mogłaś się obronić, koleżanka nie pomogła? Czemu zgłasza się Pani tak późno i po co się Pani myła?! A może chodzi Pani o dowody przeciwko mężowi przed sprawą rozwodową? I po co tamtędy szłaś? Lepiej nikomu o tym nie mów. (...) Narzucony ofiarom zakaz mówienia ma swój cel polityczny - służy utrzymaniu status quo, czyli obecnego porządku społecznego, w którym przemoc wobec kobiet jest powszechna i akceptowana. Przewrotne jest, że tabu tłumaczy się dobrem ofiar (ochroną ich intymności), podczas gdy w rzeczywistości działa ono na ich szkodę".
Vagina Dentata to fantazmat kastrującej kobiety. Kobiety, która uwodzi po to, by bezbronnemu w miłosnym szale mężczyźnie odciąć penis. Mit o nieokiełznanej kobiecej seksualności, którą trzeba kontrolować, bo inaczej jej niszczycielska siła zgładzi symboliczną męskość. A wraz z nią - rozsądek, opanowanie, ład. Świat, jaki znamy. Świat męskiej dominacji.
Vagina Dentata traktuję jako znak zbiorowego poczucia winy patriarchalnych społeczeństw, w obrębie których fantazja ta powstała i nadal zasila wyobraźnię. Czyżbyśmy - spuszczone ze smyczy norm i nakazów "kobiecości", wyposażone znienacka w sprawczość porównywalną do męskiej - nie miały nic lepszego do roboty niż paćkać się we krwi? Skoro kobieta na wolności kojarzy się z rozgniewaną bestią, która kastruje mężczyzn, skoro rozkosz kobiety oznaczać ma okaleczanie mężczyzn, skoro symboliczne miejsce nieustannego nadużycia kobiet staje się miejscem śmiertelnie dla mężczyzn niebezpiecznym - widać symboliczna "kobieta" ma o co się gniewać i za co mścić. I nie tylko ona dobrze o tym wie.
Pamiętam, jak pod koniec lat 90. miasto zalała fala napisów na murach: "Gwałcicielu, dorwiemy cię". Ciarki przechodziły mi po plecach, ilekroć ten napis widziałam. Ciarki prostujące kręgosłup. Bo ktoś wreszcie upomniał się bezpieczeństwo, godność, integralność moją, mojej mamy, moich przyjaciółek, milionów kobiet, które łączy lęk. Ktoś wreszcie ten lęk wypowiedział. Wypowiedział jak posłuszeństwo. A także to, że wiele z nas na myśl o gwałcicielach ma fantazje, przy których "Vagina Dentata" to bajka dla grzecznych dzieci.
Dla mnie billboard "Zostałyśmy zgwałcone" to ciąg dalszy tamtej walki. Znak, że walka trwa. Viva Vagina Dentata!
Na zakończenie quiz! Powyższe zdjęcie, zrobione 23 grudnia b.r., przedstawia:
A. żłobek w kościele świętej pamięci księdza Jankowskiego, przedstawiający Żydów liczących pieniądze za śmierć Jezusa.
B. ilustrację z wydanego przez IPN podręcznika do historii, rozdział "Żydzi w Polsce".
C. przykładową aranżację wnętrza proponowaną przez sklep Leroy Merlin w domu handlowym "Arkadia"
Podpowiedź:
Dopisek z 29 marca 2011:
Prawidłowa odpowiedź brzmi: C. Byłam wczoraj w Leroy Merlin. Propozycja aranżacji jest tam nadal, ale obaj Żydzi liczący pieniądze z niej zniknęli! Zastąpiły ich... lustra. Cóż za celna intuicja.
Dopisek z 22 kwietnia 2011:
No niestety. Kolejny numer "Trendy. Art of Living" ma na okładce Angelinę Jolie. Czyli zamiast pizdy znowu laska. Trendy się utrzymują. No i gdzie anonimowa męska głowa między jej nogami?