2011-06-05 21:02:32
Pierdolę już twój pieprzony cynizm,
po co ludzie są przy nas i po co my jesteśmy przy nich,
kto z kim trzyma i kogo możesz mieć przy sobie.
Prosty finał: jakie to uczucie, gdy zawodzi człowiek?
Dopiero dziś dotarło do mnie, co mnie w tej strofie przyciąga: nienazywalność, którą Pezet ujął w słowa.
No bo jakie to uczucie, gdy zawodzi człowiek? Rozczarowanie? Za słabo. Wściekłość? Też, ale w to słowo nie oddaje smutku. Rozpacz? To z kolei nie oddaje gniewu. Zranienie? Zbyt ofiarne. Furia? Zbyt agresywne. Wszystko razem. I coś jeszcze.
Coś z daleka, z otchłani, z mgły, z majaczącego horyzontu. Coś z wiedzy dużo większej niż tylko tutaj i teraz, coś z wiedzy bolesnej o ludziach: że kłamią, że oszukują, że manipulują, że nie są szczerzy, że wykorzystują zaufanie, że ugrywają swoje, że idą po trupach, a tym trupem bywasz ty. I że z ludźmi tylko jedno masz jak w banku: to zdarzy się znowu.
Nie lubię, gdy czegoś nie da się nazwać. Budzi to mój niepokój. Wydaje mi się wtedy nieogarnięte, więc niebezpieczne. Większe ode mnie, bo większe od możliwości mojego języka. Puchnące i poza kontrolą.
Dlatego tak cenię "Re-fleksje". Z każdym słuchaniem Pezet załatwia to za mnie. Nazywa, że tego nazwać się nie da. Znakiem zapytania nazywa lepiej niż jakimkolwiek słowem. W tym znaku jest cały nadmiar uczucia. Ta jego część, która mnie przerasta. Bezsilność wobec ludzi, którzy zawodzą oddaje bezsilność wobec języka, którym nie sposób ująć uczuć, jakie to budzi.