Hałaśliwi Żydzi strzelają pod murkiem ze strachu
2011-07-29 09:15:35
Średnio zatłoczonym autobusem podróżuje przez centrum Warszawy kobieta i mężczyzna. Na oko mają po 60 lat. Rozmawiają w języku, który tutaj nie jest łatwo rozpoznawalny. Brzmi egzotycznie, choć oni egzotycznie nie wyglądają. Gdyby nic nie mówili, na bank zostaliby wzięci za Polaków.
Wsiadają dwie staruszki. Nie znają się, ale natychmiast zawiązują komitywę w patrzeniu na obcojęzyczną parę. Wymaga to od nich nie lada akrobacji, bo tamci siedzą tyłem. Podchodzą więc, zbliżają twarze do ich twarzy, nadstawiają ucha. Oglądają ich jak ciele o dwóch głowach: nachalnie, bez żenady, nie kryjąc wrogich min.
- Obca nacja. Oni tak mają, że są hałaśliwi. Tak głośno się zachowują, że aż nie można rozmawiać. Inaczej niż u nas.
Wymiana porozumiewawczych spojrzeń. Trochę w nich politowania dla dzikusów, trochę zawstydzenia dzikusami.
Znowu sekwencja oględzin.
- To Żydzi. Wie pani? To Żydzi są. Żydzi.
- A no tak mi się właśnie wydawało. Oni są bardzo hałaśliwi.

Autobus na głębokim zadupiu Ursynowa. Wsiada kobieta z wózkiem. Rozmawia przez telefon z matką. Wiem to, podobnie jak wiele innych szczegółów z jej życia, bo rozmawia bardzo głośno, a autobus jest prawie pusty. Mam nawet wrażenie, że robi to celowo: taki znalazła sposób na komunikowanie światu o swojej krzywdzie.
Jest to opowieść dorosłej córki do starej matki o tym, że córka – jako matka małego dziecka – jest bardzo źle traktowana przez państwo. Urzędy piętrzą przed nią kłopoty, tak jak piętrzą schody przed kołami jej wózka. Wózek gra tu rolę niebagatelną: podczas gdy stara matka jeździ na wózku inwalidzkim, dorosła córka jeździ z wózkiem, w którym śpi jej mała córeczka. Jest to opowieść o trzech pokoleniach kobiet w świecie polskiego socjalu. Cieszę się, że ona to opowiada na cały autobus. I wtedy kwituje:
- Z matkami w tym kraju to jak z Żydami: najlepiej postawić pod murek i rozstrzelać.

Na moim podwórku jest towarzystwo panów i pań w wieku dojrzałym. Znają się od dziecka, bo od dziecka tu mieszkają. Lubią spędzać wspólnie wieczory. Jak robi się ciepło – wieczory odbywają się na ławeczkach. Nie ma picia, są za to pieski wśród traw, nie ma krzyków, są przytłumione śmiechy. Pełna kultura. Wracam do domu, grzmi, z ławeczki lokalnej starszyzny dobiega dialog dwóch pań:
- Zaraz lunie. Schowajmy się lepiej.
- Ty to jesteś jak żydowski gajowy: nawet jak sam strzela, to pierwszy ucieka ze strachu.

Chciałabym, żeby zebranie tych strzępów ojczystej mowy zabrało mi lata. Ale to wszystko wydarzyło się w ciągu jednego tygodnia. Polki i Polacy gorliwie dbają, by Żydów w ich kraju nie brakło.

poprzedninastępny komentarze