2011-07-29 09:15:35
Wsiadają dwie staruszki. Nie znają się, ale natychmiast zawiązują komitywę w patrzeniu na obcojęzyczną parę. Wymaga to od nich nie lada akrobacji, bo tamci siedzą tyłem. Podchodzą więc, zbliżają twarze do ich twarzy, nadstawiają ucha. Oglądają ich jak ciele o dwóch głowach: nachalnie, bez żenady, nie kryjąc wrogich min.
- Obca nacja. Oni tak mają, że są hałaśliwi. Tak głośno się zachowują, że aż nie można rozmawiać. Inaczej niż u nas.
Wymiana porozumiewawczych spojrzeń. Trochę w nich politowania dla dzikusów, trochę zawstydzenia dzikusami.
Znowu sekwencja oględzin.
- To Żydzi. Wie pani? To Żydzi są. Żydzi.
- A no tak mi się właśnie wydawało. Oni są bardzo hałaśliwi.
Autobus na głębokim zadupiu Ursynowa. Wsiada kobieta z wózkiem. Rozmawia przez telefon z matką. Wiem to, podobnie jak wiele innych szczegółów z jej życia, bo rozmawia bardzo głośno, a autobus jest prawie pusty. Mam nawet wrażenie, że robi to celowo: taki znalazła sposób na komunikowanie światu o swojej krzywdzie.
Jest to opowieść dorosłej córki do starej matki o tym, że córka – jako matka małego dziecka – jest bardzo źle traktowana przez państwo. Urzędy piętrzą przed nią kłopoty, tak jak piętrzą schody przed kołami jej wózka. Wózek gra tu rolę niebagatelną: podczas gdy stara matka jeździ na wózku inwalidzkim, dorosła córka jeździ z wózkiem, w którym śpi jej mała córeczka. Jest to opowieść o trzech pokoleniach kobiet w świecie polskiego socjalu. Cieszę się, że ona to opowiada na cały autobus. I wtedy kwituje:
- Z matkami w tym kraju to jak z Żydami: najlepiej postawić pod murek i rozstrzelać.
Na moim podwórku jest towarzystwo panów i pań w wieku dojrzałym. Znają się od dziecka, bo od dziecka tu mieszkają. Lubią spędzać wspólnie wieczory. Jak robi się ciepło – wieczory odbywają się na ławeczkach. Nie ma picia, są za to pieski wśród traw, nie ma krzyków, są przytłumione śmiechy. Pełna kultura. Wracam do domu, grzmi, z ławeczki lokalnej starszyzny dobiega dialog dwóch pań:
- Zaraz lunie. Schowajmy się lepiej.
- Ty to jesteś jak żydowski gajowy: nawet jak sam strzela, to pierwszy ucieka ze strachu.
Chciałabym, żeby zebranie tych strzępów ojczystej mowy zabrało mi lata. Ale to wszystko wydarzyło się w ciągu jednego tygodnia. Polki i Polacy gorliwie dbają, by Żydów w ich kraju nie brakło.