2012-07-09 19:15:08
Mnie bowiem zastanawia także, gdzie byli wszyscy dzisiejsi święcie oburzeni, gdy w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Tadeusz Różewicz powiedział: „Od stuleci na każdej wojnie gwałci się kobiety. To nawet przyjemne zajęcie, sam też bym czasem zgwałcił, jakbym dogonił. Ale noga mnie boli, kolano“ ("Gazeta Wyborcza", 27/1/2000).
Poza felietonem Kingi Dunin, nie przypominam sobie żadnych krytycznych komentarzy do kpin z gwałtów autorstwa Różewicza. Przełknęła je gładko robiąca wywiad Anna Żebrowska, przełknął wówczas Jacek Żakowski, przełknęła Monika Olejnik. Czemu redaktorki/rzy, publicystki/ści, dziennikarki/rze i inne moralne autorytety milczą na temat programów telewizyjnych Wojciecha Cejrowskiego, który od wielu lat za pomocą najbardziej ordynarnych żartów publicznie propaguje rasizm, mizoginię i nienawiść wobec mniejszości seksualnych? Czemu nie apelują do władz telewizji, by ukrócić służące legitymizowaniu wszelkiej maści ksenofobii, grubymi nićmi szyte manipulacje Jana Pospieszalskiego w kolejnych jego talk-shows? Może właśnie dlatego, że – parafrazując Piotra Szumlewicza - łatwiej wylać wiadro słusznych pomyj na głowę niepoważnym satyrykom, niż Wielkiemu Polskiemu Poecie. I łatwiej skrytykować wydarzenie na antenie niszowego radia niż potężne stacje telewizyjne, w których samemu się występuje. W szkodliwy sposób, ale Wojewódzki i Figurski jedynie sparodiowali to, co zupełnie serio robią w swoich programach obaj panowie i co z majestatu moralnego autorytetu rzekł Tadeusz Różewicz.
Dzięki wpadce warsztatowej satyryków rzesze mogły poczuć się lepiej. Palec pod budkę, kogo jeszcze do żywego rozwścieczyła pogarda i seksizm wobec pracujących w Polsce Ukrainek. Jest za co duetowi z radia Eska Rock dziękować: nagle okazało się, że w Polsce są tabuny wrażliwych na krzywdę klasową feministek i feministów!
Na co dzień się ukrywają. Nie komentują więc publicznie – a i tym bardziej, jak mniemam, prywatnie – zbrodniczej wobec emigrantek i emigrantów polityki Unii Europejskiej. Nie biją na alarm, gdy polska policja niczym zbrodniarki ściga, więzi, a potem deportuje Ukrainki, bo są tutaj nielegalnie. Nie pytają swoich znajomych, ile płacą sprzątającym u nich kobietom i nie oburzają się, że tak skandalicznie mało. Nie obnażają powszechnej w Polsce hipokryzji: zatrudniane do wykonywania prac domowych kobiety ze Wschodu godzą się na niższe stawki niż Polki, z czego klasa średnia skrzętnie korzysta, zachowując przy tym znakomite mniemanie na własny temat, bo przecież „pomaga się tej biednej pani“. Wreszcie nie opisują na swoich blogach, w jakim tonie i w jaki sposób o pracujących w Polsce Ukrainkach wypowiadają się ich koledzy przy piwie i koleżanki przy winie, ani jak koledzy i koleżanki traktują ukraińskie hostessy, gdy te obsługują przyjęcia, na których nasi święcie oburzeni dziennikarze z pewnością bywają. Bo to są sprawy prywatne.
Właśnie „sprawy prywatne“ – których elementem są potoczne, luźne pogaduchy off the record – sparodiowali Wojewódzki i Figurski. Sparodiowali celnie. Jestem przekonana, że tak właśnie elity mówią o ludziach z klas niższych, zmuszonych do elit obsługiwania. Niestety któryś już raz W&F nie zapanowali nad warunkami przekazu, stracili kontrolę nad swoim flow, upojeni własnym stylem, nadmiernie mu zaufali. W efekcie zaszkodzili nie tylko sobie. Może nawet chcieli dobrze, ale wyszło jak zwykle.
Ale skala i zasięg publicznie wyrażanego oburzenia to zupełnie inna sprawa niż ich wtopa. Figurskim i Wojewódzkim dziś pucuje się cała Polska. Od lewa do prawa. Widać ma się z czego pucować. Zatrzaskuje szafę i ścina głowę posłańcom, którzy – nieudolnie, głupowato, chamsko i idiotycznie – ale próbowali powiedzieć, że w tej szafie jest trup.