Odpuść
2013-01-06 17:25:19
Znowu o tym? Nie wierzę! Ile razy można to wałkować? Temat zastępczy. Pierdoła. Bzdet. Bicie piany. Żenujące, czym te feministki się zajmują. Nie mają ważniejszych tematów? Ta, i co jeszcze? Może słoń a sprawa polska? Nawet słonie mają do siebie więcej dystansu.

Słonia nie przepuszcza się w drzwiach, bo słoń się w drzwiach i tak nie zmieści.

Idę na zajęcia sportowe. Przed bramą budynku staję w tym samym czasie co inny uczestnik zajęć oraz jego koleżanka. Zatrzymuję się metr za nimi. Ona wchodzi pierwsza, on robi krok w bok, żeby mnie przepuścić. Ja mówię: „proszę” i pokazuję ręką, by wchodził. On na to strzela szelmowski uśmiech i: „ależ proszę”. Zaczyna się chocholi taniec. Tańczę go średnio dwa razy w tygodniu, choć jemu się zapewne wydaje, że jest bardzo oryginalny. Wchodzę pierwsza nie chcąc być „ tą, która robi problem” – blokuje drzwi, każe na niego czekać jego koleżance oraz sprawia, że zaraz się wszyscy spóźnimy.

Idziemy do osobnych szatni: mało gdzie segregacja genderowa obowiązuje tak konsekwentnie jak w sporcie. Potem już przebrani czekamy w korytarzu, aż nas wpuszczą na salę. W tym samym korytarzu czeka jeszcze sześć kobiet i jeden mężczyzna. Kiedy trenerka otwiera nam drzwi, panie wchodzą, panowie stoją czekając, aż one wejdą. Ja też stoję, bo i tak stałam od tych drzwi najdalej. Panowie ruszają, ale kątem oka widzą, że ja ruszam za nimi. Chwilę potem tańczymy chocholi taniec od nowa. Jeden z tancerzy to ten, z którym tańczyłam go 7 minut wcześniej pod bramą budynku.

Drogi Przepuszczaczu, przepuszczasz mnie w drzwiach, bo uważasz ten gest za wyraz szacunku, opiekuńczości, troski? Ale ja gest ten uważam za w istocie protekcjonalny i ojcowski. Przepuszczasz mnie w drzwiach tak, jak w drzwiach przepuszcza się słabszych? Ale ja nie czuję się od Ciebie słabsza. Przepuszczasz mnie w drziach, bo boisz się, że zrobię ci psikusa i strzelę ci gumką od majtek? Ale dlaczego mamy zakładać, że ja ci coś zrobię, a ty mi nie? Tak czy owak przepuszczasz mnie w drzwiach rzekomo ze względu na mnie. Dotąd zakładam więc, że masz dobre intencje.

Ale jeśli tak, to dlaczego upierasz się, by to zrobić, kiedy mówię, że tego nie chcę? Nawet jeśli moją odmowę uważasz za durną i podyktowaną jakąś chorą ideologią na literę "f", podobno gest twój jest podarunkiem, więc czemu wciskasz mi go na siłę?

Tu kończy się twoja dobra wola. Bo albo mi nie wierzysz, albo uważasz, że lepiej ode mnie wiesz, co jest dla mnie dobre, albo robisz to dla samego siebie. W dziewięciu przypadkach na dziesięć uważam, że chodzi o to ostatnie. Kiedy odmawiam ci uczestnictwa w tych zachowaniach, których jedyną funkcją jest podkreślanie różnicy płciowej i męskiego paternalizmu, ogarnia cię przerażenie, bo nie możesz swojej męskości uprawiać bezkolizyjnie. Gdy trafiasz na opór w potwierdzeniu twojej męskiej roli komplementarnie zaprojektowaną rolą kobiecą, tożsamość ci się chwieje, równowaga zaburza, gubisz autodefinicję. Wszak płeć to milion codziennych gestów, w rutynie się ona potwierdza i tam ucieleśnia. I tam tradycyjna męskość konstytuuje się dzięki przyzwoleniu na nią i jej afirmacji ze strony kobiet. Kiedy tej afirmacji zabraknie, wpadasz w panikę.

Przestań więc chociaż ściemniać, że to przepuszczanie jest dla mnie, boś taki szlachetny i ustępliwy. W istocie rzadko doświadczam nieustępliwości tak zapalczywej jak wtedy, gdy odmawiam mężczyznom przepuszczenia mnie w drzwiach. Szarmancki i milusiński gest prędko zamienia się w nerwowość, irytację i czasem ledwo skrywaną agresję, a kończy na wrabianiu mnie w rolę „problematycznej”. Tylko że problemu by nie było, gdybyś tylko uszanował moją wolę, gdy mówię „nie”.

poprzedninastępny komentarze